PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=671049}

Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi

Star Wars: The Last Jedi
6,8 149 498
ocen
6,8 10 1 149498
6,8 44
oceny krytyków
Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi
powrót do forum filmu Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi

Zaczynając tę analizę muszę przyznać się bez bicia, kiedy po raz pierwszy usłyszałam, że pozbawiony Walta Disney odkupił od Lucasfilm prawo do Gwiezdnych Wojen, szalałam ze szczęścia. Wszakże czym tak naprawdę jest saga o Anakinie Skywalkerze jeżeli nie prostą historią o walce dobra ze złem, opowieścią o bohaterach, którzy postanowili stawić czoła okrutnemu, potężnemu przeciwnikowi i zwyciężyli, świętując koniec strasznej wojny w blasku fajerwerków? Sam George wielokrotnie powtarzał, że konflikt jasności z ciemnością jest duszą, głównym filarem jego opowieści, że Gwiezdne Wojny mają zaznaczać różnice między chciwością a altruizmem, między poświęceniem a egoizmem, między spokojem a gniewem i ten duch przebijał się we wszystkich sześciu częściach sagi. Kto lepiej umiałby kontynuować tę przygodę niż studio, z ramienia którego wyszło wiele tytułów właśnie skupiających się na tym odwiecznym konflikcie?
Radość trwała do grudnia 2015 roku, kiedy na ekranach zobaczyłam żywą kalkę Nowej Nadziei, z o wiele gorzej zarysowanymi postaciami, z aktorami którzy chyba w życiu nie otarli się o przynajmniej słowo „aktorstwo”, z przestarzałymi modelami (wiem, wiem, to miała być „delikatna” analogia do starych trylogii, które cierpiały na brak dofinansowania i technologii) i z tak rażącą ilością cgi, że prequele to przy tym teatr deskowy.
Była to jednak tylko pierwsza część zaplanowanej trylogii, jedynie krótki wstęp, zarys. Postanowiłam więc do ostatecznego werdyktu poczekać przynajmniej do części ósmej, w której być może uzyskalibyśmy jakieś odpowiedzi. Teraz wyraźnie zaznaczam, nie uznaję książek, gier, krótkich wywiadów, dodatków do wydania blu ray za pełnoprawny materiał, wyjaśniający dziury fabularne. Obejrzałam i przeczytałam wszystko, nie mniej jednak uważam, że film jako całość powinien się bronić sam, ewentualnie niektóre zawirowania wyjaśniać poprzez kontynuacje na wielkim ekranie.
Poniżej czytelnik znajdzie wiele dokładnie opisanych zdarzeń z filmu. Proszę nie mówić, że nie ostrzegałam.
Ostatni Jedi jest obok Łotra 1 najgorszym filmem w całej sadze i żeby dokładniej odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak jest, pozwolę sobie na długi wywód, w którym często będę odnosić się do starej trylogii jak i prequeli.
Ósma część zaczyna się, jak to większość filmów z rodziny Gwiezdnych Wojen, napisami początkowymi, mającymi za zadanie chociaż częsciowo wprowadzić widza w wydarzenia, które za chwilę ujrzymy na ekranie. Oznacza to tyle, że wielką konsternację odczuwamy już w pierwszych sekundach seansu. Po przeczytaniu informacji dowiadujemy się między innymi, że Republika została zniszczona. Tutaj widzę pierwszy zgrzyt i niedopowiedzenie. Film jest medium, które powinno przedstawiać opowiadaną historię w formie obrazów. Przeskakiwanie tak ważnych momentów, jak upadek całego systemu panującego w galaktyce i objęcie całkowitej władzy przez Najwyższy Porządek powinno być ukazane w inny sposób niż poprzez jedno, krótkie zdanie w napisach początkowych. To znaczy w wypadku, jeżeli stwierdzimy, że za koniec Republiki nie uznajemy jednego wystrzału z bazy Starkiller. Jeżeli ten atak z pierwszej części nowej trylogii był w istocie upadkiem całej Republiki, zaczynam powątpiewać w aktywną powojenną działalność księżniczki Lei Organy. Czy na Republikę naprawdę składał się pojedynczy system planet? Czy w tym systemie leżało Coursant? Czy Coursant, będące, jak wiemy z prequeli, centrum Galaktyki, było w rękach Republiki czy Najwyższego Porządku? Nie oczekujmy też odpowiedzi na to, dlaczego zwycięskie militarne oddziały Republiki po wygranej wojnie, nazwały się Ruchem Oporu. Reżyser, desperacko próbując wywołać u nas poczucie nostalgii, oblewa takie szczegóły ciepłym moczem.
Po tym dziwacznym wstępie zostajemy wrzuceni w sam środek ewakuacji bazy Ruchu Oporu. Nie wiemy co Ruch Oporu tam robił, ani czy jest to ta sama baza, którą widzieliśmy w Przebudzeniu Mocy. Wnioskuję że tak, skoro w następnych scenach Rei dopiero wręcza Lukowi jego miecz. Tutaj mamy kolejny zgrzyt. Jeżeli to ta sama planeta, jakim cudem siły Najwyższego Porządku zdołały przegrupować się tak szybko i wysłać całą uzbrojoną flotę do ataku? Jakim cudem Kylo Ren błyskawicznie zszył sobie buźkę? Jeżeli stwierdzimy, że jednak zajęło im to kilka dni, pojawia się pytanie, co w tym czasie robił Ruch Oporu. Dlaczego nie ewakuowali się z bazy jak najszybciej? Przecież zdawali sobie sprawę, że Najwyższy Porządek namierzył ich lokalizację. W momencie gdy krążownik Huxa dociera na miejsce, wszyscy buntownicy już dawno powinni być po przeprowadzce.
Tymczasem widzimy, jak pojedynczy stateczek, sterowany przez Poe’a z BB8 na pokładzie zbliża się do krążownika generała Huxa. Przypomnijmy sobie teraz nasze narzekanie i hejt na postać Jar Jara i niedowierzanie, że taka życiowa sierota mogła zostać generałem. Gleeson jako jeden z nielicznych w tym filmie gra i to trzeba człowiekowi oddać, chociaż miejscami przerysowuje swoją postać do tego stopnia, że ogarnia mnie chęć ukrycia się pod kocykiem z zażenowania. Film otwiera scena, w której to Poe wykonuje telefon do pana generała i informuje, że chciałby z nim porozmawiać. Pan generał wygłasza jakąś pompatyczną przemowę i chyba powinniśmy się w tym momencie roześmiać, ale niestety czy też stety Gwiezdne Wojny nie osiągnęły jeszcze poziomu sitcomów w tym sensie, że w tle nie słyszymy śmiechu widowni, więc nie możemy być do końca pewni, czy to ma być zabawne czy też nie. Poe stwierdza, że wiadomość jest bardzo pilna, bo chodzi o mamę Huxa i naprawdę, dlaczego ten film ma tak wysokie oceny?! Tak czy inaczej genialny generał orientuje się, że pilot Ruchu Oporu ciśnie z niego bekę. Pojawia się pytanie: Dlaczego? ( Przyzwyczajmy się do niego. Będzie padać jeszcze wiele razy.) Poe w trakcie tej rozmowy niezbyt zbliża się do krążowników, więc nie wiem po co miałby odwracać czyjąś uwagę, skoro BB8 odpala silniki po zakończeniu tej idiotycznej pogawędki. A jeżeli rzeczywiście chodziło o dezorientację przeciwnika, to matko moja jedyna, borze szumiący, Najwyższy Porządek powinni być w stanie podbić Gonganie.
Na drugim okręcie liniowym inny oficer, obdarzony mózgownicą orientuje się, jaki jest plan genialnego pilota i obsmarowuje Huxa za jego niekompetencję i jaka to radość, że ktoś w tym filmie myśli, przynajmniej przez kilka minut zanim zostaje wysadzony w kosmos.
Mam tyle pytań dotyczących taktyki Ruchu Oporu. Dlaczego nikt nie ubezpieczał tych bombowców? Dlaczego w ogóle je wysłali po tym, jak ich pani generał wyraźnie rozkazała odwrót? Od kiedy to ważniejsze są rozkazy komandora? Dlaczego tak ogromne okręty były w stanie zestrzelić myśliwce? Jeden eksplodował po tym, jak przypadkowo uderzyła w niego już zestrzelona maszyna. Z czego oni je budują? Z tektury? Ale wybuchy wyglądały ładnie. Smutna, emocjonalna muzyczka towarzysząca spadającej w ogień Mulan też brzmiała ładnie i pewnie bym coś czuła przy tej scenie, gdybym wiedziała czym dokładnie jest Ruch Oporu, kim była Mulan i ile kosztowały efekty cgi.
W każdym razie buntownikom udaje się uciec, a Hux dostaje opieprz od Snoke’a i znowu nie wiem, czy jego wyrżnięcie o ziemię miało mnie rozśmieszyć czy pokazać, jaki to Snoke jest super silny.
Na okręcie flagowym Leia jest załamana ilością strat i słusznie daje Dameronowi w pysk, przy okazji go degradując. Radość z ucieczki nie trwa długo, bowiem Najwyższy Porządek dostał lvl up od reżysera i teraz w świecie Gwiezdnych Wojen możemy namierzać statki w nadprzestrzeni. Tak. Nawet nie pytam, jak to niby działa.
Mamy kolejne wybuchy, Leia wypada przez szybę i po chwili latania w kosmosie bez kombinezonu, za pomocą Mocy wraca na statek ( Znowu nie pytam jak, ale śmiałam się w kinie w głos, żadna kolejna scena mnie tak nie rozśmieszyła.), buntownicy stwierdzają, że nie mają wystarczająco dużo paliwa na kolejny skok i dzieje się najdziwniejsza rzecz w całym filmie.
Nie, nie mówię o tym, że dowodzenie, w czasie gdy Leia odchorowuje spacer w kosmosie, przejmuje starsza kobieta z fioletowymi włosami ubrana w worek na śmieci. ( Ktoś mi wyjaśni dlaczego siły militarne, które do niedawna reprezentowały Republikę, mają tak beznadziejne mundury? W starej trylogii takie niedofinansowanie było zrozumiałe, ale kontrast między KSIĘŻNICZKĄ a resztą rebelianckiego gunwa był wyraźnie zauważalny, tutaj wszyscy wyglądają jak wyjęci z plakatów w ZSRR). Mówię o dziwnym, sztucznym konflikcie między ową Panią Admirał a Dameronem. Konflikcie, który został stworzony w wyniku leniwego pisania scenariusza, no bo przecież ten murzyn i ta Chinka muszą coś w tym filmie robić.
Obejrzałam Ostatniego Jedi dwa razy i nie potrafię zrozumieć dlaczego Pani Admirał nie była łaskawa poinformować załogi o swoim planie. Czy nie tego powinni po niej oczekiwać ocaleli rebelianci? Nie gadki o nadziei i jej iskierkach, a konkretnego planu działania? Poe wyraźnie tak uważa, ale gdy podchodzi grzecznie do Holdo i pyta „ To co teraz?” ta wyskakuje z obraźliwym tekstem, że jest impulsywny, groźny i zdegradowany i matko najświętsza kobieto, czyżbyś miała okres? W takim stanie wysuszenia? Chłopak chce tylko zrozumieć co się dzieje. Nie znajduję żadnego usprawiedliwienia, dla którego ten babsztyl nie mógł pokazać swojej załodze palcem tej małej planety i oznajmić, że przetankują paliwo do mniejszych statków i po cichu dolecą do starej bazy rebeliantów.
W międzyczasie postać Finna zostaje ponownie zdegradowana do tchórzliwego szczura (proszę was, ten nadajnik wystarczyło rozdeptać bucikiem i Rey byłaby bezpieczna), który planuje ucieczkę z tonącego statku, ale powstrzymuje go Mulan o imieniu Rose i opracowują super plan wyłączenia nadajnika i do tego momentu jestem z nimi w drużynie. Niestety później przychodzi chwila wypełnienia kontraktu z Lupitą Nyongo. Dlaczego postanowili zadzwonić do tysiącletniej, pomarańczowej kreatury, która jest nie wiadomo gdzie i robi nie wiadomo co, zamiast iść z tym planem na mostek? Otóż najwyraźniej trójka naszych wybawicieli postanowiła posłuchać głosu rozsądku ( czyli C3PO), który nie wiedzieć czemu orzekł, że pani admirał nigdy się na to nie zgodzi. Dlaczego?! Przecież nic na tym nie straci. Statki i tak są w stanie stagnacji ( Jeżeli można tak nazwać zapierniczanie po układzie, żeby uchronić się przed działami i na miły Bóg, dlaczego oni tracą paliwo a Najwyższy Porządek nie?), z pokładu zniknęłaby najwyżej dwójka ludzi, z czego jedna jest raczej godna zaufania, a druga jest podobno słynnym bohaterem, więc raczej nie ma co się obawiać dezercji. Skąd ten konflikt między Poe a Holdo? Czyżby chodziło o to, że Poe nagle zaczął cierpieć na mizoginię i nie potrafi pogodzić się z faktem, że to nie on objął dowodzenie? Co się dzieje w tym filmie?!
