PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1465}

Gwiezdne wojny: Część II - Atak klonów

Star Wars: Episode II - Attack of the Clones
2002
7,2 231 tys. ocen
7,2 10 1 230525
5,3 51 krytyków
Gwiezdne wojny: Część II - Atak klonów
powrót do forum filmu Gwiezdne wojny: Część II - Atak klonów

Oglądając film, doszedłem do jednego wniosku: nie ma poszanowania życia dla klonów. Są
traktowani jak mięso armatnie. Wyjątkowo to widać w momencie kiedy Windu i Skywalker wychodzą
aby pokonać Dooku. W momencie lądowania wiedzą że są ścigani, decydują się na lądowanie,
przez co giną klony w pojeździe latającym. A co reszcie z Was Się nie podoba?

nanek876

Mi się nie podoba jak mistrz Fisto zabija jednego klona, przecież on mu pomaga.

Co do tych pozostałych, to klony zostały zrobione na idealnych żołnierzy - zostały poddane małemu praniu mózgu, przez co nie bały się śmierci i wykonywały rozkazy bez marudzenia.

ocenił(a) film na 10
BIOLLANTE

A gdzie on jakiegoś zabił? Z Ataku Klonów pamiętam jedynie ten jego szelmowski uśmiech po tym jak mocą przewrócił krzyżówkę droida bojowego i C-3PO

chowder

Gdy rozpoczynała się bitwa o Geonosis i wyszedł ze statku.Unikał strzały mieczem, i uderzył nim w klona.

ocenił(a) film na 10
BIOLLANTE

W której sekundzie to jest konkretnie? Nie mogę tego zlokalizować. Mam wrażenie, że może tobie chodzić o 1:59:37 (wersja blu ray z 2011) ale tutaj klon wyraźnie pada od strzału blastera chociaż w akcji to może faktycznie wyglądać jakby Fisto go uderzył

chowder

1:59:37 jak napisałeś.

ocenił(a) film na 10
BIOLLANTE

Nie no to zobacz, że on padł od strzału blastera jakiegoś droida przyjrzyj się

chowder

Mi też się wydaje, że Fisto na pewno nie byłby taką ciamajdą, żeby skierować pocisk w stronę swojego sprzymierzeńca :) nie zwracałem uwagi na ten moment, ale przy następnym seansie postaram się to wyłapać. Dzięki w każdym razie!

Btw. Chowder napisałeś ten komentarz w 3cią rocznicę założenia konta przeze mnie na filmwebie :D taka ciekawostka, na pewno zmieni Twoje życie ;)

ocenił(a) film na 8
nanek876

Nic dziwnego, że potem powstał serial "Clone Wars" - trzeba było trochę ocieplić relacje Jedi z klonami, czego drobny smaczek był widoczny w "Zemście Sithów" jak Kenobi zaprzyjaźnił się z Codym.

ocenił(a) film na 8
rusekolsztyn

Mimo to Cody nie wahał się strzelić do Obi Wana po otrzymaniu rozkazu 66 od kanclerza.

Hagan

Zapewne dlatego, że

A) Spodziewał się tego od jakiegoś czasu, a że kanclerz ma najwyższą władzę i zabronił im mówić komukolwiek o tym, musieli się go jako zwykli żołnierze posłuchać
B) Cody o niczym nie wiedział, ale ślepo musiał słuchać rozkazu Palpatine'a

Zawsze jednak kończy się tak samo :)

nanek876

Windu i Skywalker ??raczej Obi-wan i Skywalker

ocenił(a) film na 10
nanek876

Mi się nie podoba to samo co Tobie i dokładnie to samo sobie myślałam: że klony są stworzone tylko po to, żeby ginęli, chroniąc ,,tych ważniejszych". A przecież klony to też trochę ludzie, nie? A tymczasem jest tak jak mówisz: jest ich mnóstwo i giną jak muchy przy pierwszej lepszej okazji, a wszyscy traktują to tak, jakby zginął droid, a nie człowiek...

