PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=681825}

Gwiazd naszych wina

The Fault in Our Stars
2014
7,4 230 tys. ocen
7,4 10 1 229611
5,3 46 krytyków
Gwiazd naszych wina
powrót do forum filmu Gwiazd naszych wina

Aż nie wiem czy po obejrzeniu zwiastunów brać się za książkę, co chciałam zrobić przed filmem,
ale... Skoro już znam zakończenie to nie wiem po co.

ocenił(a) film na 10
Arancia

Uwierz, że nie znasz.

ocenił(a) film na 5
bamp93

Uwierz, że znam. Nie tak trudno było zgadnąć, zwłaszcza że co druga osoba pisała: nie skończy się tak, jak myślicie, co też Ty właśnie zrobiłaś. Więc... na pewno skończy się tak, jak myślę, a myślę, że skończy się tak, jak wszyscy sądzą, że nie. Nie chcę spamować, bo może ktoś wolałby tego nie wiedzieć, ale...

ocenił(a) film na 10
Arancia

Czyli jednak sugerujesz się wypowiedziami, a nie samym zwiastunem, co zmienia postać rzeczy :) W tym przypadku zwiastun jest dość przemyślany, podejrzewam, że John nad tym czuwał

ocenił(a) film na 8
Arancia

Koniec jest właśnie bardzo nieprzewidywalny. Naprawde warto je poznać ;)

ocenił(a) film na 5
Allyse34

Nie wiem... może kiedyś, na pewno nie w najbliższym czasie. Przewidywalny, po zwiastunach od razu widać, a jak do tego doda się wypowiedzi ludzi, że nie jest tak jak myślicie, to wszystko samo się składa i koniec wychodzi jak na tacy. :)

Arancia

książka jest naprawdę świetna, czytaj jak najszybciej bardzo wzruszająca i dobrze napisana. Zakończenie jest właśnie zupełnie nie spodziewane

ocenił(a) film na 5
dexter5131

Spodziewane, spodziewane :)
Ale ja mam wyprany mózg, za dużo Mentalisty, i nie potrafię dostrzegać tych spodziewanych rzeczy, może dlatego wiem, jak będzie... Nie chcę tu nic pisać, bo nie zaznaczyłam, że spam, dlatego milczę, jednak zakończenia się od razu domyśliłam.

ocenił(a) film na 10
Arancia

Zgłoś swój post i poproś moderatora żeby nałożył spoiler i nam powiedz ; D

Ale racje masz, że jak ktoś tak gada to łatwo się domyśleć obrotu sprawy. Jednak dla samego sposobu opowieści warto a dwa na bank nie wymyślili jej tam lekarstwa na chorobę ; )

ocenił(a) film na 5
PoProstuTomek

Nie piszę, że wymyślili :)

ocenił(a) film na 8
Arancia

Oh jak ja uwielbiam dyskusje które bez spoilerowania są same w sobie najlepszym spoilerem.
Książka tudzież film mogła mieć tylko cztery możliwe zakończenia,a fakt, że jest to młodzieżówka, a jej przewidywalna nieprzewidywalność napędzająca całość wskazuje doskonale tylko na jedno z nich.
Ale i tak historia jest niesamowita...

taVia

Możesz mi napisać na jakiej podstawie twierdzisz, że ta historia jest niesamowita? Może w tym, że ona jest śmiertelnie chora a on nie i że oboje się bardzo w sobie zakochali itd. W tym upatrujesz tej niesamowitej niesamowitości? Przecież to jest kolejny ckliwy melodramat jakich powstają tysiące! W żaden sposób nie proponujący niczego nowego, nie idący pod prąd zaschniętym schmatom. Dlaczego w ogóle tego nie dostrzegacie?

Nick_filmweb

Może i nie ma w tej historii niczego niesamowitego, fantastycznych zbiegów okoliczności, latających koni, bohaterów ratujących ludzkość i tak dalej, ale jest za to uniwersalna prawda o człowieku, który potrzebuje drugiego człowieka. To jest film psychologiczny, a filmy psychologiczne zajmują się ludzką naturą. Zawsze można im zarzucić, że wszystko już było, bo ,co jak co, ale ludzka natura się nie zmienia. Moim zdaniem zupełnie nie w tym rzecz. Nie zgadzam się też z tym, że to ckliwy melodramat. Na melodramaty jestem uczulona, drażnią mnie i nudzą. Ten film nie. Jest coś oczyszczającego w historii o miłości, która nie kończy się dobrze, a mimo to daje nadzieję. I coś głęboko ludzkiego w tym filmie, o bardzo chorych ludziach, którzy mimo odchodzenia potrafią cieszyć się życiem. Chcę spotykać takich ludzi, chcę być taka jak oni. Chyba o to w kinie chodzi, by uruchamiać w nas takie emocje. Każdy z nas jest inny. Dla Ciebie to ckliwy melodramat, dla mnie uniwersalna, pozytywna opowieść. "Nietykalni" mieli ogromną widownię na całym świecie, a w Polsce też znalazł się recenzent, który uznał ten film za miałki melodramat. Obawiam się, że to jest po prostu kwestia gustu.

Mamoniowa

Nie, nie. Znam książkę i jest naprawdę niezła. Niezła w tym sensie, że mi się podobała. Film ją spłyca, trywializuje, upraszcza i to mi się bardzo nie podoba.