W czasie, gdy Finn i Mulan dostają swój wątek poboczny, reżyser równocześnie morduje z zimną krwią postać Luke’a. Hamill nas ostrzegał, wywiady aktora jednoznacznie dawały do zrozumienia, że to będzie bardzo zły film, ale do jasnej ciasnej, Disney pojechało po bandzie. Ten sam Luke, który dostrzegł dobro i konflikt w Lordzie Vadarze ( Pamiętacie? Taki wysoki jegomość, najpotężniejszy jedi swojego pokolenia, postrach całej galaktyki. Ten sam co zabił Sidiousa.) postanowił ubić dzieciaka, swojego siostrzeńca, bo „dostrzegł w nim mrok”. Kiedy ukazana została scena retrospekcji, miałam wrażenie, że czytam jakiś bardzo słaby fanfic. Fakt, chwilę potem mu przeszło, ale nie o to chodzi. Chodzi o to, że mistrz jedi był skłonny w ogóle popełnić taki czyn, zamiast, jak to jedi, usiąść po turecku w przyciemnionym pokoju i wszystko przemyśleć. Kylo oficjalnie otrzymał niewielką część mojego poparcia. ( Wciąż nie wiemy, jak jedno dziecko było w stanie pokonać Luke’a i spalić całą świątynie. Ktoś mi zaraz powie, że chłopak jest silniejszy od swojego wujcia. Benek Sue.) Ale nie na tym kończy się fanfiction. Reżyser przed stworzeniem scenariusza zajrzał na ao3, wpisał w wyszukiwarce Reylo i wyskoczyło mu ponad trzy tysiące pozycji, a każda z force bond. I tak oto mamy bezdech MRey Sue, gdy widzi gołą klatę Drivera ( Hayden był chociaż ładny) oraz kolejny bezdech gdy trzymają się za łapki, ale niestety wujek cock block im przeszkadza w tej randce i Rey ze zdenerwowania podnosi na Luka miecz świetlny, a ten jak ostatnia sierota leży na ziemi i patrzy na nią z niedowierzaniem. MRey Sue strzela focha i idzie nawracać Kylo, który kilka dni temu na jej oczach zabił z zimną krwią swojego ojca, ale hej! Widziała jego przyszłość! Jest w nim jeszcze dobro. Cholera jasna, Ridley bardzo nie umie grać, to aż trzeba umieć, żeby tak nie umieć.
Luke zostaje na wyspie i w sumie nie dziwię się, że ta kobieta z wiecznym wytrzeszczem (Portman to przy niej gwiazda.) nie zdołała go przekonać do opuszczenia jego cichej kryjówki. „Mistrzu Skywalker, chcemy żebyś wrócił do rebelii, bo Kylo Ren jest potężny w użytkowaniu ciemnej strony mocy”. Gdybym miała to na płycie, odtwarzałabym tę scenę uczniom, żeby pokazać jak wygląda zła gra aktorska. To nawet nie jest poziom szkolnych przedstawień. Nagle nabrałam szacunku do „Nie lubię piasku.”
Zastanówmy się też dlaczego Luke nie popełnił np. seppuku? Dlaczego nie zmierzył się ze Snokiem? To wydaje się być o wiele produktywniejszą i skuteczniejszą metodą na kopnięcie w kalendarz, niż powolne biologiczne umieranie na bezludnej wyspie. Po co zostawił mapę, skoro chciał na tej wyspie umrzeć? Dlaczego R2 nagle się wyłączył? Dlaczego nagle się włączył? Nikt na te pytania w ósmej części nie odpowiedział i już raczej nie odpowie.
PS. Czy wspomniałam już, że Luke wyrzuca miecz świetlny swojego ojca? Ostatnią pamiątkę po Obi-wanie, jego pierwszym nauczycielu i po tatusiu, którego tak desperacko starał się uratować. Hehe, śmiejcie się, ku*wy.
Potem mamy scenę, która przy odpowiedniej interpretacji wnosi nadzieję i powiew prawdziwej Mocy. Pojawia się duch Yody, który zsyła piorun ( teraz duchy jedi kontrolują pogodę) na świątynię, mającą postać drzewa ze starymi książkami w środku, i wszystko staje w płomieniach. Czuję się jak idiotka pisząc ten akapit. Jakim cudem Disney zatwierdził taki scenariusz? W każdym razie Yoda informuje Luke’a, że nie ma co gdybać, trzeba się skupić na tym co jest tu i teraz i Luke najwyraźniej w czasie tej rozmowy zrzuca z siebie jarzmo depresji. Dlaczego Yoda nie był łaskawy odwiedzić rycerza kilka lat wcześniej, zanim ten postanowił zabić swojego siostrzeńca? Kto to wie? Kogo to obchodzi? Nostalgia, ludzie! Nostalgia!
Z drugiej strony możemy to zrozumieć w ten sposób, że stary mistrz jedi, który wykształcił niezliczoną ilość młodych padawanów i który patrzył, jak jego ukochaną świątynie niszczą sithowie i który czuł, jak jego przyjaciele z Zakonu są mordowani, w końcu wkurzył się na melodramatyzmy Skywalkera i postanowił spalić całą tę herezję o domniemanej równowadze i porażce jego religii. Tak moi drodzy, ying i yang jest większym wymysłem niż midichloriany. Równowaga oznaczała całkowite pokonanie ciemności (sithów) i zwycięstwo jasnej strony mocy. Nigdy nie było mowy w całej sadze o konieczności egzystencji obydwu stron. Ten koncept został silnie odrzucony przez Georga Lucasa. Disney wykorzenia główny filar Gwiezdnych Wojen z zimną krwią. Dobrze, że Yoda stoi na straży i pokazuje co o tym myśli.
Wracając do Rey i jej odwiedzin w domku nowego husbanda. W zasadzie nie mam tutaj za wiele do powiedzenia. Pada kilka żenujących kwesti: „ Kylo Renie! Synu Ciemności!”, Rey jest przez Snoka wychwalana pod sam sufit ( Mmmmmreeeyyysueeee), a my jesteśmy zmuszeni do słuchania gderania Najwyższego Wodza, do czasu aż Kylo przecina go na pół. Rozumiem człowieka, kreatura groziła śmiercią jego waifu. Potem mamy walkę z tragiczną choreografią, w czasie której Kylo próbuje zabić podłogę ( Nie żartuję, jest moment, w którym Driver od początku wali mieczem w pustą przestrzeń i wbija go w parkiet.), zakończony zwycięstwem młodej pary. Jak to jednak w małżeństwie bywa mamy awanturę, całą równowagę szlag trafia i okazuje się, że jednak zło jest złem a dobro dobrem. Benek nie ma zamiaru ratować galaktyki, chce nią rządzić razem z nową waifu. Mówcie co chcecie, Zemsta Sithów tę część scenariusza zrealizowała przepięknie, a porównanie które się samo nasuwa, pozostawia Ostatniego Jedi daleko w tle.
W międzyczasie Finn i Mulan odbębniają swoją część scenariusza, która jest nudna jak flaki z olejem i jestem bardzo zawiedziona taką degradacją Boyegi. Chłopak był moim ulubionym aktorem w Przebudzeniu Mocy, widać że umie grać i że wczuł się w swoją rolę. Jego scena, gdy złodziejaszek reprezentujący stanowisko pomiędzy tymi dobrymi a tymi złymi, skazuje tych dobrych na pewną śmierć i mówi Finnowi, że „To tylko biznes.”, na co Finn odpowiada „Wcale nie.”, jest moim ulubionym momentem w całym filmie. Proste i dobitne przesłanie, jakie powinny nieść ze sobą Gwiezdne Wojny. Szkoda, że zajmuje to jedynie dwie minuty ze stu pięćdziesięciu.
Równolegle na statku rebelii okazuje się, że Poe od początku był głupim, porywczym facetem, a babka w worku na śmieci dobrą, mądrą kobietą i wszyscy uciekają.
Po całym tym czasie jaki był potrzebny na dramaturgię ze Snokiem, pani Admirał dociera do swojej części scenariusza i po tym, jak Najwyższy Porządek zdążył już wybić ¾ sił Rebeliantów, kobieta nagle odzyskuje przytomność, ktoś przecież musi uratować Finna i Mulan od pewnej śmierci, plot shield is strong in this movie. Holdo skacze w nadprzestrzeń i zderza się ze statkiem, na którym o mało nie zabili nam głównych bohaterów.
I teraz zaczyna się prawdziwa karuzela śmiechu.
Maszyny kroczące przypominają mi cgi z lat 2000 – 2004, jeden wielki śmiech na sali. Te liski nie lizały Jar Jarowi stóp. Ale darujmy sobie efekty. Wspomnę, że mamy czwartą, (CZWARTĄ!!!) gwiazdę śmierci, tylko tym razem zamiast stukrotnie większą ,dostajemy stukrotnie mniejszą (ach, ta oryginalność), którą rebelianci próbują rozwalić rozlatującymi się śmigaczami z arsenału młodego Anakina. Na szczęście znikąd pojawia się Mary Sue, znana czasami jako Rey, na pokładzie Falcona ( Nie, nie wiadomo jak uciekła i jak dostała się na statek.) i Kylo drze mordę, żeby ktoś zestrzelił tego śmiecia z nieba. Moi drodzy, złóżmy hołd taktycznemu zmysłowi nowego przywódcy galaktyki. Wszystkie myśliwce lecą za Sokołem.
Do akcji znowu wchodzi moja ulubiona postać i Finn postanawia poświęcić się dla dobra ogółu, ale w ostatniej chwili, skazując całą rebelię na zagładę, ratuje go Mulan, która (szok!) złapała crusha na tego cudownego bohatera Rebelii. Mamy monolog o tym, jak to odniesiemy zwycięstwo, nie zabijając tych których nienawidzimy, ale ratując tych, których kochamy i nawet uznałabym to za całkiem urocze stwierdzenie, gdyby nie fakt, że Chinka właśnie skazała na śmierć całą pozostałą Rebelię. Ale kogo to obchodzi? Mamy pocałunek na tle wylatującej w powietrze bramy do bazy.
I teraz zaczyna się prawdziwa komedia. Otóż Luke opanował Sage Mode oraz Kage Bushin no jutsu i za pomocą swoich nowych umiejętności stawia czoło siostrzeńcowi. Poe jako jedyny myślący członek rebelii rozumie, że mistrz jedi odwraca uwagę wroga i że trzeba to wykorzystać, idąc w stronę wyjścia za kryształowymi lisami. Z pewnością wskażą im wyjście, duh! Przecież to oczywiste. Wszyscy sceptycznie patrzą na Leię, ale pani generał popiera ten plan. To nic że na końcu tunel jest zawalony głazami, od tego są właśnie Mary Sue.
Niestety w czasie pojedynku z Kylo Renem Luke wykonuje aż trzy przysiady, co tak wyczerpuje jego chakrę, że umiera, a ja wewnętrznie razem z nim.
Ten toksyczny zimniok, który udaje film, jednak na tym się nie kończy. Kylo Ren wkurzony na cały świat wkracza do pustej bazy i widzi przez force bond swoją waifu, która zatrzaskuje mu drzwi Sokoła przed nosem. Śpisz na kanapie, skarbie.
I to tyle. To są nowe Gwiezdne Wojny. Nic dodać nic ująć. Nie dostajemy wyjaśnienia dlaczego Rey ma tak ogromne umiejętności. Dowiadujemy się za to, że jej rodzicami była parka śmieciarzy, która przepiła pieniądze za sprzedaż córki. W praktyce takie rozwiązanie bardzo by mnie zadowoliło, niestety w pierwszej części widzimy, jak dziewczyna, która odkryła moc dzień wcześniej, pokonuje podobno „potężnego” Kylo Rena i nie dostajemy nawet najbardziej naiwnego wyjaśnienia - bo to to ma dobre geny. Rys historyczny i polityczny w tym filmie w zasadzie nie istnieje, aktorzy grają drętwo, a postacie chędożą logikę na każdym kroku. Efekty są miejscami bardzo ładne, miejscami okropne. Muzyka w ogóle nie wpada w ucho, z wyjątkiem kawałków ze starej trylogii i to nie jest przypadek i jedynie przyzwyczajenie, że potrafimy je od razu wychwycić na tle beznamiętnych, złożonych jakby od niechcenia nut.
Prawda boli, ale ośmielę się ją napisać.
Prequele były o niebo lepsze.

