Film z początku całkiem przyjemny: kilka humorystycznych scen, pokazanie walki z chorobą, hasła
typu 'nie poddawać się' w skrócie carpe diem itp. Lecz niestety w połowie wszystko zaczyna się psuć.
Twórcy założyli sobie chyba aby jak najbardziej przygnębić oglądającego. Z tego powodu przez
następną godzinę widzimy: pijaków, walkę ze schodami, nieudolną scenę erotyczną(?) , gadanie o
umieraniu, nastolatki rzygające śliną, płacz, więcej gadania o umieraniu, próba czytania przemowy
pośmiertnej, umieranie, płacz, pogrzeb i gadanie o umieraniu. A na koniec jakby nam było mało
dostajemy... montaż najbardziej ckliwych scen. (serio?) Czy jest on piękny, motywujący i
wzruszający? Według mnie raczej straszliwie przygnębiający i smutny.
Tyle.