Nick_filmweb

Chociaż, mam na myśli cały czas książkę. Ciekawe też co Ty o tym myślisz? Greena czasem za bardzo ponosi i kaleczy swoją opowieść niepotrzebnymi dopowiedzeniami. Jako czytelnik w książce opowiadającej o ludziach chorujących na raka, po prostu nie życzę sobie zdania:

"Musisz walczyć z rakiem - powiedziałam. - To jest twoja walka. I nie poddasz się - zapewniłam go. Nie znosiłam, kiedy inni próbowali mnie pocieszać i zachęcać do walki, a teraz sama mu to robiłam. - Będziesz... będziesz... żył dziś najlepiej, jak potrafisz. To jest teraz twoja wojna"

Nie pisze się takich rzeczy i to nic, że Hazel za chwilę sama siebie gani za tani sentymentalizm. To tak jak z naprawdę dobrym filmem o miłości. W dobrym filmie o miłości nie powinno ani razu być słowa "kocham". Tak samo tutaj. Autor mógł po prostu wstawić zdanie:

"Powiedziałam mu coś co było rażąco tanie i sentymentalne, ale co mi pozostało". Wtedy istniało by jakieś niedomówienie.

Gus nie może zwracać się do Hazel ze stwierdzeniem, że myślała iż zakochuje się w zdrowiej osobie. Powiedział to co należy do czytelnika. Czytelnik o tym wie. W żadnej, naprawdę dobrej książce nie dopowiada się tego co wie czytelnik.

Nie podoba mi się nazbyt sentymentalny tytuł. Jednak w ogólnym rozrachunku, sporo w książce Greena ciekawych scen, scenek, dużo dobrych dialogów - znakomity wątek huśtawki ogrodowej lub kolegi, który stracił wzrok ale wbrew być może niektórym zapewnieniom nie jest to arcydzieło literatury - tylko po prostu niezła książka.

Niestety film jedynie wyolbrzymi, wyostrzy wszelkie jej wady. Po prostu na nic innego nie starczy czasu.

Nick_filmweb

Nie znam książki Greena, ani tej ani żadnej innej, więc mogę się odnosić wyłącznie do filmu i tak, jak napisałam powyżej, nie widzę w nim ani miałkości ani taniego sentymentalizmu.
Nie znam też recept na to, jak powinno się pisać książki. Co można, a czego nie można w nich zawrzeć. Tobie się zdaje, że takie recepty znasz. A moim zdaniem jesteś w błędzie. To nie matematyka. Literatura, jak kino czy teatr jest dziedziną ,której nie da się zmierzyć.
Wciąż mam wrażenie, że obracamy się wokół gustu. To, co Ty uważasz za miałkie, mnie wydaje się głębokie. To, co do mnie przemawia, Ciebie będzie śmieszyć.
To bardzo subiektywne.
Oczywiście, są arcydzieła literatury i kina ,co do których większość opinii będzie zgodnych. Ale nawet o nich niektórzy wypowiedzą się negatywnie.
Upieram się przy tezie, że to kwestia gustu. Film, o którym mówimy, z pewnością nie jest arcydziełem, ale nie mogę się zgodzić z tym, że jest zły i płytki.
Może to kwestia doświadczeń życiowych, może kwestia podejścia do świata i otwarcia na niego. Ja w nim widzę wiele pozytywów i chcę je widzieć.
Nawet za cenę tego, że ktoś zarzuci mi zły gust.

Mamoniowa

Naturalnie nikt nie zabrania Ci posiadania takiego czy innego gustu. Jednak istnieją pewne zasady składowe każdej opowieści, które zostały po prostu nadane nie przeze mnie, nie przez Ciebie ale na przestrzeni tysięcy lat od teatru antycznego począwszy. A jedną z nich jest absolutny zakaz wszelkiego dopowiadania. Innymi słowy, oglądasz film lub czytasz książkę i w którymś momencie zaczynasz rozumieć co kieruje bohaterem danej opowieści, o czym marzy, do czego dąży. Jego emocje są Twoimi emocjami, dlatego on nie musi Ci niczego mówić wprost. Mówienie zdania: "musisz walczyć z rakiem" w sytuacji kiedy wiemy, że osoba ta jest już dzielna jest tanim nadużyciem i owym dopowiedzeniem. Miej tego świadomość, natomiast oczywiście możesz być jak najbardziej tym filmem zachwycona jak i książką do której mimo wszystko odsyłam.

Nick_filmweb

Myślę, że Twój protekcjonalny ton jest nieco nie na miejscu. O zasadach teatru antycznego wiem więcej, niż Ci się wydaje. Nie ma to nic wspólnego z tym, co napisałam. Starasz się przekonać mnie do tego, że istnieją żelazne zasady w sztuce. A one w sztuce nie istnieją, dlatego jest ona sztuką , nie przedmiotem ścisłym. Zatem wszelkie Twoje próby przekonania mnie do istnienia matematycznych wzorów w sztuce spełzną na niczym, a nauczycielski ton jest, ponownie, nie na miejscu. Chcesz być uznawana/y za inteligenta, a używasz sformułowania "nikt nie zabrania Ci posiadania gustu". To nie po polsku.W świetle takiego posługiwania się językiem ojczystym Twój mentorski ton jest zdecydowanie nie na miejscu. Co zaś do meritum- nie ma w sztuce żelaznych zasad, na szczęście. To, o czym piszesz jest wyłącznie kwestią gustu. Bo to Ty uważasz, że nie powinno paść takie a nie inne zdanie. Ja uważam inaczej, a, uwierz mi, mam pojęcie o sztuce i szeroką wiedzę o niej. Nie ma co bić piany, bo się nie zrozumiemy. Nigdy nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że w sztuce czegoś nie wypada, nie wolno, albo jest niezgodne z zasadami. To jest dulszczyzna, nie sztuka.Sformułowanie, że w sztuce istnieje zakaz dopowiadania brzmi jak żart. Chyba, że mi wskażesz jakiś regulamin dla autorów, kamienne tablice z wyrytymi zasadami, czego nie wolno. Dopowiedzenie jest w złym guście, ale nie jest nigdzie zabronione. Mylisz pojęcia.

