Czy ktos wie czy wersja w Polsce jest jakas poszerzona np o scene tanca Butterfly ;) bo wiem ze w stanach tego nie bylo...
Tak, w Polsce i Europie film jest dłuższy o 7 minut, jeśli dobrze pamiętam.
W wersji amerykańskiej pokazany jest tylko początek tańca, a po chwili napis "No reel, sorry". ;p
nie nie ;p wersja USA trwa 90 min, a w Polsce 127, natomiast w Niemczech i na Chorwacji 113 min ;p poza tym wersja USA jest puszczana jako całość wraz z Planet Terror i fikcyjnymi trailer'ami pomiędzy dwoma filmami ;)
Więc jakby nie patrzeć mamy najlepszą wersję ;) potwierdzam fakt iż w wersji USA nie pojawiła się scena tańca Butterfly, dodatkowo skrócone są irytujące i przydługie dialogi bohaterek (co uważam za dziwne bo takie było ich zadanie - irytacja widza).
Pozdro
Tak krótki "Death Proof" w Stanach? No proszę, nie wiedziałem. Wielkie dzięki za wyprowadzenie z błędu.
A więc nie 7 minut tylko 37 minut. ;p
Wyszło na to, że QT najbardziej zirytował Europejczyków, w Stanach nie wyszło.
Pozdrawiam wszystkich zainteresowanych.
Mnie te dialogi nie irytowały, były durne i świetnie wypełniały film. Mi się podobały :D
Irytowały, dobrze gada. To była stylizacja na durne filmy z kin typu grindhouse.
Do Quentina Tarantino - coś nie do końca się to Twoje wyliczenie długości filmu ma do rzeczywistości. Byłem wczoraj w Poznaniu w Multikinie na Death Proof. Seans zaczął się o 20:15 (najpierw kilka minut trailerów) a napisy końcowe pokazały się o 22:15. Także wygląda na to, że to była raczej ta 133 minutowa wersja. Czy w Polsce wyświetlane są dwie różne?
Pozdrowienia.
Ściągnąłem wersję amerykańską dla porównania i twierdzę, że dobrze, że oglądaliśmy wersję najdłuższą, bo przynajmniej historia ma więcej ciągłości. W wersji amerykańskiej jest dużo więcej cięć, kilku scen brakuje co sprawia wrażenie chaosu. Nawet te długie dialogi ogląda się lepiej w całości, bo jednak mają one pewną ciągłość. Sceny, których nie ma w wersji amerykańskiej:
- Butterfly idzie się bzykać w aucie. To akurat drobiazg, scena mało istotna, ale w wersji amerykańskiej widać ich tylko po fakcie (a nie wiadomo, kiedy zniknęli)
- Lap dance: to akurat przegięcie, bo scena poprzednia kończy się na ganku, a zaraz potem ludzie się rozjeżdżają z parkingu. Jest tylko wstawka "missing reel"
- Prezentacja drugiej paczki dziewczyn, w tym cała scena czarno-biała, śpiew Lee, ślinienie stóp Abermathy, kupowanie włoskiego Vogue'a. Pokazane jest dopiero, jak Mike fotografuje dziewczyny.
Wersja amerykańska wygląda dużo gorzej, poraża swoim montażem i jest bardziej kinem klasy B niż to co oglądamy w Polsce. Wreszcie obejrzałem Planet Terror i stwierdzam, że nie warto iść do kina. Jest to totalnie groteskowy slasher. Owszem, są wyraziste postaci i wiele ciekawych gagów i nawiązań, ale ja takich filmów nie trawię ze względu na porażającą dawkę idiotymów.
Zgodzę się po części - tj. odnośnie tego iż wersja którą dane było (i jeszcze jest) oglądać w kinach jest najlepszą z dostępnych.
Tak w ogóle to Butterfly nie idzie się bzykać tylko - jak to było przetłumaczone - miziać? hehe ;) poza tym 5 min? czy ile oni tam byli ;) no sam nie wiem...
Aczkolwiek nie do końca zgodzę się z końcówką Twojej wypowiedzi - takie było założenie - film miał porażać swoim montażem i być bardziej kinem klasy B niż tym co oglądamy w Polsce ;) Mi akurat to nie przeszkadza aż tak bardzo, ale rozumiem że jeżeli ktoś szedł mając w głowie główne założenie duetu QT-RR może być zawiedziony obrazem QT...
Przepraszam bardzo ;) ale gdybym miał sztywno trzymać się ZAŁOŻENIA to film ocenił bym może na 7/10 ;-p ale nie jestem aż taki i nie łapię za słówka...
Generalnie - nie tylko moim zdaniem - DP ma niewiele wspólnego z kinem exploitation... może poza kilkoma scenami - taka jest prawda...
Za to PT Rodriguez'a to uchwycona w 100% kwintesencja exploitation... tak więc z jednej strony ludzie, którzy twierdzą iż DF jest boski gdyż założeniem było zrobienie filmu klasy B (co nie do końca zostało zrealizowane) - a z drugiej osoby które mają za złe że jest to film klasy B i kolejny hołd (co również do końca nie jest prawdą...)
