Na każdą część "Gwiezdnej Sagi" czekam z niecierpliwością. Idąc do kina spodziewam się najlepszego i zawsze dostaję najlepsze. Może dlatego, że przymykam oczy na niedociągnięcia. Tak czy owak, zobaczyć "Gwiezdne Wojny" w kinie to za każdym razem ogromne przeżycie. Niepokój wzbudził śmieszny tytuł tej części, kojarzący się z kiczowatymi filmami lat 60-tych. Całe szczęście to tylko tytuł i nic więcej, bo film jest naprawdę znakomity.
Młody Anakin Skywalker wyrósł na idola nastolatek. Jest impulsywnym uczniem Obi-Wana, czyli padawanem. Po latach spotykają znowu Jar-Jar'a oraz Padme, która nie jest już Królową Naboo, nadal jednak zajmuje się polityką. Komuś zależy na tym, aby zlikwidować niewygodnego polityka. W obronie Padme stają Jedi. Trop na jaki wpadają Obi-Wan i Anakin doprowadza tego pierwszego do zapomnianej planety Klonerów - rasy zajmującej się klonowaniem armii na zamówienie. Okazuje się, że w to wszystko wmieszany jest Jango Fett - ojciec znanego fanom sagi łowcy głów o imieniu Bobba Fett. Łowca Głów będzie ścigany przez Obi-Wana. Anakin zostanie ochroniarzem Padme i równocześnie będzie zmuszony wrócić na swoją rodzinną planetę, aby pomóc matce. Jak zwykle więc akcja filmu będzie się toczyć w kilku miejscach na raz. To jest to, co uwielbiam w tej sadze!
Razić może gra Christensena, ale po obejrzeniu filmu kilkakrotnie przyzwyczaiłem się do niego. Jar Jar jest już zupełnie inną osobą niż w części pierwszej - poważny, dostojny. Senator Palpatine wydaje się być podejrzaną osobą. Pikanterii dodaje wiadomość, iż w radzie zasiada zdrajca i rada pracuje dla Imperatora. Yoda pokazuje się w niebywałej dla niego roli, biorąc udział w jednej z lepszych walk na miecze świetlne. Fantastyczny jest aktor grający Hrabiego Dooku. (Christopher Lee - grał także Sarumana we Władcy Pierścieni). Znakomita jest też postać Jango Fetta. Szkoda tylko, że zdecydowano się w filmie na Samuela L. Jacksona, bo psuje on "Atak Klonów" swoją sztucznością. W filmie zobaczymy szkielet "Gwiazdy Śmierci" i sporo wątków, które przybliżą nam "stare" "Gwiezdne Wojny".
Od strony technicznej "Gwiezdne Wojny" zawsze są do przodu przed innymi filmami. Nie inaczej jest tym razem. Muzyka miażdży (John Williams), efekty specjalne ("Industrial Light & Magic") wgniatają w fotel. Walka klonów jest wg mnie najlepszą sceną batalistyczną w historii kina. Polecam obejrzeć film nawet przeciwnikom kina s-f.