Mamoniowa

Dobrze, znawczyni teatru antycznego. Moglibyśmy tak dyskutować do kolejnej Wielkiej Nocy. Zdrowych emocji życzę.

Nick_filmweb

Chociaż.... A czemu nie? Nie rozumiesz pewnej, istotnej rzeczy.

Termin "zakaz" rozumiesz zbyt dosłownie. To prawda, może i mój ton był zbyt protekcjonalny, jeżeli tak, to składam na siebie krytykę (czy to też jest niezbyt po polsku?)

Wszak od początku idzie mi o REALIZM. w przedstawianiu określonych emocji. Wyobraź sobie, że wiem o tym więcej niż Ci się wydaje i zapewniam Cię, że nie NIKT, który od dłuższego czasu choruje na raka, nie powie do osoby, którą spotkało podobne nieszczęście zdania: "Musisz walczyć z rakiem". Dlaczego? Bo ta osoba doskonale o tym wie i w żaden sposób nie trzeba jej tego przypominać. I zachowanie tego typu realności w przedstawianiu ludzkich postaw nazywam owymi zasadami, niepisanymi zasadami o których wie każdy, naprawdę dobry autor czy reżyser.

Oczywiście, zaraz odpiszesz: "Ale wg mnie ktoś do kogoś mógł tak powiedzieć i nieprawda, że takie zdanie jest nierealistyczne". Zatem informuję Cię, że nikt tak do nikogo nie mógł powiedzieć. kropka A Ty w swoim własnym zakresie możesz wielbić ten film pod nieboskłon.

Mam jedynie nadzieję, ze podobnych emocji nie dostarcza Ci np 1000 odcinek "M jak miłość".

Nick_filmweb

Niepotrzebnie jesteś złośliwy. Historia teatru antycznego jest mi bliska z uwagi na moje wykształcenie, to żadne przechwałki(bo i żaden powód do dumy, po prostu śmieszy mnie. gdy ktoś mnie poucza z tematu, który studiowałam), to fakt.
Mimo tej jawnej złośliwości jednak odpowiem.
Składać można samokrytykę."Składanie na siebie krytyki" to słowotwór, błędny i nie wiadomo co znaczący, skoro już pytasz.
Wciąż się nie rozumiemy. Granic absurdu sięga już sposób, w jaki próbujesz mnie przekonać, że aktorzy coś muszą albo czegoś im nie wolno. Teraz wyszedłeś już poza te ramy i przekonujesz mnie, że LUDZIE coś muszą albo im nie wolno.
Przepraszam Cię, ale piszesz potworne bzdury. Nie wiem, ilu ludzi przewlekle chorych spotkałeś w życiu, nie wiem z iloma rozmawiałeś. Nie pisz, proszę, że nikt chory czegoś nie zrobi, nie powie. Nie wmawiaj mi i innym tutaj rzeczy, które nie mają nic wspólnego z prawdą.
Bo ja Ci na to odpowiem tylko tyle- bliska mi osoba walczy obecnie z rakiem kości. Ma nieoperacyjnego guza w kości czaszki. Wcześniej przeszła mastektomię. Nie piszę tego po to, by epatować cierpieniem, nie piszę tego, by się mądrzyć, bo nikomu nie życzę, by znalazł się na miejscu tej osoby. Piszę po to, byś wreszcie przestał z tymi bzdurami. Otóż ta osoba powiedziała w zeszłym tygodniu: "Ja chcę żyć. Nie ma dla mnie znaczenia, że bezpowrotnie stracę włosy. Może będę do końca życia chodziła w peruce, może zrobię sobie przeszczep. Nie wiem. Ale wiem, że chcę żyć. Będę walczyła z tym gównem." A swojej współtowarzyszce niedoli z sali szpitalnej powiedziała " Musi pani walczyć.Nie wolno się poddawać. Ja nie zamierzam."
Zatem daj spokój z mądrościami, kto co mógłby powiedzieć, a kto nie mógł. Bzdury piszesz, po prostu.
Film nie musi Ci się podobać, ale Twoje argumenty są zupełnie nietrafione.
Co zaś do wielbienia filmu (pod niebiosa, nie pod nieboskłon- tak brzmi poprawne sformułowanie), to daleka jestem od tego. Nie zrozumiałeś nawet tego. Nigdzie nie napisałam, że jest to arcydzieło. Nie jest to nawet gatunek, który szczególnie lubię.
Ale jest to film rzetelnie zrealizowany (może poza jedną bardzo sztampową sceną), znakomicie zagrany i psychologicznie prawdziwy. Tyle. Aż tyle.
To, że Ty byś się w jakiś sposób nie zachował, to , że nie znasz ludzi, którzy się tak zachowują, nie oznacza, że oni nie istnieją.Zdumiewająca jest Twoja arogancja, bo idzie w parze ze znikomą wiedzą na temat psychologii i ludzkich zachowań.
Co zaś do złośliwości z ostatniego akapitu Twojej wypowiedzi- chciałeś zabłysnąć dowcipem? Nie wyszło.
Ale tym akapitem przyznałeś mi rację. Cały czas mówimy o gustach.
Dzięki.