sgr

Każdy film działa w ten sposób. Jednym się podoba, innym nie. Po prostu jedni odwiedzają fora filmów, które uwielbiają, inni skupiają się na tym, co im się nie podobało. A hejt wydaje się być coolowy dla niektórych fanów.

ocenił(a) film na 5
elfka77

Święta prawda, jednak nie oznacza to, że nie możemy dyskutować o filmie. Jeżeli będziemy wymieniać zdania tylko pomiędzy tymi co im się podobało lub nie podobało to zaniknie najcenniejsza rzecz w wymianie myśli czyli rozwój.

Z hejtem już dawno powinno się zrobić porządek, edukacją promowaniem kultury społecznej. Zbyt dużo widziałem dyskusji zmierzających donikąd tylko dlatego, że wcisnął się tam tzw. hejter.

Trochę odeszliśmy od tematu ale to też pożyteczne. Wracając..byłem drugi raz i tym razem widziałem parę dobrych scen ale ponownie ilość niedorzeczności i braku logiki nie pozwala mi zmienić zdania.

sgr

Spoko, widocznie patrzymy na świat przez inne okulary. Aczkolwiek i tak szanuję, pozdro i Wesołych Świąt:)

ocenił(a) film na 5
elfka77

Swoją drogą odświeżyłem sobie Łotra 1 i tam wszystko jakoś trzymało się logiki. No, jak już musiałbym marudzić to kocówka zmieniona po interwencji pani Kennedy na "handlową" ale to i tak całe parseki przed "tym czymś"/

To była przyjemna rozmowa, liczę, że spotkamy się przy okazji innego dobrego filmu.

Wesołych Świąt:)

ocenił(a) film na 2
elfka77

Co za bzdura. Na Powrocie Jedi bylem na premierze wiec mozna spokojnie mnie nazwac starym wyjadaczem. The Last Jedi to najgorszy film w uniwersum SW. Tragedia. Ten film powinien zostac uznac za niekanoniczny. Masa idiotyzmow ktore nie maja nic wspolnego ze SW jest porazajaca.

elfka77

Tak, tak opisac mozna dowolna rzecz, to sie nazywa ciezki mlot i sluzy w necie od 20 lat do nasmiewania sie np. z fanfikow, szkoda jednak jezeli na sile sie wszystko osmiesza i nie probuje znalezc nic co niepasuje do teorii. Tym sposobem jest sie po prostu niesprwiedliwym wobec tworcy. A ja bym zachecala do pojscia na ten film nie dla Disneya, ale dwojki aktorow... Hamila i Fisher. Pierwszy bardzo dobrze ywpadl aktorsko i fani, nie fani chyba powinni chociaz tak mu to docenic, bo ja np. obejrze najgorsza szmire z ulubionym aktorem. A z nia jest to swoiste pozegnanie po roku...
Chyba bardziej dla nich na to bym poszla niz dla Forda gdyby w tym gral, bo nalezy im sie.
A Disneya nie lubie od czasow Walta, ale nie probuje bojkotowac ich filmow, mimo ze jako wytwornia i czlowiek ma powazniejsze rzeczy za uszami niz zle opowiedzenie fandomowej historii wymyslonej powiedzmy, przez Lucasa.

ocenił(a) film na 2
alisspl

A gdzie to jest napisane, że krytycznej analizy nie można napisać dla filmu, który się autorowi owej analizy nie spodobał? Nie bez przeczyny nie pcham się z tym tekstem na recenzję, wiem że ma bardzo subiektywny wydźwięk i że obsmarowuje film z każdej strony, to moje odczucia. I wspominam o plusach - o grze aktorskiej Boyegi, o efektach specjalnych, o ładnych wątkach, na które zabrakło czasu przez rozwlekanie tych słabszych. O miłym występie Yody, jeno z kiepskim ukazaniem pioruna w roli głównej. O całkiem udanym, z wyjątkiem kilku scen, występie Gleesona. Nie poruszam tematu gry Fisher czy Hamila, bo i prawdę mówiąc, niewiele tej gry widzimy, ale jak ktoś ma ochotę na nich popatrzeć i poczuć NOSTALGIĘ - be my guest. Nie oceniam gustów, może się komuś TLJ podobać, nic mi do tego. Nie namawiam do bojkotu, ot naskrobałam sobie własne przemyślenia. Zwyczajnie jak dla mnie wsadzenie aktora z poprzednich części (przy obrzydliwym gwałcie charakteru jego postaci) i zadedykowanie filmu martwej aktorce, potrafią uratować całokształt tylko do pewnego stopnia nasilenia dziur fabularnych. TLJ przekroczyło ten stopień w pierwszej połowie seansu. Simple as that.

