PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=681825}

Gwiazd naszych wina

The Fault in Our Stars
2014
7,4 230 tys. ocen
7,4 10 1 229611
5,1 32 krytyków
Gwiazd naszych wina
powrót do forum filmu Gwiazd naszych wina

Denerwuje mnie to, że Gwiazd Naszych Wina zrobiła się taka popularna po wejściu filmu na ekrany.
Ja akurat jestem jednym z tych nielicznych, którzy zdążyli poznać twórczość Jona Greena przed
ukazaniem się filmu. Książka mi się podobała (choć wolałem "Szukając Alaski") ale najbardziej
zaimponowało mi to, że pomimo tego, iż książka była w dziale dla nastolatków, wcale typową
książką dla nastolatków nie jest. Książka ma drugie dno i wbrew temu, co większości nastolatek się
wydaje, nie jest to kolejne, smutne love story tylko książka filozoficzna. Drogie gimbusiary, tutaj nie
chodzi tylko o parę nastolatków, ale też o to co mówią, do czego się odnoszą. Pozdrawiam
wszystkich, którzy zrozumieli i dziękuję za uwagę.

ocenił(a) film na 9
theMedicalDoctor

A mnie denerwuje to, ze zawsze, gdy film na podstawie książki wejdzie na ekrany kin "prawdziwi fani" zaczynają się burzyć, że oni przeczytali ją na długo przed obejrzeniem filmu.
I co z tego?
Czy to zmienia wartość książki, jej przesłanie, słowa, które były tam zapisane?
Nie, bo to nadal jest ta sama książka i to, że ktoś przeczytał ją trochę wcześniej tego nie zmieni.

ocenił(a) film na 1
Kotwica_Kotwica

Mnie chodzi o to, że teraz jest dużo tych pseudo-fanów książki, którzy przed ukazaniem się filmu nawet nie wiedzieli, że takowa istnieje, a teraz głoszą wszem i wobec, że to ich ulubiona lektura, etc. a w większości nawet nie rozumieją o co w niej chodzi.

ocenił(a) film na 9
theMedicalDoctor

Przed akcją promocyjną filmu też nie wiedziałam że taka książka w ogóle istnieje.
Sama jednak nie zdążyłam jej przeczytać przed obejrzeniem filmu. (Jestem w kolejce po nią w bibliotece)
A to, że ktoś przeczytał książkę i stwierdził, że jest jego ulubioną jest chyba rzeczą normalną. Nie ma jakiegoś czasu po upłynięciu którego dopiero może stwierdzać, czy to jest jego ulubiona książka, czy jednak nie.

ocenił(a) film na 1
Kotwica_Kotwica

Jasne, rozumiem. Chodziło mi bardziej o to, że teraz pojawiło się mnóstwo pseudo-fanek, dla których to kolejne love story (nie mówię, że jesteś jedną z nich). Po prostu mnie denerwuje, jak osoba, która nie rozumie historii uważa ją, za swoja ulubioną. Znam kilka takich osób, stąd moje zdenerwowanie. Co do książki to szczerze polecam, warto ją przeczytać. Moim zdaniem znacznie lepsza niż film, skłania do głębszych przemyśleń.

ocenił(a) film na 9
theMedicalDoctor

Moim zdaniem każdy może odbierać książkę/ film na swój sposób- to co według jednych jest po prostu zwykłą historią miłosną dla innych może stać się tym, czym dla Hazel "Cios udręki". I na odwrót.
Nigdy nie wiesz jak człowiek jest na prawdę, niezależnie od tego jak bardzo ci się wydaje, że go znasz.

theMedicalDoctor

zawsze znajdą się tacy co zrozumieją wiecej i tacy co zrozumieją więcej, co w tym jest tak burzliwego? Są tacy co przeczytają, odłożą i zapomną i są tacy co będą dyskutować, polecać znajomym i czytac ponownie. A oprocz tego jest cale spektrum ludzi pomiędzy nimi. To że przeżywasz z tego powodu taki weltschmerz świadczy tylko o twojej niedojrzałości. (co nie jest też takie złe, też to przeżywam jak ekranizują moje ulubione książki:)

ocenił(a) film na 7
theMedicalDoctor

masz racje. Przeczytalam przed obejrzeniem i stwierdzam, że porazka. I skad tyle ludzi nagle wie o tej opowiesci'?
Obejrzalam przed chwilą film.. Nie spodobał mi się.

ocenił(a) film na 10
theMedicalDoctor

Mądre słowa zgadzam się z Kotwica_Kotwica ..

ocenił(a) film na 7
theMedicalDoctor

A ja cię rozumiem, założycielu wątku :)
Książkę przeczytałam rok temu, cały rok trąbiłam wszem i wobec i wszystkim, że książka jest świetna i powinni przeczytać, że mogę wypożyczyć na swoją kartkę w bibliotece, że warto. NO CO WY... nikt nie przeczytał. Ale jak film wyszedł... to już zupełnie inna sprawa, wszyscy w kolejce po bilety, przecież to trzeba zobaczyć :)) Sama byłam w kinie z 2 koleżankami, którym książkę polecałam długi czas przed wyjściem filmu. Oczywiście nie przeczytały, ale film był według nich piękny, wzruszający, cudowny (...), i co powiedziały, gdy oznajmiłam, że książka jest lepsza?: "I po co mam czytać książkę jak wiem co się stanie?"
A już szczególnego bólu dupy dostaję, gdy ta wspomniana przez ciebie "większość nastolatek" wychwala Greena jak Boga, ale wcale nie ma zamiaru czytać "Papierowych miast", "Szukając Alaski", "19 razy Katherine", a o nieprzetłumaczonych pozycjach to już w ogóle nie ma pojęcia, bo "Green ma przecież 4 książki"(dobrze jak chociaż te 4 znają).
A co do tego gadania na temat ulubionej książki to wydaje mi się(!), że ktoś kto ma tylko jedną ulubioną książkę, naprawdę mało czyta, a jeśli już jest to "gwiazd naszych wina" to znaczy, że czyta to co akurat promują w empiku. Czy to coś złego? No sama nie wiem... warto czasem przeczytać coś wokół czego nie ma szumu i w spokoju nad tym pomyśleć.
A co do tego syndromu "prawdziwych fanów" to chyba każdy go ma. Dajcie spokój :)