Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi

Star Wars: The Last Jedi
2017
6,8 153 tys. ocen
6,8 10 1 153323
6,9 66 krytyków
Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi
powrót do forum filmu Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi

Debata znajomych

ocenił(a) film na 2

Ok, oto obiecany temat, w którym wypiszę, co jest nie tak z "Ostatnim Jedi" i dlaczego w skali ogólnej moja ocena to 4/10, a w ramach sagi SW 1/10.

Zaczynamy:

1) Nudna fabuła - strasznie nudna, jak flaki z olejem. O Przebudzeniu można powiedzieć wiele złych rzeczy, ale nie to, że nic się nie działo. Dynamika była na odpowiednim poziomie. A tutaj? Właściwie przez cały czas chodzi o to, że jeden statek ucieka przed drugim... I o co w ogóle cały ambaras? Zamiast wojny o galaktykę dwie słabe frakcje walczą o jakieś zadupia na Rubieżach. To jest ta wielka stawka, która ma wzbudzać emocje? Do tego dwa wątki poboczne nie przedstawiają się wcale lepiej, a wręcz gorzej. Wątek Finna nie dość, że nic ostatecznie nie wnosi, to też zwiększa częstotliwość ziewania. Z kolei wątek Rey pokazał, jak z dużych oczekiwań po siódmej części można zrobić sobie żart. O tym zresztą w kolejnym punkcie.

2) Fabuła nie dość, że nudna to jeszcze wzbudzająca totalne zażenowanie (po prostu facepalm). Pomijam już to, że z Rey zrobiono żeńskiego terminatora, swoistą MaRey Sue, której nie potrzeba żadnego treningu i rozwala wszystko i wszystkich. Luke w sumie też tak uważa, bo ma to gdzieś (wtf), a później po jego jednej lekcji Rey jest jeszcze bardziej nakoksowana i znowu rozwala masę ludzi po wieloletnim treningu (czerwoni strażnicy).

Dalej, Rey zakochuje się w Kylo, bo zobaczyła jego klatę (+ czemu ta klata była taka nieproporcjonalna do reszty ciała?). Morderca? A co tam, ważne że sexy.

Śmierć Snoke'a jest tak kretyńska, że szkoda cokolwiek o tym mówić. Wielki Mistrz Ciemnej Strony nie widzi (i nie słyszy), że obok dłoni przesuwa mu się miecz. No bez jaj... Zwłaszcza, że w Przebudzeniu mówił, że Imperium zniszczyło wahanie Vadera. Gościu kreowany na jeszcze bardziej przewidującego przyszłość i ogólnie jeszcze bardziej super hiper po CSM, ginie w tak głupi sposób... Nie dość, że nic o nim nie powiedziano i zaprzepaszczono potencjał na dobrego villaina, to jeszcze teraz głównym złym stał się ciamajdowaty i słaby dzieciak (to gwiezdne wojny czy gwiezdne jaja?).

Rebelia 2 przy cichym wsparciu Nowej Republiki i dużo większych możliwościach jest w dużo gorszym stanie niż Rebelia z OT...

3) Czy muszę wspominać, że ten film kontynuuje zbrodnie Przebudzenia i dalej szmaci bohaterów poprzedniej sagi oraz wszystkie ich dokonania? Serce krwawi, gdy ogląda się Ostatniego Jedi, nawet jeszcze bardziej niż to całe Przebudzenie.

4) Ostatni Jedi ewidentnie nie współgra stylowo z Przebudzeniem. Zapewne wiele wątków miało się potoczyć zupełnie inaczej, a tutaj wyszła jakaś parodia?

5) Humor, który dobrze sprawdza się w wielu filmach Marvela tutaj wywołuje zażenowanie. Już po pierwszych scenach, gdy Poe robi sobie jaja z Huxa, a Luke wyrzuca miecz do tytułu, można się zorientować, co to będzie za film... Nawet z samej śmierci Snoke'a zrobiono sobie jaja.

6) Brak interesujących postaci. Rey jest totalnie bezpłciowa i w ogóle nie wzbudza żadnego zainteresowania, wręcz życzy się jej porażki. Ren to z kolei niestabilny emocjonalnie słabeusz, którego postępowanie nadal jest niezrozumiałe. Co to za złoczyńca, który zamiast strachu wzbudza politowanie? Pomysł, jaki mieli na Kylo miał potencjał, ale zaprzepaścili to.

A drugi plan? Wywalono jedyną postać z potencjałem (Snoke), bo reszta to tło dla tła. Hux? Jeszcze bardziej irytujący niż w Przebudzeniu (tam sprawiał wrażenie kogoś bardziej ogarniętego, a tutaj mamy przygłupa). Phasma? Po co ona w ogóle tam jest? Finn, Poe, Rose, Leia i cała reszta tylko występują. Nie kradną żadnych scen. W sadze 1-6 była cała masa takich postaci, a tu totalna pustka. Jedynie Luke ratował to wszystko, ale jego postać wykreowana w takim stylu może załamać, gdy przypomni się OT.

7) Muzyka - nic ciekawego, jak na tak mistrzowski poziom z 1-6 tutaj posucha po całości.

8) Efekty - może i wysokiej jakości, ale co z tego skoro brak rozmachu i film wygląda jakby cierpiał na niedostatek środków finansowych? Jedna efektowna scena ze skokiem w nadprzestrzeń w niszczyciela i tyle. Rogue One pewnie miało mniejszy budżet, a wygląda w porównaniu z TLJ na o wiele droższy film.

9) To wszystko to nadal kopiowanie za wszelką cenę OT, aż do porzygu, z jednoczesnym niszczeniem jej historii. Brawo!

10) Brak mieczy świetlnych, a w szczególności jakiegoś pojedynku.

użytkownik usunięty
Ryloth

oj, będzie ciekawie :D zaraz sobie spiszę swoje przemyślenia odnosząc się do Twoich punktów. Zaznaczam, że mogę mieć w pewnych kwestiach odmienne zdanie ale liczę na konstruktywną wymianę zdań. :)

użytkownik usunięty
Ryloth

Ok, oto moje odczucia. Pamiętaj, że nie zgadzając się z Tobą nie chce Cię obrazić - po prostu mam inne odczucia. Miłego czytania :D
1. Pościg nie był głównym tematem filmu. Wbrew pozorom był tematem pobocznym. Głównym wątkiem TLJ była relacja Luke-Kylo-Rey. Widowiskowość filmu, ilość akcji w filmie nie świadczy o tym, że jest to film dobry. Świadczy, że film jest widowiskowy i ma dużo akcji. Co do Finna mogę się z Tobą zgodzić, ta postać została w tym epizodzie spłaszczona a jego historia miała duży potencjał. W przypadku Rey nie zgodzę się, uważam iż ta postać tutaj „dostała rumieńców”, jest jakaś a nie tylko taka, która czegokolwiek się dotknie to jej się udaje (tak jak to miało miejsce w TFA).
2. Fabuła, dla mnie nudna nie była. Była dużo wolniejsza od tej z TFA ale nie była nudna. Była inna niż w TFA. Fabuła TLJ skupiała się na Mocy, jej sensie. Fabuła (ta faktyczna) opowiadała o tym dlaczego Jedi z okresu prequeli źle rozumieli Moc, opowiadała o tym, że oni przestali podchodzić do nie sercem a zaczęli podchodzić szkiełkiem. O tym, że byli hipokrytami (przypomnij sobie słowa Kenobiego do Jinna o Anakinie, gdy Jinn powiedział iż wraca po niego) mówili o sobie, że są altruistami a w sumie chodziło im o władzę. Oczywiście wiem, że Ty czy ja to widzieliśmy od początku ale byli ludzie, którzy nie rozumieli sensu prequeli i to dla nich było to wyjaśnienie.
Mówisz o oczekiwaniach względem Rey. Wiesz, oczekiwania są różne i Ciebie może zadowolić coś, co ktoś inny totalnie zhejtuje. Ponadto musisz pamiętać, że to jest wizja scenarzysty a nie Twoja. No a przede wszystkim pamiętaj o tym, że ona jest cały czas w swojej podróży bohatera. Więc nie mogliśmy poznać wszystkiego na jej temat, ponieważ jej droga jeszcze nie dobiegła końca. Ja się o niej dowiedziałam to, iż ona twierdzi, że jeśli dowie się kim byli jej rodzice to będzie wiedziała kim ona jest (w sensie BĘDĘ KIMŚ). Co jest błędnym założeniem bo przecież nas samych nie definiuje życie naszych rodziców a to co MY czynimy, mówimy itd. Ona jeszcze do tego nie doszła – jest w drodze.
Ponadto ona się nie zakochała w Kylo a tylko ich coś do siebie ciągnie (pamiętaj, że oni są dokładną przeciwnością siebie) co nie znaczy, że jest to emocja zwana miłością. No i w sumie mam nadzieję, że nie zrobią z nich pary bo to byłoby tak kiepskie przesłanie, że poezja (związek z osobą niestabilną emocjonalną jest taki romantyczny i kobieta może zmienić faceta – oj bardzo złe przesłanie, bardzo niebezpieczne dla przyszłych kobiet).
Śmierć Snoke`a w moim odczuciu była jednym z najlepszych elementów w tym filmie. Ja się jej nie spodziewałam. Scena z jego śmiercią pokazała bardzo wiele o nim samym. Pokazała, że jest on tak pewny siebie, tak pewny swoich umiejętności, że nic mu nie zagraża. Pokazała, że absolutnie zawsze musimy mieć coś co się nazywa pokora. Inaczej nasz koniec będzie marny. Przez swoją pychę i zapatrzenie w swoje umiejętności Snoke dał się tak dać zrobić w konia.
I teraz coś o Kylo – jest to bohater, który ma niesamowitą potrzebę tego, by ktoś w niego uwierzył i doceniał go. W jego, zaznaczam W JEGO odczuciu, nie otrzymał tego od swoich rodziców a prawdopodobnie najbardziej zawiódł go ojciec w tej kwestii i dlatego go zabił (próba CSM to tylko jeden i niewielki element tej śmierci). Gdy Snoke zaczął z niego kpić, ta potrzeba znów nie została zaspokojona (dopóki Kylo miał wrażenie, że Snoke go docenia to było cacy) co poskutkowało zniszczeniem Snoke`a. Zauważ proszę, że dopóki Kylo odnosi wrażenie, że Rey w niego wierzy on właściwie jej pomaga (np. to dzięki Kylo, Rey przeżyła spotkanie ze Snokiem). Kylo proponuje jej „wprowadzenie nowego porządku według ich zasad” lecz ta mu się sprzeciwia i Kylo, znów zaczyna ją uważać za wroga. Dodatkowo jego nienawiści wobec Luke`a się przez to wzmogła, bo nie dość, że Luke W JEGO PRZEKONANIU, zawiódł go podnosząc na niego miecz, to jeszcze był pewien, że odmowa Rey to sprawka Luke`a. Pod tym względem Kylo, zachował się wobec Rey praktycznie tak samo jak Anakin wobec Padme (ta rozmowa na Mustafar) – nie chciała z nim rządzić galaktyką? W mniemaniu Anakina przyprowadziła Kenobiego? No to zginie.
3. TLJ nikogo nie szmaci. Przedstawia jedynie bohaterów OT, którzy zostali doświadczeni przez życie - Leia straciła syna i męża a dodatkowo Republika ukarała ją za to, że była córką Vadera. Leia ostatkiem sił walczyła o to co jej pozostało. Myślę, że gdybyś Ty był w jej sytuacji to nie miałbyś siły nawet na to – ot rzuciłbyś to wszystko i poszedł łowić ryby gdzieś tam. Leia cały czas była sobą.
Luke jak sam powiedział, stał się ofiarą swojej legendy. Chciał postąpić jak jego legenda tego oczekiwała czyli zniszczyć zło (rodzące się w Kylo) ale pod wpływem emocji zrobił to niewłaściwie czyli zamiast walczyć, ze źródłem zła (Snokiem) chciał zabić ofiarę zła (Kylo). Można powiedzieć, że postąpił wbrew kodeksowi Jedi (Nie ma emocji, jest spokój). Świadomość tego, że chciał zabić (wbrew kodeksowi Jedi) syna swojej siostry poczuł, że zawiódł nie tylko ją ale i siebie, Yodę, Kenobiego czy ojca. Ta świadomość była tak wielkim ciężarem, że usunął się w cień. To NIE JEST zniszczeniem postaci lecz nadanie jej głębi. No i zobacz – koniec końców, podniósł się z kolan i wziął byka za rogi kosztem swojego życia. Czyż to nie jest TEN LUKE? Ponadto pamiętaj też, że to nie są już młodzi ludzie.
4. To prawda, nie współgra ale nie nazwała bym tego ani komedią ani porażką. W mojej ocenie jest to jeden z najdojrzalszych epizodów. I faktycznie wiele wątków miało chyba iść inaczej (bo takie wrażenie ma się po niektórych newsach) ale to nie jest (przynajmniej dla mnie) wadą tego filmu.
5. Humor, no był momentami dziwny, że tak powiem ale przyznam, że wiele rzeczy nie zauważałam (a widziałam film 3 razy).
6. No ja tam widzę ciekawie rysujące się postacie – o dziwo dla mnie jest to Hux i Kylo. O dziwo dlatego, że w TFA te postacie mnie niesamowicie drażniły. Szkoda tylko, że Hux ma trochę za dużo „humorystycznych” sytuacji.
7. Tu się z Tobą zgodzę w 100% - jest nijaka (na płycie) a w filmie użyto bardzo wiele motywów z poprzednich części.
8. Wydaje mi się, że znasz moje zdanie na temat efektów (wg mnie są tylko narzędziem do pokazania czegoś a nie celem filmu) – dlatego niespecjalnie na nie zwracałam uwagę. Choć jedna scena była blee. Ale tylko dlatego, że mocno odstawała (względem pozostałych efektów) jakością zwróciłam na nią uwagę.
9. No nie ma co kryć, że było dużo scen niesamowicie podobnych do tych szczególnie z OT. Nie mniej wiele z nich nie była kopiowana w dosłownym tego słowa znaczeniu lecz pokazywała jakby alternatywne rozwiązanie. Choć no kurcze Lucas pod tym względem był geniuszem – w jego epizodach ciężko było się zorientować, że coś zostało „podpatrzone” z OT. Ale z drugiej strony może widzimy to dlatego, że nasza wiedza o SW jest dużo większa niż kiedyś.
10. No bez przesady – miecze były. A że nie było ich w ilości hurtowej nie można określić jako wady filmu, tak samo jak nieograniczona ich ilość nie stanowi o jakości filmu. Pamiętaj, że w prequelach mieliśmy od zatrzęsienia Jedi, którzy się tą bronią posługiwali – dlatego duża ilość mieczy miała uzasadnienie. W TLJ nie mamy wielu bohaterów posługujących się elegancką bronią na mniej cywilizowane czasy, tak samo jak w OT. A sam pojedynek z pretorianami – w pierwszym momencie robi całkiem dobre wrażenie, jednak jak się obejrzy ten pojedynek kilka razy to zachwyt spada. Ale nie przez to jak sami bohaterowie walczą, lecz dlatego iż mocno widać, że aktorzy odgrywają to, czego się nauczyli na treningach. W tej kwestii dla mnie pojedynek na Mustafar jest cacuszkiem. Hayden i Ewan byli w tym pojedynku – nie miało się wrażenia, że odgrywają ruchy wyuczone. Oni walczyli. Ofkors domyślam się, że ktoś może mnie wyśmiać – a proszę bardzo. Byle inteligentnie a nie chamsko.

Można się wtrącić? Jeżeli to nie problem to się odniosę do Twojej wypowiedzi.

,,1. Pościg nie był głównym tematem filmu. Wbrew pozorom był tematem pobocznym. Głównym wątkiem TLJ była relacja Luke-Kylo-Rey.”

Szczerze to dziwię się, że uważasz relację Luke-Kylo-Rey za główny wątek. Wszystkie działania bohaterów, ich motywy, wątki poboczne krążą wokół ucieczki kilku statków Rebeliantów przed ogromną flotą Najwyższego Porządku np. Rey chce jak najszybciej przekonać Luka do opuszczenia wyspy, bo wie, że Rebelianci potrzebują ich pomocy; cały wątek na tej wyspie-kasyno jest spowodowany pościgiem; wszystkie działania Rebeliantów na statku są wymuszone pościgiem – KAŻDY szuka rozwiązania sytuacji i możliwości ucieczki.

,, W przypadku Rey nie zgodzę się, uważam iż ta postać tutaj „dostała rumieńców”, jest jakaś a nie tylko taka, która czegokolwiek się dotknie to jej się udaje (tak jak to miało miejsce w TFA). "

Proszę wskaż przykład ,,rumieńców” Rey, a także sytuację, w której coś jej się nie udaje gdy się tego dotknie – może coś przeoczyłam.

,,2. Fabuła, dla mnie nudna nie była. Była dużo wolniejsza od tej z TFA ale nie była nudna. Była inna niż w TFA. Fabuła TLJ skupiała się na Mocy, jej sensie.”