Klear

Prosze, przeczytaj jeszcze raz co napisalam i nie dorabij mi czegos, czego w tym poscie nie ma. Krytyka musi byc w miare uczciwa i nie powinna sie zapedzac na obszary gdzie nie bedzie sie niczym roznila do wychwalania dla wychwalania. Rozumiem i uznaje wszelkie zarzuty dotyczace bledow, niespojnosci, zlego pokierowania fabula, nie bede jednak klaskac nawet zabwanym przytykom, ktore sa juz tylko nakrecaniem sie i szukaniem dziury w calym, z zupelnym pomnieciem jakichs dobrych scen, ot tak, bo fajnie jest sie nasmiewac. Autor w tym momecie traci z widoku sedno, czyli rzeczowe wytykanie bledow, a nie smieszkowanie sobie dla samego smieszkowania. Sam zaczyna robic to o co ma pretensje do tworcow czy ludzi, ktorzy za bardzo sie zachwycaja. Zle aktorstwo Rey? Nie lubie jej, ale nie wiem gdzie tam jest to jej zle aktorstwo. To juz Hamil w jej wieku gral gorzej.

ocenił(a) film na 2
alisspl

A skąd pochodzi ta podręcznikowa zasada, że widz po seansie na forum dotyczącym filmów, nie może obsmarować w komentarzach w jego odczuciu beznadziejnego "dzieła" i wylać nieco jadu? Czy ja pisałam recenzję? Albo profesjonalną krytyczną pracę na ocenę? Absolutnie nie. Po wyjściu

ocenił(a) film na 2
Klear

Po wyjściu z kina byłam tak zawiedziona tym co zobaczyłam, że postanowiłam wylać wiadro negatywnej opinii na monitor. I dobrze mi to zrobiło, trochę krytyki w internecie nikomu nie zaszkodzi, a mi poprawi humor.
Aktora grająca Rey w moim odczuciu jest beznadziejna. Mimikę ma tragiczną, nie oszukujmy się. Nie jest to czepialstwo, a moja opinia. Warto dostrzec różnicę. Nie jestem aż tak smutnym człowiekiem, żeby nazywać złym coś co mi się tak naprawdę podobało. Bo i po co?
// Przepraszam za rozdwojony komentarz. Telefon się ostatnio buntuje :(.

Klear

No wlasnie chyba problem w tym, ze pisze sie na emocjach i pewnie nie do konca zgodnie z prawda, a potem to juz sie olewa poprawienie. Stad potem recenzje pelne jadu albo nazbyt pelne zachwytu. Nie, to nie jest recenzja, za ktora ci placa, bogu dzieki, ale jednak z opinii, ktora przeciez wplynie na tych, ktorzy takimi rzeczami sie kieruja czy to w samej decyzji czy to obejrza, czy w dalszym wirusowym prekazyaniem negatywnego wzroca. Dobrze wiesz, ze zla opinia latwiej sie rozprzestrzenia niz dobra. Nic nie napisalam, ze nie mozna kryrkowac. Napisalam, ze wypadaloby w tej krytyce byc uczciwszym niz osoby, ktore krytyuka lub chwala tylko dla zasady. Przeciez nic sie nie stanie jezeli kiedy juz sie wyzlosliwisz, wysmiejesz, potrolujesz i nas rozbawisz, to napiszesz tez o czyms co nie bylo tam tak zle, tylko do smiania sie i zartowania. To jest po ptostu rzeczowosc. Nie przeszkadza mi to jak napisalas to, jedynie widze tam te pominiecia. Przeciez sie chyba nie boisz podyskutowac o tym, ze cos ci ie tam spodobalo? :) Rozumiem wielkie rozczarowanie fana, moze wlasnie dlatego dobrze, ze ja juz dawno fanem niczego nie jestem i przez to nie uderzaja we mnie te rozczarowania tak bardzo bym musiala wylewac tep omyje na cos, predzej zostane obojetna, bo nie ma to tak naprawde znaczenia jakis tam film... Przyjrzalam sie tej scenie w czerownej sali. Tak, tez od razu to dzgniecie w ziemie zauwazylam. Wyglada to dziwnie, ale jak popatrzysz to on tym wywoluje deszcz iskier, cos jak spawarka... Atakujacy go Pretorianin zaslania sie i odsuwa sie w bok... Moze nie wyszlo to za fajnie wizualnie i dla matorow lamersko, ale z tego co slysze o nowych czesciahc to oni probuja stsowac realna szermierke. Niestety swiecacy kijek, to nie miecz, nie szabla, nie katana i nie szpada... Sa tez niekonsekwtni co do stylow, mieszaja rowno Chiny, Japonie z Krzyzowcami. Przeciez zlapanie miecza za klinge i naparzanie w leb przeciwnika glowica, tez wyglada idiotycznie, a jest elmentem szermietki mieczem dwurecznym... Moze tak usilnie starali sie wymyslic jakis mozliwy chwyt dla broni ze swiatla, ze wpadli na te spawarke? W koncu laser generuje iskry, oslepia... Pamietam jak za prequeli byla weila dyskusja na syffie dlaczego przy parowaniu, krzyzowaniu ostrzy oni sobie jeden drugiemu guzika nie wylacza moca... Jak widac byc moze echa takih dyskusji dotarly do dzisiejszych tworcow i tutaj masz chyba dwukrotne bawienie sie tymi guzikami :)
Zarzuty dlaczego Snoke kolo tylka miecza nie zauwazyl... ot moze dlatego, ze dla starego pokolenia zarowno jasnego jak i mrocznego takie zagrania byly nie do pomyslenia? Ze miecze mozna bylo zabijac tylko w walce jeden na jednego i wtedy rozne paskudne chwyty dozwolone, ale nigdy tak. tak skrajnie niehonorowo? Ja wiem, ze ta ich honorowosc jest pokrecona i pewna uczciwosc walki stoi obok ludobojstwa, ale chyba mozna i tak to rozumiec, ze pewnych zachowan ze swietlnym mieczem nie akceptowala zadna ze stron, a to byl znak, ze czasy sie zmieniaja, na jeszcze wieksze barbarzynstwo "P
Niestety nie moge jeszcze znalezc na necie dobrych choegoraficznych behindow z tej sceny, wiec nie moge orzec na ile sama choreografia jest skopana, a na ile jest oparta na szermierce tylko, ze widzowie sie nie znaja i tego nie widza.
Niestety, tak jest w kinie, ze jak zrobia wam widowiskowa choreografie to ma sie nijak do rzeczywistosci, a jak prawdziwa, to wypada slabo, dziwnie lub glupio.
Mnie zastanwiala ta nieudolnosc Pretorianow, jak roboty, oni jednak grozni byli... A tutaj jak stado bab w sutannach, nawet mam wrazenie, ze tam byly babki kaskaderki.
Ale tak, spotykam sie z opiniami, ze choregrafie sa marne w tej czesci. Mnie chyba az tak bardzo to nie przeszkadza, jak sobie przypomne ich kompletny brak w starych filmach, czy przkozaczone z prequeli :)
A i mnie bardzo nie podobala sie ta komnata Snokea, czulam sie jakbym ogadala scene z filmu z lat 70, zupelnie taka atmosfera dekoracji, koloru i tasmy filmowej...

ocenił(a) film na 2
alisspl

To że ktoś pisze coś kierowany negatywnymi emocjami, nie znaczy, że nie pisze zgodnie z własnym odbiorem. Dlaczego na forum filmowym ma mi zależeć na obiektywizmie? Przecież wyrażam swoją opinię. Nikt mnie nie przymusza, nic mną nie kieruje oprócz potrzeby wyrzucenia z siebie krytyki na temat filmu, który bardzo nie przypadł mi do gustu. To znaczy, że analizy mogę pisać jedynie do filmów, które średnio mi się podobały, żeby zachować równowagę plusów i minusów? Co to za nowa moda? Nie mogę się pozachwycać w internecie wspaniałym, w moim odczuciu, filmem czy obrzucić gunwem okropnego, bo kogoś od razu nastawię pozytywnie czy negatywnie? A to ludzie nie mają już własnego gustu i nie potrafią oddzielić własnych przemyśleń od cudzych? O czym ty w ogóle piszesz, przecież to śmieszne i nieprawdziwe stwierdzenie. Tyle dni po seansie wciąż nie widzę w swoim tekście żadnego zbędnego czepialstwa, jedynie własne odczucia przedstawione w formie prześmiewczej analizy i uważam, że daje to o wiele delikatniejszy wydźwięk, niż gdybym napisała wprost "ten film to porażka.". Pewnie, że niektóre rzeczy mi się podobały - efekty specjalne w pierwszej połowie filmu, rola huxa (z kilkoma wyjątkami wypisanymi w analizie), nawet się zaśmiałam na kilku scenach z pingwinami z wyspy Luka. Scena złodziejaszka i Finna na krążowniki tchnęła trochę ducha SW, jakie kocham. Ale to tylko małe kropelki w wielkim morzu nieudacznictwa reżysera. I o wszystkich wspominałam wcześniej.
O mieczu przy dupce Najwyższego Wodza nic nie wspominałam, osobiście mnie to nie bolało.
Kiedy ta walka nie wpasowywała się ani w realistyczną szermierkę ani w przepiękne, spektakularne pojedynki jakie znamy z prequeli. Ot Driver machał sobie bez większego ładu. I nie. Żadne iskry nie poleciały, a strażnik, nie dość że się nie cofnął, to jeszcze ładnie w ten miecz wbity w ziemię wycelował, coby głównemu bohaterowi nie przelecieć ostrzem przez łeb. I nie. Kylo niczego nie blokował. Najpierw wbił miecz w ziemię, a dopiero pózniej strażnik wziął zamach. A może onk obydwoje chcieli zabić tę podłogę? Może my czegoś o tej podłodze nie wiemy. Oglądałam gify z tej walki. Strach się bać.
A te guziki, to mogą sobie teoretycznie mocą wyłączać, ale widzisz, to już typowe czepialstwo.
Komnata Snoke'a była ładna. Cały jego stateczek był ładny. Sklejałabym.
I nie, nie wiem, że negatywna opinia lepiej dociera i szybciej się rozprzestrzenia. Ludzie wbrew pozorom mają swój rozum, trust me. Tak jak nie wierzę w to, że pozytywna propaganda Disneya nakłania ludzi do pozytywnego odbioru ich filmów, tak też nie wierzę w to, że kilka negatywnych opinii jakkolwiek nakłania ludzi do zmiany zdania na temat filmu, który sami obejrzeli. A nawet gdyby tak było, to problem raczej leży w ludziach, a nie w autorach tych recenzji.

