Bez dwóch zdań najgorszy film spod znaku Gwiezdnych Wojen. Dlaczego? Po pierwsze przez półtora godziny nie dzieje się nic poza jakże pasjonującym romansem Skywalkera i Padme. Wszyscy na to narzekają, i ja się dołączę, po prostu jest na co. Po drugie Christensen w roli Skywalkera to jest jedna wielka pomyłka, jedna z największych w ogóle w historii kina. Ostatnie pół godziny na szczęście mocno wyciąga ocenę, podobnie jak scenariusz, bo pomijając to romansidło jest naprawdę interesujący i wciągający. Nie zmienia to jednak faktu, że film dla fanatycznych wyznawców Gwiezdnych Wojen (do których koniec końców się nie zaliczam) musi być drogą przez mękę.