film genialny w swej prostocie. ambitny? gdzie tam! wręcz prymitywny w swym bezwstydnym kiczu, tyle, że... ja nie wiem jak on to robi, ale facet naprawdę kocha kino. znajdżcie mi drugiego takiego twórcę. przyznam że dawno juz nie byłem tak zrelaksowany i tak usatysfakcjonowany pobytem w kinie. na blisko dwie godziny zapomniałem o świecie wokół, zapomniałem że jestem w kinie. nie zdarza mi sie to często i przyznam że chyba ostatni raz na obu częściach "Kill Billa" a było to w końcu sporo czasu temu. Tarantino zaczyna sprawiać, że wierzę , że nigdy sie nie wypali, nigdy nie zabraknie mu pomysłów. zresztą - co to za pomysły. to postmodernizm w stanie czystym. gościu bezwstydnie zżyna z czego popadnie i przerabia to na własną modłę, tak że wydaje ci się że to najoryginalniejsza rzecz na świecie. czekam teraz na "planet terror" ale mam dziwne przeczucie że o po tym co pan Q. zaprezentował w "Death proof" będę zawiedziony propozycją Rodrigueza. a co jest w tym filmie tak niezwykłego? a skąd do cholery mam to wiedzieć? postaci przez wiekszość akcji gadaja o niczym, pieprzą straszne pierdoły, a ja nie moge oderwać wzroku od ekranu i dech mi zapiera z wrażenia. to na razie pierwsze odczucia, ale nie sądzę aby sie zmieniły. no i ten genialny Russell. ze wszech miar godne zobaczenia. olejcie wszystkie "harry pottery", "shreki", "piratów", "die hardy"-
to jest wydarzenie tego lata. Tarantino przyćmiewa wszystkich!
Zgadzam się, ja też wyszedłem z kina całkiem zrelaksowany i ubawiony, a jednak ten film ma pewne przesłanie, o czym dopiero po seansie się zorientowałem. A chodzi o kobiety i ich rolę w społeczeństwie - rolę dominującą nad mężczyznami. Przecież ci faceci, których widać na ekranie - zwłaszcza w wypadku Russella, to takie pierdoły, że przegrywają z panienkami w przedbiegach. I to można zauważyć nie tylko oglądając film Tarantino, lecz także chodząc sobie zwyczajnie po ulicach, obserwując ludzi. Dlatego jak w "Death Proof" widzę nie tylko zabawę konwencją kina klasy B i C, lecz także trafne obserwacje społeczne. I na tym polega sukces Quentina, który poza hołdem złożonym kiczowatym produkcjom amerykańskim, pozwala sobie na zawarcie pewnych obserwacji z życia wziętych.
No, a poza tym... ten film faktycznie podnosi adrenalinę i po wyjściu z kina poczułem się pozytywnie nakręcony:)
A jak:) Ale uwierz mi, nie tylko my potrafimy rozróżnić dobry szajs od parszywego szajsu:P
rzeczywiście, perfekcyjna robota, hołd dla kina klasy B w takim stylu, w jakim tylko Tarantino potrafiłby to zrobić.
Zgadzam się w stu procentach.
Wczoraj byłem na seansie w Kazimierzu na koniec festiwalu Dwa Brzegi.
Jednym słowem film mnie rozwalił. Wyszedłem z filmu tak podjarany i z taką chęcią do wszystkiego, z tak wielkim uśmiechem na twarzy... Kurde. Quentin to jest Quentin, nie ma co.
Polecam (z pewnośćią nie wszystkim - polecam fanom Quenitna i dobrej rozrywki)
Wydarzenie tego lata jak nic!
Wczoraj (sobota) w Gdansku widziałem ten film .........
Potwierdzam ..... bardzo dobry film ... : luzacki, pozytywnie kiczowaty,
niebanalny, ciekawe teksty - gra słów miedzy bohaterami ...
Wciągający do samego końca.
Też po obejrzeniu tego filmu byłem pozytywnie nakręcony
POLECAM !!!! 8,5/10
widzę że nie tylko na mnie podziałał jak idealny rozweselacz i poprawiacz humoru:]