Klear

To jest po prostu rzetelnosc i uczciwosc wpbec innych i wobec samego siebie. O widzisz, wystarczylo w tej recenzji szczerze dodac to co tutaj napisalas. Wazne jest, ze to jest, ze to dostrzeglas, ale specjalnie, zeby spotegowac negatywnosc odbioru to pominelas. A to tez jest manipulacja, o ktra tak sie czpeiacie Disneya...
Ja nawet jezeli cos jezdzam masakrycznie, to jednak dodaje, ze to i to mi sie podobalo, a nie pomijam tego, bo jest to tendecyjne.
Nie wiem dlaczego, moze dlatego, ze mam swiadomosc, ze wplywam tym na innych i slowa maja swoja moc? A jezeli forum jest tak niewazne i nikogo tutaj nic nie obchodzi, to po co w oogle sie produkowac i wyzalac? Przeciez to samo moge zrobic do brata albo kolezanki, a robie do zupelnie obcych ludzi... Czyli jednak zalezy mi by ci obcy ludzie poznali moja opinie i prawdopodobnie podswiaodmie zalezy mi by ja poparli i unikneli bledu?
Ot, psychologia, ktora wystarczy by manipulowac Benem bez mocy :P
Nie wiem czemu usilnie piszesz, ze jakas nowa moda, ze zakaz krytykowania. Nie, nic takiego nie mowie. Prosze tylko o odrobine ochloniecia i np. potem wlasnie dopisania czegos jak juz emocje opadna i okaze sie, ze mozna dostrzec cos inaczej albo znalezc jeszcze jakies plusy lub jakies minusy, a nie poprzestawac wlasnie na tej opinni, ktora jest pisana skrajnie pod wplywem emocji, wszystko jedno jakich. Jest to po prostu rzeczowe i wlasnie uczciwe wobec siebie i czytajacych. Patrz juz samo to, ze minelo kilka lat zmienia wasze podejscie do oceny i odbioru starych SW, prequeli, dlaczego wiec opadniecie emocji nie? Badz jak Jedi :P
No i wlasnie nieprawda. Mowilam, specjalnie te scene znalazlam o bejrzalam klatka po klatce. Jest tak jak mowie, leci na niego Pretorian, on wbija miecz, leca iskry, tamten sie zaslania i odsuwa. Obejrzalam, sprawdzilam, mowie ci jak zostalo to zrobione.
Nie, nadal uwazam, ze poki nie zobacze choregorafii behindowej nie bede oceniac czy to zla choregrafia oparta na prawdziwej szermierce, czy niewiedza widzow. Ty jednak masz to za pewniek bo tak, bo ci sie wizulanie nie podoba, a masz wiedze na ten temat poza wrazeniem?
I dlaczego nie czepiacie sie tego w starych SW, a tu nagle taki problem... Walka jak walka, nie taka jak w prewuelach, z ktorych przeciez tez o zgrozo wszyscy sie wysmiewali, ze wuxia, piruety i fikolki, i nie taka jak w starych, gdzie dopiero to byla beznadziejna, a przeciez tez mogli siegnac do samurajow.
O wiele bardziej nie podobaly mi sie walki w Przebudzeniu jak patrze... Poczekamy na porzadne begindy, jak bylo z Przebudzeniem, gdzie pokazywali bushido i tlumaczyli, ktory uklad z czego im sie wzial.
To wrzuc w gogla to o negatywnej opinii, rzecz znana przynajmniej od 20 lat... system jak sie rozchodzi.
No tak maja swoj rozum, a jednoczesnie odchodzi tutaj wyzywanie, ze go nie maja, bo film sie podobal.
Oczywiscie, ze czesc ma i oczywiscie, ze czesc nawet na FW nie zajrzy ani nigdziei ndziej, pojdzie do kina, ale sa tez tacy, ktorzy od razu szukaja, szperaja, czytaja, ogladaja i na nich to wplywa. Ot slynne Han strzela pierwszy... Toz to to wlasnie typowy przyklad jak opinie i teorie zmieniaja realia :)
Nie, ty nie pisalas o mieczy przy tylku, ale ktos tu pisal w dyskusji, to od razu nawiazalam przy okazji. W koncu nie traktuje tego jako jakiejs polemiki z toba, czy z recka, ale glownie jako rozmowe o SW i rzeczach, ktore w tym watku czytam. Dlatego tez jak cos nie dotyczy danej osoby, to poruszam bezimienne, jako tamt sam w sobie, a nie odpowiedz do kogos. Wiem, ze to dosc chaotyczne, ale taka wplywa na mnie struktura postow na FW....
Sadze tez, ze wlasnie mimo negatywnych opinii SW w Polsce i tak odniosa sukces. Co by nie mowic, jest to rozrywka, rodzinna rozrywka, dzieci, ich rodzice, a nawet niektorzy weterani beda sie na tym dobrze bawic i nie zalowac. Ja tez nie zaluje, mogloby byc lepiej, ale nie jest jak dla mnie skrajnie tragicznie, naprawde. Smiejecie sie ku mojemu zdziweniu z elementow, ktore sa obecne i w starej SW i sa wlasnie atmosferyczne.
Ja juz wole urocze pingwiny niz deliryczne Ewoki-ludezercy... A nawet pare tych scenek z tubylcami bylo urocze i w duchu humoru SW. Ja naprawde nie widze tam przegiecia. Android latajacy przecieki elektryczne jak ciutkajaca wode ze sciany to to klasyk, w tym animacji Disneyowskich. A walniecie z dynki, to przeciez desperacja, typowa takze dla Czujego i Hana, jak im cos nie dzialalo. Czyz sami nie kopiemy komputera jak cos nie dziala? :P
Uwazam, ze czepialstw nad humorystycznymi elementami siegnelo zeniutu zapomnienia jak to bylo dawniej i jak to jest z tym humorem.
Odrzucenie miecza? Ale to bylo piekne! To w pelni swiadome nabijanie sie wlasnie z takich zadetych fanow i widzow, ktorzy oczekiwali, ze Like z namasczeniem wezmie te bron do reki, lezka mu sie w oczku zakreci i pewnie odpali, a palce beda mu drzec. A on bec, idz mi z tym. Moze to obrazoburcze, moze dosc obcesowe w stosunku do fanow, moze zbyt zlosliwe ze strony Disneya z pokazywaniem jak sie odcina od zjarania fanowskiego i stereotypow, ale oprocz tego jednak smieszne. Tak jak wlasciwa reakca Rey na to, ona jest tam tym, kto tak samo jak wy nie moze pojac no jak tak mozna...
Jednoczesnie pozniej, rozumiemy, ze ten gest ze strony Luka ma tez korzenie w tym, ze odcial sie, ze wrecz nienawidzi calego cyrku z moca i nie ma juz takiego natchnionego senstymentu do teog wszystkiego, symboliki, a miec,,, to tylko kawalek zelza z krysztalem, zaden zabytek, relikt, a pamiatka co najwyzej zlych wspomnien. A potem oczywiscie przeciez sie na powrot nawraca i odkupuje chyba te swoja obcesowosc, prawda?
A scenka z "czuciem" mocy tez jest urocza, takie nabijanie sie mistrza z ucznia, jakie znam z wielu filmow i aktorka swietnie zrobila wielkie o buzka. Widzlama, ze ludzie sie smieja w tych momentach, czy robia ouuuu. Uwazam, ze to dobrze, gorzej jakby smiali sie na rzeczach powaznych albo mieli kamienne twarze przy wzruszajacych...
Tak, chyba jedyna zla groteskowa scena byla biedna Leia... Mogli to troche inaczej pokazac. Moze jak slyszy Obi w glowie albo przyciaga maske tlenowa... Albo jak lekko sie odpycha, a potem normlanie dryfuje, ale odepchnieta, a nie tak jak po sznurku... Tak przy okazji, zamarzanie w kosmosie jak w Straznikach Halaktyki to dopiero fikcja i sciema...

Klear

Dobra, jeszcze raz usiadlam i obejrzalam klatka po klatce. Na koncu masz wniosek, moze ci sie nie bedzie chcialo czytac srodka :)
I sorki za literowki itp. oczy juz nie te, nie widze tego, samo wchodzi, a edycja tutaj jest po uju i nic nie moge za jakis czas poprawic, wiec leci jak jest. Daje sie chyba jednak zrozumiec.

