Film nieco przekoloryzowany - ona "biedna", zakochuje się w "bogaczu", który spełnia jej marzenie. I na tym przekoloryzowanie się kończy.
Sama pamiętam, jak niespełna dziesięć lat temu zdiagnozowano nowotwór u dziewiętnastoletniego chłopca. Pamiętam też jak wszyscy zachwycali się małym, kameralnym ślubem. Co więcej, pamiętam, łzy świeżo upieczonej panny młodej. Na koniec - pamiętam, że ona nie żałuje tych kilku wspólnych chwil, chociaż bywało ciężko. Piękne historie, chociaż brutalne, zdarzają się.
A kinematografia zazwyczaj nie bazuje na tym, żeby pokazać nam okropności, zło i ból. Nawet z przekoloryzowanych filmów można wyciągnąć wnioski. Kiedy młodo umiera ktoś bliski naszemu sercu, na życie zaczyna się patrzeć nieco inaczej...