ocenił(a) film na 10
Chantoria

Przecież oni nie są ludźmi. Są produktami Kamino z wypranymi mózgami bez jakichkolwiek, uczuć, empatii i tych wszystkich rzeczy, które czynią nas ludźmi. Bardziej bym patrzył na klony jak na organiczne roboty

użytkownik usunięty
chowder

Nic bardziej mylnego. Polecam książkową serię "Komandosi Republiki" Karen Traviss, tam klony zostały przedstawione zupełnie inaczej niż sądzisz.

ocenił(a) film na 10

EU to dla mnie fan fictiony a nie kanon

użytkownik usunięty
chowder

Twój wybór. Dla mnie zamykanie się w określonym kanonie jest ograniczeniem, w wielu kwestiach przydaje się uzupełnienie czy szersze spojrzenie. Co kto lubi.

ocenił(a) film na 10

Grafomaństwo na poziomie fan fictionów Harry'ego Pottera mnie nie jara sorki ;x

użytkownik usunięty
chowder

Czytałeś którąś z książek z serii Komandosi Republiki żeby wydawać takie odważne opinie? W ogóle, czytałeś jakąkolwiek książkę ze świata SW? Zajeżdża to ignorancją. Skoro napataczasz się na gnioty w stylu którym wymieniłeś, to trudno - jest to twój problem. Warto czasem zasięgnąć informacji w internecie, np. przeczytać opinie na temat powieści, poszukać tych najlepiej ocenianych... w niemal każdej większej serii znajdziesz gniota, co nie znaczy że całe uniwersum jest do bani. Jak nie spróbujesz, to się nie dowiesz. A takie teksty w stylu "a bo fanowskie jest be" zazwyczaj piszą ludzie, którzy przeczytali dwie książki na krzyż i mało co znają temat, powtarzając bzdurne hasełka za ogółem. Bo oczywiście, światowa trzoda musi czytywać jedynie bestsellery, to co jest na topie.

ocenił(a) film na 8

Widocznie się interesuje fanfikami Harry'ego, skoro ich przykład tutaj przytacza. Książki i komiksy są uznawane za kanon, czy to się komuś podoba lub nie. Lucasowi raczej to nie przeszkadza. On stworzył SW i fani uzupełniają te uniwersum. Książki Timothy'ego Zahna czy Drew Karpyshyna są uznawane za jedne z najciekawszych w świecie EU. Jak mu się nie podoba - jego wybór. Dla jednego osobnika nikt nie zaprzestanie współtworzenia kanonu.

AcidDrinker93

Zgadzam się z Wami całkowicie. Wiadomo, że w każdym wielkim uniwersum zdarzy się raz na jakiś czas, że ktoś wyda gniota. Ja niestety z książkami nie miałem okazji się zapoznać (aczkolwiek słyszałem, że wiele serii czy pojedynczych części bardzo ładnie uzupełnia same filmowe epizody i wyjaśnia przez epicką opowieść wiele wątków/niejasnych epizodów z życia danych postaci np. młodość Yody czy pierwsze lata życia Obi Wana na Tatooine).

Mam natomiast mniej więcej trzydzieści komiksów "Star Wars Komiks". Cały czas pamiętam imię i nazwisko redaktora naczelnego, Jacek Drewnowski :) seria do jakiegoś czasu (chyba do 2012 roku) ukazywała się w nakładzie miesięcznym. Później, żeby nie wykorzystać wszystkich ciekawych zagadek fabuły od razu, zaczęto wydawać "Star Wars Komiks" co dwa miesiące. Nie wiem, jak jest obecnie.

Mam mniej więcej trzydzieści komiksów. Wydaje mi się, że część z nich pochodzi z jakichś konkretnych komiksowych i długich powieści (komiksowe albumy typu "Dziedzictwo", "Rycerze Starej Republiki" czy "Mroczne Czasy"), część mogła zostać narysowana specjalnie do wykorzystania w gazetce, o której piszę. Niemniej w zwykłych numerach ukazywane były mniej więcej trzy historie i pochodziły z okresu między sześcioma częściami, daleko przed "Mrocznym Widmem" i daleko po "Powrocie Jedi". Komiksy robione były przez różnych twórców i podziwiać można było różne "kreski".