atakuje go 3 w porywCH 4
1. pierwszy zadaje cios z dlugim, dwurecznym
2. Kylo paruje go i odpycha na troche dalszy plan, jednoczesnie chyba przypadkowo troche pomagajac mieczem Rey z jej przeciwnikami
3. Atakuje go Pretorianin z kijem, ktory ma obu koncach ostrza. Kylo tez go paruje na klinge i ciosem odrzuca tak silnie, ze ten okreca sie wokol siebie i plecami do Kylo
4. W momncie gdy kontynuuje obrot i jest znow przodem do Kylo i probuje znow wyprowadzic atak, jednoczesnie z nim atakuje czwarty pretorian z wlocznia, czy tez naginata z jednym ostrzem laserowym.
5. Kylo pochyla sie w dol i wlocznia przecina powietrze nad nim po okregu
6. Rozpedzony pretorianin z wlocznia malo nie wpada na tego z krotka z podwojnymi ostrzami, ale jakos tamten go mija, a ten z naginata zaczyna nam wylatywac sila rozpedu za kadr.
7. Do kadru powraca ten z dwurecznym mieczem, ktorego Kylo odepchnal na poczatku
8 Ten z durecznym wyprowadza atak na Kylo, jednoczesnie ten z dwoma ostrzami tez, i jeszcze w poblizu tego z dwoma ostrzami pojawia sie po lewej kolejny Pretorianin. Prawdopodobnie od grupy, z ktora bije sie Rey za plecami Kylo. Chyba tez z naginata czy tam powiedzmy halabarda wrecz.
9. Kylo odchyla sie do tylu, unikajac ciosu tej halabardy
10 prostuje sie i kontynuuje ruch zmierzajacy wlasnie do wbicia miecza w podloge, jego lewa strone atakuje przeciwnik z wlocznia z dwoma ostrzami, przod, ten z dwurecznym mieczem. Nie widac tego dobrze, ale ten ruch moze byc ruchem dazacym do zablokowania ciosu dwurecznego miecza, ktory zaczyna isc z gory na dol, a nie od razu na nogi Kylo
11. Kylo wbija mecz, robi sie slup iskier, ten z dwurecznym ma juz rekojesc tylko w jednej rece, prawej i zdaje sie, ze uderza ostrzem swojej broni w ostrze tego wbitego miecza Kylo.
12 tutaj nastepuje lekki chaos bezsensowny,. Ten ostatni pretorianin co wciaz tkwi po lewej stronie Kaylo nic nie robi, miota sie tam jakby z nogi na noge, nie wykorzystujac sytuacji, jakby go nie bylo, a Kylo kontynuuje walke z tym z mieczem dwurecznym, ktory troche przelatuje rownolegle do niego, oslaniajac nieco twarz lewa reka i zaczyna nawracac ciosem z prawej, trzymajac koniec klingi na zewnetrzu lewego ramienia i jednoczesnie wlazac nam tylkiem i plecami w ekran, zaslaniaj co sie dzieje.
Witac tylko, ze Rey na moment zadaje cios w grupe, z ktora walczyl Kylo.
I tym ciosem zabija pretorianina z naginata. Ten z dwurecznym wylatuje nam z pola widzenia.
Kylo blokuje ostrzem halabarde, a druga reka lapie za drzewce broni tego z krotka wlocznia o dwoch ostrzach, przez co on nie moze zadnym koncem go dziabnac.
Spuszcza blokade halabardy i Halabrdnik niefortunnie ciacha w szyje i bojczyk zabokowanego tak kolegi, kylo dodatkowo poprawia go mieczem.

Tak wiec choregrafia nie jest zla, ale obawiam sie, ze posob jej krecenia zbyt zachodni, bez wyczucia i przez to cale ujecie traci te prace wlozona w uklad.
Powinny byc zblizenia. Wiecej miejsca, moze mniej przeciwnikow.

Z tego jak to wyglada wyszlo mi, ze albo Draiven za wczesnie wbja ten miec w podloge i wyszlo glupio, bo to jest wyrazny blok na ten dwureczny, ktory mial isc dolem. Albo kaskader za wolno wykonal swoj ruch, ale juz ciagneli to dalej, bo jedno ujecie, a nie ciecia.
Zabawne jest to, ze z jakiegos powodu ten dwureczny najwyrazniej przechodzi przez ostrze Kylo, a powinno pozostac zablokowane.
Ale jak to mialo pierwotnie wygladac dowiemy sie z prob walk na patyki...

ocenił(a) film na 7
Klear

"Z drugiej strony możemy to zrozumieć w ten sposób, że stary mistrz jedi, który wykształcił niezliczoną ilość młodych padawanów i który patrzył, jak jego ukochaną świątynie niszczą sithowie i który czuł, jak jego przyjaciele z Zakonu są mordowani, w końcu wkurzył się na melodramatyzmy Skywalkera i postanowił spalić całą tę herezję o domniemanej równowadze i porażce jego religii. Tak moi drodzy, ying i yang jest większym wymysłem niż midichloriany. Równowaga oznaczała całkowite pokonanie ciemności (sithów) i zwycięstwo jasnej strony mocy. Nigdy nie było mowy w całej sadze o konieczności egzystencji obydwu stron. Ten koncept został silnie odrzucony przez Georga Lucasa. Disney wykorzenia główny filar Gwiezdnych Wojen z zimną krwią. Dobrze, że Yoda stoi na straży i pokazuje co o tym myśli." Oczywiście zgadzam się ale dla mnie drzewo symbolizuje właśnie prawdziwą równowagę = dobro (oraz samo dziedzictwo jedi) która zostaje odrzucona /spalona . Troche więcej napisałem tu : http://www.filmweb.pl/film/Gwiezdne+wojny%3A+Ostatni+Jedi-2017-671049/discussion /Odno%C5%9Bnie+Mocy,2958383 .

ocenił(a) film na 4
Pallando

Przykro mi, ale nie.

https://youtu.be/emkbGBIE7eQ
https://youtu.be/groYO_51bwY

ocenił(a) film na 7
WhiteDemon

Wiem , oficjalna linia rozumienia mocy wg Filoniego i powoli Disneya , jeden z najgorszych odcinków jakie powstały , jednak nie rozumiem co chciałaś powiedzieć przez "ale nie " ?

ocenił(a) film na 4
Pallando

Nie, to jest wg Lucasa, Filoni tylko rysował, a odcinek jest jednym z rewelacyjnych.

ocenił(a) film na 7
WhiteDemon

"Dave Filoni to główny reżyser i nadzorca serialu Wojny klonów oraz producent Rebeliantów." To wszystko Filoniego , Lucas też chciał balansu ale na szczęście nie zrobił tego w Sadze . Dla mnie idiotyczne ukazanie mocy zaważyło na ocenie tych odcinków wole Tarkowskiego i scenę w jaskini . https://www.youtube.com/watch?v=kkxXeh8MWvI od 147 min

ocenił(a) film na 4
Pallando

Nie. To Lucas ściągnął Filoniego jeszcze przed premierą Zemsty Sithów do swojego Rancza Skywalkerów i kazał mu rysować co mu pasowało.
Ukazanie Mocy w tych odcinkach moim zdaniem jest za*ebiste i zupełnie pokrywa się z Sagą Lucasa. Ale Clone Wars Tarkovsky'ego, któremu z kolei Lucas kazał rysować co mu pasiło, w przerwie po Ataku Klonów a przed Zemstą Sithów, też uwielbiam. Scenę w Świątyni po prostu kocham. To były Gwiezdne Wojny - nawet z tą groteską i pastiszem. Nie to co te mysie łajno które śmią nazywać tak samo.

ocenił(a) film na 7
WhiteDemon

I tu się zgadzamy :) , mi najbardziej podobają się wątki z Grievousem ( Hypori i Porwanie ) . Za clone wars ( 2008) nie przepadam , nawet jeśli Lucas "natchną" Filoniego to jednak saga jest o walce dobra i zła ( ze zwycięstwem dobra ) więc nie ma żadnego balansu .

ocenił(a) film na 4
Pallando

Fajnie że chociaż w czymś. Mnie z kolei ciężko znaleźć w TCW 2003 jakiś słaby wątek. Trochę ten Windu rozpiprzający setkę droidów jednym ciosem pięchą..mocno śmiechowy xD Ale z drugiej strony przesada była wpisana w konwencję. W końcu kreskówka i to rysowana przez gościa od Labolatorium Dextera i Hotel Transylwania.
A balans moim zdaniem był, bo po śmieci Anakina/Vadera nie było ani Jedi ani Sithów.
Oczywiście Mysz na to sikła moczem.

ocenił(a) film na 7
WhiteDemon

Był jedi , Luke więc zwycięstwo dobra = równowaga mocy !!! Problem nie leży w tym że disney podją się realizacji tylko jak to realizuje , fabularnie stoimy w miejscu nie wiemy wiele o bohaterach i sytuacji , a niektóre rozwiązania fabularne ( są owszem zaskakujące , (Snoke ) ale według mnie niszczą tą historie . Windu wspomagał się mocą , tak jak "biegi" w Mrocznym Widmie .

ocenił(a) film na 4
Pallando

Czy Luke był Jedi? Jak dla mnie żaden był z niego Jedi. On przeszedł jedynie eksternistyczne szkolenie. O tyle o ile, by wytrzymać ewentualny szał swego starego gdy wyczuje że własny syn niczego bardziej nie pragnie niż go zabić. Nie chodziło wcale o nabycie umiejętności. Chodziło o to by Luke spróbował wzbudzić w ojcu na powrót współczucie, formę bezinteresownej miłości do drugiej istoty, co po tym gdy został zamieniony w potwora zostało u niego upośledzone. Luke'owi się to udało, ale Jedi nazwać go nie wypada. W końcu Powrót Jedi odnosi się do powrotu Anakina zza całunu Ciemnej Strony.

ocenił(a) film na 7
WhiteDemon

Ale on nie chciał go zabić ( do momentu z Leią ) on chciał żeby wyzwolił się z ciemnej strony którą sam Luke odrzucił wyrzucając miecz ( przeszedł probe ) to właśnie sprawiło że stał się Jedi ( użytkownik jasnej strony mocy ) , tytuł odnosi się do zwycięstwa Jasnej strony tak jak Zemsta Sithów do zwycięstwa Ciemnej . Luke był pośrednio narzędziem mocy do przywrócenia równowagi ( czyli końca Sithów i klęski ciemnej strony oraz powrotem jasnej ) .

ocenił(a) film na 4
Pallando

Miałam na myśli fragment z Imperium Kontratakuje, gdzie Luke pała żądzą zemsty i chciał zabić Vadera.

ocenił(a) film na 7
WhiteDemon

Wtedy owszem nie był Jedi . Ale w Powrocie Jedi nim się staje :) .

ocenił(a) film na 4
Pallando

Możemy tak się wykłócać do końca świata, chyba tego nie chcesz. :P
Mam inne zdanie, Ty masz swoje, i dobra jest.

ocenił(a) film na 7
WhiteDemon

Ok :)

ocenił(a) film na 1
Pallando

''Problem nie leży w tym że disney podją się realizacji tylko jak
to realizuje.'' - w zasadzie to i jedno i drugie jest złe. Więc cóż...

ocenił(a) film na 7
Rinzler

https://www.youtube.com/watch?v=kgNB3EOACgE&t=192s

Dobrze że tego jeszcze Disney nie wprowadził :) wtedy było by jeszcze gorzej .

ocenił(a) film na 1
Pallando

Kto wie co przyniesie przyszłość :D

Klear

haha dobry content, uśmiałem się, acz podziwiam twoją wiarę w początek Disneya, ja takowej nie posiadałem od początku, na dobicie Disney planuje jeszcze seriale i inne odnogi serii SW więc to nie koniec koszmaru bejbe ;)

ocenił(a) film na 2
Klear

100% prawdy w tym, co piszesz, film jest zły, wręcz beznadziejny. Quo vadis, Disney?

ocenił(a) film na 1
thomasward

Quo vadis, Disney ? Donikąd ale za to z pełnym portfelem

Rinzler

Cała prawda.

