Ja sam nie wiem jak to się dzieje, że tak dziwaczny film, który jest przegadany, ale jednocześnie nie ma miejsca na nudę zrobił na mnie tak kolosalne wrażenie. Waham się między 9+ a 10 i w zasadzie nie wiem jak go oceniać. Na pewno jest to kolejny genialny i udany film Tarantino. Wszystko w nim jest tak doskonale wyważone, tak zmontowane, tak idealnie dopasowane, a jednocześnie zrobione specjalnie jakby taśma filmowa miała wiele lat i niekiedy jest po chamsku zmontowana, w złych miejscach i momentach pocięta, dźwięk czasami zawodzi itd. itd., że stwarza to jakiś nastrój jakby film został nakręcony wiele lat temu, a jednocześnie wiemy, że jest to nowe dzieło (komórki, gra aktorów). Podobało mi się to ogromnie.
Ujęcia stóp (Tarantino jest podobno fetyszystą stóp), bardzo dobra praca kamery, wspaniałe zdjęcia, muzyka z dawnych lat, można by rzec kiczowata, lecz niezwykle wpadająca w ucho.
Aktorzy! Kurt Russell i dziewczyny - wszyscy po prostu kapitalni.
Fabuła filmu prosta, ale oczywiście jak ktoś chce może doszukiwać drugiego dna. Dominacja płci? Czy to ważne. Istotne jest to, że film Tarantino jest zabawą, przednią zabawą, która nie nuży (a przynajmniej mnie), co jest dziwne, zważywszy na owe gadki, dialogi. Są soczyste, to fakt, ale ich nadmiar w większości produkcji by tylko szkodził. U Tarantino jednak przeciwnie, są nieodzownym elementem jego filmów.
Uwielbiam "Wściekłe psy".
Uwielbiam "Pulp Fiction".
Bardzo lubię "Kill Billa".
Bardzo lubię "Jackie Brown".
A "Grindhouse: Dead Proof" jest gdzieś po środku, gdzieś między uwielbiam, a bardzo lubię. Naprawdę kawał dobrej roboty odwalił Quentin Tarantino. I nawet jeśli prawda jest taka, że zrobił film "dla jaj" i śmieje się z nas, widzów, że zachłystujemy się tym SZAJSEM jaki nam daje (choć tak nie uważam, ale kto wie), to nic nie zmieni tego, że zrobił coś, co wciąga, do czego się ciągle wraca i nie nudzi. Coś, co może za parę lat stać się klasyką. Coś, co jest pomiędzy GENIALNE, a GÓWNIANE, co jednych zachwyca, innych odstrasza i zniechęca. Taki jest owy film, jak i właściwie każde z jego dzieł.
Teraz czekajmy na kolejny projekt, który szykuje się na kolejne niezwykłe dzieło (mam oczywiście taką nadzieję). Nazywać się będzie "Inglorious Bastards".