Prawda jest taka że obraz ma w sobie to coś... ;-p
Ale założenie lepiej zrealizował Rodriguez...
Pozdrawiam Maniaków QT & RR oraz wszystkich innych!!!
To było 6 minut. ;p
Faktem jest, że RR lepiej sprawdza się przy okazji slasherów, bo on po prostu uwielbia takie filmy. Nie widziałem jeszcze Planet Terror, ale jestem przekonany, że będzie to genialny film.
Tak mi się przypomniało, że Europa dostała dłuższą wersję, bo nam obce są właśnie kina grindhouse, więc ogromna rzesz ludzi kompletnie nie zrozumiałaby filmu. Natomiast Amerykanie wiedzą o co chodzi, więc Tarantino mógł ich trochę bardziej poirytowac.
Ludzie narzekają i jednocześnie zachwycają się Death Proof jako filmem klasy B, a tak naprawdę większośc nie miała 'bliższego' kontaktu z filmami tej klasy. ;p
No i właśnie dlatego w wersji USA brakuje ważnych scen. Żeby podenerwować ludzi. Już czeka się na wykonanie tańca, a tu sru! Nie ma szpuli, czy tam pocięty film. No ludzie, prawdziwy koszmar widza. Nasza wersja faktycznie jest bardziej poukładana. My dostaliśmy jeszcze dłuższe dialogi, które mnie prawie uśpiły.
Co do filmu RR... co kto lubi. Jeżeli ktoś spodziewa sie wybitnego kina grozy, to się zawiedzie, bo Planet Terror to czysty kicz. Mieszanka wszystkiego, co cechuje tandetne horrory. Jednak wykonanie obrazu i ta wyczuwalna świadomość reżysera, że już totalnie 'przegina' ale mimo to wymyśla coraz więcej absurdów robią takie wrażenie i klimat, że dla człowieka wychowanego na horrorach klasy B o zombiakach, czy innych groteskowych stworach Planet Terror to taka podróż w czasie. Wszystko to, co cechuje krwawą jatkę znalazło sie w tym filmie z pełną premedytacją. Zdecydowanie najbliższa koncepcji grindhouse produkcja. Prawdę mówiąc część QT psuje cały efekt, bo po mocnym uderzeniu Roberta dostajemy nudnawą historyjkę o psychopatycznym mordercy, którego prawie w ogóle w filmie nie ma (cały czas mówię o wersji USA, czyli 2 filmy w jednym). Zupełne zachwianie nastroju i zwrot o 180 stopni. Popatrzcie tylko na 'fikcyjne' traillery. Same chore wizje w klimatach gore, czy horroru. taka właśnie wizja jest Planet, po czym pojawia się 'grzeczne' i 'dłużące' się Death Proof i mamy wrażenie, że człowiek odpowiedzialny za obsługę 'kinematografu' całkowicie pomylił sobie filmy.
Tak jakby na koncercie metalowej grupy supportem był jakiś hip-hopowy squad z naszego kraju :). Death Proof robi wrażenie tylko jako film puszczany osobno, nie mający niczego wspólnego z projektem Grindhouse.
Mam strasznie mieszane uczucia...
Hej
czy butterfly tanczyla do piosenki the coasters dwon in mexico
czy ktos moze ma ten kawalek bo bym z checia jeszcze raz zobaczyla
her body movin
super film!!
Właśnie w Rodriguezie najbardziej podziwiam te jego filmy , gdzie potwór zamiast krwi ma jakąś zieloną maź i tak dalej. Jestem pewien , że Planet Terror nie zawiedzie. A propos sam tworzę właśnie scenariusze do horrorów i jest to wybitna klasa B. Dlatego autorytetem w tej dziedzinie jest dla mnie RR i oczywiście Pann Deodato. ;p
Co do samego pomysły Grindhouse - może QT i RR specjalnie obrali właśnie taki kierunek ? Na początek PT, następnie trailery i DP, by "uśpic" ( choc w tej amerykańskiej wersji widzowie musieli byc ostro w*urwieni, że nie ma lap dance ) ? Kto wie , co powstoła w głowach tych dwóch kolesi ... ;p
Myślę, że na początku powstał pomysł dotyczący oddzielenia filmów ( w fazie kręcenia), zaraz po tym pomyśle stwierdzono, że jeżeli już w Europie wydają kasę na dwa filmy to niech już mają dłuższe.
Masz całkowitą rację , kaskaderze. ;p
W sumie jeśli mielibyśmy zapłacic za dwa filmy i obejrzec " okrojoną " wersję to trochę szkoda doznań artystycznych.
No ale przyjmowanie z góry założeń tylko utrudnia odbiór filmu. Tarantino zrealizował własną wariację na temat kina exploitation, ale nie zrezygnował ze swojego stylu i warsztatu. I to jest najważniejsze, że obejrzeliśmy dobre kino. Natomiast cięcia montażowe niczego istotnego nie wnoszą, lap dance i w naszej wersji został przerwany. "Death Proof" i tak jest ponad stylistykę "grindhousów". Zbyt dobre zdjęcia, muzyka, aktorstwo, scenariusz.
"Planet terror" jako kino klasy B sprawdza się znakomicie, ale mnie zbytnio denerwował. Trudno