Na ten film szedłem do kina z wielkim niepokojem. Ganiony przez zwykłych zjadaczy chleba, chwalony przez krytyków. Ale po seansie mogę rzec, iż jest on..........................
K A P I T A L N Y ! ! !
Gratulacje, panie Tarantino! Udało się panu zrobić film niezwykle orginalny, zaskakujący, ustylizowany na styl filmów z lat 70-tych i po prostu genialny.
Chociaż rozumiem, że połowie ludzi się on nie spodoba. Nie każdy lubi taki styl. Ten film zszokował mnie w kilku momentach, a na koniec śmiałem się do rozpuku. Początek - thriller/horror, koniec - ???.
Nie wiem jaki to jest gatunek. Czegoś takiego naprawdę nie widziałem. W czasach, gdy trudno zrobić film świeży i orginalny, Tarantino tego dokonał. Prosta receptura - wymyślić prostą fabułę, ustylizować na lata 70. i w momentach, gdy widz już domyśla się co się stanie, zrobić zwrot o 180 stopni. Przyzwyczaić do jednego klimatu i w ciągu sekundy całkowicie go zmienić. Robi to piorunujące wrażenie.
Uwaga! NIE CZYTAĆ DALEJ BEZ OBEJŻENIA FILMU!!!
Np. kończy się impreza w barze, widz już dobrze poznał bohaterów, nabrał sympatii nawet do Kaskadera Mike'a, do dziewczynek. Akcja brnie leniwie, taniec Motylka, wszyscy się rozchodzą, sympatyczny Mike zaczyna odwozić Pam, a ty nagle - BAM! Mike wyjeżdża z tekstem - będziesz przerażona od razu - i zmienia się w świra. Potem bohaterki, które dopiero co poznaliśmy giną w mgnienu oka makabrycznie. Po chwili szoku mamy tak jakby drugą cześć filmu. Widz myśli, że już poznał jego strukturę (Na podstawie takich "typowych" horrorów jak Krzyk). Myśli, że Mike wybieże następne ofiary i że film nie skończy się wesoło. Jego przypuszczenia trwają dopóki Mike nie zostaje postrzelony przy swoim samochodzie. Potem to Mike staje się ofiarą. Pozostaje pytanie jak TO się skończy? Po prostu: Kaskader Mike dostaje wpie***l i ma za swoje.
Proste, acz genialne. THE END
PS: To jest naprawdę najlepszy film jaki odlądałem w ciągu tego roku...
i z pewnością najlepsza premiera tego roku. Złośliwy powie - "No tak, przy takich syfach jak Transformers i TMNT nie ma konkuręcji" - Błąd!
TEN FILM I TAK JEST WARY TWOJEGO CZASU (jeśli oceniasz film jak krytyk filmowy, a nie " mi się to niepodoba, bo to głupie, beeee!!! ").
PS 2: Polecam serdecznie!
A, i jeszcze jedno! Kurt Russel. Zagrał tu naprawdę wspaniale. Wreszcie rozwinął skrzydła (szkoda, że tak późno). Poznałem go z innej strony. Potrafił kapitalnie zagrać i sympatycznego faceta oraz psychopate, kompletnego świra (scena jak go postrzelili i jak polewał ranę alkoholem). Zawsze grał twardzieli pokroju Arnolda (Ucieczka z Nowego Jorku, Żołnierz Przyszłości, Coś), nie miał szansy pokazać na co go stać.