Od dobrych paru tygodni ciężko oddziaływałam na nerwy wszystkich swoich znajomych, oznajmiając im ile jeszcze czasu pozostało do premiery E2. I wreszcie się doczekałam: 15 minut po północy zostałam wciśnięta w fotel kinowy klasycznym tematem przewodnim no i oczywiście " dawno, dawno temu w odległej galaktyce" i od tamtej pory nie jestem w stanie znaleźć określenia które oddało by to co czuję po obejrzeniu E2. Film mnie krótko mówiąc powalił na kolana zdmuchując mi przy tym trampki :). Dodam że z wrażenia nie mogłam później zasnąć.... "Atak klonów" rządzi!