Hmm no rewelacja to nie była. Jestem fanką starej trylogii GW, do tych nowych mam dość sporo zastrzeżeń, aaaale, jeśli chodzi bezpośrednio o Atak Klonow co mi sie podobalo, a co nie?
Na plus: na pewno dynamika, sceny się nie przedłużały, dużo akcji, więc przewijanie filmu byłoby zbrodnią, gdyż za dużo bym straciła. Kolejna sprawa to fajnie przedstawiony motyw przemiany Anakina, już nawet nie zwracałam uwagi na ten plastikowy romans z Padme, ale sceny gdzie w Anakinie budził się gniew, żadza zemsty, a z ust wychodziły przykre oskarżenia, no coż, we mnie robiło to wrażenie (oczywiście sam motyw, gra aktorska to już inna bajka) Nienajgorsze też były efekty, które niestety ale przyćmiły wszystko, wysunęły się na pierwszy plan i nie pozwalały widzowi skupić się na niczym innym.
Na minus: jak wspomniałam wyżej do roli Anakina mogli jednak troche lepiej poszukać odpowiedniego aktora, może i kompletna masakra to nie była, bo przyznajmy są gorsi, ale momentami Christensen mnie irytował, aż miałam ochotę czymś rzucić w monitor. Scena walki Yody akurat wywołała u mnie salwy śmiechu, widok przypominał skakającą małpkę ze świecącym kijkiem. No i najgorszy grzech scenarzystów, dialogi! Naiwne nic nieznaczące, miejscami miały być wzniosłe, poważne, inteligentne, gdzie indziej dowcipne, młodzieżowe, proste, a i tak wyszła jedna wielka kupa...
Ogólnie lepsze od Mrocznego Widma, ale i tak jestem rozczarowana. Na szczęście miejscami, gdzie leciał znany wszystkim motyw muzyczny Gwiezdnych Wojen, mogłam zamnknąć oczy i z sentymentem wrócić do starych części, to podobało mi się chyba najbardziej.
Ocena 6/10