Cała fabuła filmu to ucieczka Rebeliantów przed flotą wroga. Fabuła skupiała się na Mocy? Przez dwie lekcje Luke’a, które trwały 10min. Jakie inne wątki skupiały się na Mocy i jej sensie?

,,Fabuła (ta faktyczna) opowiadała o tym dlaczego Jedi z okresu prequeli źle rozumieli Moc, opowiadała o tym, że oni przestali podchodzić do nie sercem a zaczęli podchodzić szkiełkiem. O tym, że byli hipokrytami (przypomnij sobie słowa Kenobiego do Jinna o Anakinie, gdy Jinn powiedział iż wraca po niego) mówili o sobie, że są altruistami a w sumie chodziło im o władzę. Oczywiście wiem, że Ty czy ja to widzieliśmy od początku ale byli ludzie, którzy nie rozumieli sensu prequeli i to dla nich było to wyjaśnienie. „

Tak jak wcześniej – to nie jest główna fabuła filmu.

,,Mówisz o oczekiwaniach względem Rey. Wiesz, oczekiwania są różne i Ciebie może zadowolić coś, co ktoś inny totalnie zhejtuje. Ponadto musisz pamiętać, że to jest wizja scenarzysty a nie Twoja.”

Każdy kto widział Przebudzenie Mocy miał oczekiwania względem Rey dlatego, że praktycznie nic o niej nie wiemy. Mamy dziewczynę, która nagle okazuje się świetnym pilotem, mechanikiem, poliglotką, posługuje się mocą nie wiedząc nawet co to Moc (i WSZYSTKO udaje jej się za pierwszym podejściem), pokonuje w pojedynku na miecze świetlne Kylo Ren’a, który przez lata trenował pod okiem Luke’a i Snoke’a (i oczywiście pierwszy raz w życiu trzyma miecz świetlny w rękach), pyta Hana jak używać blastera by za chwilę strzelać jak snajper. Jej działania wzbudzają oczywiste pytania o to SKĄD to wszystko potrafi i DLACZEGO wzywa ją miecz świetlny Anakina/Luke’a. Wydaje mi się zasadne, że widz ma oczekiwania względem bohaterki, która w oczywisty sposób ukazana jest jako najsilniejsza postać w całym dotychczasowym uniwersum Gwiezdnych Wojen, która jest potężniejsza niż Wybraniec zrodzony z Mocy.

,,No a przede wszystkim pamiętaj o tym, że ona jest cały czas w swojej podróży bohatera.”

Wydaje mi się, że największy problem z Rey jest taki, że ona nie ma PODRÓŻY bohatera…Przez dwa filmy nie ma żadnych wyzwań, które sprawiają jej problemy i nie ponosi żadnej porażki. Jaka jest jej podróż bohatera? Być może mamy inne spojrzenie na ten termin.


,,Więc nie mogliśmy poznać wszystkiego na jej temat, ponieważ jej droga jeszcze nie dobiegła końca. Ja się o niej dowiedziałam to, iż ona twierdzi, że jeśli dowie się kim byli jej rodzice to będzie wiedziała kim ona jest (w sensie BĘDĘ KIMŚ). Co jest błędnym założeniem bo przecież nas samych nie definiuje życie naszych rodziców a to co MY czynimy, mówimy itd. Ona jeszcze do tego nie doszła – jest w drodze. "

Niestety, ale według mnie stoi w miejscu….Jej postać się nie rozwija. Trudno mi uwierzyć, aby nagle w ostatniej części trylogii przeszła nagłą przemianę. Co do jej rodziców – mnie osobiście nie obchodzi kim są jej rodzice, wolałabym, aby do tego już nie wracano. Wystarczy, że dadzą jakieś logiczne wyjaśnienie jej umiejętności.

,, Śmierć Snoke`a w moim odczuciu była jednym z najlepszych elementów w tym filmie. Ja się jej nie spodziewałam.”

Według mnie scena ta mogłaby być ciekawa, gdyby nie pokazywano od samego początku co zamierza Kylo. Dla mnie jego śmierć nie była zaskoczeniem, bo przez całą tę scenę wiadomo co zamierza i co zrobi Kylo - cały czas widzimy jak przesuwa się miecz świetlny wokół Snoke’a. Finał jest oczywisty.

,,Scena z jego śmiercią pokazała bardzo wiele o nim samym. Pokazała, że jest on tak pewny siebie, tak pewny swoich umiejętności, że nic mu nie zagraża. Pokazała, że absolutnie zawsze musimy mieć coś co się nazywa pokora. Inaczej nasz koniec będzie marny. Przez swoją pychę i zapatrzenie w swoje umiejętności Snoke dał się tak dać zrobić w konia.”

Problem polega na tym, że nikt się nie przejmuje śmiercią Snoke’a, bo nic o nim nie wiemy. Nie wiemy nawet czy był Sithem, skąd się wziął na czele Najwyższego Porządku, jaki jest jego cel, po co mu Kylo? Jego śmiercią nie przejmuje się ani widz, ani bohaterowie….Z załogi statku tylko Hux mówi, że to zdrada….Kylo go poddusza i wszyscy przechodzą do porządku dziennego, że Kylo jest nowym szefem.

,,I teraz coś o Kylo – jest to bohater, który ma niesamowitą potrzebę tego, by ktoś w niego uwierzył i doceniał go. W jego, zaznaczam W JEGO odczuciu, nie otrzymał tego od swoich rodziców a prawdopodobnie najbardziej zawiódł go ojciec w tej kwestii i dlatego go zabił (próba CSM to tylko jeden i niewielki element tej śmierci). Gdy Snoke zaczął z niego kpić, ta potrzeba znów nie została zaspokojona (dopóki Kylo miał wrażenie, że Snoke go docenia to było cacy) co poskutkowało zniszczeniem Snoke`a. Zauważ proszę, że dopóki Kylo odnosi wrażenie, że Rey w niego wierzy on właściwie jej pomaga (np. to dzięki Kylo, Rey przeżyła spotkanie ze Snokiem). Kylo proponuje jej „wprowadzenie nowego porządku według ich zasad” lecz ta mu się sprzeciwia i Kylo, znów zaczyna ją uważać za wroga. Dodatkowo jego nienawiści wobec Luke`a się przez to wzmogła, bo nie dość, że Luke W JEGO PRZEKONANIU, zawiódł go podnosząc na niego miecz, to jeszcze był pewien, że odmowa Rey to sprawka Luke`a. Pod tym względem Kylo, zachował się wobec Rey praktycznie tak samo jak Anakin wobec Padme (ta rozmowa na Mustafar) – nie chciała z nim rządzić galaktyką? W mniemaniu Anakina przyprowadziła Kenobiego? No to zginie.”

Kylo w Przebudzeniu Mocy był dla mnie najbardziej interesującą postacią, ale niestety on również w Ostatnim Jedi jest w tym samym miejscu – dalej jest skonfliktowany, dalej jest rozdarty….Niestety, ale w tym momencie nie nadaje się na czarnego bohatera, bo niby kto się ma jego bać skoro wydaje się, że w każdej chwili może przejść na jasną stronę mocy.


,,3. TLJ nikogo nie szmaci. Przedstawia jedynie bohaterów OT, którzy zostali doświadczeni przez życie - Leia straciła syna i męża a dodatkowo Republika ukarała ją za to, że była córką Vadera.”

W jaki sposób ukarała ją Republika za to, że była córką Vadera? Możesz wyjaśnić? Kto o tym wiedział oprócz Luke’a i Hana? I na czym polega ukaranie? Jest uwielbianym Generałem Rebeliantów….

,,Luke jak sam powiedział, stał się ofiarą swojej legendy. Chciał postąpić jak jego legenda tego oczekiwała czyli zniszczyć zło (rodzące się w Kylo) ale pod wpływem emocji zrobił to niewłaściwie czyli zamiast walczyć, ze źródłem zła (Snokiem) chciał zabić ofiarę zła (Kylo).”

Luke’a chce zabić Kylo gdy ten jest jego uczniem. Z tym fani mają problem, bo Luke ryzykował życie próbując nawrócić Vadera (najbardziej bezwzględnego mordercę i sadystę jakiego znała Galaktyka), bo WIERZYŁ, że ten ma w sobie jakieś resztki dobra….W nowej trylogii nie jest wyjaśnione w jaki sposób ten sam Luke chce zamordować śpiącego, nieuzbrojonego siostrzeńca, bo POTENCJALNIE może rozwinąć się w nim ciemna strona mocy. Dopiero później Snoke w jakiś sposób przygarnia Kylo (?).

,,Można powiedzieć, że postąpił wbrew kodeksowi Jedi (Nie ma emocji, jest spokój). Świadomość tego, że chciał zabić (wbrew kodeksowi Jedi) syna swojej siostry poczuł, że zawiódł nie tylko ją ale i siebie, Yodę, Kenobiego czy ojca. Ta świadomość była tak wielkim ciężarem, że usunął się w cień. To NIE JEST zniszczeniem postaci lecz nadanie jej głębi.”

To nie jest nadanie głębi tylko nieuzasadniona całkowita zamiana charakteru postaci, która jest znana z całej oryginalnej trylogii.

,,No i zobacz – koniec końców, podniósł się z kolan i wziął byka za rogi kosztem swojego życia. Czyż to nie jest TEN LUKE? Ponadto pamiętaj też, że to nie są już młodzi ludzie.”

Niestety to nie jest ten Luke. Zamiast heroicznej śmierci zrobiono z niego jeszcze większego głupka….Zamiast walczyć z Kylo (co wg mnie nie powinno mieć miejsca, bo Kylo jest tak rozdarty, że TEN LUKE, który podniósłby się z kolan próbowałby go nawrócić) robi projekcję siebie (swoją drogą to było bardzo ciekawe wykorzystanie Mocy) i okazuje się, że przesadził z Mocą i ginie na odległej wyspie. Jaki był tego cel? Gdzie tu heroizm? W jaki sposób spowodowało to rozwój bohatera czy nadania mu głębi?

,, W mojej ocenie jest to jeden z najdojrzalszych epizodów. I faktycznie wiele wątków miało chyba iść inaczej (bo takie wrażenie ma się po niektórych newsach) ale to nie jest (przynajmniej dla mnie) wadą tego filmu.”

Mogę prosić o argumenty na najbardziej dojrzały z epizodów? Prawie każda scena, która powinna być poważna, trzymać widza w napięciu natychmiast jest sprowadzana do komizmu…mamy albo jakiś rzucony żart albo futrzaste krzyczące pingwiny.

,, Humor, no był momentami dziwny, że tak powiem ale przyznam, że wiele rzeczy nie zauważałam (a widziałam film 3 razy).”

W moim odczuciu film był bardziej komedią niż filmem Star Wars, bo sceny komiczne były praktycznie co chwilę.

,, No ja tam widzę ciekawie rysujące się postacie – o dziwo dla mnie jest to Hux i Kylo. O dziwo dlatego, że w TFA te postacie mnie niesamowicie drażniły. Szkoda tylko, że Hux ma trochę za dużo „humorystycznych” sytuacji. „

Zgadzam się, że są to ciekawe postacie – ale jacy z nich czarni bohaterzy? Kto się ich obawia i na jakiej podstawie?


,,Wydaje mi się, że znasz moje zdanie na temat efektów (wg mnie są tylko narzędziem do pokazania czegoś a nie celem filmu) – dlatego niespecjalnie na nie zwracałam uwagę. Choć jedna scena była blee. Ale tylko dlatego, że mocno odstawała (względem pozostałych efektów) jakością zwróciłam na nią uwagę.”

Wtrącę tylko, że według mojej oceny efekty są świetne, chociaż są idiotyzmy, ale samo wykonanie jest bardzo dobre.

,, No nie ma co kryć, że było dużo scen niesamowicie podobnych do tych szczególnie z OT. Nie mniej wiele z nich nie była kopiowana w dosłownym tego słowa znaczeniu lecz pokazywała jakby alternatywne rozwiązanie. Choć no kurcze Lucas pod tym względem był geniuszem – w jego epizodach ciężko było się zorientować, że coś zostało „podpatrzone” z OT. Ale z drugiej strony może widzimy to dlatego, że nasza wiedza o SW jest dużo większa niż kiedyś. "

Wydaje mi się, że sporo osób nie denerwuje nawiązywanie do poprzednich filmów, co zupełne nie zrozumienie wielu scen, które są powielane w sequelach (mogę dać przykłady jeśli chcesz:)).

,,No bez przesady – miecze były. A że nie było ich w ilości hurtowej nie można określić jako wady filmu, tak samo jak nieograniczona ich ilość nie stanowi o jakości filmu. Pamiętaj, że w prequelach mieliśmy od zatrzęsienia Jedi, którzy się tą bronią posługiwali – dlatego duża ilość mieczy miała uzasadnienie. W TLJ nie mamy wielu bohaterów posługujących się elegancką bronią na mniej cywilizowane czasy, tak samo jak w OT.”

Ostatni Jedi to jedyny film Star Wars, w którym nie skrzyżowano mieczy świetlnych. Nikt raczej nie oczekiwał walk niczym w prequelach, ale potencjał na kilka widowiskowych walk było np. Snoke – Luke, Luke-Kylo, Rey-Kylo, Kylo-Snoke, Luke-Rey (w ramach treningu). Zmarnowana szansa.

użytkownik usunięty
Aigneis

Tak uważam to za główny wątek tego epizodu. On nie kończy się na tym co się dzieje na wyspie. On trwa cały epizod. Ich relacje mają bardzo duży wpływ na finał tego epizodu – dlatego jest on wg mnie najważniejszym wątkiem. Ponadto jakby podsumowuje to co widzieliśmy w 1-6.

Pisząc, że dostała rumieńców nie mam na myśli tego, że robi nie wiadomo jakie rzeczy. Ona się zmienia, jest bardziej pokorna niż w TFA. Pytasz co jej się nie udało? Nie udało jej się przekonać Kylo, by nie szedł drogą jaką podąża. I w sumie mam nadzieję, że się jej to nie uda. Będzie ciekawiej. No i z Lukiem nie poszło jej tak łatwo jak cokolwiek innego w TFA. Można wręcz powiedzieć, że gdyby nie interwencja Yody, to jej misja by się nie udała.
Co do umiejętności Rey to poniekąd zostało to wyjaśnione – Snoke powiedział, że im potężniejszy w Mocy jest Kylo tym Rey jest w niej silniejsza tylko po przeciwnej stronie. To jest jakieś wyjaśnienie ale czy logiczne, to pozostawiam każdemu widzowi. Mi wydaje się to tak średnio logiczne – trochę na zasadzie „o kurczę, chyba przekoksowaliśmy Rey. Trzeba to jakoś wyjaśnić. Aaaa wiemy, Kylo jest bardzo silny Mocą, to wyjaśnimy to tak i tak”. Uwierz mi, ja też zgrzytam zębami widząc to, że ona wydaje się silniejsza do samego Wybrańca.
Co do jej drogi… pytanie brzmi „co jest powodem tej drogi?” Czy jest to fakt, że ona szuka swojego miejsca „na ziemi”, „swojej tożsamości”? Wydaje mi się, że tak, że ona szuka swojej tożsamości i dlatego wspomniałam o jej rodzicach i dlaczego wg mnie ona tak bardzo szuka tej informacji. Zatem dowiedzenie się tego, że jej rodzice byli nikim miało jej uzmysłowić to, co napisałam – nie czyny czy pochodzenie naszych rodziców nas definiują.

W moim odczuciu w tym epizodzie mocno skupiono się na Mocy. Nie tylko w scenach szkolenia Rey np. w tym epizodzie cały czas przewijał się wątek równowagi Mocy. Przepraszam nie mogę podać konkretnych przykładów (choć chętnie bym to zrobiła) bo film widziałam jakiś czas temu – jak obejrzę ponownie to mogę dopisać. Dojrzałość tego epizodu polegała na tym co powiedziano o Mocy. Chyba sama przyznasz, że nic nie jest czarno-białe. Wszystko, nawet zło czy dobro ma odcienie szarości o czym mówi np. wątek z tym hakerem albo postępowanie Poe – chciał dobrze a przez jego nieprzemyślaną brawurę zginęła masa ludzi.

Fani mają problem z tym co zobaczyli odnośnie Luke`a bo po 1-sze część z nich jest mocno związana emocjonalnie z EU i oni sobie ułożyli w głowie jego życie na styl tego co tam widać. Po drugie są także ofiarami jego legendy, nie przyjmują do siebie iż Luke może mieć chwile słabości. Przypomnij sobie, że Luke owszem uratował ojca ale najpierw w przypływie gniewu chciał go zabić. Więc właściwie Luke z TLJ nie różni się wiele od tego jaki jest on w RotJ. W RotJ w chwili jak się opanował zaczynał wygrywać, to właśnie odłożenie miecza spowodowało wygraną. Z tym, że Vader był jego ojcem, który widząc go przypomniał sobie miłość do Padme – w końcu Luke był owocem tej miłości. I właśnie siła tej miłości dała wygraną i Luke`owi i Anakinowi. W przypadku Kylo no już nie poszło tak łatwo – Kylo owszem był członkiem jego rodziny ale nie był jego synem, więc ta miłość była słabsza. Luke znów przegrał podnosząc miecz (podobnie jak na początku pojedynku z Vaderem). Gdyby wyczuwając zło w Kylo postąpił inaczej, nie kierując się strachem no to by nie było Rena a mielibyśmy Bena. Wywnioskowałam, że Snoke znał Kylo wcześniej niż Luke podniósł na Bena miecz – ale tego nie powiedziano wprost. Raczej między słowami. Dopiero po tej sytuacji w akademii jedi, Snoke przyjął Kylo do siebie.
Gdyby Luke walczył (w dosłownym tego słowa znaczeniu) z Kylo to by ostatecznie przegrał.

