Quentin i Rodriguez z premedytacją zrobili tandetę, oddając hołd kinu, które kochają. Grindhouse zrobił furorę wśród kinomanów i krytyków (jest w pierwszej setce na IMDB). Jest to kino zrobione z filmowych ?odpadków? (tak jak Kill Bill ? arcydzieło i Pulp Fiction ? jeszcze większe arcydzieło)
Szedłem do kina ze spokojem, w końcu Tarantino chały jeszcze nie zrobił. Wychodząc miałem mieszane odczucia
Pierwsza połowa filmu ? w porządku ale bez rewelacji. Dziewczyny gadają i się bawią, ale z tej części nie pozostał w głowie żaden tekst (co się wcześniej nigdy nie zdarzało). Naprawdę dialogi, w porównaniu z wcześniejszymi filmami QT są mało zajmujące. Momentami jest ...nudno
W drugiej połowie 4 dziewczyny przez kilkadziesiąt minut gadają, co nuży, nuży, nuży. Rozmowa jest praktycznie o niczym, po dłuższym czasie to irytuje. Nie wiem czy to dlatego że rozmawiają kobiety, ale w porównaniu do dialogów Jules?a i Vincent?a albo chociaż Panny Młodej i Billa, to po prostu przeszkadza. Tu znowu nie znalazłem żadnego wybitnego cytatu. Technicznego wykonania końcówki się nie czepiam ? rewelacja.
Kurt Russel ? w niektórych scenach autentycznie obleśny i chory.
Muzyka też świetna (to już przecież norma)
Podsumowując, zabrakło w tym filmie historii, zgrabnego opowiadania. Brakuje dialogów, których można byłoby posłuchać z lekkim uśmiechem. Gdyby nakręcił to ktoś inny, pomyślałbym że ktoś z kiepskim efektem próbuje naśladować styl Quentina Tarantino. To, że reżyser wspaniale potrafi bawić się kinem, wyciągać z tandetnych filmów to co najlepsze, robić z tego coś świeżego, zabawnego i porywającego, że potrafi pisać genialne dialogi, że umie konsekwentnie opowiadać dobrą historię, już udowodnił. Wg mnie tutaj nie wyszło
To jest tylko subiektywna opinia z którą oczywiście można się nie zgodzić. Tarantino specjalnie stworzył Tandetny film, i niech robi to nadal. Dla wielu będzie to kolejne arcydzieło i jeśli ktoś tak uważa, to bardzo dobrze. Mnie tym razem film Quentina nie przekonał
Dlaczego ma się powiesic? Napisał to, co czuje.
Noodles, moim zdaniem Tarantino specjalnie wymyślił takie dialogi, które momentami wołały o pomstę do nieba. Ale tak też było w filmach wyświetlanych w grindhouse'ach (exploitation movies). Choc nie wydaje mi się, by teksty były badziewne.
Tandetne - tak, badziewne - nie. Ciężko to wyrazic, ale tam jest naprawdę sporo znakomitych tekstów. Sama scena z pytaniem się Mike'a czy przeraża Butterfly. Fenomenalne!
Napieprzyłem jak Picasso w "Maya Picasso", ale mam nadzieję, że rozumiecie zamysł.