Na początku wspominam o tym, że nie jestem jakimś (jak to zwykło się mówić na filmwebie) "tępym dzieciakiem, dla którego liczą się tylko efekty specjalne". Ludzie, którzy tak piszą są moim zdaniem nietolerancyjni, bo jeżeli ktoś coś napisze o efektach specjalnych to zaraz dla niego ten "składnik" filmu jest najważniejszy. Owszem, strona wizualna nie jest najważniejsza, ale i tak bardzo ważna (jak każdy element filmu). Kiedyś napisałem na forum o efektach specjalnych i zaraz zostałem ostro skrytykowany. Nie odpowiedziałem, bo miałem to głęboko gdzieś, a tak w ogóle nie chciało mi się produkować, bo wiem, że nie byłoby żadnych skutków. Odkąd sięgam pamięcią efekty specjalne zawsze bardzo mnie interesowały i nadal to robią (grzech?).
Dlatego chciałem tu napisać o efektach specjalnych do części II Gwiezdnej Sagi - "Ataku klonów". Jakieś 97% opinii na ten temat było pozytywnych. Prawie wszyscy piszą o wizualnym majstersztyku i, że to ten film, a nie "Dwie Wieże" powinien zgarnąć statuetkę Oscara za efekty. Nie będę nikomu narzucał mojego zdania. Chcę się nim jedynie podzielić.
Jak dla mnie efekty wizualne w "Ataku klonów" stoją na średnim poziomie. Lucas poszedł na ilość mając jakość głęboko gdzieś. Cyfrowe krajobrazy biją po oczach sztucznością. Cyfrowy Yoda bije po oczach sztucznością. Cyfrowe klony biją po oczach sztucznością. Cyfrowe WSZYSTKO bije po oczach sztucznością (no może niektóre ujęcia Coursant są lepsze). ILM to znakomita firma, ale ta część ich chyba przerosła. Tam wszystko trąci myszką. Pościg w asteroidach był o wiele lepszy (od strony technicznej) w o 22 lata starszym "Imperium kontratakuje", podobnie jak Yoda i wiele, wiele innych. Nie dlatego, że tamte części bardziej lubię, ale dlatego że te cyfrowe odpowiedniki mniej przekonują. Uważam, że efekty z TTT biją na głowę te z AOTC. Dlaczego? Bo w TTT: Gollum do dziś jest wzorem do naśladowania w dziedzinie animacji komputerowej (według mnie... nie chcę uchodzić za "znaFcę, ale on jest po prostu wielkim skokiem naprzód). Yoda przy nim wypada po prostu źle, ba! pojedyncze trolle czy enty (nie wszędzie powalające) go biją na głowę. Yoda się nawet w AOTC nie wyróżnia. W TTT cyfrowe dekoracje, postacie itd. doskonale komponują się w całość tak, że nie da się pokazać palcem "o, to jest prawdziwe, a to jest komputerowe". W AOTC chyba żaden efekt mnie nie oczarował, bo przecież miecze świetlne podziwialiśmy w o wiele starszych filmach. Co do efektów w TTT to polecam obejrzeć dodatek "Weta Digital" na płycie 4. w edycji 4-płytowej. Jackson zdecydowanie poszedł na jakość, a w ROTK zrobił krok dalej i udało mu się rozdwoić, bo jest i ilość i jaka jakość! W AOTC te efekty są tak żenujące (napisałem wcześniej, że poziom średni, ale dla SW powinna być oddzielna skala, bo stare części wyznaczył w tej dziedzinie pewne standardy), że aż brak mi słów. Pozostaje mi tylko dodać, że bardziej podobały mi się efekty w "Mrocznym widmie", a o wiele bardziej w "Zemście Sithów".
Na tym kończę moje "refleksje" i napiszę jeszcze to: "Każda część LOTR ma lepsze efekty niż jakakolwiek część NT". To tyle. Trza iść lulu.
Też się zgadzam, że w porównaniu z "Dwiema wieżami" Atak klonów zostaje zmiażdżony, ale zdanie " ILM to znakomita firma, ale ta część ich chyba przerosła. Tam wszystko trąci myszką." to już trochę przegięcie. Gdybym miał wymienić tak w pojedynczych szczegółach co w tej części dobrze wypadło jak na animacje komputerową to będą to te trzy potwory (Rekk, Akclay i Nexu) z areny na Geonosis, kaminonianie, sceny w których Morrison grający Jango Fetta zostaje podmieniony na latający na jetpacku komputerowy sobowtór czy scena jak Anakin leci na ścigaczu na tle dwóch zachodzących słońc Tatooine.
http://www.youtube.com/watch?v=hoRKe3dtTPA
od 30stej sekundy ten film zaczyna wyglądać jak jacyś cholerni "Mali Agenci". Blue Screen pełną gębą. Trzeba być ślepym, żeby powiedzieć, że Atak Klonów ma świetne efekty specjalne. Ja na to osobiście nie mogę patrzeć. Ja już wolę (ba! kocham je!) efekty w oryginalnej trylogii z pięknie malowanymi tłami i kostiumami. To to jakaś kpina jest.