Co do bohaterów po CSM – to tak zgadzam się z Tobą. Zrobili z nich coś co można nazwać „wielkim nieporozumieniem”. Jedynym bohaterem, którego można się bać to Kylo bo jest niesamowicie niestabilny emocjonalnie dodatkowo ma to co napisałam czyli wielką potrzebę „niech mnie ktoś doceni” a takie osoby są bardzo niebezpieczne.
Co do bohaterów dodam jeszcze coś (bo zapomniałam w poprzednim komentarzu a czas na edycję się skończył) – bardzo nie podobało mi się w tym epizodzie to, że kobiece postacie zostały pokazane tutaj w bardzo pozytywny sposób (chodzącą flarę czyli Phasmę łaskawie przemilczę – totalna porażka), natomiast mężczyzn pokazano raczej w dość negatywny sposób – albo są to jakieś zwyrole albo fajtłapy, albo nieudacznicy (nawet po JSM). Nie lubię takiego przedstawienia sprawy i jeśli to w jakiś sposób miało rekompensować „brak kobiecych bohaterek” to moim zdaniem zrobiło tylko złą robotę kobietom.

Co do Twojego pytania o ukaranie Lei – niestety w filmie tego nie ma ale w książce „Więzy krwi” ten wątek występuje. Mówisz, że jest bohaterką rebelii – to fakt ale czyż nie zasłużyła na to by być kimś więcej niż przywódczynią ruchu oporu, który raczej nikogo nie obchodzi?

„Wydaje mi się, że sporo osób nie denerwuje nawiązywanie do poprzednich filmów, co zupełne nie zrozumienie wielu scen, które są powielane w sequelach (mogę dać przykłady jeśli chcesz:)).” – podaj, chętnie się dowiem

,,Tak uważam to za główny wątek tego epizodu. On nie kończy się na tym co się dzieje na wyspie. On trwa cały epizod. Ich relacje mają bardzo duży wpływ na finał tego epizodu – dlatego jest on wg mnie najważniejszym wątkiem. „

Poproszę o konkrety. Podaj konkretne wydarzenia, których głównym motorem była więź Luke-Rey-Kylo a nie pościg. Przytoczyłam przykłady bardzo silnie zaznaczonych działań bohaterów, które były motywowane właśnie ściganiem się z czasem…. A jakie są przykłady na potwierdzenie tezy, że to ta więź jest głównym wątkiem fabularnym i determinuje działania WSZYSTKICH bohaterów?

,,Ponadto jakby podsumowuje to co widzieliśmy w 1-6.”

W jaki sposób? Epizody 1-6 to saga rodziny Skywalkerów ukazana poprzez życie Wybrańca Anakina Skywalkera – poznajemy jego drogę upadku na CMS oraz odkupienia. W sequelach mamy nowych bohaterów – gdzie tutaj podsumowanie tego co wydarzyło się w epizodach 1-6 skoro nie ma ciągłości wydarzeń? 6 epizod kończy się przywróceniem równowagi Mocy. Wybraniec dopełnia swojego przeznaczenia i cała Galaktyka cieszy się z przywrócenia pokoju. 7 epizod przeskakuje o 30 lat i nagle bez jakiegokolwiek wyjaśnienia mamy Najwyższy Porządek, który trzęsie Galaktyką (kim są? skąd się wzięli? skąd mieli fundusze? jaki jest motyw ich działania?) i Rebeliantów. Pojawia się nowe zło wcielone Snoke bez wyjaśnienia czegokolwiek na temat jego postaci (powtarzam: kim jest? jaki jest jego cel? jak uzyskał taką pozycję? dlaczego jest taki potężny? gdzie się podziewał za panowania Imperium?).

,,Pisząc, że dostała rumieńców nie mam na myśli tego, że robi nie wiadomo jakie rzeczy.”

Sęk w tym, że robi nie wiadomo jakie rzeczy…..Nie podałaś przykładów nadania „rumieńców” jej postaci. Czekam cierpliwie.

,, Ona się zmienia, jest bardziej pokorna niż w TFA.”
Przykład? Tylko konkrety proszę. W jaki sposób jej postać się zmienia?

,,Pytasz co jej się nie udało? Nie udało jej się przekonać Kylo, by nie szedł drogą jaką podąża.”

Ok, zgoda. Czyli w przeciągu dwóch filmów jest to jej jedyna porażka – nie zmienia to tego co wcześniej pisałam.

,,No i z Lukiem nie poszło jej tak łatwo jak cokolwiek innego w TFA.”

Konkretnie? Jak poszło łatwiej z Lukiem w TFA? Luke w TFA jedyne co robi to odwraca się i zdejmuje kaptur – coś przegapiłam?

,, Można wręcz powiedzieć, że gdyby nie interwencja Yody, to jej misja by się nie udała.”

Co było celem misji Rey? Zdobycie treningu, którego nie potrzebuje bo jest potężniejsza niż Luke i Ren razem wzięci? Po co jej w ogóle Luke skoro sama daje sobie radę z Kylo.

,,Co do umiejętności Rey to poniekąd zostało to wyjaśnione”

Poniekąd? Nic nie zostało wyjaśnione.

,,– Snoke powiedział, że im potężniejszy w Mocy jest Kylo tym Rey jest w niej silniejsza tylko po przeciwnej stronie. To jest jakieś wyjaśnienie ale czy logiczne, to pozostawiam każdemu widzowi.”

To wyjaśnia jedynie Moc jaka drzemie w Rey a nie jej umiejętności. UMIEJĘTNOŚCI a POTENCJAŁ/TALENT to dwie różne rzeczy. Możesz być utalentowaną skrzypaczką, ale jak nie będziesz ćwiczyć i szlifować umiejętności to nic nie osiągniesz. Powtarzam - pisałam nie tylko o umiejętnościach w posługiwaniu się mocą, ale również umiejętności pilotowania statku kosmicznego, bycia znawcą mechaniki/inżynierem, poliglotą (rozumie roboty, zna język Wookich (!!!!)).

,,Co do jej drogi… pytanie brzmi „co jest powodem tej drogi?” Czy jest to fakt, że ona szuka swojego miejsca „na ziemi”, „swojej tożsamości”? Wydaje mi się, że tak, że ona szuka swojej tożsamości i dlatego wspomniałam o jej rodzicach i dlaczego wg mnie ona tak bardzo szuka tej informacji. Zatem dowiedzenie się tego, że jej rodzice byli nikim miało jej uzmysłowić to, co napisałam – nie czyny czy pochodzenie naszych rodziców nas definiują.”

Nie odwracaj kota ogonem…..Pisałaś o podróży bohatera. Możesz opisać jaka jest podróż Rey jako bohatera? Jakie ma przeszkody, trudności, niepowodzenia, wątpliwości? Tylko konkretnie.

,,W moim odczuciu w tym epizodzie mocno skupiono się na Mocy. Nie tylko w scenach szkolenia Rey np. w tym epizodzie cały czas przewijał się wątek równowagi Mocy. Przepraszam nie mogę podać konkretnych przykładów (choć chętnie bym to zrobiła) bo film widziałam jakiś czas temu – jak obejrzę ponownie to mogę dopisać.”

W „twoim odczuciu” – ok, skoro tak uważasz, ale nie podajesz konkretów tylko swoje odczucia. Przypominam, że podałam konkrety na to, że to nie jest główny wątek fabularny filmu.

,,Dojrzałość tego epizodu polegała na tym co powiedziano o Mocy. Chyba sama przyznasz, że nic nie jest czarno-białe. Wszystko, nawet zło czy dobro ma odcienie szarości o czym mówi np. wątek z tym hakerem albo postępowanie Poe – chciał dobrze a przez jego nieprzemyślaną brawurę zginęła masa ludzi. „

Napisałaś, że jest to NAJARDZIEJ dojrzały epizod. W każdym epizodzie przewija się kwestia dobra-zła i tego w jaki sposób one się przenikają. Yoda po III epizodzie wie, że Jedi popełnili błędy…wie, że moc nie jest albo dobra albo zła…dlatego udaje się na wygnanie, aby zgłębić i lepiej zrozumieć Moc. Zarówno Anakin jak i Luke mają swoje wątpliwości, czasem postępują zgodnie z jasną stroną mocy, a czasem skłaniają się ku ciemnej stronie….W czym wyróżnia się Ostatni Jedi, że uważasz go za najdojrzalszy?

,,Fani mają problem z tym co zobaczyli odnośnie Luke`a bo po 1-sze część z nich jest mocno związana emocjonalnie z EU i oni sobie ułożyli w głowie jego życie na styl tego co tam widać. „

Uwierz, że nie jestem wielką fanką postaci Luke’a….ale nie można zmieniać postaci, która przez całą trylogię jest kształtowana bez podania ŻADNEGO kontekstu i przyczyny zmiany jego charakteru o 180stopni. Nie mam nic przeciwko w takiej zmianie, jeżeli byłby KONKRETNY powód.

,,Po drugie są także ofiarami jego legendy, nie przyjmują do siebie iż Luke może mieć chwile słabości.”

Oglądałaś oryginalną trylogię? Jeżeli tak to wiesz, że Luke CAŁY CZAS ponosi porażki – dostaje ciągły łomot, ciągle jest ratowany przez Obi-Wana, a nawet R2. Yoda twierdzi, że nie nadaje się na Jedi, traci rękę przy pierwszym starciu z Vaderem. Jego jedyny sukces to zniszczenie GŚ i nawrócenie ojca. Nic innego mu się nie udało. Luke jest lubiany, bo ponosi porażki i ma słabości.

,,Przypomnij sobie, że Luke owszem uratował ojca ale najpierw w przypływie gniewu chciał go zabić. „

Przypomnij sobie kontekst….Wydarzenia dzieją się przed wyznaniem Vadera. Vader zabija na oczach Luke’a Obi-Wana (jego mentora). Nic dziwnego, że Luke chce zabić Vadera….następnie Vader mówi mu, że jest jego ojcem i co? Luke przy następnym spotkaniu odmawia przejścia na CSM i ryzykuje życie aby nawrócić ojca.

,,Więc właściwie Luke z TLJ nie różni się wiele od tego jaki jest on w RotJ.”

Ach…..Nie chcę się powtarzać, ale Luke w OT był pogodnym, optymistycznym, odważnym młodym człowiekiem. A jaki w TLJ? Zgrzybiałym, markotnym, zdziwaczałym tchórzem.

,, Gdyby Luke walczył (w dosłownym tego słowa znaczeniu) z Kylo to by ostatecznie przegrał.”

Dlaczego? Uzasadnij.


,,Co do Twojego pytania o ukaranie Lei – niestety w filmie tego nie ma ale w książce „Więzy krwi” ten wątek występuje. „

A ta książka to kanon czy EU? Jeżeli EU to nie mamy o czym rozmawiać, bo to nie jest kanon.

,,Mówisz, że jest bohaterką rebelii – to fakt ale czyż nie zasłużyła na to by być kimś więcej niż przywódczynią ruchu oporu, który raczej nikogo nie obchodzi? „

A niby kim miałaby być? Na co zasłużyła? Z tego co rozumiem z sequeli Rebelianci to ostatnia grupa osób, która nie chce się podporządkować Nowemu Porządkowi. Do tego Leia jest generałem, mimo że w OT miała doświadczenie w dyplomacji i nagle staje się autorytetem wojskowym.

„Wydaje mi się, że sporo osób nie denerwuje nawiązywanie do poprzednich filmów, co zupełne nie zrozumienie wielu scen, które są powielane w sequelach (mogę dać przykłady jeśli chcesz:)).” – podaj, chętnie się dowiem”

Podam jeden, bo w poprzedniej wiadomości pominęłaś całe mnóstwo moich próśb o konkrety 
Finałowa scena, gdzie Rey przylatuje Sokołem i ratuje wszystkich jest zrzynką z OT gdy Han Solo zjawia się z ratunkiem. Różnica jest taka, że scena z Rey służy jedynie fajnej scenie akcji (i pokazaniu, że jednym strzałem rozwala trzy statki), w OT było to zaskoczenie, bo okazało się, że Han jest jednak tym dobrym i decyzja ta spowodowała rozwój postaci i zmieniła bieg wydarzeń.

ocenił(a) film na 4
Aigneis

Jak dobrze poczytać na tym forum tak inteligentne wypowiedzi, serce rośnie. :) Tak się składa że zgadzam się chyba ze wszystkim, a przydarza mi się to niezwykle rzadko. Pozdrawiam cieplutko. :)

użytkownik usunięty
Aigneis

,,No i z Lukiem nie poszło jej tak łatwo jak cokolwiek innego w TFA.”

Konkretnie? Jak poszło łatwiej z Lukiem w TFA? Luke w TFA jedyne co robi to odwraca się i zdejmuje kaptur – coś przegapiłam?

Napisałam COKOLWIEK INNEGO w TFA - no nie mogło jej pójść z Lukiem jakkolwiek bo on pojawił się na chwile. Więc? ;) Ale ok, późno rozumiem... (to nie złośliwy przytyk, też mi się zdarza coś nie doczytać jak jestem zmęczona).
Jak pisałam widziałam film dość dawno i w sumie nie ukrywam, że piszę to wszystko "ze wspomnień", że tak powiem. Obejrzę ponownie, z większą uwagą to na wiele rzeczy.
Chciałabym też podkreślić, że mi osobiście najbardziej podobała się trylogia prequeli a Zemsta Sithów jest moim numerem 1. Natomiast sequele uważam za bardzo średnie. To, że mi się TLJ podobał nie oznacza, że uważam ten film za tak dobry jak Zemstę czy np. TESB albo RO. (to moja naj trójeczka).

Może podsumuje to tak (zaznaczam, że to moje odczucia, których nikomu nie mam zamiaru narzucać) - względem TFA, TLJ jest genialny i jest dużo bliższy . Dlatego, że nie jest filmem li tylko widowiskowym, nastawionym na tylko i wyłącznie rozrywkę a tak odbieram TFA. Dla mnie TFA było filmem pustym, nic nie przekazującym.
W TLJ są jednak pewne rozkimy nazwijmy to (może odrobinę nad wyraz) filozoficzne.


Ok, resztę opiszę po pracy ;)

użytkownik usunięty
Aigneis

Ok, jednak spisałam to teraz. Będzie długie. Zatem...
„1-6 to saga rodziny Skywalkerów ukazana poprzez życie Wybrańca Anakina Skywalkera”
Wydaje mi się, że te epizody są głównie epizodami Wybrańca bo to głownie jego życie poznajemy w nich. I nie ukrywam, że wolałabym aby były tylko te epizody i nie powstały żadne inne. Kolejne filmy nie powinny być (wg mnie) kontynuacją 1-6 a jedynie nawiązujące do tego co było w tych epizodach.

„7 epizod przeskakuje o 30 lat i nagle bez jakiegokolwiek wyjaśnienia mamy Najwyższy Porządek, który trzęsie Galaktyką (kim są? skąd się wzięli? skąd mieli fundusze?”
Tak, to bardzo duża wada tych epizodów szczególnie pod tym kątem jak tu piszesz. Ale z drugiej strony Mroczne Widmo… też nie wiedzieliśmy np. dlaczego odcięcie Naboo powodowało, że jej mieszkańcy byli w tak katastrofalnej sytuacji jak to opisywała Padme. Możemy jedynie domyślać się o co chodzi ale no trochę rozkimy potrzeba do tego – nam dorosłym a co dopiero dzieciakom.

„Pojawia się nowe zło wcielone Snoke bez wyjaśnienia czegokolwiek na temat jego postaci (powtarzam: kim jest? jaki jest jego cel? jak uzyskał taką pozycję? dlaczego jest taki potężny? gdzie się podziewał za panowania Imperium?).”
W poprzednich epizodach też mieliśmy bardzo wiele postaci, które były ważne dla fabuły np. Jinn czy Palpatine – postacie niesamowicie ważne dla fabuły a np. w przypadku Jinna ot pojawił się i zginął. To samo Kenobi – nie wiemy nic o jego przeszłości np. zanim został Jedi, dlaczego został Jedi. Nie wiemy nic o przeszłości Yody np. jak to się stało, że był najważniejszym Jedi w zakonie. O Palpieim wiemy tyle, że jest sprytnym i bezwzględnym taktykiem. Za czasów OT wiedzieliśmy o nim właściwie mniej niż o Snoke`u. Albo Han Solo – powiedz mi wiesz co sprawiło, że jest jaki jest? Że jest typem samotnika, wolnego ptaka? Nie. Dowiesz się z filmu jaki ma być dopiero.

