Rodriguez zrobił to co miał zrobić - mieszaninę schematów z obrzydliwych filmów klasy B. Jest i masa zmutowanych ludzi , i odpadające głowy , ręce , nogi... , kobieta z wyrwanym mózgiem , kiczowaty wątek miłosny , masa strzelanin , wybuchów , tajemnicze korporacje , typowe postaci jak właściciel pubu , twardy szeryf , czy wyjęty spod prawa szlachetny mistrz wszystkiego co się da. Nie było zaskoczenia. Film jest zabawny , ciekawy , wciągający , z klimatem i kiczowaty aż miło. Zadanie wykonane.
Podejrzewałem że Quentin pójdzie tą samą drogą. Ale geniusz zaskoczył. Jego film jest czymś nowym i starym jednocześnie. Ma w sobie niespotykaną świeżość i dialogi Quentina. Film nie podoba się ludziom którzy oczekiwali czegoś podobnego do Rodrigueza. Bo mistrz nakręcił coś co nie ma racji bytu. Film nieprawdopodobnie zły , bez psychologii postaci , bez sensu. Ale to dzieło sztuki w przeciwieństwie do zabawy Roberta. Płaczący Kurt Russel czy skaczące kobiety i napis The End tylko to podkreślają. Nie mam ochoty się rospisywać nad genialnością i prostotą środków artystycznego wyrazu , jak ktoś ma ochotę pisać to niech pisze , wtedy się rozwinę.
Ale polecam , i nie nastawiać się na kolejną zabawę schematami tylko na coś absolutnie innego.
ja osobiście uważam ten film za najgorszy film jaki stworzył tarantino, i zgadzam sie z tobą prawie w pełni... prawie, dalem filmowi 8/10 uznalem go za bardzo dobry, ale barzdzo dobry to za mało jak na to co do tej pory pokazywal nam tarantino, bo robił filmy rewelacyjne i arcydzieła. ten pozostawia wielki niedosty-przynajmniej dla mnie. w sumie tarantino takim twórcą jest że z czasem jego filmy nabierają jeszcze większego uroku ttak było z pf, jb i kb. natomiast zawsze po obejrzeniu czułem przytłaczającą mnie chęć porrotu do filmu jeszcze raz ... w sumie teraz też to odczuwam , ale w inny sposób, po prostu może coś przeoczyłem, czegoś nie dostrzegłem póki co 8/10 - bardzo dobry film,nie zmienia to faktu że moim zdaniem to najgorszy film quentina tarantino
p.s. wielkim wyczynem jest oczywiście scena wypadku ... jest genialna
poza tym jak mówiłeś scena finałowa, kilka genialnych dialogów
(przy czym pf byl cały jednym wielkim genialnym dialogiem)gra aktorska, te rzeczy ratują film. scenariusz płytki, no ale takie było zalożenie do realizacji przyczepić sie nie można, ale to nie mój typ filmu.... niestety podoba mi sie też motyw "zaginionej rolki"
pozdrawiam
Zaginione rolki były świetne. Jednak trochę lepiej wyszło to w Planet Terror. Film urywa się w środku sceny łóżkowej a potem widzimy ogarniętą pożarem knajpę i bohaterów, zmęczonych dopiero co rozegraną bitwą. Wspaniały motyw.
Jeszcze co do samego Death Proof to zgadzam się z Ihol- film w jest genialny, pełny znakomitych scen. Np to jak laski wycyganiły samochód na przejażdżkę albo rozpaczliwe "przepraszam" Russella. Oprócz tego wspaniała scena wypadku i świetny finał. Kiedy nagle na ekranie pojawiło się "The End" śmiałem się z tego chyba przez 10 minut.
Death Proof jest rewelacyjny owszem, ale dla mnie chyba jednak Planet Terror jest lepsze. To wlasnie w filmie Rodrigueza wszystko jest bez najmniejszego sensu. Ogladalem go juz 3 razy , a dalej nie wiem, jaka wlasciwie jest tam fabula. Jest obrzydliwie, kiczowato i niesamowicie zabawnie. Sceny z udzialami Tarantino czy Bruce Willisa śmieszą mnie na sama myśl o nich :). A zakonczenie jest potwornie durne, trudno je nawet opisać.
W Death Proof mamy jak to bywa u QT więcej dialogów. Najlepsze są chyba w początkowych scenach w barze. Świetna jest też scena w szpitalu, gdy widzimy szeryfa i "syna numer jeden" dobrze znanych z Kill Billa ;). Końcowy pościg gdy ofiary z napastnikiem zamieniają się miejscami to prawdziwy majstersztyk. A zakończenie nawet jeszcze głupsze niz u Rodrigueza.
Jednak chyba najdłużej śmiałem się z fikcyjnych zwiastunów. Ten głos lektora... Najlepszy chyba jest 'Kobiety wilkołaki w szeregach SS' :), ten Cage jako Fu manchu..
no fakt trzeba to przyznać, rodriguez wreszcie pobił tarantino...
planet terror jest lepszy niż death proof
w planet terror praktycznie kazda sekwencja, każda scena jest mistrzostwem (taniec rose podczas pierwszych napisów, dialogi wray'a z cherry, motyw dziecka z bronią, epizod z quentinem, czy finalna akcja), robiona z pasją
film tarantino w niektórych momentach dostaje niestety zadyszki (niektóre dialogi). No i kreacja Rose McGowan wygrywa z Kurtem
Planet Terror - 10/10
Bullet Proof - 8/10
I ja dołożę swoje 2 grosze.