Niektóre historie opowiadały wydarzenia z czasów Wojen Klonów (np. Quinlan Vos i Aayla Secura czy Obi Wan i Anakin), czasy zamierzchłe (era Sithów) czy wydarzenia po śmierci Vadera i Sidiousa (nowe przygody Luke'a i jego przyjaciół).

Jedne historie porywały mniej, inne bardziej. Wiele z nich jednak wyjaśniało właśnie pewne niejasne sytuacje i pozwalało głębiej wejść w jakieś wydarzenie ukazane w którejś z części w filmie, ale z trochę innej perspektywy.

Podam tutaj kolejny przykład. Oprócz zwykłego wydania "Star Wars Komiks" pojawiały się także "Star Wars Komks: Wydanie Specjalne" i "Star Wars Komiks Ekstra". Najwięcej oczywiście mam zwykłych komiksów. Udało mi się jednak zebrać po kilka z dwóch ostatnich przeze mnie wymienionych. "Star Wars Komiks Ekstra" charakteryzował się tym, że opowiadał jedną, ale bardzo długą i bogatą historię. Jedna z nich przedstawiła losy przyjaciela Luke'a z dzieciństwa (nie pamiętam, jak się nazywał, pojawił się jednak w Nowej Nadziei; był pilotem po stronie Rebelii).

Tutaj ostrzegam przed małym spojlerem, który skończy się na koniec kolejnego akapitu.

Razem się wychowywali, przyjaźnili się. Jego o kilka lat starszy przyjaciel wstąpił pewnego razu do floty imperialnej i zostawił Luke'a. To pogłębiło marzenie chłopca, żeby sam mógł kiedyś polecieć w kosmos. Jego wuj niestety kategorycznie odmawiał, bo nie chciał, żeby jego gospodarstwo, o które tak bardzo się troszczył, popadło w ruinę. Doszło ostatecznie do tego, że kumpel Skywalker'a dołączył do rebeliantów i zdążył zobaczyć się ze Skywalker'em tuż przed zniszczeniem pierwszej Gwiazdy Śmierci. Potem się już nie widzieli, bo jego starszy przyjaciel zginął podczas bitwy o Yavin.

Genialne jest to, że nawet kiedy historie te opisują przygody bohaterów, których teoretycznie doskonale znamy z filmu, okazuje się, że możemy poznać ich lepiej i w efekcie lepiej zrozumieć ich czyny i zachowania :)

A przecież są jeszcze gry. Bioware stworzyło wspaniałe uniwersum tych samych Gwiezdnych Wojen w grze Knights of the Old Republic. Jak dla mnie Disney mógł to zostawić. Ale rozumiem, że odrzucił niemal wszystko, żeby móc tworzyć na czystym koncie. Myślę, ze mogę to zrozumieć. A jeżeli ktoś chce włączyć sobie wydarzenia oficjalnie niekanoniczne do tych kanonicznych, nikt mu przecież nie zabroni. Gwiezdne Wojny to Gwiezdne Wojny!

nanek876

Hmm.. to o czym napisałeś na pewno nie jest wadą filmu. Takie życie, że zwykłych żołnierzy się tak "poświęca". No ale rozumiem, że mogło Ci się to nie podobać. Mi oczywiście też nie robi się miło na myśl, że w ten sposób wykorzystuje się ludzkie życie, ale przecież takie było założenie powstania klonów. Zawsze gotowi do wykonania zadania i do poświęcenia swojego życia. Do oddania życia za ważniejsze sprawy. Po prostu. Na pewno większy żal może robić się na myśl prawdziwych, niesklonowanych ludzi, którzy w czasach imperialnych wstępowali do gwardii imperialnej, a prowadzili własne życie, mieli różne wspomnienia. Byli poczęci z miłości i na pewno w znacznej mierze mieli kochających rodziców. A taki klon z "in vitro" to w sumie nie to samo :D