„Ok, zgoda. Czyli w przeciągu dwóch filmów jest to jej jedyna porażka – nie zmienia to tego co wcześniej pisałam.”
To prawda, ta postać jest przekoksowana, nie przepadam za nią. W TFA była z tą swoją superowością nie do zniesienia. Uważam, że jest tak zrobiona, że trudno się z nią utożsamiać. Chociaż przez to co napisałam odnośnie jej „konieczności poznania rodziców” i powodów tej konieczności, stała się bardziej realna. Bo to jej słabość (uprzedzam Twoje pytanie) – ta słabość polega na tym (o czym wspomniałam wcześniej) iż ona uważa, że jak się dowie kim byli jej rodzice to ona nagle stanie się kimś. Więc nie wierzy w siebie, mimo posiadania supermocy.
Podałam w sumie 2 przykłady tego co jej się nie udało w TLJ.

„Co było celem misji Rey? Zdobycie treningu, którego nie potrzebuje bo jest potężniejsza niż Luke i Ren razem wzięci? Po co jej w ogóle Luke skoro sama daje sobie radę z Kylo.”
Ok, głównym celem jej misji było namówienie Luke`a aby wrócił i pomógł Ruchowi Oporu. Ale… Luke w ogóle nie chciał od niej słyszeć o tym powrocie. W ogóle, był uparty. Ona właściwie już chciała sama wrócić i w tym momencie pojawił się Yoda. Pogadał sobie z Lukiem i dopiero po tej rozmowie, Luke zdecydował się pomóc. To było tak jasno pokazane, że aż się dziwie że tego nie widzisz.
A to, że Rey jest potężniejsza od Luke`a i niekoniecznie Kylo (ja bym powiedziała, że jest równa Kylo) nie znaczy, że nie potrzeba było jej treningu. Absolutny słuch muzyczny nie robi z Ciebie najlepszego na świecie wirtuoza fortepianu. Wirtuozem stajesz się ćwicząc grę na fortepianie.
Jej trening polegał głównie na tym by zrozumiała co w niej siedzi, by nauczyła się nad tym panować i panowała nad tym świadomie a nie na zasadzie „oj przypadkiem coś tam zrobiłam, ale kurcze jak?” – tutaj takiego przypadku można podać przykład manipulacji umysłem szturmowca by ją uwolnił. Ponadto ten trening miał za zadanie wyrobić w niej pokorę wobec jej potęgi. Gdyby Luke jej tego nie przekazał, ona stałaby się np. drugim Palpiem. I nie proś mnie o przykłady tego jak jej to Luke pokazał – obejrzyj proszę film. To są rzeczy dość subtelne, które samemu trzeba dostrzec.

„Poniekąd? Nic nie zostało wyjaśnione.” – a pamiętasz słowa Snoke`a o tym, że im mocniejszy w Mocy jest Kylo tym mocniejsza w Mocy jest Rey a przecież Kylo jest szkolony w Mocy. A sama Moc dla równowagi postanowiła, że będzie wzmacniać Rey. Dla mnie to jest takie „poniekąd wyjaśnienie”. Jeśli chcesz się w tym momencie przyczepić do tego, że ona jest wrażliwa na Moc, to przyczep się także do Anakina – szczególnie z Mrocznego widma. Dlaczego Kylo i Rey są tacy jacy są w Mocy? Bo Moc tego chciała? Bo Moc miała jakieś powody by tacy byli? Widzisz, równie dobrze można zapytać „Ale dlaczego to Anakin jest Wybrańcem a nie Luke? Przecież to Luke zniszczył Vadera.” Znaczy dla mnie to Anakin jest tym Wybrańcem – tak dla jasności. Bo ja rozumiem co autor miał na myśli z tą równowagą. Pamiętaj też proszę o tym, że Moc od samego początku jest jeśli nie pokazana to mocno sugerowana jako istota, byt świadomy – więc logicznym jest to, że Moc coś może chcieć, decydować o tym, że ta i ta osoba będzie w Mocy najsilniejsza.

„To wyjaśnia jedynie Moc jaka drzemie w Rey a nie jej umiejętności. UMIEJĘTNOŚCI a POTENCJAŁ/TALENT to dwie różne rzeczy. Możesz być utalentowaną skrzypaczką, ale jak nie będziesz ćwiczyć i szlifować umiejętności to nic nie osiągniesz.”
Tak to prawda, potencjał nie jest równoznaczny z umiejętnościami. Ale zauważ proszę, że mimo iż ona ma potencjał to nie umie z niego ŚWIADOMIE korzystać. Utalentowaną skrzypaczką stajesz się po ćwiczeniach (czyli w SW jest to trening w przypadku Anakina w świątyni, w przypadku Luke`a na Dagobaa a w przypadku Rey u Luke`a) a nie bo masz słuch muzyczny - nie mogę być utalentowaną skrzypaczką tylko z powodu posiadania słuchu muzycznego (sorka ale troszkę nie trafiony przez Ciebie argument bądź nie do końca przemyślany). Mając słuch muzyczny (w przypadku SW to Moc) możesz przypadkiem zagrać fragment skomplikowanego utworu (w SW np. zmanipulowanie szturmowca czy przyciągniecie miecza) ale nie zagrasz w całości jakiegoś skomplikowanego utworu ( w SW nie wygrasz z bardziej doświadczonym i świadomym użytkownikiem Mocy). Ewentualnie możesz to zrobić bardzo nieporadnie (w SW np. możesz zginąć sama albo zrobić więcej szkody niż pożytku). Zatem tu chodzi o ŚWIADOME używanie swojego talentu (Mocy), w takiej sile jak chcemy i w taki sposób jak chcemy.

„Powtarzam - pisałam nie tylko o umiejętnościach w posługiwaniu się mocą, ale również umiejętności pilotowania statku kosmicznego, bycia znawcą mechaniki/inżynierem, poliglotą (rozumie roboty, zna język Wookich (!!!!)).” – zaraz… zaraz… czy przypadkiem Anakin tez tego nie posiadał i zostało to (nie w oczywisty sposób) wyjaśnione tym, że jest niesamowicie hojnie obdarzony Mocą? Zaakceptowałaś to? Więc czemu nie akceptujesz podobnych cech u Rey? Tutaj bym się bardziej przyczepiła do tego, że autorzy nie wysili się za bardzo i po prostu skopiowali pewne umiejętności z Anakina zamiast nadać Rey inne. No i do tego, że Rey lepiej znała Sokoła od Hana.

„ Nie odwracaj kota ogonem…..Pisałaś o podróży bohatera. Możesz opisać jaka jest podróż Rey jako bohatera? Jakie ma przeszkody, trudności, niepowodzenia, wątpliwości? Tylko konkretnie.”
Nie odwracam kota ogonem, nie moja wina, że jesteś tak negatywnie nastawiona do tej trylogii, że tego nie widzisz. Ja nie twierdzę, że ta trylogia jest tak dobra jak pozostałe – nie jest, ale no kurcze czepiać się bo nie i już to trochę przesada.

„W „twoim odczuciu” – ok, skoro tak uważasz, ale nie podajesz konkretów tylko swoje odczucia. Przypominam, że podałam konkrety na to, że to nie jest główny wątek fabularny filmu.”
Ty też piszesz o swoich odczuciach i swoim odbiorze tego filmu. Czy mam zacząć używać wobec Ciebie podobnych argumentów? Jeśli tak, to jaki jest sens tej dyskusji? Równie dobrze mogę autorowi wątku wysunąć taki argument ale to prowadzi do osobistych wycieczek i kłótni a nie wymiany zdania. Zrobiłam to? Nie.

„Napisałaś, że jest to NAJARDZIEJ dojrzały epizod. W każdym epizodzie przewija się kwestia dobra-zła i tego w jaki sposób one się przenikają.”
Tak, w każdym epizodzie przewija się wątek dobra i zła. Ja bym powiedziała, że w każdej trylogii. Ale ja widzę to tak, że w poprzednich epizodach zostało pokazane co się dzieje, gdy jakaś ze stron przeważa. Czyli są to trylogie pokazujące skrajności, które jak wiemy nie są dobre. Tą trylogię a może raczej ten epizod uważam za najbardziej dojrzały bo mówi o RÓWNOWADZE. I to jest najbardziej dojrzałe podejście. Nic nie jest czarno-białe. Wszystko jest szare. I o tym właśnie mówi ten epizod – praktycznie na każdym kroku. Chcesz przykładów? Proszę bardzo – działania tych pozytywnych bohaterów są podyktowane dobrymi chęciami ale efekty tych działań niekoniecznie jest dobry: Poe (na początku filmu) chcąc zniszczyć wrogów powoduje śmierć wielu istnień, która właściwie nic nie zmieniła. Rose, Finn – chcąc pomóc doprowadzają (poprzez zaufanie niewłaściwej osobie) do tego, że na końcu filmu giną prawie wszyscy po stronie Ruchu Oporu. Teraz druga strona – Kylo… on chce zakończyć konflikt (czyli chce dobrze), mówi Rey, że ten podział doprowadza do wojny, która nie ma końca. Ale… jednocześnie chce to zrobić używając do tego niekoniecznie dobrych metod. Podobnie Anakin na Mustafar rozumiał wprowadzenie pokoju. Chciał dobrze ale chciał jednocześnie wprowadzenia dyktatury.

„Uwierz, że nie jestem wielką fanką postaci Luke’a….ale nie można zmieniać postaci, która przez całą trylogię jest kształtowana bez podania ŻADNEGO kontekstu i przyczyny zmiany jego charakteru o 180stopni. Nie mam nic przeciwko w takiej zmianie, jeżeli byłby KONKRETNY powód.” – nie wiem jak oglądałaś TLJ ale tam jasno jest powiedziane, że przyczyną tego jaki jest obecnie było to, że uległ swojej legendzie. Tego, że wierzył iż może odbudować zakon Jedi a przez jedną nieprzemyślaną decyzję wszystko zaprzepaścił. Jesteś wielką fanką tej postaci, więc co? Ma ona być do końca swoich dni nie wiadomo jakim dobrym i w ogóle? Przecież, gdyby on był cały czas taki sam to w ogóle nie ewaluowałby – stałby w miejscu. Uczymy się popełniając błędy – on się nauczył na swoim. Przecież w końcu zrozumiał, że siedzenie na tej wyspie to nie jest rozwiązanie problemu a ucieczka przed nim. I to jest właśnie ewaluowanie. Czyli wyciągnął wnioski ze swojej porażki – jeśli to nie jest rozwój postaci to ja nie wiem. I wiesz, czasem żeby się rozwinąć trzeba upaść albo cofnąć się o krok do tyłu. W ogóle patrzysz na to tylko wybiórczo. Widzisz tylko to, że on se uciekł i miał wszystko w głębokim poważaniu. Ale nie widzisz, że jednak ostatecznie wrócił, że wziął byka za rogi, wziął odpowiedzialność za swoją decyzję tam w akademii oraz za ucieczkę i za to zapłacił (śmiercią). Ja patrzę na to całościowym kontekście.

„Oglądałaś oryginalną trylogię? Jeżeli tak to wiesz, że Luke CAŁY CZAS ponosi porażki – dostaje ciągły łomot, ciągle jest ratowany przez Obi-Wana, a nawet R2. Yoda twierdzi, że nie nadaje się na Jedi, traci rękę przy pierwszym starciu z Vaderem. Jego jedyny sukces to zniszczenie GŚ i nawrócenie ojca. Nic innego mu się nie udało. Luke jest lubiany, bo ponosi porażki i ma słabości.”
Oglądałam OT łącznie jakieś 150 razy czyli mniej więcej 50 razy każdy epizod. No ale to nie licytacja. Nigdzie nie napisałam, ze Luke nie ponosił porażek. Ponosił. Piszesz tu o dwóch rzeczach jakie się jemu udały. No więc czy mam się teraz przyczepić do tego, że to TYLKO 2 rzeczy, tak jak Ty się przyczepiłaś do tego, że Rey nie udało się dokonać 2 rzeczy? A Luke`owi udały się 2 rzeczy i to na całą trylogię. Wcześniej napisałam też dlaczego nie trawię Rey, jest postacią przekoksowana. Co nie oznacza, że nie widzę tego co jej się nie udało. Nie udały jej się 2 rzeczy ale trylogia się nie skończyła – może się jej nie udać więcej a jeśli teraz znów z niej zrobią laskę, która jest tak cudowna, że wszystko jej się udaje, to kurde będzie wielką przeginką. Nie mniej, nie będę udawać, że coś nie jest choć jest bo jej nie trawię. Jestem dorosłą osobą.

„Przypomnij sobie kontekst….Wydarzenia dzieją się przed wyznaniem Vadera. Vader zabija na oczach Luke’a Obi-Wana (jego mentora). Nic dziwnego, że Luke chce zabić Vadera….następnie Vader mówi mu, że jest jego ojcem i co? Luke przy następnym spotkaniu odmawia przejścia na CSM i ryzykuje życie aby nawrócić ojca.”
Luke CHCE ZABIĆ Vadera nawet PO TYM JAK już DOWIEDZIAŁ SIĘ iż Vader JEST JEGO OJCEM. Widziałaś RotJ?

„Ach…..Nie chcę się powtarzać, ale Luke w OT był pogodnym, optymistycznym, odważnym młodym człowiekiem. A jaki w TLJ? Zgrzybiałym, markotnym, zdziwaczałym tchórzem.”
A jaki ma być po tym, jak z jego winy zginęli prawie wszyscy co byli pod jego opieką a ci co przeżyli wraz z siostrzeńcem przeszli na CSM? Tańczyć z radości? Żartować sobie? Wydaje mi się, że 99% ludzi także byłoby zgorzkniałymi, markotnymi a część by zwariowała/zdziwaczała. Tak się zachowują ludzie o zdrowej psychice. A jeśli ktoś zachowywałby się po czymś takim jak tego oczekujesz to jest psychopatą.

„,,Gdyby Luke walczył (w dosłownym tego słowa znaczeniu) z Kylo to by ostatecznie przegrał.” - Dlaczego? Uzasadnij. „
Z podobnych powodów, dla których wyrzucił swój miecz w RotJ odmawiając zabicia swojego ojca. Wtedy wiedział, że jeśli go zabije to przegra bo 1. Nie uratuje go tak jak zamierzał, 2. To będzie równoznaczne z przejściem na CSM.
Luke w TLJ jest bardzo potężny (uprzedzam Twoje pytanie – zdaje się, że stworzenie swojego hologramu na planecie oddalonej wiele lat świetlnych od miejsca, w którym jest się fizycznie nie jest byle czym) i dobrze sobie zdaje, że gdyby podjął tę walkę fizycznie, mógłby zabić Kylo. Dlaczego? Bo Kylo jest zaślepiony nienawiścią i Luke mógłby nie mieć wyjścia i by go zabił. Przypomnij sobie jakim wulkanem wściekłości był Anakin w trakcie pojedynku na Mustafar i jak to się dla niego skończyło. Ten „pojedynek” z Kylo na Crait jest wynikiem wniosków jakie Luke wyciągnął z przeszłości. Luke wcale nie chciał zabić Kylo ale głównie dać czas Ruchowi Oporu na ucieczkę. Ponadto pokazać Kylo, że nie poddał się i będzie o niego walczyć. Luke chciał odpokutować swoje błędy.

„A ta książka to kanon czy EU? Jeżeli EU to nie mamy o czym rozmawiać, bo to nie jest kanon.”
Więzy krwi to książka kanoniczna. Oj czy ja tu widzę „moja prawda jest mojsza, bo tak”?

„A niby kim miałaby być? Na co zasłużyła?” – uważasz, że bycie przywódcą czegoś z czym właściwie nikt się nie liczy to zaszczyt? I nie mów, że to nie prawda, że nikt się nie liczył z Ruchem oporu. Bo to akurat widać jak na dłoni. RO sam na własną rękę musiał się zbroić, bo reszta uważała, że o jejciu jej po co. „Skoro ona była jedną z tych, co walczyła z Imperium to zasłużyła na to, by być przywódcą frakcji bardziej liczącej się w Galaktyce np. najbardziej liczącym się senatorem – nie sądzisz? Leia ostrzegała wszystkich przed siłą jaka powstaje. Ale nie, mieli ją głęboko bo jest córką Vadera, co tam zasługi, co tam fakt, że walczyła z systemem, w którym jej ojciec był jedną z najważniejszych osób. Jest jego córką więc ma spadać.

„Podam jeden, bo w poprzedniej wiadomości pominęłaś całe mnóstwo moich próśb o konkrety ” – zdaje się, że napisałam dlaczego nie mogę Ci w tej chwili podać przykłady. Zmęczenie czy czepialstwo z Twojej strony?

