Skończył się film zaczęło się oczekiwanie na kolejną cześć gwiezdnej sagi o Skywalkerach. Tylko czy nadal powinniśmy tak mówić ?
Zacznę od tego że wszystko w przyrodzie powinno ewoluować, by przetrwać, zmieniać się i tak też dzieje się z tą serią.
Wiele osób, w tym ja martwiło się, że przejęcie praw do marki przez Disneya poskutkuje niezbyt dobrze na mające powstać filmy. Jak bardzo sie jednak myliłem! Najpierw "The Force Awakens" które dało przedsmak, ale dalej utrzymało niepewnosc, następnie "Rogue One" który sprawił że pogląd zaczął się kruszyć, by z wyjściem z sali kinowej po "The Last Jedi" doznać takiego szoku że zjeżdżając po schodach przed wyjściem z kina musieć usiąść z wrażenia.
W takim razie zacznijmy wyliczankę.
+Gra aktorska:
Jeden z najmocniejszych tym razem aspektów który nie był taki oczywisty patrząc przez pryzmat Przebudzenia. Pojedynczy aktorzy drugoplanowi mają przysłowiowe kije w dupie, ale nie przeszkadza to zbytnio. Jednak to odtwórcy głównych ról po obu stronach konfliktu mieli najtrudniejsze zadanie..stworzenie portretów psychologicznych obu postaci tak bardzo odmiennych od tych do których przyzwyczaił nas George Lucas. I tak przechodzimy płynnie do..
+Wyraźnego zarysowania psychologicznego głównych postaci:
I to niezależnie od stron konfliktu. Po zakończeniu filmu jak się pomyśli o tym żadna z postaci nie jest w 100% przesiąknięta złem czy dobrem..widzimy w końcu Luke'a który chciał zabić dla wyższego dobra, Rey która ze wściekłością atakuje Luke'a, Poe który dla wyższego dobra przeprowadza zamach stanu, Finn'a który w strachu spieprza że statku i wiele innych zachowań i czynów które sprawiają że postacie te stają się bardziej ludzkie i bliższe nam a nie legendarnym ideałom. Czapki z głów i owacje na stojąca należą się jednak Adamowi Driverowi, odtwórcy roli Kylo Ren'a. Część 7 zapowiadała, że będzie to dzieciaczek który na zmianę będzie za wszelką cenę próbował upodobnić się do swojego dziadka Vadera, a każde swoje niepowodzenie kończył demolka czy jakimś odstresowujacym morderstwem w których tak bardzo lubował się astmatyczny przodek. Jednak to co zobaczyliśmy na ekranach było skrajnym zaskoczeniem. Prawda, również lubuje się w duszeniu swoich podkomendnych jak chce przywołać ich do porządku, z tym że stał się najbardziej rozchwianym i zarazem nieoczywistym Złodupcem w historii kanonu czy też nawet legend (odliczając szalonego Jorusa C'botha ale on był szalencem). Więcej nie będę zdradzać jednakże ciekawi mnie co się dalej stanie z jego postacią bo po tej części nie próbuje nawet spekulować jego losów.
+Warstwa techniczna:
Praca kamery, plany, wybuchy, wszystkie te aspekty stoją na niesamowitym poziomie współgrają bardzo mocno z fabuła i sobą nawzajem. Duży też szacunek dla reżysera za dodatkowe dopowiedzenia w zabawie kolorami które w ciągu filmu kilka razy się zmieniają (najlepszy przykład wnętrze kasyna gdzie kolory są ostre o mocnym natężeniu i stajnie gdzie kolory mocno się przytlumiaja stają się szare a to jest w końcu ta sama planeta) oraz za to że nawet można znaleźć odniesienia do poprzednich filmów w nich (pod białą solą znajduje się czerwony piach planeta ta wygląda jak hoth a największą porażkę właśnie na tej planecie odniosła rebelia. Więc czyżby czerwień pod bielą nie była specjalnym zabiegiem symbolizującym krew ? ) Ostatni aspekt techniczny CGI..momentami widoczne aż za nadto nic więcej nie wiem co powiedzieć po obejrzeniu jednokrotnym.
-Fabuła:
Jedno z największych zaskoczeń...to już nie jest ten sam schemat wielkich powodzeń samobójczych misji i całkowitej przewidywalności wydarzeń 10 minut przed tym jak nastąpi...plot twisty i ich ilość to zaskoczenie, jednakże nagromadzenie tak silne sprawiło, że przestałem zastanawiać się co się stanie dalej bo wiedziałem że tego nie będę mógł przewidzieć. Ale wracając trochę merytorycznie do wcześniejszego punktu czyli psychologii postaci i fabuły. W oryginalnej trylogii i prequelach mieliśmy do czynienia z wyraźnym podziałem na dobro i zło bez zastanowienia się nad moralnością. Tutaj od samego poczatku miałem wrażenie że reżyser próbował zmienić trochę to rozdzielenie i spowić je większą mgłą. Ostatecznie tezę tą wyłożył wypowiedziami Pana Hakera do wynajęcia. Resztę przykładów pokazałem już wcześniej więc zakończę ten fragment tylko stwierdzeniem że moim osobistym zdaniem ten zabieg się udał i nie jest to już taki czarno biały obraz. Kolejnym aspektem fabularnym na znaczący plus z całą pewnością jest ogromne nagromadzenie smaczków dla fanów młodszych i starszych. Tego akurat nie da się opisac. Trzeba to zobaczyć.
Ostatnia rzecz w tym temacie. Sposób przedstawienia mocy.
Stara trylogia pokazywała moc jako coś mistycznego otaczającego nas wszystkich będącego czymś co każdy doświadcza i każdego z nas spaja. W prequelach moc sprowadzono do narzędzia i midichlorianów tworząc z niej broń dla obu stron konfliktu pomijając zupełnie jej aspekt religijny.
Nowa trylogia w swoich powrotach do oryginału wraca również do tego aspektu religijnosci, ale również można odnieść wrażenie że moc ewoluowała jak sposób prowadzenia historia i stała sie bardziej bezstronna. Taka refleksja naszła mnie widząc Luke'a jednoczacego się z nią.
Kończąc te kilka słów czy saga Skywalkerów dalej nią jest ?
Myślę że i tak i nie. Formalnie rzecz biorąc w końcu już żadnego Skywalkera w galaktyce nie ma. Jednakże ich duch wraz z ich naukami błędami i spadkobiercami dalej krąży gdzieś tam i zawsze gdzieś tam był...dawno dawno temu w odległej galaktyce.
Pozdrawiam Oskar Gryska