Mamoniowa

Nie piszę żadnych bzdur. Jeśli ja jestem złośliwy. to w Twoim przypadku, zabawna jest przemożna chęć zdyskredytowania treści moich postów. Błagam, nie pisz pierdół w rodzaju "nietrafione argumenty" bo chyba jesteś na tyle inteligentna, żeby nie uciekać się do tego typu wyświechtanych do granic stwierdzeń. Nie są nietrafione, tylko po prostu się z nimi nie zgadzasz. Chcesz mi powiedzieć, że możliwa jest sytuacja w której ktoś zachwala czyjeś argumenty po czym dalej obstawia przy swoich? Więc zamiast się nadymać, zacznij logicznie myśleć.

Co do walki z rakiem. Ha! Bzdury? Doprawdy? W sumie nie musiałbym na ten temat nic pisać bo ty napisałaś już wszystko. Otóż to! Osoba o której piszesz oznajmiła "Chcę walczyć z tym gównem" i to jest to. Jest jak najbardziej realne. Pielęgniarka tylko temu przyklasnęła bo taka jest jej rola.

Tylko, że jak jest u Greena i w filmie? UWAGA, SPOILER!!!!!!!! Gus już wie o czymś co go spotkało i to ON POWINIEN POWIEDZIEĆ O SWOJEJ WALCE a Hazel powinna przyznać mu rację. Tymczasem to ona mówi to pierwsza a przecież on i tak jest dzielny, dzielny za ich oboje. Po co więc dopowiadać to co jest wiadome. Nazwiesz to bzdurą? Może przeczytaj na chłodno to co piszę, bez większych emocji a jeżeli nie potrafisz to zamilcz lub jedź w Tatry na naukę czytania. Jeszcze pół biedy gdyby padło zdanie: "Musisz walczyć z tym gównem" Właśnie tak, brutalnie, szczerze, bez żadnych upiększeń. Ale nie. Musiało być: "Musisz walczyć z rakiem" Kto tak, kur...a, mówi? Zastanów się. Dobrze, że jeszcze nie padło "Musisz walczyć z chorobą nowotworową, która w Tobie jest". Litości.

Zgadzam się, film jest rzetelnie zrealizowany. Jednak czy Ci się podoba, czy też nie, operuje pewną sztampą - To wszystko już było w mniejszej lub większej wersji. I wiesz co, ja oczywiście nie dyskredytuję gustów innych. Ale jeżeli gro osób zafascynowanych tą opowieścią to nastolatki dla których wyznacznikami dobrego kina są ekranizacje Harrego Pottera to wybacz, ale ja... Nie to, że się z tego śmieję, ale się uśmiecham.

Kończąc, chciałbym aby ta opowieść była arcydziełem. Nie jest nim, jest dosyć sztampową opowiastką, która, nie przeczę, może gdzieś chwycić za serducho. W każdym razie będę jak ta koza i stwierdzę, że pomimo pewnych uproszczeń, książka jest zdecydowanie lepsza.

Nick_filmweb

Nic nie zrozumiałeś.
Ta rozmowa jest zupełnie bez sensu. Nie umiesz, albo nie chcesz czytać ze zrozumieniem.
Poruszasz się w świecie swoich fantazji, czego dowodem akapit o pielęgniarce. O której ja nie napisałam ani słowa.Bóg jeden (jeśli istnieje) raczy wiedzieć, skąd ją wytrzasnąłeś.
Powtarzam- Twoje argumenty są nietrafione.
Może pogadaj z jakimś reżyserem o realizmie w kinie, najlepiej z Juliuszem Machulskim, a jako przykładu użyj jego filmu "Seksmisja" . On Ci może wytłumaczy, jak to jest z realizmem w kinie i jak się pisze dialogi.
Może jego posłuchasz, gdy powie, jak mówią do siebie ludzie w życiu, jak mówią w kinie, i dlaczego kino to nie życie i odwrotnie.
Może też wytłumaczy Ci, dlaczego ciasne myślenie zabija sztukę.
Ja składam broń.
Pojadę w Tatry nauczyć się czytać.
I może jeszcze pisać przy okazji.
Bo zaraz mi wmówisz, że tego też nie umiem.
Pozdrawiam.

Mamoniowa

Fakt. Pomyliłem pacjenta z pielęgniarką, wybacz., moja wina. No niestety nie potrafisz mnie zrozumieć. Twoje ego jest na tyle silne, że nie jesteś w stanie pochylić nad tym co usiłują Ci przekazać inni - bo to przecież wbrew Tobie. Nie pisz mi o realizmie bo mało o nim wiesz, to raz. Wybacz, pewien brutalizm. Podejrzewam, że też niewiele o nim wie rzeczony pan Machulski - sądząc po jego ostatnich, filmowych dokonaniach.

Świadomym swojej pomyłki odnośnie rzeczonej pielęgniarki, zachęcam do zapoznania się z moimi postami na "trzeźwo". Chyba, że wycieczka w Tatry rzeczywiście jest nieodzowna.

