Obejrzałam ten film z uśmiechem na ustach, łzami radości i smutku, ściekającymi po policzkach, z ciężkim biciem serca. Zasłuchana w przepięknej muzyce ze ścieżki dźwiękowej, zapatrzona w uroczych i prawdziwych odtwórcach głównych ról, zachwycona ich piękną historię miłosną. Zła na opryskliwego van Houtena, o którego spotkaniu tak marzyła Hazel, zła na niesprawiedliwość wobec choroby i śmierci, zabierającej niektórych zdecydowanie za wcześnie...
Najlepszy film, jaki ostatnio widziałam, inny niż wszystkie, gdyż sama historia jest niecodzienna, chwytająca za serca...