Aby docenić wspaniałość Death Proof trzeba rozumieć jego istotę. Trzeba również docenić kapitalność niektórych scen oraz aktorów. Kurt Russel - jego najlepsza rola. Zagrał świetnie. Również obserwując scenę gdy dziewczyny rozmawiają w restauracji byłem zachwycony. Nie dość, że ich dialog był dość ciekawy i zabawny to jeszcze ich gra. Zauważyliście, że cała ta rozmowa była kręcona jednym ujęciem? A co to oznacza? Że cała kwestia musiała być zagrana na raz. Mało tego one jeszcze jadły. A dialog ten był NAPRAWDĘ długi. Iście teatrowe zagranie. Scena, gdy jedna dziewczyna leży na masce, a Mike udeża w jej samochód była robiona bez żadnych efektów specjalnych. Wielki, kaskaderski show. Więc ludzie, którzy dają temu filmowi 1 są ludźmi ani trochę nie znającymi kino.
Zgadzam się, film jest prosty jeżeli chodzi o fabułę, ale można się rozsmakować w wykonaniu i detalach - ja daję 10/10 bo dawno tak dobrze nie bawiłem się w kinie. Plus dużo smaczków dla fanów Quentina.
OK, zgadzam się - technicznie film wykonany naprawdę dobrze - chwilami nawet bardzo dobrze, w ciekawy sposób stylizowany na produkcje poprzedniego wieku... ale nic poza tym. Dialogi beznadziejne - strasznie nudne, w większości utrzymane w tematyce problemów z facetami amerykańskich idiotek, które poza plotkowaniem, jedzeniem i piciem nie robią kompletnie nic konstruktywnego (pomijając ostatnią scenę - zdarzyło im się trochę samochodem pojeździć - ale ponoć wyjątek potwierdza regułę więc nie biorę tego pod uwagę). Powiedzmy sobie szczerze - film nie ma fabuły. Nie znamy nawet motywów postępowania postaci - tu mam na myśli głównego "bad guya" filmu - nie zdradzę jednak nic więcej, bo może niektórzy chcą jednak film zobaczyć.
Przerost formy nad treścią niestety... Już "Kill Bill" zdradzał pewne takie tendencje, jednak ten film był nowatorski, niestandardowy i, w przeciwieństwie do DeathProof'a miał jakąś fabułę.
Podsumowując - zdecydowanie nie warto. Szkoda tylko, że rzesze fanów zachwyconych wszystki, co jest choćby sygnowane nazwiskiem Tarantino wielbią bezkrytyczną miłością, zarzucając wszystkim krytykującym to "dzieło" brak inteligencji i niezrozumienie filmu. Tylko tu nie ma co rozumieć - wszelkie próby interpretacji stają się nadinterpretacją.
Film płytki, nudny i bez sensu...
Piotrek
1. Piszesz, że technicznie film jest wykonany dobrze, ale dialogi są beznadziejne i nudne :D To śmieszne i świadczy jedynie o Twoich brakach. Chyba zapomniałeś kolego, że miał to być hołd dla filmów klasy B. Sam Tarantino powiedział, że mało jest filmów tak złych, że aż dobrych. Produkcje pojawiające się pod szyldem grindhouse były właśnie tandetne, niezbyt ambitne, pełne seksu i przemocy. W takim wypadku jak wyobrażasz sobie dialogi opierające się na innej tematyce niż ta w DP bądź też przeintelektualizowane?! :| Poza tym - czy we ''Wściekłych psach", "Urodzonych mordercach" albo "Pulp Fiction" bohaterowie robią coś konstruktywnego, co kompletnie kontrastuje z zachowaniami bohaterów ''Death Proof"?! (chyba, że mordowanie, jeżdżenie samochodem, tańczenie w barach i opychanie fast foodami jest konstruktywne ;P - to uproszczenie, ale prawdziwe). I w końcu - jeśli nie wiesz, co to ''Znikający punkt" czy "60 sekund" (z 1974 - o ile się nie mylę, nie 2000!) to nie wyłapiesz tych smaczków.
2. Motyw postępowania Mike'a to obsesja seksualna.
3. Lubię Tarantino, ale daleko mi od ślepego uwielbienia. Sam pomysł uważam za ciekawy, ale nie wyobrażam sobie, żeby miały powstawać kolejne jego filmy w tym stylu. Całkowicie nie zgadzam się jednak, że jest to produkcja ''płytka, nudna i bez sensu". Jeśli taką chcesz zobaczyć to wybierz się na Planet Terror.
Odwarzna teze postawiles w temacie swojego postu.....
Ja osobiscie do Tarantino mam stosunek dwojaki - ani go uwielbiam, ani go nie nienawidze. Sa filmy jego autorstwa, ktore bardzo lubie ("Jackie Brown", "4 Pokoje", "Od Zmierzchu...."), sa i takie, ktore do mnei zupelnei nie trafiaja ("Kill Bill 1 i 2"). Neistety do tej 2 grupy zaliczam takze "Death Proof".
Film, rzeczywiscie miejscami dobry, ogolnie jest jakis taki nijaki. Przyznam, ze niebardzo mam wyobrazniee, co chce pokazac Tarantion, krecac takie filmy ????? W moim odczuciu ten film jest tak naprawde o niczym, troche dialogow (lepszych i gorszych) kilka scen poscigow i tyle, i nic wiecej.
Niewiem, czy to, ze film mi sie raczej nie podobal, znaczy, ze nieznam sie na kinie. DLa mnie poprostu arysta taki jak Tarantino, to bardziej artysta za nazwisko, niz za to, co robi. A juz firmowanie swoim nazwiskiem takego hitu, jak "Hostel" chluby mu nie dodaje.
