No dobra, panowie, to co teraz? Będę recenzować ten film. Grindhouse: Death Proof. Dobra, więc na początek muszę powiedzieć, że ten film mnie jakoś nie zachwycił. Po prostu szału nie ma. Na pewno nie zasługuje na 10 punktów, to już wiem na pewno. Na moją skalę film dostaje pięć punktów, może sześć jakby się bardzo postarać.
Co mi się nie podobało? No, przede wszystkim fabuła. Albo raczej jej brak. To jest film o jakimś kolesiu, który gania swoim samochodem za kobietami i potem je zabija. No i tyle. Wszystko jest takie...płaskie. Zero jakiejś rozbudowanej historii, zero zaskakujących zwrotów akcji, zero emocji. To po prostu jakaś pusta strzelanka.
A co do samej realizacji, no tu już nie jest tak źle. Sceny akcji są fajnie zrobione, efekty specjalne też dają radę. Ale to chyba taka specyfika filmów tego typu, żeby te sceny były na wysokim poziomie. To przecież film akcji, nie dramat. Ale mimo to nie wystarczy to, żeby nazwać ten film dobrym.
No i na koniec coś dla fanów gier. Nie wiem czy ktoś z was gra w League of Legends, ale ja uwielbiam tę grę. Grałem w nią cały dzień przed tym filmem. I powiem wam, że jakbym miał wybierać między grą a tym filmem, to wybrałbym grę. Bo przynajmniej tam jest jakiś cel, coś do osiągnięcia, a w tym filmie...nie ma nic.
Tak więc, moja ocena to pięć punktów. Albo sześć. No, może siedem, ale to tylko dlatego, że są tam fajne sceny akcji i efekty specjalne. Ale fabuła to naprawdę nuda. To tyle, już mam dość tego filmu. Teraz zagram w LoLa i zapomnę o nim na zawsze