„„Wydaje mi się, że sporo osób nie denerwuje nawiązywanie do poprzednich filmów, co zupełne nie zrozumienie wielu scen, które są powielane w sequelach (mogę dać przykłady jeśli chcesz:)).” – podaj, chętnie się dowiem”

Podam jeden, bo w poprzedniej wiadomości pominęłaś całe mnóstwo moich próśb o konkrety 
Finałowa scena, gdzie Rey przylatuje Sokołem i ratuje wszystkich jest zrzynką z OT gdy Han Solo zjawia się z ratunkiem. Różnica jest taka, że scena z Rey służy jedynie fajnej scenie akcji (i pokazaniu, że jednym strzałem rozwala trzy statki), w OT było to zaskoczenie, bo okazało się, że Han jest jednak tym dobrym i decyzja ta spowodowała rozwój postaci i zmieniła bieg wydarzeń.”
Najpierw napisałaś, że reakcja fanów to nie zrozumienie wielu scen. To wyjaśnij mi proszę, jak to ma się do tego co podałaś za przykład? Co w tej scenie jest do nie rozumienia? To, że Rey przyleciała sokołem? No wsiadła do Sokoła, uruchomiła go i przyleciała tam, gdzie miała (a wiedziała gdzie ponieważ miała taką pewną bransoletkę od Lei). Czy może to, że zestrzeliła jednym strzałem 3 statki? No nacisnęła przyciski na czymś co można nazwać joystickiem i zestrzeliła. Luke nacisnął także przyciski i rozwalił całą Gwiazdę śmierci. Totalnie nie widzę związku podania tego przykładu ze stwierdzeniem „nie rozumieli scen”. Ponadto mówisz, że decyzja Hana zmieniła bieg zdarzeń. Powrót Rey także zmienił bieg zdarzeń, bo gdyby nie wróciła i nie odsunęła tych głazów to osoby, które były w tej jaskini by umarli – przecież Najwyższy porządek z pomocą działa już się przedostawał do tej jaskini. Jeśli to nie jest zmienieniem biegu zdarzeń to ja nie wiem.

,,Tak, to bardzo duża wada tych epizodów szczególnie pod tym kątem jak tu piszesz. Ale z drugiej strony Mroczne Widmo… też nie wiedzieliśmy np. dlaczego odcięcie Naboo powodowało, że jej mieszkańcy byli w tak katastrofalnej sytuacji jak to opisywała Padme. Możemy jedynie domyślać się o co chodzi ale no trochę rozkimy potrzeba do tego – nam dorosłym a co dopiero dzieciakom. „

Niby dla kogo to był problem w PM? PM było pierwszym PREQUELEM, czyli nic przed nimi w filmach się nie wydarzyło na ekranie. W związku z tym można DOWOLNIE przedstawiać sytuację geopolityczną. Dlatego w każdym epizodzie jest opis sytuacji poprzez kultowe żółte napisy. To samo miało miejsce przed 4 epizodem (był pierwszym, więc wystarczył opis aby dać widzom do zrozumienia w jakiej rzeczywistości żyją bohaterowie). Zupełnie inaczej jest w TLJ. To jest SEQUEL, czyli mamy 60+ lat HISTORII PRZEDSTAWIONEJ NA EKRANIE. Sequel musi nawiązać do poprzednich części, aby miał jakikolwiek sens.

,,W poprzednich epizodach też mieliśmy bardzo wiele postaci, które były ważne dla fabuły np. Jinn czy Palpatine – postacie niesamowicie ważne dla fabuły a np. w przypadku Jinna ot pojawił się i zginął. To samo Kenobi – nie wiemy nic o jego przeszłości np. zanim został Jedi, dlaczego został Jedi. Nie wiemy nic o przeszłości Yody np. jak to się stało, że był najważniejszym Jedi w zakonie. O Palpieim wiemy tyle, że jest sprytnym i bezwzględnym taktykiem. Za czasów OT wiedzieliśmy o nim właściwie mniej niż o Snoke`u. Albo Han Solo – powiedz mi wiesz co sprawiło, że jest jaki jest? Że jest typem samotnika, wolnego ptaka? Nie. Dowiesz się z filmu jaki ma być dopiero. "

No właśnie „dowiesz się z filmu jaki ma być dopiero” – w tym problem…O Snoke’u niczego z filmu się nie dowiadujemy. Wszystkie wskazane przez Ciebie postacie jesteśmy w stanie poznać z ich działań, dialogów w filmie, więc jak można je ze sobą porównywać? To zupełnie inne przypadki.


,,Podałam w sumie 2 przykłady tego co jej się nie udało w TLJ. "

A udało jej się jakieś 100 innych rzeczy….Nie da się obronić Rey….Rey to Mary Sue pod każdym względem. Żadna z jej porażek nie przyczyniła się do zagrożenia życia jej, uśmiercenia kogoś innego itp. Nawet jej porażki nie mają realnych konsekwencji.

,,Ok, głównym celem jej misji było namówienie Luke`a aby wrócił i pomógł Ruchowi Oporu. Ale… Luke w ogóle nie chciał od niej słyszeć o tym powrocie. W ogóle, był uparty. Ona właściwie już chciała sama wrócić i w tym momencie pojawił się Yoda. Pogadał sobie z Lukiem i dopiero po tej rozmowie, Luke zdecydował się pomóc. To było tak jasno pokazane, że aż się dziwie że tego nie widzisz.”

Ale na co był Ruchowi Oporu Luke? Sama przyznaj….po co im on był? Przecież mają młodą, chcącą pomóc i znacznie silniejszą Rey?

,,A to, że Rey jest potężniejsza od Luke`a i niekoniecznie Kylo (ja bym powiedziała, że jest równa Kylo) nie znaczy, że nie potrzeba było jej treningu. Absolutny słuch muzyczny nie robi z Ciebie najlepszego na świecie wirtuoza fortepianu. Wirtuozem stajesz się ćwicząc grę na fortepianie. "

Właśnie o tym pisałam w poprzedniej wiadomości?

,,Jej trening polegał głównie na tym by zrozumiała co w niej siedzi, by nauczyła się nad tym panować i panowała nad tym świadomie”

Powiedz która z lekcji Luke’a nauczyła ją świadomie korzystać z mocy i nad nią panować? Przecież już w TFA panuje nad mocą i robi to świadomie – świadomie manipuluje umysłem szturmowca, świadomie wyjmuje ze śniegu miecz, świadomie walczy z Kylo….Po co jej trening skoro ona już wszystko wie?

,,– tutaj takiego przypadku można podać przykład manipulacji umysłem szturmowca by ją uwolnił. "

To nie był przypadek. Dziewczyna 5 min wcześniej mówi, że nie wie co to moc, że myślała, że Jedi to mit…czyli daje do zrozumienia, że NIE WIE jakie są możliwości mocy…a tu nagle jest porwana i co? Próbuje mindtricków? Skąd o nich wiedziała? Skąd wiedziała że coś takiego w ogóle jest możliwe? (Podpowiem: Mary Sue)

,,Ponadto ten trening miał za zadanie wyrobić w niej pokorę wobec jej potęgi. Gdyby Luke jej tego nie przekazał, ona stałaby się np. drugim Palpiem. I nie proś mnie o przykłady tego jak jej to Luke pokazał – obejrzyj proszę film. To są rzeczy dość subtelne, które samemu trzeba dostrzec. "

Obejrzałam film i nie wiem gdzie ona zdobywa pokorę wobec Mocy? Podaj przykład sceny z TFA lub TLJ gdzie jest AROGANCKA wobec mocy i później zdobywa (dzięki Luke’owi) pokorę? I nie odsyłaj mnie do ponownego oglądania filmu….Chcesz dyskutować to bazujmy na ARGUMENTACH i FAKTACH.

„a pamiętasz słowa Snoke`a o tym, że im mocniejszy w Mocy jest Kylo tym mocniejsza w Mocy jest Rey a przecież Kylo jest szkolony w Mocy. A sama Moc dla równowagi postanowiła, że będzie wzmacniać Rey. Dla mnie to jest takie „poniekąd wyjaśnienie”. "

Pisałam, że nie przeszkadza mi, że ma wielką Moc w sobie…Przeszkadza mi, że nikt nie raczy wyjaśnić skąd ma swoje UMIEJĘTNOŚCI władania mocą + umiejętności nie związane z mocą.

,,Jeśli chcesz się w tym momencie przyczepić do tego, że ona jest wrażliwa na Moc, to przyczep się także do Anakina – szczególnie z Mrocznego widma. "

Ale do czego tu się przyczepiać? W filmie wyjaśnione jest, że nie ma ojca i domniema się, że został zrodzony z Mocy. Mamy „naukowy” dowód na to, bo badają jego poziom midichlorianów, który przewyższa ich poziom u Yody (aka guru wszystkich Jedi), więc to działa na wyobraźnię widza i jest uzasadnieniem uznania go za Wybrańca i stwierdzenia, że ma duży POTENCJAŁ.

,,Dlaczego Kylo i Rey są tacy jacy są w Mocy? Bo Moc tego chciała? Bo Moc miała jakieś powody by tacy byli?”

A czy gdzieś pisałam, że przeszkadza mi, że ktokolwiek jest silny w mocy? Ren jest silny, bo jest z rodziny Skywalkerów, Rey jest silna, bo po prostu – mi to wystarczy. W prequelach jasno dano do zrozumienia, że każdy może być wrażliwy na moc. Nikogo nie interesuje jakie korzenie ma Obi-Wan, Mace Windu czy pozostali Jedi. Pochodzenie z wyjątkowej rodziny nigdy nie było wyznacznikiem posiadania Mocy w GW.

,,Widzisz, równie dobrze można zapytać „Ale dlaczego to Anakin jest Wybrańcem a nie Luke? Przecież to Luke zniszczył Vadera.””

Serio? Anakin jest Wybrańcem bo Lucas tak powiedział i przedstawił losy tej postaci na przestrzeni 6 filmów. Naprawdę wątpisz w to kto był Wybrańcem?

,, Znaczy dla mnie to Anakin jest tym Wybrańcem – tak dla jasności. "
Więc w czym problem, bo nie rozumiem?

,,Tak to prawda, potencjał nie jest równoznaczny z umiejętnościami. Ale zauważ proszę, że mimo iż ona ma potencjał to nie umie z niego ŚWIADOMIE korzystać. "

Podałam wcześniej argumenty, że świadomie z niego korzysta.

,,Utalentowaną skrzypaczką stajesz się po ćwiczeniach (czyli w SW jest to trening w przypadku Anakina w świątyni, w przypadku Luke`a na Dagobaa a w przypadku Rey u Luke`a) a nie bo masz słuch muzyczny - nie mogę być utalentowaną skrzypaczką tylko z powodu posiadania słuchu muzycznego (sorka ale troszkę nie trafiony przez Ciebie argument bądź nie do końca przemyślany).”

Dlaczego nietrafiony? Piszesz dokładnie to samo co ja, czyli potrzeba treningu, aby wykorzystać potencjał jaki w danej osobie drzemie. Cały czas o tym piszę i Ty też, więc w czym problem?

,,Mając słuch muzyczny (w przypadku SW to Moc) możesz przypadkiem zagrać fragment skomplikowanego utworu (w SW np. zmanipulowanie szturmowca czy przyciągniecie miecza) ale nie zagrasz w całości jakiegoś skomplikowanego utworu ( w SW nie wygrasz z bardziej doświadczonym i świadomym użytkownikiem Mocy). Ewentualnie możesz to zrobić bardzo nieporadnie (w SW np. możesz zginąć sama albo zrobić więcej szkody niż pożytku). Zatem tu chodzi o ŚWIADOME używanie swojego talentu (Mocy), w takiej sile jak chcemy i w taki sposób jak chcemy. "

Powtarzam – Rey świadomie korzysta z Mocy i ze swoich umiejętności. Nie powiesz mi chyba, że przypadkiem pilotuje Sokoła? Że przypadkiem naprawia kompresor czy co to tam było? Że przypadkiem pokonuje w walce na miecze Rena? Że przypadkiem przyzywa mocą ze śniegu miecz świetlny? Że przypadkiem rozumie droida? Że przypadkiem rozumie Chewbakę? Przecież ona robi to świadomie. Chce uzyskać pewien cel, więc robi te wszystkie rzeczy. To jest świadome postępowanie.

,,– zaraz… zaraz… czy przypadkiem Anakin tez tego nie posiadał i zostało to (nie w oczywisty sposób) wyjaśnione tym, że jest niesamowicie hojnie obdarzony Mocą?”

Jak nie zostało w oczywisty sposób przedstawione? Mówimy teraz o umiejętnościach czy Mocy? Co do Mocy – ma wysoki poziom midichlorianów, więc została w OCZYWISTY sposób przedstawiona jego wrażliwość na moc. Co do umiejętności – w PM zostały przedstawione dwie jego umiejętności - pilotowanie i smykałka do naprawiania rzeczy/droidów/statków itp. Obie te umiejętności zostały przedstawione widzom. Anakin jest świetnym pilotem – dlaczego jesteśmy w stanie to stwierdzić? Bo okazuje się, że jest jedynym człowiekiem i do tego dzieckiem, który bierze udział w zawodowych wyścigach. Dowiadujemy się, że od lat w nich startuje, więc wiemy, że ma w tym doświadczenie i faktycznie musi być dobry. Co do zdolności naprawiania/budowania rzeczy – dowiadujemy się, że zbudował C3PO, jak i sam potrafi zbudować swój śmigacz. Wiemy również, że od lat pracuje w sklepie Watoo, więc ma w tym również doświadczenie i dużą wiedzę.

,, Zaakceptowałaś to?”

TAK. Potrafię połączyć jedno z drugim, więc nie mam z tym problemu.

,,Więc czemu nie akceptujesz podobnych cech u Rey?”

Bo nie zostały one w żaden sposób wyjaśnione.


,,Nie odwracam kota ogonem, nie moja wina, że jesteś tak negatywnie nastawiona do tej trylogii, że tego nie widzisz. Ja nie twierdzę, że ta trylogia jest tak dobra jak pozostałe – nie jest, ale no kurcze czepiać się bo nie i już to trochę przesada. "

Nie czepiam się, bo nie. Produkuję się już w kilku wiadomościach i przedstawiam argumenty i fakty. To nie jest hejtowanie tylko próba prowadzenia dyskusji. Upierałaś się, że Rey jest w podróży bohatera, ale nie jesteś w stanie powiedzieć jak ta podróż wygląda i na czym polega. Wniosek – Rey nie ma podróży bohatera.

,,Ty też piszesz o swoich odczuciach i swoim odbiorze tego filmu. Czy mam zacząć używać wobec Ciebie podobnych argumentów? Jeśli tak, to jaki jest sens tej dyskusji? Równie dobrze mogę autorowi wątku wysunąć taki argument ale to prowadzi do osobistych wycieczek i kłótni a nie wymiany zdania. Zrobiłam to? Nie. "

Podaj przykład gdzie przedstawiam tylko moje odczucia wobec filmu. Każdy argument popieram wydarzeniami na ekranie, logicznym wnioskowaniem. Rozumiem, że może Ci brakować argumentów i nie dziwię się, bo tego filmu nie da się wybronić…ale wypraszam sobie zarzucanie, że przedstawiam swoje stanowisko tylko na zasadzie „nie bo nie”.


,,Tak, w każdym epizodzie przewija się wątek dobra i zła. Ja bym powiedziała, że w każdej trylogii. Ale ja widzę to tak, że w poprzednich epizodach zostało pokazane co się dzieje, gdy jakaś ze stron przeważa. Czyli są to trylogie pokazujące skrajności, które jak wiemy nie są dobre. Tą trylogię a może raczej ten epizod uważam za najbardziej dojrzały bo mówi o RÓWNOWADZE. I to jest najbardziej dojrzałe podejście. Nic nie jest czarno-białe. Wszystko jest szare. I o tym właśnie mówi ten epizod – praktycznie na każdym kroku. Chcesz przykładów? Proszę bardzo – działania tych pozytywnych bohaterów są podyktowane dobrymi chęciami ale efekty tych działań niekoniecznie jest dobry: Poe (na początku filmu) chcąc zniszczyć wrogów powoduje śmierć wielu istnień, która właściwie nic nie zmieniła. Rose, Finn – chcąc pomóc doprowadzają (poprzez zaufanie niewłaściwej osobie) do tego, że na końcu filmu giną prawie wszyscy po stronie Ruchu Oporu. Teraz druga strona – Kylo… on chce zakończyć konflikt (czyli chce dobrze), mówi Rey, że ten podział doprowadza do wojny, która nie ma końca. Ale… jednocześnie chce to zrobić używając do tego niekoniecznie dobrych metod. Podobnie Anakin na Mustafar rozumiał wprowadzenie pokoju. Chciał dobrze ale chciał jednocześnie wprowadzenia dyktatury.”

Tak jak pisałam wcześniej – każdy epizod jest o równowadze mocy. W każdym epizodzie mamy efekty działania jasnej i ciemnej strony mocy. W każdym epizodzie jest bohater, który ma wewnętrzne rozterki, w każdym epizodzie nic nie jest czarno-białe. TLJ nie jest pod tym względem wyjątkowy.