Klear

Stało się, po udanych Rouge One i TFA, Disney w końcu zarżnął Star Wars. The Last Jedi to nie tylko kiepska odsłona Star Wars, to też po prostu zły film. Zły na wielu poziomach. Nie wiem co się stało, ale mam taką teorię dotyczącą wielu seriali: na poczatku wytwórnie i twórcy się starają, bo nie wiedzą jak nowy film/serial zostanie przyjęty (zwłaszcza w takim fandomie wysokiego ryzyka jakim jest SW ;) ), ale kiedy zobaczą że publiczność "żre" im z ręki, odpuszczają sobie po całości. Jak więc Disney był bardzo ostrożny z TFA i RO, a przy TLJ są juz pewni że publiczność kupi każde odpowiednio wypromowane g**o, a pseudorecenzentom ewentualnie posmarują za przychylne recenzje. Szkoda bo świat SW był pod wieloma względami wyjątkowy.

Reżyser wyjątkowo nie ma wyczucia i nie potrafi stworzyć klimatu. SW to dla mnie filmy przygodowe, z duża dawką (ładnie podanego) patosu i humoru, z ciekawym, bogatym światem i filozofią. To udało się nawet zgrabnie odtworzyć w TFA i RO. W tym filmie nie wiadomo co chciał uzyskać reżyser, ale wyszło cięzko, żenująco i męcząco. Jak na film przygodowy, to duzo wątków i postaci jest nudnych i nieciekawych (misja w kasynie, zbyt rozwleczone sceny na wyspie, egzystencjalne dylematy Luke'a, który stał się na stare lata męczącą płaczką, nudny wątek zastępczyni Leii). Zadaniem reżysera jest odpowiednio nagrać scenę i cały film,tak, żeby była odpowiednia dawna powagi, patosu i humoru. Tutaj reżyser ewidentnie zawiódł.

Sceny które miały być zabawne, zabawne nie są, są natomiast żenujące, ciężkie, irytujące i psują klimat. Już pierwsza scena, w której Poe trolluje Huxa, a Hux zachowuje się jak postać z sitcomu (miałam wrażenie że to jakiś zaginiony brat Rimmera z Czerwonego Karła. Albo że oglądam jakiś odcinek Czerwonego Karła, tak wspaniale została pokazana ta postać). Ta scena miała potencjał, ale można było pokazać przy tym też grozę sytuacji, strach w szeregach Rebelii, panikę, cokolwiek. Ładnie przecież to pokazano w Rouge One, to zaszczucie, przegrywaną walkę. A do tego jakis subtelny żart na dodatek. A tutaj poprzestano na niezgrabnym wątku "komediowym". Od pierwszych chwil nie nastraja to pozytywnie do "dzieła". Hux przez cały praktycznie film był popychadłem i comic relief. Co za upadek po świetnych, kopiących pod sobą watki, aż za bardzo realistycznych złolach w Rouge.

Tak samo z "humorem" z wyrzuceniem za siebie miecza przez Luke'a - sama w sobie ta scena miała potencjał. Ale w scenie komediowej nie wystarczy sam gag, trzeba go odpowiednio wyeksponować, umieścić w odpowiednim miejscu, zagrać, nakręcić. Ta scena wyszła słabo i żenująco. I tak było z większością gagów w filmie.

Sceny ze zwierzakami na wyspie i Chewiem - to też mogło być zabawne, ale te komputerowe stworki przesłodzono aż do porzygania. Zresztą kryształowe liski i konie-hieny też - na litość, przeciez to jest jednak SW a nie Pingwiny z Madagaskaru, powinni je zanimować jakoś bardziej poważnie? Jak zwierzęta, a nie przesłodkie disneyowskie zwierzaczki przyjaciół głownych bohaterów. Wtedy te sceny byłby śmieszne, a tak były żenujące. Rezyser w ogóle nie czuje konwencji i nie ma gustu.

Summa summarum: żarty w Last Jedi żenowały i irytowały, a nie śmieszyły

Rebelia pokazana została bardzo nieciekawie. Jak już pisałam nie było tego klimatu przegrywanej walki, zaszczucia, strachu. Aktorzy grający rebeliantów byli w większości jak wydmuszki z pustym wzrokiem i zerowymi emocjami. Pani zastępczyni Leii.. Ja przepraszam, jestem pierwsza jeśli chodzi o popieranie większego udziału kobiet w filmach, w pokazywaniu kobiet na wysokich stanowiskach. Ale filmie, robisz to źle. W Rouge One tez była kobieta dowódczyni i wyglądała naturalnie i nie raziła. A ta kobieta jest jak z jakiejś innej bajki. Jak już tu zauważono, zamiast podzielić się z załoga planem, albo chociaż starać się uspokoic i załagodzic sytuację (przeciez ludzie uciekaja ze statku do cholery, morale jest niskie) , ona robi dziwne miny i nic nie powie bo ma focha. No ludzie. Do tego jej stylówa nie pasuje w ogóle do niczego z świata SW, jak z innej bajki. No nie kupuje tego watku i tej postaci, wydaje mi sie że nie było pomysłu.

Zaawansowanie planowanie i taktyka, zaplecze militarne obydwu stron konfliktu też powalają. Pod koniec filmu zdaje się że po jednej stronie zostali zachwiany emocjonalnie nastolatek oraz śmiechowy Hux, a po drugiej jakies 20 rebeliantów i stary Sokół Millenium. Taka to była zawiła intryga polityczna i wojenna. Zero sojuszników, 20 planów awaryjnych, zero szerszej polityki, nic

Bardzo nie podobało mi się co zrobili z Lukiem. Wyszło na to, że wszyscy mężczyźni z rodu Skywalker to niezrównoważone emocjonalnie emo leszcze. Leia była samotną matką, jej dziecko stało się potworem, zabiło ojca, walczyło przeciw niej, brat rzucił wszystko i wyjechał w Bieszczady, a ona po prostu zrobiła to co trzeba i prowadziła wojnę, walczyła z wrogiem. Nie załamała się. A Luke załamał się jak trzynastoletni emo, bo miał przelotną myśl żeby zabić Kylo. No dobra, ale żeby odpokutować powinien wspierać Leię w walce, trenować nowych uczniów, zwłaszcza że Order nie był chyba od poczatku taki potezny, a on przyciągnąłby sojuszników. Ale nie, lepiej użalać się nad sobą na wyspie i płakać w kącie. Nosz k**, on jest bardziej żałosny od Kylo. Luke ze starej trylogii nie był tchórzem ani słabeuszem, a tutaj.. Szkoda gadać. Dobrze że Leia jako jedyna chyba w tej rodzinie ma jaja.
https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/26/2c/90/262c90b8767062c89ba1bd6e 0d168a12.jpg

Nie podobało mi się co poprzez postać Luke'a zrobiono z zakonem Jedi - Jedi byli mądrzy, zrównoważeni, zdyscyplinowani wewnetrznie. Nie podejmowali pochopnych decyzji, liczyli się z konsekwencjami swoich akcji. Na tym tle filmowy Luke wygląda dodatkowo żałośnie: "chyba pójdę sobie postać w nocy nad Kylo.. Och nie ciemna strona mocy! Chyba go zabiję.. Albo jednak nie.. O kurde obudził się.. Ups.. No to się popłaczę i wyjadę w Bieszczady".. "Spalę święte drzewo zakonu jedi! Albo jednak nie spalę.. Ale powinno spłonąć" No ja nie mogę, co za leszcz. Zepsuli tę postać na maksa.

Scena pojedynku z Kylo podobała mi się, ale sam fakt że Luke zrobił to tak późno, a mimo to wszyscy uznali go za bohatera, zepsuła mi odbiór.

Za dużo też było scen, których bohaterowie nie powinni byli przezyć, a przezyli bo scenarzyście nie chciało sie za bardzo wysilać.

Co tam jeszcze... Scena z latającą Leią w próżni.. była dziwna i słaba.. Tzn nie mam nic przeciwko żeby odkryła w sobie moc, zreszta juz ja w jakimś stopniu przejawiała ale to było takie tandetne.. Nie mogli pokazać tego jakoś inaczej? Ogólnie podoba mi się bardzo jak zagrała, była taka charyzmatyczna i silna, taka jak być powinna, tylko ten moment..

Kylo Ren - jak dla mnie on świetnie gra, trochę takiego zagubionego chłopca, ale kiedy trzeba potrafi być straszny albo przekonujący. Nawet te jego emo wybuchy gniewu nie raziły mnie już tak w tej części. Taki już jego urok. Podobało mi się, że to być może to Luke spowodował jego ostateczne przejście na ciemna stronę, i że nie jest to takie do końca czarno białe.