Bez odbioru i daruj sobie to puste "pozdrawiam".

Nick_filmweb

Jeśli uważasz, że wiesz o kinie więcej od Machulskiego to już na pewno nie mamy o czym gadać.Pozdrawiam.

Nick_filmweb

A w filmie ,o którym mowa zwyczajnie nie podobają Ci się dialogi. Przynajmniej tyle wynika z bełkotu powyżej. Wydaje Ci się, że jak nazwiesz to realizmem to będzie mądrzej.Niestety, nie jest. Moje ego nie ma tu nic do rzeczy, więcej ma irytacja na arogancki ton połączony z niedouczeniem i wyraźną trudnością w formułowaniu myśli.
Nie odpisuj.
Nie ma żadnych szans na to, że się zrozumiemy.
Dlatego, wybacz, ale ja też już nie będę trwała w tej pozornej dyskusji.
A formy, pozwolisz, zastosuję według swojego uznania.
Zatem, pozdrawiam. Bo tak właśnie lubię kończyć swoje wypowiedzi.

Nick_filmweb

Ego może być wybujałe,nie silne.
Po "wybacz" nie powinno być przecinka.
Skoro napisałeś "to raz", powinieneś rozwinąć myśl i napisać "to dwa".
Brak logiki i nie po polsku.
"Świadomy", nie "świadomym".
Nadal chcesz dokuczać licealistkom w tym wątku? Naprawdę?

Nick_filmweb

Twój gust filmowy jest spoko. Tylko trochę mało tego na Twojej stronie. W każdym razie, nie gniewaj się, jeżeli przez dłuższy czas nie będę odpisywał.:)

Nick_filmweb

Przy argumentach się obstaje , nie obstawia. Obstawia to się konia na wyścigach.
Mogłabym Ci wypunktować wszystkie byki w Twojej wypowiedzi, ale nie mam na to całej nocy.
Bardzo źle piszesz.
I językowo i merytorycznie.
Mniej zadowolenia z siebie, więcej zaglądania do słownika.
Pozdrawiam.
P.S. W kinie wszystko już było. Tylko Ty jeszcze o tym nie wiesz.

Mamoniowa

Zamilknij wiedźmo. Miałaś się nie odzywać to bądź konsekwentna. A nie w tępy sposób pouczasz. Nie wypunktowałaś mi ani błędów stylistycznych ani ortograficznych więc dowiedz się, że język jest żywy i rządzą nim podobne zasady jakie chcesz widzieć w kinie. Zatem nie zamierzam pisać podług twojego językowego gustu. Pomijam już to w jaki jesteś prostacki sposób złośliwa odnosząc się w mojej wypowiedzi wyłącznie do jej językowej formy. To nie jest blog literacki tylko forum filmowe. Widzę, że treść moich argumentów nieźle musiał do ciebie dotrzeć, skoro stać cię już tylko na tanią drobiazgowość. U wielu piszących zdarzają się i literówki i przeinaczenia i naprawdę trzeba być tanią zołzą, żeby sprowadzać swoją wypowiedź wyłącznie do takich stwierdzeń. Nie czytaj tej książki, nie jest dla ciebie, podejrzewa, żel film też.
W moich wypowiedziach był co najwyżej protekcjonalizm. W twoich jad ii złośliwość. Sobie samej wystawiasz świadectwo kim jesteś, przynajmniej na tym forum. Złośliwą hipokrytką kończącą każdą wypowiedź swoim prostackim "pozdrawiam" sugerującym jakoby szacunek wobec innych a to jedynie twoja durna maniera i nic więcej. Jak ci się podoba ten post, jędzo? Zarwiesz całą noc? Może spróbujesz? Więcej empatii. Jeżeli wiesz co to słowo znaczy.

P.S. Dowiedz się językowa "purystko" , że nie zaczyna się zdania od "i".

Nick_filmweb

Bez odbioru czarownico. :)Sorki za literówki.

Nick_filmweb

Twój powyższy post jest zwyczajnie chamski i myślę, że nadaję się do zgłoszenia.
Tak, przyczepiłam się do warstwy językowej Twojej wypowiedzi, bo do meritum odniosłam się po wielokroć, bez rezultatu, ponieważ nie jesteś w stanie zrozumieć, co do Ciebie piszę.
I zupełnie bez powodu stawiasz się w tej dyskusji w pozycji mentora, co jest drażniące i zupełnie nieuzasadnione.
Nie wystarczy oglądać dużo filmów, żeby się na nich znać.
I nie wystarczy pisać dużo postów, żeby przez to nabrały większego sensu.
Nie umiesz pisać po polsku i masz znikomą wiedzę o kinie.
Jedyne ,czego masz w nadmiarze, to dobre samopoczucie, arogancja, i ,jak widać powyżej, dużo emocji i niewiele kultury. A szkoda, bo z pierwszych Twoich postów można było wyciągnąć wnioski, że da się z Tobą rozmawiać.
Nie da się.
Twój język jest ubogi i brzmisz jak szafiarka, nie jak literat, za którego pragniesz uchodzisz.
Walczysz o to, by uznać Twoje zdanie, że sztuka kieruje się regułami. Na koniec zatem, choć mam wątpliwość ,że dotrze, bo już tyle razy powtarzane nie dotarło- spór jest o to, że ja uważam, że w sztuce nie ma reguł. Ty tego nie rozumiesz. Taki masz gust i pojęcie o sztuce. Nie musisz się ze mną zgadzać. Ale nie bądź śmieszny w próbach przekonywania mnie szczeniackimi argumentami.
Śmieszą mnie, a nie podnoszą ciśnienie.
Krótko mówiąc- co chyba wszyscy tu widzą- nie jesteś dla mnie partnerem do rozmowy. Będziesz, jak się nauczysz posługiwania językiem ojczystym, jak się czegoś dowiesz o kinie, o ludziach, a przede wszystkim ,jak się pozbędziesz tej niewiarygodnej, nieuzasadnionej niczym pychy.
Wtedy pogadamy.
Teraz możesz pyskować do lustra, albo podnosić sobie ciśnienie przy komputerze.
Miłego dnia.
Pozdrawiam.
P.S. Nie wyskakuj ze skóry. Zaczynanie zdania od "i" jest poprawne. Długa droga przed Tobą.