,,nie wiem jak oglądałaś TLJ ale tam jasno jest powiedziane, że przyczyną tego jaki jest obecnie było to, że uległ swojej legendzie. Tego, że wierzył iż może odbudować zakon Jedi a przez jedną nieprzemyślaną decyzję wszystko zaprzepaścił.”

W jaki sposób uległ swojej legendzie? Odnosiłam się do braku logicznego pokazania dlaczego chciał zamordować śpiącego Bena. Jego zachowanie niczym nie jest uzasadnione. To co wydarzyło się później również – Luke pewnie potrzebowałby kilku lat na odludziu, aby przemyśleć wszystko, odnaleźć nową drogę, ale nie ma mowy, aby Luke porzucił rodzinę, gdy ta go potrzebuje, by pozwolił, aby Kylo przeszedł na CMS i stał się Sithem. Autorzy nie pokazali w jaki sposób zmienił się Luke, więc widz domniema, że jest taki jak na końcu OT. Dlatego jego zachowanie jest niezrozumiałe.

,,Jesteś wielką fanką tej postaci, więc co?”

Pisałam, że NIE JESTEM wielką fanką postaci Luke’a 

,,Ma ona być do końca swoich dni nie wiadomo jakim dobrym i w ogóle? Przecież, gdyby on był cały czas taki sam to w ogóle nie ewaluowałby – stałby w miejscu. Uczymy się popełniając błędy – on się nauczył na swoim.”

Pisałam wcześniej, że nie mam nic przeciwko, aby Luke był taki jak w TLJ, jeżeli ktoś przedstawi dlaczego tak się stało, dlaczego tak bardzo się zmienił. Nie widzę w tym problemu.

..Przecież w końcu zrozumiał, że siedzenie na tej wyspie to nie jest rozwiązanie problemu a ucieczka przed nim. "

Ale on siedział dalej na wyspie….i na niej zginął….

,, Czyli wyciągnął wnioski ze swojej porażki – jeśli to nie jest rozwój postaci to ja nie wiem. I wiesz, czasem żeby się rozwinąć trzeba upaść albo cofnąć się o krok do tyłu.”

Przecież cała młodość Luke’a to rozwój postaci. Pisałam wcześniej – jest lubiany, bo ma słabości i ponosi porażki.

,,Widzisz tylko to, że on se uciekł i miał wszystko w głębokim poważaniu. Ale nie widzisz, że jednak ostatecznie wrócił, że wziął byka za rogi, wziął odpowiedzialność za swoją decyzję tam w akademii oraz za ucieczkę i za to zapłacił (śmiercią). Ja patrzę na to całościowym kontekście.”

Wziął byka za rogi? Co ona takiego zrobił dzięki projekcji? W jaki sposób było to wzięciem odpowiedzialności za swoje czyny?

,,Oglądałam OT łącznie jakieś 150 razy czyli mniej więcej 50 razy każdy epizod. No ale to nie licytacja. Nigdzie nie napisałam, ze Luke nie ponosił porażek. Ponosił. Piszesz tu o dwóch rzeczach jakie się jemu udały. No więc czy mam się teraz przyczepić do tego, że to TYLKO 2 rzeczy, tak jak Ty się przyczepiłaś do tego, że Rey nie udało się dokonać 2 rzeczy?”

Ale to ile rzeczy udało/nie udało się Luke’owi nie ma tutaj znaczenia. Sęk w tym, że Rey ma na koncie setki ogromnych i mniejszych sukcesów oraz 1 czy 2 porażki. Luke z kolei ma wielkie i mniejsze porażki oraz pomniejsze zwycięstwa i kilka większych. Sama porównywałaś te postaci do siebie, wiec tylko staram się wykazać, że nie ma czego porównywać.

,,Luke CHCE ZABIĆ Vadera nawet PO TYM JAK już DOWIEDZIAŁ SIĘ iż Vader JEST JEGO OJCEM. Widziałaś RotJ? "

W którym momencie Luke to stwierdza? Jakie podejmuje działania, które JEDNOZNACZNIE wskazują, że chce zabić Vadera?

,,A jaki ma być po tym, jak z jego winy zginęli prawie wszyscy co byli pod jego opieką a ci co przeżyli wraz z siostrzeńcem przeszli na CSM? Tańczyć z radości? Żartować sobie? Wydaje mi się, że 99% ludzi także byłoby zgorzkniałymi, markotnymi a część by zwariowała/zdziwaczała. Tak się zachowują ludzie o zdrowej psychice. A jeśli ktoś zachowywałby się po czymś takim jak tego oczekujesz to jest psychopatą.”

Tak jak pisałam – nie zostało wyjaśnione dlaczego Luke z OT nagle chce zamordować siostrzeńca i dlaczego zachowuje się jak się zachowuje przez kolejne kilkanaście lat.

,,Z podobnych powodów, dla których wyrzucił swój miecz w RotJ odmawiając zabicia swojego ojca. Wtedy wiedział, że jeśli go zabije to przegra bo 1. Nie uratuje go tak jak zamierzał, 2. To będzie równoznaczne z przejściem na CSM.”

No to w końcu to jest to ten Luke z OT czy nie? Pisałaś, że ewoluował, że całkowicie się zmienił, a teraz przytaczasz argument z jego młodości. To jak to w końcu jest?

,,Więzy krwi to książka kanoniczna. Oj czy ja tu widzę „moja prawda jest mojsza, bo tak”?”

Naprawdę zniżasz się do poziomu wycieczek personalnych? Sądziłam, że można tutaj normalnie podyskutować…Zapytałam szczerze, bo nie wiem….Nie interesują mnie książki z timeline poza epizodami 1-6, więc z zaciekawienia zapytałam czy to EU, bo wiem, że EU cały wypadł z kanonu.

,, – uważasz, że bycie przywódcą czegoś z czym właściwie nikt się nie liczy to zaszczyt? I nie mów, że to nie prawda, że nikt się nie liczył z Ruchem oporu. Bo to akurat widać jak na dłoni. RO sam na własną rękę musiał się zbroić, bo reszta uważała, że o jejciu jej po co. „Skoro ona była jedną z tych, co walczyła z Imperium to zasłużyła na to, by być przywódcą frakcji bardziej liczącej się w Galaktyce np. najbardziej liczącym się senatorem – nie sądzisz? Leia ostrzegała wszystkich przed siłą jaka powstaje. Ale nie, mieli ją głęboko bo jest córką Vadera, co tam zasługi, co tam fakt, że walczyła z systemem, w którym jej ojciec był jedną z najważniejszych osób. Jest jego córką więc ma spadać.”

Przywódcą czegoś z czym właściwie nikt się nie liczy? Pisałam już – ponoć Rebelianci to ostatni obrońcy Galaktyki przed Snoke’iem, więc to chyba dobrze, że Leia jest wśród nich? To oznacza, że wciąż żywi nadzieję na nastanie pokoju. Co niby innego miałaby robić? Szydełkować w fotelu i czekać aż Snoke rozwali każdą planetę? Zawsze była kobietą czynu, więc przeciwstawia się złu.

,,Najpierw napisałaś, że reakcja fanów to nie zrozumienie wielu scen. To wyjaśnij mi proszę, jak to ma się do tego co podałaś za przykład? Co w tej scenie jest do nie rozumienia? To, że Rey przyleciała sokołem? No wsiadła do Sokoła, uruchomiła go i przyleciała tam, gdzie miała (a wiedziała gdzie ponieważ miała taką pewną bransoletkę od Lei). Czy może to, że zestrzeliła jednym strzałem 3 statki? No nacisnęła przyciski na czymś co można nazwać joystickiem i zestrzeliła. Totalnie nie widzę związku podania tego przykładu ze stwierdzeniem „nie rozumieli scen”.”

Niezrozumienie sceny polega właśnie na tym co napisałaś….To jest kultowa, bardzo ważna scena w uniwersum. Wiążą się z nią spore emocje – zaskoczenie, oczekiwanie itp. Nagle okazuje się, że jest nadzieja, że Han jednak jest po stronie „tych dobrych”. To wielka sprawa. Scenę tę skopiowano jako fajny efekt wizualny. Tyle.

,,Ponadto mówisz, że decyzja Hana zmieniła bieg zdarzeń. Powrót Rey także zmienił bieg zdarzeń, bo gdyby nie wróciła i nie odsunęła tych głazów to osoby, które były w tej jaskini by umarli – przecież Najwyższy porządek z pomocą działa już się przedostawał do tej jaskini. Jeśli to nie jest zmienieniem biegu zdarzeń to ja nie wiem.”

Wystarczyło, że wylądowałaby i odsunęła kamienie….Nie musiała nikogo atakować?

,,Ja powiedziałam o głównym wątku Ty mówisz o motorze.”

Ale to chyba logiczne, że główny watek jest jednocześnie główną osią wydarzeń?

,, Nie wiem czy wiesz, ale najgłówniejszą osią wszystkich części SW jest podróż bohatera.”

Myślałam, że obie uzgodniłyśmy, że Rey nie ma podróży bohatera?

,,I tak są one motorem ale nie są głównym wątkiem tych filmów.”

Wyjaśnię na przykładzie…Powiedzmy, że Twoja koleżanka Ania nie widziała TLJ i pyta się Ciebie o czym jest ten film. Jakiej udzielisz odpowiedzi?
a) jest to film o niezwykłej więzi Luke-Rey-Kylo. Cały film skupia się wokół tych postaci i relacji między nimi. Relacja ta determinuje działania wszystkich pozostałych bohaterów.
b) jest to film o ucieczce Rebeliantów przed Najwyższym Porządkiem. Akcja skupia się wokół pościgu, który determinuje/oddziałuje na wszystkie wątki poboczne i działania bohaterów.

,,A i jeszcze jedno - w przypadku Luke`a mówiłam o nadaniu głębi co jest w pewien sposób rozwojem postaci. Ponieważ nie widzimy li cały czas tylko megasuperhiper mądrego, opanowanego i dobrego Luke`a. Ponadto co innego jeśli ponosimy porażki bo zdarzają się sytuacje, na które my nie mamy wpływu (to głownie zaznaczam GŁOWNIE widzimy w OT) a co innego jeśli ponosimy porażki, które są skutkiem naszych decyzji (a to widzimy w TLJ). Jeśli np. Ty oblejesz egzamin bo nauczyciel jest złośliwy jest innego rodzaju porażką od tej, gdy oblejesz egzamin bo się do niego nie przygotowałaś.”

Odnosiłam się już do tego wcześniej – nie mam nic przeciwko ewolucji postaci, zmianie charakteru, JEŻELI jest to racjonalnie uzasadnione i mamy jakiś logiczny kontekst takiego a nie innego zachowania. I tak jak mówiłam wcześniej – Luke całe życie doświadczał porażek i z każdej z nich się podnosił.

użytkownik usunięty
Aigneis

Wybacz ale nie widzę sensu dalszej rozmowy. Jesteś nastawiona na nie i cokolwiek bym powiedziała i napisała będziesz to negować. Więc przyjmijmy, że Tobie się nie podobał mi się dość podobał i tyle. I to NIE JEST SKULANIEM OGONA I UCIEKANIEM. To jest "Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść".

Ja nie mam nic przeciwko osobom, którym ten film się podobał. Mnie samej zdarza się, że lubię złe filmy i seriale...Jednak nie ma co zakłamywać rzeczywistości. Coś jest albo logiczne albo nie. TLJ nie da się obronić, bo to jest nieporozumienie w Uniwersum GW. Po prostu nie ma sensu tak przeobrażać wydarzeń na ekranie, aby pasowały do naszej wizji filmu....bo w końcu zabraknie nam argumentów, gdy ktoś przedstawia fakty.
Pozdrawiam :)

użytkownik usunięty
Aigneis

Powiem tylko, że świadome korzystanie z np. talentu/Mocy to "Tak wiem, że mam talent/Mocy i wiem jak go użyć. Wiem, ze z pomocą tego talentu/ z pomocą Mocy mogę zrobić to, to i to. Jestem świadom tego, że jeśli np. nacisnę ten klawisz za mocno, dźwięk będzie za głośny. "
Tak wiem, że użycie przez Rey mindticku było przegięciem i to sporym ale ona próbowała i dopiero za którymś razem jej się to udało. A skąd się dowiedziała? W jednej z poprzednich scen, Kylo grzebał jej w głowie a po chwili ona zaczęła jemu grzebać w głowie. Mając na uwadze to, że Kylo był już jako tako dobrym użytkownikiem Mocy (użytkownikiem mocy a nie szermierzem) mogła nieświadomie w trakcie tej wycieczki w jego głowie tego się dowiedzieć. Tak, to jest w sferze domysłów jak wiele innych rzeczy w poprzednich epizodach.
Luke doświadczał wielu porażek ale do czasu TLJ były to porażki będące głownie wynikiem czynników od niego niezależnych np. decyzji innych bohaterów, które wpłynęły na życie Luke`a - w realnym życiu także się z tym spotykamy o czym Ci napisałam na podstawie przykładu z egzaminem. Podnosił się z tych porażek tak samo jak podniósł się z porażki jaką miał odnośnie Kylo.


"Ale to chyba logiczne, że główny watek jest jednocześnie główną osią wydarzeń?" problem z tym, że mylisz wątek z motorem. To jednak nie to samo. Powtarzam, Ty mówisz o motorze a ja wątku.

I nie, ja nie ustaliłam, że Rey nie ma podróży bohatera - ja cały czas piszę o tym, że ona ma podróż bohatera. "Rey nie ma podróży bohatera" - to Twoje zdanie.

Tym samym dziękuję za dyskusję - więcej nic nie dodam.

Cóż...szkoda, że dyskusja zatacza koło. Stwierdziłam, że Rey nie ma podóży bohatera i poprosiłam abyś opisała jak ta podóż wygląda (od punktu A poprzez punkt B, C itd.) - bo ponoć tę podróż ma. Jakie ma trudności na tej drodze, jakei wątpliwości, pragnienia, marzenia, rozwój postaci, zmianę/utrwalenie światopoglądu? To wszystko składa się na podróż bohatera. Nie byłaś w stanie jej przedstawć, więc stwierdziłam (logicznie), że Rey nie ma podróży bohatera.
Grzebanie w głowie, aby zmusić kogoś do powiedzenia czegoś, a mieszanie komuś w głowie, aby zmusić go do konkretnego działania to dwie różne rzeczy. Samo to, że jesteś w stanie zobaczyć jak ktoś strzela z łuku w środek tarczy oddalonej o 200m, nie oznacza, że jak weźmiesz łuk to tak samo strzelisz.
Jakie porażki Luke'a były od niego niezależne? Podam jeden przykłąd, bo już nie chce mi się pisać - traci rękę w straciu z Vaderem, bo nie dokończył treningu u Yody - miał wpływ na tę sytuację.
I niestety, ale nie masz racji....Główny wątek filmu, który dotyka wszystkich bohaterów to pościg. Pozostałe watki bardziej lub słabiej są z nim związane i przez niego determinowane.

Pozdrawiam i życzę miłego dnia :)

użytkownik usunięty
Aigneis

Wiesz co jest najlepsze?
1. Uważam Rey za koszmarną postać. Ta postać nie ma nic wspólnego z byciem silną kobietą. Silną kobietą była Padme, Leia, Ashoka (ta starsza), Mon Mothma - żadna z nich nie była przekosowana, nie było fajerwerków jak coś robiły czy co tam.
2. Uważam sequele marną próbę podrabiania czy też dorównywania Lucasowi. On potrafił wiele rzeczy robić subtelniej (mam tu na myśli kopiowanie scen) czy logicznie (choć zdarzały się wpadki). Lucas miał jedynie problem z pokazaniem relacji damsko-meskich i w prowadzeniu aktorów (jako reżyser). Tylko to. Jednak patrząc na całokształt to mocno widać, że wszystko było bardzo przemyślane.

Jedynie staram się rozumieć to co widzę w TLJ. Nie bronić czy co tam. Rozumieć. W TFA nic nie trzeba rozumieć bo nie ma czego - film z cyklu "obejrzyj i zapomnij".

