Oglądając ten film miałem mieszane uczucia ,z jednej strony w pamięci mam świetne Pulp Fiction ,doskonałe Wściekłe Psy ,dobry Kill Bill oraz niezły Jacki Brown wszystkie te filmy były świetnie nakręcone miały to coś ,że chciało sie je oglądać do końca, a Death Proof miałem ochote wyłączyć po tej akcji kiedy Motylek i spółka zaczeły krzyczec za każdym razem kiedy widziały reklame kumpeli z radia. Wiem że do oglądania filmu nikt mnie nie zmuszał ale po zwiastunie Grindhouse: Death Proof spodziewałem się pościgów, ciągłej akcji ,a nie 5 minut "wypadku" w środku filmu( kiedy Kurt Russell zabija kumpele jadące nad jeziorko )i troche dłuższy pościg pod koniec. Nie chciałbym żeby ci którym film sie podobał żle mnie zrozumieli ale po zwiastunach i Tarantino jako reżysera i scenarzyste mogłem spodziwać sie troche więcej niż (moim zdaniem) nijakich , żeby nie powiedzieć głupich dialogów i góra 15- 20 minut akcji.