Ale w końcu po "Wściekłych psach", "Puplp fiction" czy "Kill bill", każdy mógł się przyzwyczić do filmowej kuchni Tarantino. A nie jest to bynajmniej kuchnia jarska i czasami strasznie boli potem wątroba. Podobnie było z "Death Proof": już w trakcie konsumpcji filmu pojawił się ból tego ważnego organu, a po zakończeniu (nagłym) niestrawność nie ustepywała. Proces trawienia przebiegał długo, ale gdy niestrawność ustąpiła, pozostało miłe wpomienie smaku potrawy i apetyt na więcej. Niestety okazało się, że drugie danie wysmażył innych kucharz: mniej doświadczony, może mniej utalentowany, który przesadził z ilością przypraw i zamiast ciężkostrawnego, ale smacznego dania otrzymaliśmy niestrawną, miejscami surową, miejscami przypalnoną mamaję(patrz "Planet terror").