Planet Terror Rodrigueza to naprawdę kicz w najlepszym wydaniu. SPoro rewelacyjnych tekstów("bezużyteczny jak fiut papieża") , świetnie się to ogląda. Zgadzam się z autorem tego wątku w pełni. jak dla mnie 9/10
Death Proof. hmmmm.... jest mi okropnie przykro, bo juz dawno sie tak nie zawiodłem. Dla mnie kompletna porażka.
NIestety nie ratuje tego filmu nawet świetny Kurt Russell.
Film zaczyna się dopiero około 70 min, a wcześniej mamy tylko gadanie bab, gadanie bab i gadanie bab. I wszystko byłoby ok, bo w końcu PF, WP, KB tez są osadzone na genialnych dialogach. Niestety w DP,dialogi nie są nawet przeciętne. NIe ma niczego w nich specjalnego, takiego zeby mogło przyciągnąć uwagę. To nie są rozmowy na poziomie (La Big mac ;) czy Like a virgin) I przez to film się tak cholernie dłuży, że szlag mnie trafiał. Jedynie pojawienie się Stuntman Mike'a na ekranie sprawaiło ze film nabierał rumieńców.(Świetna rozmowa pomiedzy nim a Motylkiem :)
Pewnie obejrze jeszcze z kilka razy DP , na wszelki wypadek jakbym coś przeoczył, ale po premierowym seansie moge tylko powiedzieć, że jest to zdecydowanie najgorszy film Quentina. 4/10
A zwiastuny....hmm... dla mNIE BOMBA!!!! "DON'T!! DON'T!! rotfl albo świeo dziękczynienia:)) rewelka, Fu Manchu big LOL
Machete! Akcja! Napięcie! Emocje! :)
Z Death Proof nie jest tak źle jak mówisz. Dialog blondynki z Mikiem i Warrenem przy barze jest świetny, podobnie ten później jak tłumaczy w jakich filmach występował jako kaskader. W sumie film jest tak potwornie krótki, że nie wiem jak mógł ci się dłużyć. Zobaczymy jak będzie z rozszerzoną wersją 1.5 razy dłuższą.
Ale skoro wszyscy zgadzamy się, że Death Proof jest gorszy od Planet Terror to dlaczego rozmawiamy w temacie tego pierwszego? :)
Obejrzałem 2.raz.
Jednak nie jest tak źle jak myślałem na początku.
Podtrzymuje jednak zdanie dotyczące dialogów. Nie równają się do poprzednich filmów Quentina.
I 2-ga sprawa. Kurt Russell i jego kwestie w tym filmie sa rewelacyjne
Co prawda od gadki dziewczyn robi mi się słabo.
Scena wypadku - rewelacyjna.
Wezcie zwrocie uwagę jeszcze na postać KIM, to jest wypisz wymaluj kopia Julesa z PF. Tylko że żeńska kopia:)
Jak dzis oglądałem 2 raz to juz tak rzeczywiście się nie dłużył.
MI się coś wydaje, ze i m więcej będe trazy ten film oglądał tym berdziej bedzie mis ie podobal.
2 sprawa jest taka, ze chyba zatraciłem obiektywizm wobec filmów Quentina. Sam juz nie wiem czy to ten film jest taki słaby, czy ja sobie wmawiam ze nie jest :)
tarantino 8/10
rodriquez 7/10
GRINDHOUSE 9/10
i jak tu oceniać filmy jeśli za całoksztalt włącznie z trailerami dałbym 9 bez wahania, a każdy film oglądany odobno to już nie to samo- projekt traci wartość
Dlatego ja dalem obydwu 10\10. Grindhouse to Grindhouse, jeden film, i tak powinien być umieszczony na filmwebie.
Jakby się chcialo ocenic zwiastuny, to trzeba dodac trzeci film 'Fake Trailers'.
Myślę że Tarantino nie poszedł na łatwiznę. Mógł zrobić coś typu "Planet terror" czyli mieszankę schematów z filmów gore i tak dalej i okraszyć swoimi dialogami i myślę zrobił by podobny film do Rodrigueza. Ale poszedł w inną stronę i właściwie stworzył coś własnego. Nie horror , tylko ... właśnie niewiadomo co. Pokazał własną inwencję. I odwagę , aby zrobić film feministyczny. Silny facet na końcu płacze jak dziewczynka...
Oba filmy oglądało mi się świetnie , ale Rodriguez , jak patrzę na jego filmografię , nigdy sam niczego do końca nie wymyślił. Tarantino w końcu też czerpie garściami ale bardziej z inwencją , i choć zabawa była przednia (szczególnie przy scenie z głową Irakijczyka , a właściwie jej braku) , większy szacunek artystyczny czuję do Quentina.