To zdecydowanie najsłabszy film Tarantino jaki widziałem. O dziwo reżyser pobił się sam własną bronią czyli beznadziejnymi dialogami. O ile interpretacje piosenki "Like a virgin" wyjęte z ust Wściekłych Psów czy opowieści o zazdrosnym mężu Mii Wallace w wykonaniu chłopaków z Pulp Fiction były majstersztykiem tak rozmowy między bohaterkami to nieśmieszny, nużący powtarzany do znudzenia trick scenarzysty(jak wyjmowanie królika z kapelusza).
Tarantino nie zaskoczył mnie niczym, dosłownie niczym. Chciał jak zwykle być orygialny ale za bardzo chyba uwierzył w swój niewątpliwy geniusz. Niestety tym razem się przejechał (dosłownie ?) i zrobił film moim zdaniem słaby.
Z niecierpliwością czekałem na Grindhouse i tym bardziej jestem rozczarowany bo po Quentinie Tarantino spodziewałem sie dużo, dużo więcej.
zgodzę sie co do tych dialogów ale coś ciekawego by sie znalazło ...
ale mimo to jest do dla mnie bardzo dobry film
zapewne dlaczego głównym powodem tego jest to ze Reżyserem jest właśnie Q. Tarantino gdyby to wyreżyserował ktoś inny nie tylko ty bys to skrytykował
tak mi sie cos wydaje ze gdyby ukryc nazwisko rezysera to wszyscy by mowili ze ten film to gowno ale jak ludzie od razu zobaczyli nazwisko to nie wazne jaka chala nie wyjdzie to i tak beda sie zachwycac i mowic ze krytykujacy po prostu go nie rozumieja
Tarantino jest badziewiarskim reżyserem byłem na tym filmie za namową znajomych i niestety żałuje gorszego pasztetu nie można było nakręcić momentami przysypiałem
Zastanawiam się czasami, czy gdyby kobiety w "Death Proof" zastąpić mężczyznami i ich rozmowami, to film zyskałby o wiele, wiele więcej...
A obecnie jest tylko "dobry", bo te rozmowy (przede wszystkim na początku) mimo swej przewrotności po prostu nużą.
Pozdrawiam.
jego scenariusze są tak tandetne że ąż włos jezy sie na głowie, niedośc że potrafi krecic tylko i wyłacznie tandetne szmirowate kino
to na dodatek jest tak szablonowy, że aż glowa boli. To jakiś pomyleniec ktoremu raz się udało
czymś zaskoczyć krytykę a teraz jedzie ciągle na tym samym. Nowy film to kolejne odgrzane kotlety, które zaserwował nam ten kiczownik . Nie rozumiem tylko jak mozna się tak bardzo ,,jarać" czymś co dla mnie osobiście jest do ogladanie tylko przy piwie bo jego ,,Kino" to poprostu błazenada i prymitywizm, oto cała prawda o Quentine Tarantino, a wynoszenie go na piedestał i teksty ze to jeden z najlepszych reżyserów, współczesnygo kina jest mocna przesadą. Dla mnie Tarantino jest artysta pokroju NIkifora (z całym szacunkiem dla tego drugiego gdyż malarz z Krynicy, nie był świadomy do konca tego co robi a Tarantino ponoć tak.......)