Porównując oceny krytyków i widzów nie da się uniknąć poważnego dysonansu poznawczego. Podczas gdy widzowie ocenili film na poziomie kina klasy B który można z braku laku obejrzeć w czwartkowy wieczór, to zachwyt krytyków sugeruje, że mamy tu do czynienia z arcydziełem które zmieni kino na zawsze. Pośród krytyków znajdziemy nie jednego, nie dwóch, ani nawet nie czterech, ale OŚMIU redaktorów Filmwebu którzy bez wyjątku zachwyceni są filmem i dali mu osiem albo dziewięć gwiazdek. Dla porównania oceniło go tak zaledwie 1/3 użytkowników. Oprócz tego mamy jeszcze wysyp prasy niezwiązanej z kinem, gdzie od razu rzuca się w oczy dziewiątka od Gazety Wyborczej.
Nie chcę tutaj politykować i opowiadać o promowaniu słusznych idei, ale zwracam po prostu uwagę na niepokojące zjawisko. Film został nakręcony dla mediów. Dla krytyków. Oczywiście film był sukcesem kasowym, ale spójrzmy prawdzie w oczy. Każdy film który ma w tytule Star Wars z automatu przynosi zyski. Nawet badziewiaste prequele zarobiły ciężkie miliardy dolarów. Ludzie zapłacili, ale byli niezadowoleni. Reżyser poleciał. Box office nawet spadł o 1/3 od poprzedniej części. Ale krytycy i dziennikarze byli zachwyceni.