PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=219933}
7,1 181 tys. ocen
7,1 10 1 180594
7,0 59 krytyków
Grindhouse: Death Proof
powrót do forum filmu Grindhouse: Death Proof

No - powiem wprost, jestem mocno zawiedziony tym filmem. Zawiedziony, a jednoczśnie olśniony geniuszem Tarantino.
Dlaczego?

Otóż o ile Planet Terror to film, tkóry w każdym calu miał być satyrą na amerykańskie mkino grozy lat 60'70' i 80' i był nim; o tyle przy Death Proof Tarantino - chcący czy nie chcący - osiągnął efekt przeciwny.

Każdy element tego filmu miał wyjść bowiem tandetnie, beznadziejnie i śmiesznie, tymczasem wyszedł Quentinowi REWELACYJNIE, chociaż ciężko wyczuć czy zamierzenie, czy w naturalny sposób dzięki talentow reżysera.

Weżmy pierwszy epizod filmu: knajpa, pieć ładnych, frywolnych panienek - zawiązanie intrygi. Miało wyjśc kiepsko, wyszło ....hm....głowne bobaterki paplą bezsensownie dobrych dwadzieścia minut - efekt: doskonałe zharakteryzowanie postaci, jak w starych dobrych filmach katastroficznych lat 70'. Aktorki swoje role durnych panienek zagrały świetnie, nieco teatralnie z dużą dawką emocji. Pozornie przydługie sceny popijhawy w barze są przeplatane migawkami z mordercą w roli głownej. Kurt Russel robi to co umie najlepiej. Gra twardziela i świetnie mu to wychodzi. Napięcie rośnie. Coraz mniej paplaniny, coraz bardziej reżyser skupia się na mordercy. Napięcie ciągle rośnie. Tarantino gęsto sięga po utarte i dobre schematy realizacyjne na czym film zyskuje. Wszystko jest jasne i klarowne. Piekne damy zginą. Widz aż przytupuje z niecierpliwości w oczekiwaniu krwawej jatki. Punktem kulminacyjnym jest wypadek, poprzedzony masakrą dziewczyny z baru. Nie musze mówić, iż ostatnie sceny przed wypadkiem to już kwintesencja gatunku jakim jest thriller. Ostatni dialog podchmielonych panienek winduje napoięcie pod sufit, znowu krótkie migawki jagącego mordercy który wymija malutką hondę dziewszyn. jeszcze tyko pare scen retardacyjnych palenia gumy przy kickdownie i finał taki, że każdy szanujący się patrol drogówki poinien zaopatrzyć się w ową minutę filmu by ją pokazywać piratom drogowym. Powiem krótko: gorszej i jednocześnie bardziej realistycznej masakry podczas wypadku nigdy nie widzieliście i nigdy nie zobaczycie.

Druga część filmu podobna - cztery dziewczyny o bardzo różnych charakterach. Wszystkie nieco głopawe ale zdecydowanie nie tępe (w przeciwieństwie do pierwszego kwintetu) i kompletnie różne od siebie Dzieki zróżnicowaniu charakterów i wyglądu Tarantino osiągnął efekt indywidualizmu każdej z Pań, dzieki czemu widz moiże bardziej zidentyfikować się z bohaterkami.
I znów długie dialogi budujące napięcie i charakteryzujące pierwszorzędnie postacie, znów dobry klimat filmu - jak w "Znikającym Punkcie". Dobrze Tarantino zrobił sięgając po ten schemat. Znów przenoszenie środka ciężkości z bohaterek na postać mordercy. Znów umiejętne przyśpieszanie akcji. I znowu dramatyczny finał pościgu samochodowego połączonego z oczekiwniem widza na krwawy koniec.
Tak - Tarantino wyrażnie chciał by widz stał po stronie zło w tym filmnie i rzeczywiście: bardziej oczekujemy masakry niż happy endu.

W tym miejscu właśnie dochodze do tego co mnie zdenerwowało. Tarantino chyba wyczuł,że zamiast zamierzonej tandetnej satyry wyszedł mu genialny dreszczowie w konwencji "Pojedynku na szosie" czy "Zkinającego punktu" (Ten drugi tytuł jest zresztą przywołyewany w samym filmie), wiec postanowił spaprać zakóńczenie.
Masakry nie ma.
Panny przeżyły - całe i zdrowe. Po czym wykańczają jak zawodowe karateki skamlącego jak szczenie Russela. Bez sensu, kompletne dno kubeł zimnej wody na widza, ale efekt szmiry w końcówce filmu osiągnięty fenomenalne.
Dla mnie jednak film to cały film, a nie wariacja reżysera na konwencje i schenaty kina. Dlatego uważam, że fatalnym błędem było potraktowanie tego obrazu jak materiału do artystycznych popisów i prezentacji talentu. To miał być od początku do końca świetny film, lecz został celowo zniszczony dla zachowania pierwotnej idei dzieła.
Pytanie tylko jest jedno: czy Tarantino ma na tyle mocno ugruntowaną pozysje w showbizie hollywodzkim, by sobie na takie zagrania pozwalac?

ocenił(a) film na 9
djtechnobyte

Może sobie pozwolić, bo osiągnął już naprawdę wiele.

W sumie uważam, że reżyser nie powinien umieszczać swojego filmu "Death Proof" w "pakiecie" "Grindhouse", bo stworzył coś tak oryginalnego i dobrego, że trochę nie pasuje do owego stylu tandetnego kina, jakie to miało być, a było, ale nie do końca.
"Planet terror" owszem.
"Death Proof" to bardziej profesjonalne podejście do tematu.

Ale tak czy inaczej uważam, że wykonał doskonałą robotę i nie mam większych zastrzeżeń do filmu, ani do zakończenia, które jednak uważam za bardzo dobre.