od początku bał się że Europa nie zrozumie pojęcia Grindhause (dlatego tez zrobiono u nas dwa odzdielne filmy zamiast jednego). I jak sie okazuje miał stuporcentowa rację. Priorytetem tego filmu nie był jakiś życiowy przekaz, ani metafora, poporstu czysta rozrywka poprzez masakre. Quentine zrobił wszystko aby swój film upodobnić do pierwotnych grindhausów: postarzył taśme, zrobił podwójny film, więc dlaczego miał postawić fabułę nad hektolitry krwi? To nie byłby grinhause jaki on pamięta. Dlatego tez uważam że film idealnie spełni założeni twórcy, a widzowie polscy, jak i europejscy, poprostu go nie rozumieją.
ps. Zauważyliście ile było smaczków z poprzednich filmów quentina?
Dużooo.....
A film jest wyborny. Tylko przeciętny, polski widz jak widać nie wie co to znaczy zabawa kinem poprzez miłość do niego.....
Popieram! W stu procentach! Choć jest nas jeszcze garstka, którzy czają takie rzeczy.
Tylko dlatego że nie podobał mi sie ten film oznacza że jestem przeciętnym polskim widzem <lol2> dziękuje za uświadomienie :)
Aluzja :)
Ale gdzie tu była czysta masakra i hektolitry krwi? Zgadzam się, że te sceny były najlepsze, ale jest ich dosłownie trzy i każda trwa kilka sekund (końcówka, podwózka do domu i wypadek). Za to gadki-szmatki o bzdurach za dużo, dialogi w wykonaniu dziewczyn niestety mocno kuleją. Nikt nie oczekiwał od tego filmu głębokich, filozoficznych przemyśleń, przecież tego nie było w żadnym wcześniejszym filmie Tarantino... Smaczków za to sporo, ale nie samymi smaczkami człowiek żyje ;p
To, że bedzie dużo 'gadki szmatki' było wiadomo :)
Tarantino zawsze robil przegadane filmy i wychodzi mu to świetnie.
Film zajebisty, ale wydaje mi się, że dla wąskiego grona :)
Ba, pewnie że wychodziło mu świetnie, ale czy to w Pulpie, czy w Psach - nawet w Kill Billu (zaraz posypią się kamienie) te gadki były bardziej... hm, stylowe? dowcipne? na pewno inne, a nie o tym, kto ma załatwić trawe na imprezę, bo zawsze załatwiała jedna babka, ale jej się już nie chce.
Nie czujecie tej różnicy? :)
Pozdrowienia
Planet terror przyznam, bylo swietne, ale death proof jest, w porównaniu do poprzednich filmów Tarantino, najwyzej przecietny. Zgadzam sie z przedmówcami ze przedewszystkim za mało było tego klimatu starych graindhausowych filmów, za mało było krwi i rzeźni. Ale zakończenie było świetne:P
i co z tego że były smaczki ? Smaczki są np też w star trekach a to nie czyni ich dobrymi filmami lol...
Z pierwotnymi "grindhauzeami" nie ma nic wspólnego w przeciwnieństwie do np planet terror - w filmie nie dominuje gore i akcja tylko nudne dialogi powycinane z BIG BROTHERA. Ci co się nimi zachwycają mają to ... no to coś świadczy o ich własnym życiu lol
5/10
może ze 3 ciekawe sceny + LapDance
Kaskader Mike ( brat Kaskadera BoB'a :D ) to ciekawa postać i ogólnie Kurt Russel daje radę , ale za mało było Mike'a a za dużo Babskiego pi*rdolenia o dupie maryny, przez co film dłużył się jak Moda na Sukces i może ze 3-4 fajne teksty w nim usłyszałem , a po filmie Tarantiono oczekiwałem czegoś dużo lepszego i ostrzejszego
szczerze zawiodłem się , bo klimatem przypominał pierwsze filmy z Tarantiono i gdyby nie parę szczegółów ( telefojn komórkowy , płyta CD w Szafie grającej , i samochody które pojawiły się podczas pościgu na autostradzie )to był bym skory uwierzyć że film powstał ze 20-30 lat temu.
Ale pomijając klimat i tę parę ciekawych scen , film był po prostu nudny ...niestety
Przyznam słuszna rację.:)
Film jest po prostu inny, i tyle. Ja siedziałem oczarowany tym, jak można półtoragodzinny film zrobić o niczym, a jednocześnie o przykuć moja uwagę na tyle, bym chłonął go minuta po minucie, bez odrywania wzroku od obrazu.
I tak miało być, a ludzie jak to ludzie, będzie się im podobać lub nie. I nie to, żebym był jakimś wybitnym znawcą kina, bo dla przykładu obejrzałem Aeon Flux i tez przyjemnie spędziłem czas.:)