Gdyby oglądał ktoś ten film, niewiedząc że jego reżysterem jest Tarantino to pewnie śmielej by napisał, że film słaby albo średni (tak mi się wydaje). W miarę wyskoka ocena na filmwebie wg mnie to efekt nazwiska "TARANTINO" i teraz nie wypada dać poniżej 7 :). Wciąż jesteśmy pod urokiem "Pulp Fiction" i mi też było ciężko teraz dać Grindhouse tylko 5/10. Wg mnie na więcej nie załuguje. A jak tak to proszę o parę powodów. Może zobaczę coś czego nie widziałem. Pozdrawiam wszystkich serdecznie :)
W pełni się z Tobą zgodzę. Film zapowiadał się świetnie - w końcu dobre opinie na filmłebie i T a r a n t i n o ! Tymczasem film okazał się totalną klapą. Prawdę mówiąc liczyłam na jakiegoś slashera o kierowcy-psychopacie..Plusem jest to, że film został fajnie zrobiony, niby taki oldskul. Miałam wrażenie samo-opiewania autora, który często dawał skojarzeniowe wtrącenia typu "masaż stóp" albo melodyjka z "kill billa" w telefonie. Dziwi mnie fakt, że ktoś widzi w tym coś genialnego. Ale cóż - w końcu to Tarantino i nawet jego bąki są genialne, puszczane z ukrytym przesłaniem ;) Wybaczcie, dla mnie również jakieś 5/10
Wspaniałe jest to że film tak naprawdę bez fabuły no może ze śladową fabułą może być tak wciągający.Szczerze na początku myślałem że to będzie o jakimś psychopacie szalejącym po drogach a tu szczerze miła niespodzianka.Wspaniałe dialogi piękne dziewczyny niesamowita muzyka i bombowy pościg na końcu .Nie mówię że każdemu musi się podobać .U mnie na seansie parę osób wyszło z kina .Może im coś wyskoczyło.Dla mnie film jest super nie dlatego że to film Tarantino .Po prostu bardzo mi się podobał.
Mi przede wszystkim spodobał się Humor (czarny humor) którego nikt nie podrobi i takie właśnie filmy robi Tarantino. W filmie najważniejsze są teksty i rozbrajająca ironia :D
Jak dla mnie to kiepski film i nie wiem dlaczego tak wysoko oceniony, ale widać krytycy lepiej się znają(z wyjątkiem Scarface) bo żadnej znaczącej nagrody nie dostał. Po prostu jak dla mnie ten film jest totalnym dnem, jeden z najgorszych filmów jakie obejrzałem, ale przyznam że magia nazwiska Tarantino zadziałała...
a wedlug mnie nie chodzi tu o magie nazwiska Tarantina. moze i film wydaje sie kiczowaty ale ogladajac go nalezy zwracac uwage na szczegoly i rozne smaczki. jak chocby zmiana na pewien czas obrazu z kolorowego na monochromatyczny albo nawiazanie do grindhouse w wersji Rodrigeza. jest tego rzecz jasna wiecej ale nie bede sie rozpisywal. aczkolwiek kazdy ma swoj gust, a je nie jestem od tego zeby negowac czyjes zdanie. jak dla mnie to film na 8/10
Jakby oglądał nie wiedząc, kto jest reżyserem, to by się od razu zorientował.
Jaki ten film powinienby być? Bardziej jak PF? Lub może bardziej jak Jackie Brown, czy Od zmierzchu do świtu? To, że oceniasz ten film przez pryzmat Pulp Fiction może co najwyżej świadczyć, że nie do Ciebie film był adresowany.
Czego nie było:
-zwartej, wciągającej fabuły
-nie jest o tym o czym "powinien", czyli o kolesiu w aucie co morduje świat zza kółka
- może podaj jakieś powody jeszcze, gdyż większość negatywnych komentarzy na filmwebie to albo powyższe dwa, albo "OMG NAZWISKO, jakbym był Tarantino, to bym nic nie musiał robić a kasować szmal za nazwisko"
Co film miał
- monologi i dialogi (C)
- śliczne klisze ludzi
- obsadę dokładnie taką, jak być powinna - z Tarantinowskim blichtrem.
- olbrzymi ładunek smaczków - zarówno nawiązań do poprzednich filmów, jak i motywów.
- plucie w oko zwyczajności dzisiejszego Hollywoodu
- kupę pracy włożonej w sam film - estetyka, kompozycja oraz kolorystyka w drugim epizodzie.
- interakcję pomiędzy scenarzystą a widzem - wydaje ci się że będzie tak, o zobacz, jednak nie. a teraz wydaje ci się, że będzie tak, więc wiesz, że będzie inaczej, o zobacz, wyszło jeszcze inaczej.
jeśli takiemu filmowi dajesz 5/10, to ci się skala w dół kończy człowieku, zważywszy na obecność na rynku kinematografii w różnych stopniach (nie)dopracowanych "pełnych gagów polskich komedii romantycznych roku", filmów zwyczajnie niedorobionych/złych, plus filmów wybitnie głupich i/lub niesmacznych.
W tym filmie, Tarantino wykonał kawał solidnej roboty, a jednocześnie, jest niezależny, kasę ma, nazwisko ma, więc mógł stworzyć film, który przez część publiki, tak zostanie przyjęty. Przez niezrozumienie/ignorancję.
pozdrawiam
"mógł stworzyć film, który przez część publiki, tak zostanie przyjęty. Przez niezrozumienie/ignorancję."
Gdzie się tacy rodzą?
Aaa, to Cię zdziwię. Obejrzałam film bo polecił mi go brat, nie mając wtedy pojęcia kto to jest Tarantino i że taki ktoś w ogóle istnieje, nie znając jego humoru, kojarząc opiewane Pulp Fiction tylko ze słyszenia. I zakochałam się w tym filmie. Zakochałam się głównie w pierwszej jego części, w tym leniwym, lepkim, gorącym klimacie, pełnym zgrabnych nóg i rozwianego włosia, zakochałam się też w cholernie pociągającym tańcu Motylka. Druga część pozbawiona była już tej hipnotycznej atmosfery, dla mnie prezentowała się słabiej, aczkolwiek końcówka była dobra.
Nie doszukuję się głębi w fabule, po prostu bardzo przyjemnie się go ogląda, pobudza zmysły, trafia do mnie ta estetyka. I teraz, znając już Tarantino i jego specyficzność, Death proof wciąż mnie urzeka.
Co do Planet Terror, doprowadził mnie do łez z rozbawienia, ale to są zupełnie dwa różne filmy, nie ma sensu ich porównywać. W ogóle, nie rozumiem porównywania ze sobą odmiennych pod względem fabuły filmów tylko dlatego, że wyszły z jednej stajni, już nie ważne jakiej.