...i jest ponoć zachwycony. Mam nadzieję, że film odda ducha książki.
Ja widziałam trailer i prawie już bym miała łzy w oczach. Zapowiada się pięknie.
Pokażesz nam to co widziałaś, bo z tego co mi wiadomo oficjalny trailer dopiero 14 luty 2014...
http://www.youtube.com/watch?v=B-2T3tPhIeA&desktop_uri=%2Fwatch%3Fv%3DB-2T3tPhIe A&app=desktop - zwiastun.
Nie wiem dlaczego jest wcześniej, ale nie narzekam xD Piękny <3
Czyli niekontrolowany wyciek dlatego jest ciąg tylko liter i cyfer, żeby wiedzieli skąd to się wydostało.
Obejrzałem, jeszcze zanim został usunięty. Zwiastun pokazuje typową love story dla nastolatek, jakich pełno, niespecjalnie poczułem klimat powieści. Być może są to zabiegi marketingowe, ma być słodko i kolorowo, z prostą muzyczką grającą w tle, żeby trafić do mas, a nie tylko do tych, którzy czytali książkę i są jej fanami. Nie powalają także jak na razie zdjęcia (są bardzo standardowe, brak w nich magii) i gra aktorska głównych bohaterów (dziwacznie brzmiała zwłaszcza słynna kwestia "I'm a grenade", nie pasował mi do niej ten uśmieszek). Pozostaje mieć nadzieję, że te lepsze kadry wciąż przed nam skrywają, a do aktorów się zwyczajnie przywyknie.
Podsumowując: z zaprezentowanych nielicznych materiałów wyłania się obraz zdecydowanie bardziej słodki niż słodko-gorzki oryginał, jednak może być to zasługa odwiecznie mylących widza marketingowców/producentów :P . Ciekawy jestem, jaki będzie efekt końcowy.
Lepiej bym tego nie napisał.
Ja zwolennik filmów niż książe od początku bałem się o film, że nie podoła, ale mam nadzieję, że się zdziwię pozytywnie.
Widziałam trailer dosłownie 5 minut temu i kurcze mam lekkie obawy, że spaprają, ale okaże się. Mam nadzieję, że moja intuicja w tej chwili zawodzi
Obejrzałem poprzedni film pana, który będzie odpowiedzialny za reżyserię "Gwiazd naszych wina" i nie jestem szczególnie zachwycony. Raczej średniak, w sposób wyidealizowany, stereotypowy i teledyskowy przedstawiający miłość. Fajni aktorzy i czasem niezły klimat, ale fabularnie trudny do przełknięcia. Josh Boone nie zna chyba umiaru w słodzeniu, więc już przesłodzoną historię doprawia słodką muzyczką. Nie mam nic do muzyki w "Stuck in love", ale osobno. Nie w połączeniu z takim obrazem.
Tego się obawiam, zwłaszcza, że książka sama w sobie przesłodzona nie jest. Jest inteligentna i metaforyczna, a w filmie jak kto w filmie...
Nie pokazują tych smutnych momentów, bo nie chcą robić spoilerów. Ponadto to z pozoru ,,love story" przyciągnie wielbicieli romansideł, fani książki i tak przyjdą.
Może jestem jedyną osobą, ale chciałabym zobaczyć ekranizację w bardziej… słodko-gorzkim stylu. Takim stylu minimalistycznego i „chłodnego” kina europejskiego z pięknymi ujęciami, zarówno tymi w rodzinnym mieście Hazel, jak i w tym drugim miejscu (nie chcę spolerować, a kto czytał te wie, o jakim europejskim mieście mówię). Po prostu nie odpowiada mi przesłodzona amerykańska komedia romantyczna i właśnie tego się najbardziej obawiam – że to będzie właśnie taki "sacharynowy" filmowy potwór. Bo i tematyka jest taka, że łatwo można przedobrzyć. A szkoda. Chociaż, to tylko moje gdybanie, więc cóż, pozostaje tylko czekać na premierę.
A to, że pan Green już ten film widział i że jest nim zachwycony to małe pocieszenie. Jest autorem i kocha tę historię, i też zapewne wszystko co jest z nią związane, a zatem nic dziwnego, że mu się spodobała ekranizacja.
Może trochę pesymistyczna wypowiedź, za co przepraszam. :3
Zgadzam się w całej rozciągłości. Przeczytaj resztę postów w temacie - nie jesteś jedyną osobą, która ma uzasadnione obawy co do charakteru ekranizacji. Masz również trochę racji co do nieobiektywności pana Greena. Aczkolwiek pamiętamy takie przypadki w historii, kiedy autor książki jawnie wyrażał niezadowolenie z ekranizacji swojego dzieła (Stephen King, Lśnienie).
"Takim stylu minimalistycznego i „chłodnego” kina europejskiego z pięknymi ujęciami, zarówno tymi w rodzinnym mieście Hazel, jak i w tym drugim miejscu"
Otóż to. Ten film mógłby mieć przepiękne zdjęcia.