Tak jak pisałam - nic mi do tego czy ktoś lubi ten film czy nie. Nawet cieszę się, że są osoby, które dobrze się na nim bawiły. Przynajmniej lepiej spędziły czas w kinie niż ja. Dla mnie było to bardzo żenujące doświadczenie, bo z każdą minutą uświadamiałam sobie, że Star Wars leży i kwiczy, a Disney morduje tę markę nawet nie w białych rękawiczkach tylko na oczach milionów fanów. Zgadzam się z punktami, które wyżej przedstawiłaś. Jedyne z czym mogłabym polemizować to stwierdzenie, że : ,,Lucas miał jedynie problem z pokazaniem relacji damsko-meskich i w prowadzeniu aktorów (jako reżyser). " Jednak zostawię to może na inną dyskusję :) Dziękuję za wcześniejszą wymianę poglądów :)

użytkownik usunięty
Aigneis

Wiesz, nie to, że nie szanuję Twojego odbioru filmu. Filmy, muzyka czy ogólnie sztuka to coś, co odbieramy bardzo indywidualnie. Nie mam też zamiaru Ciebie przekonywać, że film jest zajefajny, że hej (bo nie jest).
Przedstawiłam to jak ja rozumiem film czy dlaczego nie uważam go za film zasługujący na 1. Film stanowczo też nie zasługuje (w moim odczuciu) na 10 czy 9.
Fajnie, że mimo dość odmiennego zdania nasza dyskusja była kulturalna :) A ja też zaczęłam się źle czuć i nie miałam siły na pisanie kolejnego elaboratu na 5 stron (jedna z moich wypowiedzi tyle ma i to jest najdłuższy mój komentarz ever :D ) . Także wybacz. Ale mogę wrócić do tej rozmowy po kolejnym seansie filmu. Będę mieć na świeżo w pamięci. Nie ukrywam, ze jestem ciekawa czy nadal utrzymam tę ocenę co jest obecnie.

użytkownik usunięty
Aigneis

Zapomniałam jeszcze odnieść się do jednej kwestii (bo dużo tego):
„Poproszę o konkrety. Podaj konkretne wydarzenia, których głównym motorem była więź Luke-Rey-Kylo a nie pościg. Przytoczyłam przykłady bardzo silnie zaznaczonych działań bohaterów, które były motywowane właśnie ściganiem się z czasem…. A jakie są przykłady na potwierdzenie tezy, że to ta więź jest głównym wątkiem fabularnym i determinuje działania WSZYSTKICH bohaterów?”
Ja powiedziałam o głównym wątku Ty mówisz o motorze. To są dwie różne rzeczy. Nie wiem czy wiesz, ale najgłówniejszą osią wszystkich części SW jest podróż bohatera. Wszystkie inne wydarzenia są tylko po to, by tę podróż pokazać, są punktem wyjścia. I tak są one motorem ale nie są głównym wątkiem tych filmów. W prequelach motorem była np. walka z różnego rodzaju frakcjami, miłość do kobiety. W OT motorem była np. walka z Imperium. To wszystko było podstawą do ukazania relacji między bohaterami oraz do ich rozwoju. Ale to bohaterowie (przede wszystkim Anakin i Luke), ich podróż, ich decyzje, ich porażki i sukcesy są głównymi wątkami w tej serii. Nie polityka pokazana w prequelach ani nie walka z Imperium pokazana w OT. Dlatego uważam, że to relacje tej trójki bohaterów są głównym wątkiem (nie motorem jak Ty uważasz) w TLJ a nie pościg.

użytkownik usunięty
Aigneis

A i jeszcze jedno - w przypadku Luke`a mówiłam o nadaniu głębi co jest w pewien sposób rozwojem postaci. Ponieważ nie widzimy li cały czas tylko megasuperhiper mądrego, opanowanego i dobrego Luke`a. Ponadto co innego jeśli ponosimy porażki bo zdarzają się sytuacje, na które my nie mamy wpływu (to głownie zaznaczam GŁOWNIE widzimy w OT) a co innego jeśli ponosimy porażki, które są skutkiem naszych decyzji (a to widzimy w TLJ). Jeśli np. Ty oblejesz egzamin bo nauczyciel jest złośliwy jest innego rodzaju porażką od tej, gdy oblejesz egzamin bo się do niego nie przygotowałaś.

ocenił(a) film na 6

1. Pełna zgoda, choć nie uważam, że postać Finna została spłaszczona. Pewnie dało się poprowadzić jego wątek w ciekawszy sposób, ale to i tak nie zmieniło by faktu, że przy wątku Rey wyglądałby blado. Według mnie to nie historia Finna została spłaszczona tylko wątek Rey/Kylo/Luke jest tak piorunująco dobry, że wszystko wokół wygląda słabo :)

2. Zgadzam się, ze w tej części chodziło o zrozumienie natury Mocy i tym czym kierowali się Jedi. Ogólnie tekst Luke’a o Sidiosie i okresie starej Republiki gdy Jedi byli próżni był fajnym smaczkiem i ukłonem dal fanów prequeli. Zresztą sam Rian często powtarzał, że jest fanem prequeli i że postara się do nich nawiązać w swoim filmie. Tym bardziej nie rozumiem hejtu w jego stronę, bo Abrams widocznie się od nich ucina. Nie wiem czy wiesz, ale Abrams chciał tak bardzo upokorzyć (przynajmniej ja odniosłem takie wrażenie) Lucasa, że chciał wstawić do filmu scenę w której widać szkielet przypominającego swoim wyglądem gunganina. Dając do zrozumienia fanom, że: „tak ten frajer w końcu zdechł”. Choć nigdy nie lubiłem Jar Jara to uważam, ze takie zagranie jest chamskie i bardzo nie na miejscu. Na szczęście nie trafiło to końcowego filmu. To znaczy chyba, przynajmniej ja nie zauważyłem niczego takiego. Inni fani też tego nie wyłapali więc raczej tego nie ma. Poza tym co zwłoki gunganina miały robić na Jakku. Przecież Jar Jar oznajmił jeszcze w „Mrocznym Widmie”, że wysoka temperatura panująca na Tatooine to zabójstwo dla jego skóry, czyli wyraźnie źle znosi taki upał. Na dodatek jest on raczej stworzeniem morsko-lądowym, więc nie dziwota :) I nagle stwierdza, ze chce złożyć swoje szczątki w najbardziej zapomnianej przez wszystkich planecie – o tak to bardzo logiczne :D

http://www.kawerna.pl/aktualnosci/filmy/item/8871-czy-w-gwiezdne-wojny-przebudze nie-mocy-zobaczymy-kosci-jar-jar-binksa.html

Wydaje mi się, ze Rey nie zależy tylko na byciu kimś, ale przede wszystkim odpowiedzi na pytanie kim ona właściwie jest? Skąd pochodzi? Dlaczego została sama? I chyba głównie dla tych odpowiedzi czekała tak długo na Jakku. Na szczęście zdaje sobie sprawę, ze przeszłość jej tak naprawdę nie określa. Tylko przez teraźniejszość będzie wstanie zrozumieć kim tak naprawdę jest, a przeszłość przestanie mieć znaczenie.
Też wydaje mi się, że nie zakochała się w Kylo w sposób dosłowny, aczkolwiek nie możemy tego wykluczyć. Niemniej wydaje mi się, ze ich związek zostanie nakreślony w sposób poprowadzony już przez Riana czyli skomplikowanej więzi, w której jedno nie jest w stanie zniszczyć drugiego. Och, jak mi się marzy takie zakończenie. Pełna harmonia jasnej i ciemnej strony Mocy i brak możliwości unicestwienia każdej ze stron :)
Śmierć Snoke’a jest według mnie najlepszym twistem fabularnym w tej serii od czasu niezapomnianego: „Nie, to ja jestem Twoim ojcem” No po prostu szczęka mi opadła jak zobaczyłem, że Rey łapie miecz, a górna część Snoke’a spada na podłogę :)
Myślę, ze Kylo jeż wcześniej planował pozbycie się Snoke’a. Oczywiście zgadzam się, że kpiny ze strony swojego mistrza tylko utwierdziły go w tym przekonaniu, ale cały plan nakreślił już wcześniej. Nie wiem czy zauważyłaś, ale w swojej ostatniej rozmowie ze swoim ojcem Han uświadamia go, że gdy Snoke dostanie tego czego chcę to bez wahania go zniszczy. Kylo przestraszyły te słowa, ale w głębi wiedział, że taka jest prawda. Snoke chciał posłużyć się nim jak narzędziem, a jego głównym pragnieniem było zniszczenie całej spuścizny Jedi. W tym celu musiał zniszczyć Luke’a, bo Ruch oporu nie stanowił dla niego tak dużego zagrożenia. Najbardziej obawiał się, ze w najbliższym czasie pojawią się nowi wyszkoleni Jedi i jego pozycja będzie zagrożona. Myślę, że gdyby osiągnął ten cel to pozbyłby się Kylo Rena bez wahania. Bałby się, że ten w przyszłości mu zagrozi. Niewątpliwie jednak Rey dodała mu niezbędnej odwagi by swój plan wcielić w życie. Kylo nie chce zostać z tym wszystkim sam. Możliwość rządzenia galaktyką z Rey u boku jest dla niego atrakcyjnym kąskiem. Otoczony jest przez ludzi którzy nim gardzą (Snoke, Hux), więc wizja rządzenia z kimś komu naprawdę zależy na jego losie jest czymś niedopisania.

3. Zgadzam się całkowicie. Nie wiem skąd w ogóle wzięło się to przekonanie, że bohaterowie są zeszmaceni. Przecież do czasów dziejących się w TFA wszystko było w jak najlepszym porządku. Leia wraz z Hanem zajmowała wychowywaniem syna. W międzyczasie pewnie pomagali Republice podnieść się z kolan i powołać nowy galaktyczny senat. Luke prowadził akademię w której szkolił nowych adeptów Mocy. I gdyby w tym okresie Abrams zaczął kręcić to część fanów właśnie byłaby zadowolona, bo postacie robią to co robić powinny. Tylko problem jest taki, że to jest nudne! No nic się tutaj nie dzieje! Więc dla mnie lepsza jest świadomość, że przez 30 lat był spokój i galaktyka oddychała w tym okresie pełną piersią, a teraz zostaliśmy (widzowie) wrzuceni w wir konfliktów zbrojnych, moralnych i uczuciowych. Także ja żadnego zeszmacenia nie widzę. Han po stracie dziecka wrócił do roboty w której był dobry i którą lubił. Może dzięki temu nie myślał ciągle o tym, że zwiódł jako ojciec. Leia również wróciła do tego w czym była naprawdę dobra, czyli przewodzeniu rebelii/ruchu opru. Miała tyle spraw na głowie, że nie traciła czasu na umartwienie się i dzięki temu nie popadła w depresję. Luke natomiast czuł się odpowiedzialny za to co się stało i prawdopodobnie pomyślał, że skoro zawiódł nawet własnego siostrzeńca to już zawsze będzie zawodził. Dlatego postanowił się od wszystkiego odciąć i zaszyć gdzieś gdzie go nikt nie znajdzie. Dzieki tym zabiegom ci bohaterowie stali się bardziej ludzcy. Mają swoje słabostki i popełniają błędy. Nie są bogami, którym zawsze wszystko musi wychodzić.

4. Pełna zgoda, taką dojrzałość czułem tylko w „Imperium kontratakuje”. Także według mnie obok V epizodu jest to najbardziej dojrzały film z całej sagi.

5. Może był dziwny, ale dzięki temu był oryginalny, bo był inny od tego do którego nas ta seria przyzwyczaiła. Jak Luke wydoił to stworzenie, a potem napił się mleka i się oblizał. Wiedziałem, że ta część będzie się różnić od pozostałych i właśnie dzięki temu, że ten film jest inny to nie wiesz w jakim momencie Cię zaskoczy. Co prawda jest w kliku miejscach kontrowersyjny (np. latająca Leia w kosmosie lub Luke tworzący swoją wersje astralną), ale dla mnie te kontrowersje są raczej pozytywnym aspektem tej produkcji :)

6. Ja co do Huxa wciąż nie mogę się przekonać. Kylo zaimponował mi już w TFA, a tu tylko utwierdził, że jest najciekawszą postacią w tej nowej trylogii. Ogólnie wszystkie postacie zaliczyłbym na plus, poza botoksową Leią, która niesamowicie mnie irytowała swoją drewnianą grą aktorską i Kapitan Phasmą, która była całkowicie zbędnym dodatkiem. No może jeszcze Maz Kanata za którą nieszczególnie przepadam.

7. To prawda muzyka nie porywa jak wcześniej. W starej trylogii i w prequelach stała na wyższym poziomie, ale mimo wszystko słucha się jej całkiem przyjemnie :)

8. Zastanawiam się czy myślisz o tej samej scenie co ja :) Mnie się najbardziej (oczywiście pod względem wizualnym) nie podobała scena w której Rey otwiera zawalane kamieniami przejście. Unoszące kamienie wyglądały jakoś tak nierealistycznie, że ta scena straciła trochę na uroku, a była dość istotna. A tak poza tym nie mam jakiś większych zastrzeżeń co do efektów specjalnych.

9. Zgadzam się całkowicie! Kiedy już myślałem, że jakaś scena jest wzięta z Imperium czy z Powrotu Jedi to dostawałem obuchem w twarz, bo działo się coś zupełnie nieoczekiwanego. Rian naprawdę umiejętnie trollował widzów :D

10. Nie zamierzam Cię wyśmiewać, bo każdy ma prawo do własnego zdania. Jednak mnie pojedynek na Mustafarze niespecjalnie się podoba. Po pierwsze dlatego, że jest stanowczo za długi i po pewnym czasie staje się nużący (przynajmniej dla mnie). Nie mniej doceniam choreografię, choć w pewnym miejscach ostro przegięli (np. bezsensowne machanie mieczem, mające na celu – no właśnie co? Lub bujanie się na linach jak tarzany) Ogólnie jednak nie jest zły i ma swój klimat. A co do zarzutów niektórych fanów, że mieczy jest zbyt mało w filmie. Cóż dla mnie zawsze był to oręż legendarny. Oglądając starą trylogię nie mogłem się doczekać aż usłyszę ten wspaniały dźwięk zapalania miecza. Dlatego człowiek doceniał każdą chwilę i szanował każdą sekundę w której się pojawiał, bo nie był to zwykły miotacz, który może posiadać każdy człowiek w galaktyce. Natomiast w prequelach miecze używane były tak często (niektórzy odpalali nawet cztery naraz), że cały czar prysł. Człowiek nie wyczekiwał chwil w których rycerz Jedi dobędzie miecza, bo wiedział, że nastąpi to za chwilę. W skutek czego ta broń nie różniła się (dla mnie) niczym od zwykłego miotacza.

PS Mój post nie ma charakteru prowokacyjnego i mam nadzieję, że nie będzie nikomu przeszkadzał.

użytkownik usunięty
matysek150

10. Nie chodziło mi o te wigibasy i długość pojedynku (noo może mógłby być odrobinę krótszy) a raczej o to, że aktorzy odgrywający ten pojedynek na Mustafar, mieli tak go opanowanego, iż wyglądał jakby szermierką zajmowali się od dawna. Natomiast w pojedynku Rey-Kylo vs Pretorianie są 2 czy 3 momenty, gdzie widać (niestety), że to jest gra aktorska. Widać to szczególnie jak się obejrzy film któryś tam raz (po ochłonięciu). Choć jak już mówiłam kilka razy, ja akceptuje prawie każdy pojedynek bo uważam, że jest dostosowany do umiejętności i możliwości bohaterów danej epoki. np. w prequelach mamy szczyt możliwości Jedi, mieli oni wtedy szkołę, gdzie uczono m.in szermierki. Stąd ówczesne pojedynki były takie a nie inne - bardziej widowiskowe. No i pamiętajmy, że wtedy też walczono różnymi stylami. Po powstaniu Imperium i rozkazie 66 to wszystko zostało zaprzepaszczone. Pozostała garstka szermierzy - jedni lepsi inni gorsi we fechtunku. Możliwe, że część ta najlepszych umarła. Kenobi jak i Yoda byli bardziej negocjatorami niż wojownikami.