Pozdrawiam
hold dla filmow klasy B ? toz ja myslalem ze "kill bill" takim holdem mial byc. rozumiem iz kazdym nastepny film , ktory nie bardzo mu wyjdzie bedziemy sobie tak tlumaczyc? bo wg. mnie mamy tu zdecydowany przerost formy nad trescia, wlasciwie gdyby nie nazwisko tarantino, filmu by wlasciwie nie bylo, przeminalby bez echa. a tak na sile stara sie nam wylansowac film, interpretujac go na sto roznym sposobow , wykazujac iz to jest istota kina tarantino. naprawde poza kurtem rusellem i jego death proof wagen nic nie wiedze interesujacego. a zenujace sa przede wszystkim dialogi, tam gdzie w "pulp fiction" stanowily jego sile, smaczek filmu tu sa po prostu przefajnione, przydlugawe, calkowicie puste i zdecydowanie przewulgaryzownae. nie zebym byl swietoszkiem, ale przy cienkich dialogach jest to szczegolne wyrazne i po entym faku wrecz zenujacae. nawet wielkim rezyserom zdarzaja sie wpadki, niestety u q.t. spadek formy jest coraz bardziej widoczny, a co gorsza dochodzi do tego efekt "swietej krowy"
Skoro myślałeś to poczytaj sobie wywiady z Tarantino. Nie od dziś wiadomo jak charyzmatyczną i pewną siebie jest osobowością. Oczywiste jest to, iż gdyby filmy zostały wyreżyserowane przez nieznanych twórców - ich odbiór byłby inny. Przepraszam, kto na siłę stara się wylansować film, interpretując go na sto różnych sposobów? Bo na pewno nie Tarantino, który ignoruje wszystkie ''dogłębne" analizy krytyków (ci z kolei robią to, bo taka ich praca). Wulgarność dialogów porównywalna z "PF", więc nie wiem, o co Ci chodzi..
Btw: Radzę czytać przed wysłaniem to, co się napisało, bo takiej ilości literówek nie widziałam od wieków. I sprawdzać jak się pisze nazwiska - błędy zdecydowanie nie są ''przefajnione".
nie rozumiem, no i co z tego ze jest charyzmatyczny i pewny siebie, co to w ogole ma do rzeczy?! w przypadku nieznanego rezysera film uznany by byl za slaby, a w przypadku tarantino zupelnie sie go przewartosciowuje. i o to mi w morde jeza chodzi. "co wolno wojewodzie to nie tobie smrodzie" przed weekend wymeczylem grindhouse tarantino i rodrigeza(przy drugim to juz zupelna strata czasu) a wczoraj mialem okazje obejzec bardzo ciekawy mr brooks z costnerem. w koncu moglem zobaczyc cos inteligentnego ze swietna gra aktorow, co za ulga, czasem jedak mozna obejzec cos ambitnego. nawet nie ma porownywac dla mnie grindhouse to po prostu dymiaca fura gowna.
dialogi i wulgaryzmy. w "pf" dialogi byly swietne i same sie bronily, niby o bzdetach, ale tworzyly klmat do filmu, a tu sa tak smetne, iz tylko te niezliczone faki pozostaja, niesmak i zenada. kurka tez lubie filmy orginalne, niekonwencjonale, awangardowe ale w przypadku tej produkcji niestety nie widze nic z tych rzeczy, raczej "awargande".
p.s. nie chce mi sie
Ma to do rzeczy, że piszesz o jego syndromie ''świętej krowy" jakby to była nowość, wielkie zaskoczenie :| Nie wiem jak możesz oczekiwać ''czegoś ambitnego" w filmach parodiujących kino exploitation, skoro owych ''ambicji" nie chcesz zauważyć w wielu nawiązaniach i motywach (mówię tu o Tarantino, bo "Planet Terror" Rodrigueza też uważam za stratę czasu). Dialogi są smętne, bo czasami bohaterki coś wspomną o filmach, o których pewnie nie masz pojęcia? Dialogi są smętne, bo...? :D Podaj mi przykład tej ''smętności".
ad. P.S. - W takim razie chyba nie warto dyskutować z kimś, kto wykazuje taką postawę.
np.
-where is lenna frank?
-that is good fuckin question!
to moje ulubione, a swoja droga faktycznie czego ja w morde jeza oczekuje ?!
p.s. nikt cie nie zmusza
? Właśnie wygrałeś mój ranking na najbardziej prymitywnego prymitywa spotkanego na Fimwebie... CONGRATULATIONS!!! Nie mam zamiaru juz nic więcej napisać...
^
|
|
|
Popieram, popieram, po stokroć popieram niestety...
Ale nie zmienia to faktu, że film cienki jest i tyle :-)
Nie no tak szczerze to wole byc "prymitywnym prymitywem" niz "madrym" w twoim rozumieniu :D
Film slaby, zmuszalem sie do ogladania tylko ze wzgledu na nazwisko. Co z tego, ze dialog byl krecony jednym ujeciem, ciekawe czy aktorzy tez przysypiali jak ja? Chyba na sile probowano cos stworzyc, ale niestety nie wyszlo.
Lubię i szanuję kino Tarantino ale ludzie nie podniecajcie się jego każdym filmem. Death Proof raz mozna oglądnąć bo aż taki zły nie jest. Jednak do majstersztyków typu "Reservoir Dogs" czy "Pulp Fiction sporo mu brakuje. Niestety Tarantino coraz bardziej zaczyna mi przypominać Luca Bessona - kilka świetnych produkcji na początku kariery a potem coraz gorzej...
Podpisuję się pod opinią domingosa. Strach pomyśleć jaki filmy będzie realizował za 10 lat. Hołd dla filmów klasy C?