Po wszystkich recenzjach i zapowiedziach, że "Death Proof" jest parodią tandetnego kina klasy B (myślałam sobie: "zatem przemoc, seks, przemoc, seks i tak w kółko") i zawiera ciekawe dialogi, nastawiłam się na coś zupełnie innego niż obejrzany przeze mnie twór. Pierwsze 40 minut to w zasadzie pieprzenie o pieprzeniu, w dodatku nieciekawe i w wykonaniu trzech głupich dziewuch (jedna Butterfly wydaje się ciut mądrzejsza). Gdy potem pojawia się Mike, jest już nieco ciekawiej, zaś sceny tańca Butterfly i pierwszej kraksy są świetne. Początek drugiej połowy z powrotem nie jest już tak ciekawy, ale na szczęście od razu pojawia się Mike, a nowe bohaterki są mądrzejsze od poprzednich, mają inne zainteresowania poza seksem oraz są po prostu fajne. Ostatnie minuty są zaś po prostu świetne - znacznie poprawiły mi humor zepsuty początkiem seansu :)
Co zaś do ciekawych dialogów - było ich jak na lekarstwo. Samo wspomnienie kilku filmów oraz jednej sceny to jak dla mnie trochę za mało ;)
Ostatecznie wystawiam ocenę 7/10.
podsumowując - gyby ten film był o połowe krótszy, było by znacznie lepiej, ale w tej poststaci (114 min) trudno dać coś wiecej niz 6/10.
http://www.angryalien.com/aa/grindhousebuns.asp
Nawet w tym streszczeniu przy "Death Proof" w zasadzie pokazali tylko sceny kraks, podczas gdy w "Planet Rerror" już nie ;)