Niestety, potwierdza się moja teza, że jedyne, co wyszło tarantino to Pulp Fiction. Długie, nudnawe dialogi (gdzie te gadki o amsterdamie i masażu), niespecjalna muzyka i aktorstwo na niskim poziomie powodują, że po Kill Billu to najsłabszy film tego reżysera. Punkcik za ostatnią scenę pościgu i drugi za ładne stopy aktorek.
hmmm...
o ile film sredni, to ze zdaniem "jedyne, co wyszło tarantino to Pulp Fiction" zgodzic sie nie moge. Weź chociażby Jackie Brown czy Wściekłe psy. Nie wspomne już o kilku "gościnnych występach" u innych reżyserów (jak w przypadku Sin City). Nie wspominam już o tym, że on pisał scenariusz Urodzonych morderców.
Podsumowując:
Wrzucanie tarantino do worka z ludźmi bez talentu, którzy "mieli farta" i "raz im sie udało" jest wielkim błędem i może to zrobić osoba, która nie widzi całości, zaś wąski fragment, który firmy i media podtykają mu pod nos.
Gratuluje :)
Po pierwsze to Pf jest jedynym jego dobrym filmem tylko przedewszystkim RD. Pozatym Jackie Brown też jest wporządku, ale od Kill Bill'a to wara. KB jest sphagetti-western'em więc czego ty od niego chcesz, oczywiście Death proof wypadł słabo ale nie beznadziejnie.
Ps: w każdym filmie Tarantino jest bardzo dużo dialogów i gadek szmatek na tym właśnie polegają jego filmy, postacie nie mówi zawsze od rzeczy ale opowiadają dziwne głupie lub bezsensowne wypowiedzi na kompletnie inny temat
Widziałem i Jackie Brown, i Wściekłe Psy, i Urodzonych Morderców i moim zdaniem wszystkie są słabe. Sin City jedynie jest genialne, odkrywcze, ale Taranttino nie miał tam chyba za wiele do powiedzenia. Nie mam nic przeciwko długim dialogom, byle by słuchało się ich z przyjemnością (tak jak w PF właśnie czy w niektórych filmach Jarmuscha), ale Death Proof jest przegadany w nudny moim zdaniem sposób, podobnie jak Wściekłe Psy i druga część Kill Billa. Lepiej obejrzeć choćby Oldboya. Przynajmniej ma w sobie jakiś pomysł.