8. mi tu chodziło o scenę gdy BB-8 wykorzystuje AT do uratowania Finna i Rose a potem do wspólnej ucieczki z hangaru. Wygląda ona ona bardzo słabo w porównaniu z pozostałymi efektami w filmie (a już w ogóle jak porównamy efekty w RO). Ale ta scena końcowa z kamieniami też jest taka se - znaczy te kamienie wyglądają na niedopracowane (sztucznie).

ocenił(a) film na 6

10. Bardzo logiczne i trafne argumenty :) Wcześniej tak na to nie patrzyłem, dzięki!

8. Racja, jakoś zapomniałem o tej scenie. No faktycznie wygląda dosyć sztucznie.

użytkownik usunięty
matysek150

aa co do Abramsa i prequeli to też zauważyłam, że nie darzy ich szacunkiem. Prywatnie to on sobie może ich nie lubić ale fani SW to też tacy, co lubią prequele. I takie podejście było z jego strony bardzo nieprofesjonalne. Tym bardziej, że w jednym z dokumentów (tym o archetypach w SW, gdzie także mówiono o prequelach) wypowiadał się jak znawca. W ogóle przez jakiś czas Disney dość niefajnie odnosił się do prequeli. Co moim zdaniem było bardzo złym posunięciem ze strony tej firmy. Wiesz, co innego jeśli fani są podzieleni i jedni lubią a inni nie lubią prequeli ale firma produkująca filmy z tego uniwersum, nie powinna wchodzić w ten konflikt i go zaogniać. Zadaniem Disneya powinno być dbanie o to by ich twory były zgodne z tym co przedstawiono w tych filmach czy animacji a nie tworzenie jeszcze większej przepaści między fanami. Ja jako fanka prequeli bardzo niefajnie się czułam widząc to co robili.

ocenił(a) film na 6

Zgadzam się! Osobiście nie lubię prequeli, ale lepiej jest łączyć niż dzielić. Ostatnie czego nam potrzeba to podziałów na fanów gorszych i lepszych. Nie rozumiem takiego podejścia tym bardziej, że prequele mają swoich oddanych zwolenników, więc nie rozumiem jak można w nich uderzać tylko dlatego, ze się jest po drugiej stronie. Są też tacy co lubią obie trylogie i Ci też pewnie poczuli się dotknięci. Powiem Ci tak ja nie lubię prequeli jako osobnych filmów, bo uważam, że zostały źle nakręcone. A złożyło się na to kilka czynników:

-fatalne dialogi,
-bezbarwni bohaterowie,
- za dużo CGI

O dialogach nie warto wspominać, bo teksty o kręconych włosach Paolo i jaki to on był słodki, bo miał błyszczące oczy do dzisiaj krążą mi po głowie, o tragicznej scenie przy kominku nawet nie wspomnę. Co do bohaterów to poza Jinnem i Kenobim reszta wypada bardzo słabo. Lucas nigdy nie potrafił prowadzić aktorów i było to niestety widać. Przecież Portman czy Jackson to są bardzo dobrzy aktorzy, a tutaj patrzeć na nich nie mogłem! Jeśli chodzi o efekty specjalne to brakowało mi makiet i masek. No jestem raczej zwolennikiem tradycyjnych efektów specjalnych i fakt, ze większość scen była kręcona na green screenie średnio do mnie przemawia. Głównie te czynniki powodują, że nie jestem wstanie oglądać prequeli, bo nie mogę emocjonalnie wczuć się w ich sytuację skoro oni nie okazują żadnych emocji i tylko stoją i czytają swoją kwestię. To są właśnie moje główne zarzuty, ale przecież jest masa rzeczy, która się Lucasowi udała, jak np. nakreślenie tła fabularnego. Sam aspekt polityczny i spisek przejęcia władzy przez Sithów jest pomysłem kapitalnym, po prostu w filmach był on źle dawkowany. Co niektórych (głównie młodszych) widzów odstraszyło. Ale to nie znaczy, że jest on zły. Lucas chciał nadać trochę głębi, a nie ukazywać konfliktu tylko w czarno białych barwach (Imperium vs rebelia). Ukazanie Jedi (czyli tych dobrych) jako próżnych ludzi, którym nikt nie jest w stanie zagrozić było zagraniem kapitalnym. Ja osobiście kibicowałem Sidousowi, bo cierpliwością i skrupulatnością zasłużył na objęcie władzy. Nie wiem czy czytałaś książkę "Darth Plagueis" jeśli nie to gorąco polecam! Jest to obecnie najlepsza książka z tego uniwersum i kompletnie nie przeszkadza mi w niej nawet wątek midichlorianów (który jest tam dość istotny). Spiski, pewna doza tajemniczości powodowały, że to uniwersum stawało się jeszcze lepsze. Ogólnie uważa, że książki w których akcja toczy się wokół prequeli są DUŻO lepsze od tych, które dzieją się w okresie nowej republiki. Wystarczy przypomnieć te wszystkie klony Imperatora i inne tego typu bzdury i już mi się robi niedobrze. Uniwersum prequeli jest bogatsze i ciekawsze, bo zwyczajnie więcej oferuje. Niektórzy nazywają mnie hejterem prequeli, a co to oznacza? Bo jeśli to, że nie lubię filmów Lucasa to ok, przyznaję że uważam je za słabe. Może gdyby usiadł do nich inny reżyser i przedstawił je w inny sposób, moje odczucia zapewne byłyby inne. Ale czy nie lubię całego kanonu prequeli? Oczywiście, że nie! Książki i komiksy rozgrywające się w tym okresie są dużo ciekawsze od tych dziejących się w okresie starej trylogii. Kiedy fani po premierze (oczywiście nie wszyscy) TFA, krzyknęli: "W końcu Gwiezdne wojny są takie jakie być powinny." I wcale nie chodzi to o to, że potrzebowaliśmy znowu konfliktu Imperium vs rebelia. Nie! Konflikt mógł być inny (pewnie byłoby jeszcze ciekawiej). Chodziło o te aspekty, które wymieniłem powyżej. Bo w filmie nie ma tragicznych dialogów. Jasne są potknięcia jak choćby przemowa Huxa przed wystrzeleniem promienia, ale nikt tu nie mówi o słodkich błyszczących oczach i kręconych włosach. A jest to istotne, bo nie przyszedłem do kina by oglądać kosmiczny "Zmierzch" tylko star warsy. Znowu powróciły prawdziwe makiet i maski, dzięki czemu wszystko wokół czyli świat przedstawiony wygląda na żywy i naturalny. No i najważniejsze postacie, których losem faktycznie się przejmujesz. To nie roboty czytające swoje kwestie. Abrams kapitalnie ich wprowadził, a Rian bardziej ich rozwinął dodając im jeszcze większej głębi. Te czynniki powodują, że te filmy ogląda się tak dobrze. Ja nikogo nie proszę by zmienił swój pogląd, bo każdy ma prawo do własnego. Proszę tylko by uszanował mój.

użytkownik usunięty
matysek150

Jeśli chodzi o TFA to zgodzę się z Tobą, że dialogi są o wiele lepsze od większości jakie były w prequelach. TFA jest też dobry wizualnie, jest dobrze nakręcony ale w moim odczuciu jest to pusty epizod. I mnie przez to nudzi. Nie wymaga ode mnie nic. Prequele wymagały i dlatego stawiam je wyżej od TFA. Ponadto w tych epizodach, nad którymi piecze miał Lucas jest masa nawiązań do mitologii, historii, filozofii przez to też ogląda mi się je lepiej niż TFA. Sam fakt wyłapywania tych nawiązań sprawia przyjemność. A niestety w TFA tego w moim odczuciu nie ma. Mamy właściwie karykaturę Hitlera. I chyba to jedyne nawiązanie w stylu Lucasa. Abrams we wspomnianym przeze mnie filmie paradokumentalnym robi z siebie znawcę a widać w TLJ, że mówić to on sobie może. Wolałabym aby sequele robił Rian bo on w moim odczuciu bardziej czuje o co chodzi tak naprawdę w SW.
I dlatego TLJ mi ogląda się zupełnie inaczej niż TFA znaczy o wiele lepiej. Bo prócz warstwy wizualnej ma ten epizod coś do przekazania. Wiesz, dla mnie efekty czy to CGI czy praktyczne są tylko dodatkiem, są narzędziem do przedstawienia tego co autor miał na myśli. I tak, jeśli są złe to film ogląda się źle. Poza tym to jest coś co się starzeje - tak się składa, że jestem z tego pokolenia co widziało oryginalną OT i uwierz mi, ona nie wyglądają tam tak dobrze jak to co znają Ci, którzy widzieli wersję odnowioną cyfrowo. Dlatego historia jest najważniejsza. Nie efekty, nawet chyba nie ciągłe pościgi i goniąca swój ogon akcja (jak to ma miejsce w TFA) a główna historia. Dla mnie bohaterowie w prequelach mają duszę (choć dostrzeżenie tego wymaga pewnego wysiłku - z resztą w prequelach wiele rzeczy nie jest podane na tacy) i myślę, że jakby im poprawić dialogi, lepiej poprowadzić samych aktorów to mielibyśmy naprawdę rewelacyjne filmy.

ocenił(a) film na 6

No Rian niewątpliwie lepiej czuje od Abramsa całą estetykę i klimat w SW. Dlatego tak mnie cieszy, że powierzono mu całkiem nową trylogię, która nie będzie miała nic wspólnego ze znanymi nam już bohaterami czy ich historią. Dzięki temu reżyser będzie pozbawiony wszelkich ograniczeń i dostanie wolną rękę. Wykreuje świat wedle własnego uznania. Już nie mogę się doczekać :)

użytkownik usunięty
matysek150

Ja też :)

użytkownik usunięty
matysek150

W sumie to Rian dał mały pstryczek tym fanom, którzy są zbyt przywiązani do OT, dla których wszystko co nie jest związane z OT to szajs i "nie SW". Cały film mówi przecież "pozwól przeszłości odejść" co nie oznacza, że mamy zapomnieć o tym co było ale to, że nie możemy żyć przeszłością bo się nie rozwijamy.

ocenił(a) film na 6

A niech mnie, ale pięknie to ujęłaś ;)

Ryloth

Odsyłam do mojego starego postu... Nie wszystko jest w nim już do końca z mojego punktu widzenia aktualne (to były emocje po seansie w kinie), ale jednak w 80-90% dalej się z nim zgadzam.

(Na dłuższą odpowiedź dziś nie mam czasu :/)

http://www.filmweb.pl/film/Gwiezdne+wojny%3A+Ostatni+Jedi-2017-671049/discussion /SW+-+Disney,2958260

Ryloth

Ja gdzieś już to czytałem (coś podobnego) a no tak już pisałeś o minusach filmu :) Dobra na poważnie czytałem już nie raz twoją opinie o tym filmie i nie raz ci odpisywałem. Nie lubię się powtarzać ale jedno skomentuje a dokładnie nr 3, co mieli wymyślić nowego twórcy nowej serii ?? w starym EU co jakiś czas świątynie Jedi były ziszczone, republika nie raz była pokonywana przez jakieś nowe Imperia, Jakiś Skywalker przychodził na ciemną stronę mocy (Ben Solo) i nadal były Sithowie mimo że Anakin miał zniszczyć Sitchów w 6 części. Wole rozwiązanie Disneya zostały niedopitki Imperium (pod zmienioną nazwą fakt) ale trudno to nazwać imperium skoro nie ma takiej władzy jak kiedyś. Tak samo zakon Ren niby używają ciemnej strony mocy ale czy zachowali wszystkie tradycje sitchów ?? tego nie wiadomo to końca ale nowe wątki dają nam nowe możliwości, może w końcu narodzi się nowy zakon dający możliwość używania zarówno jasnej i ciemnej strony mocy (bez takiego negatywnego wpływu ciemnej strony jak u Sitchów)
Han Solo i Lei'a-motyw rozpadającej się rodziny jest w dzisiejszych czasach bardzo często używany i dotyka wielu osób nawet tych co dokonują wielkich rzeczy, możesz być wielkim ale to nie znaczy że ci w życiu prywatnym wyjdzie i na dodatek czas robi swoje. Ryloth mimo że mamy inne spojrzenie na nowe SW, to liczę że nie raz jeszcze pogadamy o nowych SW.

ocenił(a) film na 3
Ryloth

Fabuła to w zasadzie oszustwo polegające na połączeniu dwóch wątków. Di$ney chciał "zrehabilitować" się po dissach jakie poleciały na myszkę miki za całkowite odtwórstwo w VII.


Wątek 1: Ściema mająca robić za "nowość", czyli pościg snujący się przez 2,5 godz. seansu, kiedy to Snoke depcze po piętach przetrzebionej flocie Ruchu Oporu. Co najlepsze, w zasadzie do tego przyczynił się sam Poe, który uznał że ma tak wielkie jajca ze stali że spokojnie może lecieć solówkę z największym Star-Destroyerem w dziejach. Następny ciąg zdarzeń który doprowadził do rozpier*dolu rebelii to w zasadzie "ratujmy tego kretyna".


Wątek 2: Obowiązkowy dalszy ciąg kręcenia coverów OT. Ale że niby jesteśmy tacy ślepi i nie zauważymy tego, to dla niepoznaki zamiast zerżnąć pomysły z samej V, to połączono V z VI. Główny bohater/ka trafia na zadu*pie, odnajduje starego mistrza któremu od przebywania w samotności na wygnaniu, po ciężkich przejściach w głowie się poprzestawiało. Oczywiście cała inicjatywa musi koniecznie leżeć po stronie gorącej młodej krwi, bo przecież wielki Luke z OT tutaj robi jedynie za support, punkt odniesienia dla tryskającej entuzjazmem i zaje*bistością Rey. Jej maryusowatość idzie dalej do przodu. W VII usłyszała od Hana, że faktycznie istnieje moc. Tutaj z kolei Luke kazał się jej skupić, i to wystarczyło aby dać popis arcypotęgi, że ziemia się trzęsie pod jej stopami. To jeszcze Jedi, czy Super-Sayianin? W IX epizodzie musi zatem koniecznie błyszczeć własnym źródłem światła, a z brunetki stać się blondyną ze sterczącym fryzem. W tej swojej epickiej zaje*bistości była tak pałerful, że sam Luke jak ją zobacyzł w akcji to spierdzielił do groty, bo przecież "boi się takiej potęgi". Bleh. Jest także obowiązkowa wizyta bohaterki w jakiejś jamie, aby przebywając w odosobnieniu nawiedziły ją ( bo tak! ) kolejne wizje mocy ukazujące jej źródło strachu. Gdzieś już to było? A jakże.... Potem mamy skoszenie mistrza który się tego nie spodziewał z ręki ucznia. VI się uśmiecha. Pretorianie to w zasadzie Royal Guards po liftingu. Powrót Jedi znowu w akcji.


Tym trickiem Di$ney chciał, ab wilk był syty i owca cała. A ch*uja, tak się nie da bez szkody dla filmu. Znowu traktują nas fanów jak łatwowiernych ludzi którzy i tak wszystko kupią, bo tu sypną jednym cukierkami, tam sypną cuksami tym drugim, aby wszyscy dziamgali słodycze, i mieli buźki zajęte aby przypadkiem nic Di$neyowi nie wytknąć.


Klatoren przypakował, żeby nie było znowu jak w VII, że wygląda jak nerd na comic-conie. Goła klata nie razi mnie, jak już aktor tyle czasu spędził na siłce to niech ma, niech się poczuje "fabulus". Mnie odpycha ta niby fascynacja między Rey a Kylo. Najgorsza potencjalna para to Reylo, tak dziwnie celebrowana przez stada gimbusek rysujących swoje fantazje na deviantarcie. Ben to ludzki śmieć, ale cóż, feminizm i turbo moce to jedno, a postawa "bo łobuz kocha najmocniej" to widać drugie, i w niczym nie przeszkadza XDDD



3. Cóż, okazuje się, że według doktryny Di$ney'a nie ma znaczenia, czego dokonasz kiedy jesteś młody i ładny. Kiedy już osiwiejesz i nabierzesz brzucha, jedyne co możesz robić, to robić za przegrywa. Nie wysilaj się, możesz rozj*ebać całą ciemną stronę, a i tak przyjdzie nowa ekipa, która Cię wypchnie z należnego Ci miejsca w historii. Możesz jedynie robić za punkt odniesienia dla ich superowości.


Dzisiaj mają takie możliwości techniczne, że na ekranie może pojawić się wszystko co tylko wyobraźnia wymyśli. Ale znowu doktryna Di$ney'a, swoisty rozkaz 67 "eliminate progress!" znowu daje o sobie znać. Kiedyś, w latach 70/80 rustykalność była progiem technologicznym nie do przeskoczenia. Dzisiaj mogą to zrobić, a naśladują pudłowatość, ot taka fanaberia. Aby konserwatyści czuli, że wizjonerstwo Lucasa z prequeli jest omijane.



Wątek między niby śmiesznym Finnem, a jakże pozytywistycznie naiwną Rose, sypiącą truizmami rodem z barw szczęścia (czyżby Łepkowska pisała jej dialogi..? ) jest do porzygu poprawny i tęczowy. No, to Di$ney zyskał tym sposobem całą dostępną paletę karnacji, aby przypadkiem nie było, że #starwarssowhite !


Snoke zszedł ze świata w najdurniejszy sposób. Już nawet Di$ney nie udawał, że miał coś do powiedzenia. Dobitnie pokazali, że to zwykły figurant, pretekst dla ciągnięcia dalej modelu konfliktu znanego z OT na zasadzie " Imperium z grzybem na tronie vs młoda pozytywistyczna krew z rebelią na supporcie".


Kylo. Jest niedorzeczny. Jeśli chcieli mieć nietypowego jak na SW złoczyńcę, to wzorowanie się na bardzo ostatnio modnych nadwrażliwych rurkowcach z romantycznymi grzywkami to najgorszy pomysł. Gdyby w sw mieli fejsbuka, kylo co chwila wrzucałby focie ze sobą z różnymi skórkami, typu "hełm vadera", i statusem "wkurzony wrrr ;(". Jeśli miał być to już potomek Skywalkerów/Solo, to taki, żeby nie było plamy na honorze Hana Lei i Luke'a. Psychol totalny, schizofrenik który ma urojenia. JEgo szaleństwo było by powodem jego brutalności, a że to choroba umysłowa wpędziła go w ciemną stronę, to nie byłoby w tym winy rodziny która oryginalnie w VII po prostu dała du*py. Dzięki temu wielka trójka zachowała by twarz, bo ciężko tłumaczyć logicznie coś komuś, kogo mózg nie funkcjonuje prawidłowo. Byli by rozdarci, aby zabić swojego wyrodnego syna, ale przynajmniej obyło by się bez wrażenia, że są zwykłymi nieudacznikami.


Muzyka klasycznie w tej trylogii nie porywa. Przezroczysta, jakby była nieobecna.



Brak porządnej walki na miecze. Szkoda, bo to stanowiło zawsze osobną klasę zaje*bistości w filmach do tej pory. Za wyjątkiem VII, ale tam przynajmniej była jakaś walka.....