Nick_filmweb

A dla mnie ta historia nie jest niesamowita z powodu choroby, nie zauważasz, że są w niej ważniejsze rzeczy? Jest niesamowita, bo ukazuje prawdziwą miłość, walkę, dążenie do czegoś i dorastanie. Napisałabym więcej rzeczy dlaczego tak mną poruszyła, ale nie chcę spoilerować.
Też zazwyczaj wolę fantasy, coś gdzie cały czas dzieje się akcje, dlatego sama się zastanawiam czemu tak bardzo pokochałam książki Johna Greena. Po prostu moim zdaniem mają w sobie coś niezwykłego, coś co sprawia, że nawet w najzwyklejszych momentach czujesz przywiązanie do powieści, mają coś czym nawet nie chcesz się dzielić.

quidditch7

quidditch7 a co to znaczy dla Ciebie "prawdziwa miłość".Właśnie, że nie jest zbyt prawdziwa bo ukazuje sztuczne sytuacje o których napisałem powyżej. Założę się, że masz tyle samo lat co bohaterka "Gwiazd naszych wina". Zarówno Ty jak i Mamoniowa spełniacie idealnie target do którego adresowane są tego typu pozycje. Książki dla dorastających, rozemocjonowanych panienek dla których książki Greena to nagle skarbnica wszechwiedzy natchniona prawdą o życiu i miłości doskonałej. No i dobrze, no i na zdrowie. Tylko wiesz co? Pisałaś o dorastaniu. Z książek Greena właśnie się WYRASTA.

Nick_filmweb

No i dobrze, byłeś blisko bo mam 15 lat :D Prze de mną jeszcze "wielkie być może"
Cieszę się, że nie jestem na tyle "dorosła" jak ty by wszędzie doszukiwac się błędów i krytyki. Mam wielką nadzieję, że z jego książek nigdy "nie wyrosną". Twój komentarz byłby okey, bo szczerze nawet mnie rozbawił gdyby nie to zdanie "Książki dla dorastających, rozemocjonowanych panienek dla których książki Greena to nagle skarbnica wszechwiedzy natchniona prawdą o życiu i miłości doskonałej."
To mnie lekko obraziło ;/
Bardziej książki Greena oddają moje myśli, tak jakby ktoś wypisał na kartce wszystkie moje skargi na świat, dlatego czuję do nich przywiązanie (nie chodzi mi tutaj głównie o gnw tylko tez inne)
Zresztą co ci do tego jakie mam odczucia związane z książkami? I co ci do tego czy jestem rozemocjonowaną panienką, poważną bizmesmenką czy bóg wie kim? Tutaj nie liczy się KIM jestem tylko moja opinia i zdanie, czy gdybym była jakimś słynnym naukowcem uważałbyś, że mój gust jest lepszy? Więc mnie nie oceniaj i nie dopatruj się kim mogę być, w wszechobecnym internecie moge ci powiedzieć, że jestem każdym.
I zresztą skoro wiedziałeś, że to książka i film DLA MŁODZIEŻY, a ty jesteś na tyle poważny, że wszystko jest dla ciebie dziedzinne po co się za nią brałeś?
Jesteś chyba pierwszą osobą, którą spotykam i ma takie nastawienie do tej powieści, wszystkie jakie znam są pozwytywne. Ale szczerze nic do tego nie mam, każdy ma inne zdanie, widocznie nie każdy umie je uszanować. Ja napisałam swoje, a teraz ty próbujesz mi wcisnąć, że jestem jakims "bachorem"...

quidditch7

Nie próbuję Ci niczego wcisnąć. Jesteś bardzo kulturalną, bardzo młodą osobą. Jeżeli Cię w jakiś sposób uraziłem, to przepraszam. Po prostu chodzi mi o to, że.. hm, pewną słabością tej książki jest to, że jest ona właśnie adresowana do nastolatek, dziewcząt w twoim wieku. Dlaczego w tej książce nie ma żadnych przekleństw? Dlaczego nie ma opisu seksu np? Nie chodzi mi broń Boże o jakieś pornograficzne opisy ale o więcej niż jedno zdanie. Tak samo przydałoby się zdanie "musisz walczyć z tym gównem" zamiast "... z tym rakiem". Nie ma tego, bo to ma być dydaktyczne, bo to nie może w żaden sposób wulgarne. Dla mnie to słabość, bo ta poprawność jest zbyt ostentacyjna, zbyt łatwo ją dostrzec. Sama historia jest... hm, wydaje się być, zbyt wymyślona. Nie próbuję tutaj zburzyć twojego książkowego ideału, ile trochę sprowadzić na ziemię, bo uwierz mi, są naprawdę lepiej napisane książki niż "Gwiazd naszych wina" i nie wydaje mi się, żeby to był jedynie mój prywatny osąd.