No ale te sceny które mi się podobały, miały potencjał, to takie wygrzebywanie bakalii z zakalca, nie ratuje to moim zdaniem całego filmu

Podobała mi się relacja Kylo i Ray - fascynacja, wzajemne zrozumienie, jedno próbujące przeciągnąć drugiego na swoją stronę. To tego chyba tez zainteresowanie romantyczno / erotyczne? Co mi się nie podobało to pokazanie ich więzi telepatycznej? Tzn sama więź jest ok, ale pokazano to tak łopatologicznie (Kylo moknie od deszczu na wyspie Luke'a) i jakoś tak tandetnie.. A juz scena z Kylo bez koszulki była żenująca (Ray powiedziała mu "send nudes" czy on tak sam z siebie), chyba tylko po to, żeby nastoletnie fanki się posikały

Co do Ray - chyba jestem jedyną osoba której nie przeszkadza jej zaawansowanie w walce - jakoś mam taki headcanon od TFA że ona była trenowana na Jedi przed porzuceniem na swojej pustynnej planecie, tylko tego nie pamięta. Poza tym Disney najwidoczniej nie ma pomysłu na Moc i Jedi, więc wciskają nam jakieś "bardzo głemboke" sceny z lustrami i tysiącem odbić, a poza tym chyba wyznają filozofię "zaoramy, wyrównamy walcem to co było i stworzymy sobie niczym nie ograniczone możliwości w temacie Mocy na przyszłych 2098579836 filmów".

Aha, no i nie wierzę że rodzice Ray byli zwykłymi złomiarzami - tzn podobałoby mi się to, ale wydawało mi sie że Kylo kłamie bo chce Ray przeciągnąc na swoją stronę i pokazać że jest jedyną osobą która się nią interesuje. Albo może wiedział że Ray jest z nim jakoś spokrewniona, ale chciał ją wychędożyć więc przemilczał ;)

Co tam jeszcze.. Wątek Fina i Rose był nudny.. A pocałunek tandetny. W ogóle nie czuję miedzy nimi chemii ani mnie nie interesują jako para. Wątek w kasynie i watek dzieci niewolników też nie wzbudził we mnie emocji

Aha i jeszcze Stoke - moim zdaniem bylo błedem że nie zagrał go 'zywy' aktor - dobry aktor zawsze moze dodać postaci jakiegoś smaczku, charyzmy.. A cgi villain bez żadej historii, bez przeszłości (a wystarczyłoby kilka zdań żeby to jakoś nakreślić) wypada bardzo blado..

Scena wspólnej walki Ray i Kylo bardzo fajna (ale w episodach I-III walki były fajniejsze) ale efekt psuło mi że ta przyboczna straż Stoke'a była taka bezosobowa- nie mieli nawet twarzy.. Wygląda na to że Disney poszedł n największa możliwą łatwiznę. Nie chce nam się wymyślać tła w sali tronowej, więc będzie po prostu czerwoną płachtą, nie chce nam się wymyślać historii Stoke'a, nie chce nam się wymyślać wyglądu straży przybocznej stoke'a. więc srobimy z nich po prostu manekiny.. Co by nie mówić o epizodach I-III to ten świat przedstawiony, postacie, rasy, planety był jednak przebogaty, kreatywny i ciekawy.


No dobra wyrzuciłam to z systemu, teraz mogę iść zając się przygotowaniami do Świąt ;)

ocenił(a) film na 2
burberry

Zgadzam się, w czasie seansu widziałam do czego reżyser pije, czułam co chce nam pokazać. Ale pomysł to jedno a wykonanie to drugie. Wątek z Lukiem można było poprowadzić na tyle ciekawszych sposobów, power up Rey wytłumaczyć i pokazać poprzez prawdziwy trening, a nie pstrykanie palcami w ciemnej grocie. Relację Kylo z Rey podać widzowi w jakiś mniej żenujący sposób niż pani w deszczu patrząca na pana bez koszulki ze spodniami sięgającymi pod pachy. Wątek rebeliantów przemyśleć, dać Lei pobyć tym generałem dłużej niż kilka minut.
Co do rodziców Rey - jeżeli rzeczywiście okaże się, że dziewczyna ma dobre korzenie, albo przedstawią nam jakiś najbardziej naiwny powód, dla którego przy jej umiejętnościach Anakin i Yoda ze wstydu kopią kamyczki po kątach, to cofnę moje oskarżenie o sujkowstości. Mam jednak co do tego zle przeczucie - obawiam się, że rozdział z backstory rey został zamknięty. Cholera wie czemu mieczyk ją do siebie wzywał, kogo obchodzą jej wizje z TFA. Dziewczę po prostu takie się urodziło. She woke up like this!
Pojedynek - no właśnie zgrzyt był ogromny. TFA pokazało całkiem przyzwoitą choreografię, podczas gdy w TLJ widzimy Drivera atakującego podłogę. Jeżeli jeszcze raz wybierzesz się do kina, albo jeżeli kiedyś kupisz lub spiracisz ten film, przyjrzyj się dobrze tej sekwencji. Byłam na seansie dwa razy, żeby potwierdzić, że mi się nie przewidziało - Kylo Ren morduje parkiet z pełną premedytacją XD.
I taaa, emo boi po jednej stronie, Sujka w starym Falconie po drugiej. Cóż to będzie za wojna!
Jeżeli chodzi o samego Kylo, to właśnie ten zmarnowany potencjał wywołuje taką irytację. Benek mógł być najciekawszą postacią nowej trylogii, ratującą całokształt przed kobietami, które podobno mają być takie super dzielne, mądre, piękne, sławne itp. I prawie byliśmy u celu, ale niestety podobnie jak u Huxa, aktor miejscami tak przerysowuje swoją postać, że z narastającego warstwami przez dwie godziny cringu idzie się pochorować. Zresztą nie wiem czy to aktor czy idiotyczne zalecenia reżysera, ktoś w każdym razie partaczy końcowy odbiór.
Miłego lepienia pierogów życzę ;).

Klear

"Relację Kylo z Rey podać widzowi w jakiś mniej żenujący sposób niż pani w deszczu patrząca na pana bez koszulki ze spodniami sięgającymi pod pachy. "

Pewnie Kylo zaiwaniał po statku bez koszulki przez cały dzień, żeby odpowiednio się zaprezentować jak juz Rey pojawi się na Skypie ;)

Co do umiejętności Rey, to rozumiem irytację że nie wyjaśniono nam niczego mimo podbudowy w poprzednim filmie - trochę można się czuć oszukanym. Ale samo to, że jest tak silna, jak pisałam mi nie przeszkadza o dziwo, myslę że wyjaśni się to w następnej części, a nawet jeśli nie, to zawsze może być ewenementem rodzaju Anakina.

"Pojedynek - no właśnie zgrzyt był ogromny. TFA pokazało całkiem przyzwoitą choreografię, podczas gdy w TLJ widzimy Drivera atakującego podłogę. Jeżeli jeszcze raz wybierzesz się do kina, albo jeżeli kiedyś kupisz lub spiracisz ten film, przyjrzyj się dobrze tej sekwencji. Byłam na seansie dwa razy, żeby potwierdzić, że mi się nie przewidziało - Kylo Ren morduje parkiet z pełną premedytacją XD."

o kurczę, nie zwróciłąm uwagi, to musze to zobaczyć w takim razie :D Na pewno to ma swoje uzasadnienie psychologiczne. Pewnie jak Benek był mały, układał klocki na podłodze, a ojciec nadepnął i wszytko zepsuł. Potem upadł mu na podłogę nowy ajfon, a jeszcze potem, stojąc na podłodze, dostał kosza od Rey. Nic dziwnego że chłopak chce się odegrać i zniszczyć wszelkie formy podłoża :D

Co do tej sceny w jaskini, to znalazłam ciekawą teorię (nie na tyle ciekawą żebym zmieniła zdanie o filmie, ale ciekawą ;)):
http://www.filmweb.pl/film/Gwiezdne+wojny%3A+Ostatni+Jedi-2017-671049/discussion /Kylo+Ren+i+Rey+-+scena+w+jaskini+-+teoria,2959212

Również miłego przygotowywania do Świąt życzę :)

ocenił(a) film na 2
burberry

Kiedy ja, i teraz nie żartuje, z przyjemnością przyjmę wyjaśnienie o tragicznym losie ajfona. Przyjmę jakiekolwiek wytłumaczenie którejkolwiek nieścisłości w tym filmie! Jeżeli Rey jest kolejnym Jezusem SW - super, tylko pokażcie mi to w filmie, jeżeli scena w jaskini ma drugie dno - świetnie, proszę mi to pokazać w FILMIE, nie grze, nie książce, nie bajce i wszystko będzie cacy, wycofam zarzuty i podwyższę ocenę.

ocenił(a) film na 1
Klear

Świetne podsumowanie tej porażki, która śmie nazywać się zarówno filmem, jak i Gwiezdnymi wojnami.

ocenił(a) film na 7
Klear

Klear jestes oficjalnie moją bohaterką! Śmiałam sie do łez czytając twoja recenzje. W zasadzie otworzyłas mi troche oczy, bo mnie film bardzo sie podobał, ale po przeczytaniu twojej opinii, zaniżyłabym swoją pierwotna ocenę, bo dzieki tobie dostrzegłam wiele błędów, które wczesniej mi umknęły wlasnie przez kreowanie tej nostalgicznej atmosfery w filmie. Z kilkoma rzeczami sie nie zgadzam, ale większość rzeczywiście ma ręce i nogi. Dzięki za to! :D

ocenił(a) film na 5
Klear

Smutne aczkolwiek prawdziwe. Był to pierwszy film na którym przysypiałem... Sam byłem sobą zawiedziony, ale po prostu nie mogłem. Dałem 5 z sentymentu.

ocenił(a) film na 3
Klear

Mulan hihihi traffne określenie ;) ja ją nazwałem roboczo mała Chinka czikuczikulinka

no i biedny Del Toro musiał się nieźle nachlać i naćpać żeby wyrobić bez śmiechu w tych scenach w których grał

jak wyjdzie BlueRay to chyba obejrzę drugi raz, ale się zaopatrzę w jakieś rozweselające używki, co by walor komediowy wydobyć w pełni z tego odcinka Kosmicznych Jaj

ocenił(a) film na 1
dziadek_jerzy

Schrek też pasuje do Rose :D

użytkownik usunięty
Klear

Film nie jest jakimś wybitnym dziełem ale i gniotem też nie jest a ocena 1 czy 2 to sprawia, że wypowiedzi takich osób pomijam a już na pewno kiedy to są jakieś wypociny na "całą stronę" - szkoda mojego czasu na przeczytanie tego i potem jakąś jałową dyskusję - zbędne i niepotrzebne bo i po co?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones