Czy mówi wam coś nazwa Grindhouse? Wiedziałem gdy tylko zobaczyłem fragment filmu wczoraj w TVP, że dziś pojawi się setka negatywnych, śmiesznych, a zarazem mylnych wypowiedzi... więc dla waszej informacji, ten film miał być zamierzonym kiczem... miał wyglądać na niszowy, dialogi miały być tandetne (chociaż momentami Tarantino przemyca w nie odrobinę swojego geniuszu), miało być dużo seksownych panienek, stare samochody, beznadziejny montaż (chociaż tu posłużono się jedynie stylizacją na takowy) etc. nie ośmieszajcie się pisząc, że ten film był zły, bo filmy z grindhouse są z góry takie, tylko że w tym przypadku było to celowym zamiarem i wyszło znakomicie...
PS. nijak ma się ten film Tarantino do Bękartów czy Pulp Fiction, to są zupełnie różne filmy, więc samo ich porównywanie zasługuje na poklepanie po ramieniu, gratuluję.
w 100% trafna wypowiedź. Dla mnie Tarantino jest kultowym reżyserem, a Death Proof jest jednym z moich ulubionych filmów ;]
Dlatego też zdziwiły mnie wypowiedzi, które pojawiły się dzisiaj w nocy. Gro osób potraktowało ten film dosłownie. Szczególnie, że zabiegi które zastosował Tarantiono są tak przesadzone, iż trudno nie zauważyć, że są one celowe.
Pulp Fiction, Bękarty czy wściekłe psy, to kompletnie inne kino. Porównywanie tych filmów nie ma żadnego sensu. Grindhosue może nie jest arcydziełem czy wybitnym filmem, ale czy miał taki być? To niejaki hołd dla kina lat 80-tych i filmów klasy 'Z', w których Tarantino się rozkoszuje.
To gro to glownie ja:), ale warto zobaczyc co pisza i jak widza inni, ten watek duzo mi wyjasnil. Fakt, film wzielam zbyt powaznie, bylam niemile zaskoczona jego prostota, zeby nie napisac prostactwem, ale jesli takie byly intencje, to odbiera sie inaczej, tylko trzeba o tych intencjach wiedziec, bo czasem samemu sie na to nie wpadnie.
Tarantino nie jest moim ulubionym rezyserem, wlasciwie nie mam takiego. Ogladam wszystko, bo nudno wydaje mi sie ograniczyc do jakiegos jednego rodzaju. Pamietam Pulp fiction, podobal mi sie, mimo, ze generalnie nie przepdam za zbyt mocnymi, krwawymi scenami.
To może mały cytat za programem TVP:
<SPOILERY>
"Death Proof" to połowa dylogii "Grindhouse", zrealizowanej przez Quentina Tarantino wspólnie z Robertem Rodriguezem.
W Stanach Zjednoczonych grindhouse’ami nazywano znajdujące się z reguły na przedmieściach kina, w których wyświetlano dwa filmy klasy B rozdzielone serią zwiastunów. Z czasem produkcje owe zyskały sobie specjalną nazwę exploitation, czyli żerujące na tzw. niskich gustach (brutalna przemoc, ocierający się o pornografię seks, prymat akcji kosztem psychologii postaci i logiki scenariusza), a jednocześnie zrealizowane w pośpiechu, niedbale i tanio. Narodziny i rozwój rynku wideo przesądziły o upadku grindhouse’ów, które od początku i tak były fenomenem głównie amerykańskim.
Rozmiłowany w pastiszu oraz filmowej (i nie tylko) tandecie Tarantino postanowił kilka lat temu na chwilę wskrzesić ich ducha. W Stanach Zjednoczonych jego "Death Proof" wyświetlany był razem z "Planet Terror" Rodrigueza, zaś pomiędzy nimi znalazło się jeszcze miejsce dla zwiastunów fikcyjnych filmów, zrealizowanych przez modnych współczesnych twórców horrorów: Eli Rotha ("Thanksgiving"), Roba Zombiego ("Werewolf Women of the S. S."), Edgara Wrighta ("Don’t") i samego Rodrigueza ("Machete"). Na podstawie tego ostatniego łże - zwiastuna powstał zresztą pełnometrażowy film, którego premiera spodziewana jest w kwietniu bieżącego roku.
W Europie, której tradycja grindhouse’ów jest obca, filmy Tarantino i Rodrigueza weszły do kin jako osobne całości, z niby - zajawek natomiast w ogóle zrezygnowano. W zamian za to "Death Proof" został przemontowany i wzbogacony aż o trzydzieści minut materiału nie pokazywanego w Stanach Zjednoczonych. W takiej też postaci dzieło Tarantino pokaże
Telewizja Polska.
Zgodnie ze stylistyką exploitation fabuła "Death Proof" jest prosta do bólu. Reżyser rozbił ją na dwie, swoiście uzupełniające się, części. Łącznikiem między obiema jest główny bohater, kaskader Mike, podstarzały samotnik - psychopata z efektowną szramą na twarzy, lubiący alkohol, szybką jazdę, seks i zabijanie. Tytułowy Death Proof (co można przetłumaczyć jako śmiercioodporny) to jego samochód, skonstruowany specjalnie na użytek kaskaderów, by nawet z najcięższych kolizji mogli ujść z życiem.
W pierwszej części Mike śledzi popularną w Austin didżejkę, Jungle Julię, która wraz z dwiema przyjaciółkami wyrusza do teksańskiego Chili Parlor, aby dobrze się zabawić. Dziewczyny, nie przeczuwając niebezpieczeństwa, lądują w barze.
Tu poznają Mike’a, który stawiając kolejne drinki, czaruje je opowieściami o występach w filmach. Miłe złego początki.
W części drugiej psychopatyczny morderca spotyka kolejną grupę kobiet. Z początku wszystko wskazuje na to, że kaskader Mike powtórzy swoje makabryczne wyczyny z Chili Parlor. Jednak zarówno jego samego, jak i widza czeka
niespodzianka.
Mocną stroną filmu jest znakomita stylizacja. Celowo niedbałe zdjęcia (debiut Tarantino jako operatora), siermiężne dekoracje, błędy montażowe, zanikanie koloru, skaczący obraz, przypadkowo rwąca się taśma - tego typu smaczków można
tu znaleźć sporo. A poza tym cały Tarantino: wielominutowe soczyste dialogi, czarny humor i cała księga cytatów, od "Bullita", "Znikającego punktu" i "Konwoju" począwszy, na klasyce nurtu exploitation, tudzież własnych filmach skończywszy.
"W zamian za to "Death Proof" został przemontowany i wzbogacony aż o trzydzieści minut materiału nie pokazywanego w Stanach Zjednoczonych. W takiej też postaci dzieło Tarantino pokaże
Telewizja Polska. "
niestety film był cięty, widziałem go w dłuższej wersji i wczoraj chciałem go sobie odświeżyć, z tego co pamiętam nie było tego tekstu (a szkoda bo na niego czekałem)
http://www.youtube.com/watch?v=Qjw5viKVK88
z resztą się zgodzę, podobało mi się jak Kaskader Mike uciekał przed dziewczynami i w kilku ujęciach było bezczelnie widać cień kamery, miało to swój oldschoolowy klimat
Pete fajnie ze to napisałeś , może dzieki temu ludzie zrozumieją czym jest
ten film ! i pozdro dla wszystkich kumatych którzy wiedzą ocb