Nick_filmweb

Mi się tam ta książka bardzo podoba i nic nie zmieni mojego zdanie ;)
To, że nie ma tam opisu sexu czy czegoś tam jest dla mnie bardzo dużym plusem, w innej jego książce "szukając alaski" jest tego niestety dużo więcej, więc hmm chyba nie popisałeś się zbytnio znajomością twórczości Johna Greena, a już ją oceniasz ;-:
Mam taką genialną radę jeśli chcesz więcej brutalności itp. weź się za innego typu książki (bo kurde czy ty serio oczekiwałeś, że w ksiązce dla MŁODZIEŻY będą same przekleństwa, całe strony z opisami sexu itp.?!!), tylko bardziej coś typu "Pieśń lodu i ognia" Georga Martina.

Nick_filmweb

Nie mam siły czytać całej dyskusji, ale co do ostatniej wypowiedzi nie mogę się zgodzić. Bardzo się cieszę, że opinia jest wyrażona w bardzo przyjemnym tonie, niemniej jednak myślę, że argumenty nie są do końca trafione. Nie jestem nastolatką, nie jestem nawet w wieku nastolatek / -ków, a uważam, że książka jest także skierowana do mojej grupy wiekowej. Nie twierdzę, że książka jest tak uniwersalna jak "Oskar i Pani Róża" jeśli mówimy o podobnej tematyce, jednak na pewno nie jest to typowa książka dla młodzieży. To nie jest historia - drogowskaz jak "Mały książę", więc nie sądzę, żeby Greenowi zależało na jakiejś dydaktyce czy poprawności. Poza tym, nie rozumiem, dlaczego liczba przekleństw ma wpłynąć na realizm historii? Prędzej nieprawdopodobny wydaje się fakt, że nastolatka w terminalnym stadium raka wybiera się w podróż samolotem niż sama opowieść, bo brakuje w niej erotyki i wyrażeń, które normalnie byśmy wygwiazdkowali. Poza tym, chcę mieć nadzieję, że zdarzają się nastolatkowie, którzy są w stanie wyżyć bez tych "świadectw autentyczności powieści"... :)

RogerF

RogerF, masz całkowitą rację.
Argument z wiekiem jest najprostszy, gry brakuje innego.
A tu chodzi o wrażliwość, nie o wiek.
Jestem szczęśliwa, że, pomimo moich ...paru lat na karku potrafię dostrzec w tym filmie to wszystko, czego nie widzi nickfimweb, który, mimo że dużo młodszy ode mnie, a może właśnie dlatego, przybiera pozę zmanierowanego znawcy wszystkiego (tak niestety wynika z tej dyskusji). W gruncie rzeczy wiedzę mając znikomą, a wrażliwość...no cóż. Oszczędzę, nie chcę być niemiła i walczyć jego bronią.
Od początku dyskusji mówię, że odbiór tego filmu będzie w dużej mierze zależał od gustu. Bo dla jednych będzie nieznośnym romansidłem, a dla innych prawdziwą historią, w którą uwierzą.
Ja osobiście romansideł nie trawię, a ten film mnie przekonał (mimo mielizn scenariuszowych, sztampowej do granic sceny z Peterem i jeszcze paru drobiazgów).
Może dlatego, że życie mnie nauczyło, że nic nie jest na pewno, że różne rzeczy się zdarzają, że bywa w nim przedziwnie, to niczego nie odrzucam, na nic się nie obrażam i nikomu nie wmawiam, że czegoś nie wolno, nie powinien.
Nieszczęsny nasz interlokutor po prostu chce powiedzieć, że mu się nie podobają dialogi, tylko robi to na tyle nadętym wzniosłym tonem, prawdopodobnie dla podbudowania wrażenia, że wychodzi na to, że nie wiadomo o co mu chodzi :)
A wisienką na torcie jest jego stwierdzenie, że Juliusz Machulski nie zna się na kinie.
RogerF, myślę ,że nie można takich rozmówców traktować poważnie. Są pewne granice arogancji i ignorancji. Nie należy pobłażać ludziom, którzy trwają w samozadowoleniu zupełnie bez przyczyny. Należy ich po prostu zlekceważyć. W przeciwnym razie nas przekonają, że sami nakręcili komórką film lepszy od "Seksmisji" ;)
Pozdrawiam ;)

