W środę wybieram się do kina na ,,Gwiazd naszych wina". Zastanawiam się czy film bardzo się różni
od książki i co jest ,,lepsze". Obawiam się, że film mi się nie spodoba, ponieważ po przeczytaniu
stwierdziłam, że ta książka jest genialna, lecz teraz(minął ponad miesiąc) uważam, że była stratą
czasu i jej fabuła jest bardzo prosta i powszechna (nie lubię typu książek kiedy dziewczyna spotyka
chłopaka i jest wielkie ,,love story") tzn. miłość dwojga nastolatków ( to już brzmi beznadziejnie) z
domieszką tragizmu.
Film praktycznie nie różni się od książki. Odtworzono naprawdę wiele scen niemalże dosłownie, dla znawców książki plus w postaci całych dialogów z powieści. Niewielkie zmiany w niektórych zdarzeniach, ale nie wpływają one na odbiór filmu. Trochę brakuje Isaaca, ale pojawia się w kluczowych scenach :)
Co do samej książki - nie sądzę, żeby to była prosta historia typu love story. W filmie rzeczywiście troszkę zintensyfikowali ten motyw. Ale w powieści Hazel nie jest początkowo w ogóle zainteresowana Gusem! Poza tym, mam wrażenie, że miłość tam przyszła później - najpierw było to zrozumienie, potem wspólne marzenie. To się raczej wzięło z przyjaźni. I nie wiem, dlaczego miłość nastolatków miałby być gorsza od miłości ludzi po 40. czy w podeszłym wieku. Z takim samym nastawieniem oglądałem "Gwiazd naszych wina", jak "Pamiętnik", "Czas na miłość", "Lepiej późno niż później" etc. etc.