Nick_filmweb

Myślę ,że się zagalopowałeś Nickfilmweb.
Nie jestem dorastającą panienką.
Mogłabym być Twoją matką, tak sądzę.
W swojej arogancji posuwasz się za daleko.
Stawiasz się ponad wszystkimi w tej rozmowie wyłącznie dlatego, że nie podzielają Twojej opinii.
Masz przy tym problem z formułowaniem myśli i, tracąc grunt pod nogami, zaczynasz wycieczki personalne i obrażenie innych ludzi.
Nie zaczynaj pisać o wieku, wykształceniu i znajomości kina i wiedzy o teatrze, bo się za chwilę boleśnie ośmieszysz,dobrze radzę.
Myślisz ,że brak wiedzy zrekompensujesz arogancją. Niesłusznie.
Myślisz, że postawisz innych uczestników do kąta, bo są młodsi od Ciebie? Niesłusznie.
Ja z pewnością jestem starsza , ale młodzież ,która tu pisze, wypowiada się o wiele grzeczniej i dojrzalej od Ciebie i słucha argumentów, ucz się od nich.
Nie masz patentu na wszechwiedzę, nickfimweb, szalenie mi przykro.
Niestety, pisząc powyżej, że Machulski nie zna się na kinie, wystawiłeś sobie znakomite świadectwo.
Woody Allen pewnie też się nie zna.
Znasz się tylko Ty.
Jeszcze niestety znasz się na psychologii, literaturze i chorobach przewlekłych.
Przykre, że są ludzie, którzy po prostu nie dopuszczają do siebie tego, że ktoś może mieć inne zdanie i ma na to rzeczowe argumenty. Przykre, że zaczynają wtedy walić poniżej pasa. Przykre, tym bardziej jeśli okazują się zwykłymi trollami. A najbardziej przykre, że kompletnie nie wiedzą o czym mówią, a zdaje im się, że są wspaniałymi znawcami tematu. I, choć mają problem z poprawną polszczyzną, mają tupet by pouczać wszystkich wokół.Miałam się nie odzywać, ale wykazujesz się zdumiewającym uporem, dominując tę dyskusję i sprowadzając ją do tezy, że każdy, komu podobał się film jest dorastającą nastolatką (dla Ciebie to chyba grzech ciężki, tak złośliwie o tym piszesz,a przecież w byciu nastolatkiem nie ma nic złego, jak zapewne pamiętasz, skoro niedawno nim byłeś). A pisze to człowiek, którego wypowiedziom brak logiki, merytorycznych argumentów, a ich poziom językowy przypomina rozprawkę w gimnazjum. I który pomimo tego wszystkiego zna się na filmie lepiej od Juliusza Machulskiego.
Ręce opadają.

ocenił(a) film na 8
Nick_filmweb

Twierdzę tak ponieważ, uwielbiam takie zakończenia, a wierz mi jednak zdecydowana większość książek ma happy endy, ku mojemu ogromnemu niezadowoleniu, dlatego też z radością odkrywam każdą książkę, która wyłamuje się z tego jakże nudnego schematu. A jeśli się ją przyjemnie czyta to tym bardziej zasługuje na pochwałę

ocenił(a) film na 8
Arancia

Książek Greena nie czyta się dla zakończeń (choć niewątpliwie też), tam każda strona i każda kartka jest wspaniała i niezmiernie ważna dla ogółu powieści.

Arancia

Po pierwsze-koniec może być przewidywalny. Przewidująca to może co najwyżej być wróżka. Wbrew pozorom ma znaczenie, jakich słów używamy, jeśli chcemy być dobrze zrozumiani. A skoro już ustalimy, że chodzi o przewidywalny koniec, to jest to prawdą. Oglądając film o miłości dwojga nieuleczalnie chorych ludzi trudno spodziewać się, że będą żyli długo i szczęśliwie. Tak podpowiada logika. Książki nie znam. Film widziałam wczoraj i chociaż dramaty romantyczne są zupełnie poza sferą moich zainteresowań, to muszę przyznać, że film mocno chwycił mnie za serce. Nie miałam żadnego problemu z przewidywalnością historii. Jest tak dobrze opowiedziana,świetnie zagrana (zwłaszcza Ansel Engort stworzył znakomitą, dojrzałą, piękną rolę), dialogi są znakomite, doskonale zachowano równowagę między ciężarem opowiadanej historii a dowcipem językowym. W świetle tego wszystkiego zakończenie, choć przewidywalne i oczywiste od pierwszego ujęcia, zupełnie nie ma znaczenia. Ja się zanurzyłam w tej historii, wzruszyłam, kibicowałam głównym bohaterom, mimo iż wiedziałam, że nie mają szans.

Arancia

Nawet jeśli znasz zakończenie polecam przeczytać książkę. Kto wie czy cię czymś nie zaskoczy i zakochasz się w tej opowieści, a nawet jeśli nie i tak raczej nie będziesz żałował straconego czasu, ponieważ jest napisana cudownym stylem.
Wiem, że każdy jest inny i byłoby bardzo dziwne gdyby wszyscy uważali gnw za arcydzieło, więc w sumie sam musisz ją ocenić. I zresztą zakończenie choć wstrząsające moim zdaniem nie jest w niej najważniejsze. To tak, że przez pierwszą część książki się śmiałam (w ogóle nie zwracałam uwagi na to, że bohaterowie są chorzy, były ważniejsze rzeczy od jakiejśtam choroby) Potem już tylko na zmianę śmiałam się i szlochałam i coraz bardziej nienawidziłam tą książkę, zarazem ją kochając. Po końcówce moje emocje były całkowicie zniszczone i chyba jeszcze przez tydzień nie mogłam przestać o niej myśleć.
Tak więc nie zrażaj się do niej tylko dlatego, że znasz końcówkę, ona jest najgorsza, niszcząca i okrutna (choć ciągle są momenty gdzie chce ci się śmiać). Przeczytaj ją dla początku :)

ocenił(a) film na 8
Arancia

chyba "przewidywalny" ? "przewidująca" to co najwyżej Ty możesz być w co także wątpię ;)

Arancia

trudno żeby rak nie był by przewidujący...