Klimatem odstaje od starej trylogii i siódmego epizodu. Nie jest to już ten sam baśniowy świat. Najbardziej podobała mi się nowy zgorzkniały Luke. Mark Hamill pokazał na co go stać i wydaje mi się, że to będzie jego życiowa rola. Kylo Ren rozwinął się i już nie jest tym samym Kylo Renem z 7 części. Może zabicie mistrza (a raczej sposób w który to zrobił) wydaje się wszystkim głupawe, ale to pokazuje jak Snoke zaufał swojemu uczniowi. Co najważniejsze Kylo okazał się na tyle dobry, żeby móc oszukać mistrza. Z drugiej strony nie zaryzykował otwartej walki z mistrzem, gdyż wiedział, że nie ma z nim szans (nawet z pomocą Rey). Ta cała sytuacja przypomina mi kiedy Palpatine zabił Plagueisa we śnie, który przecież był bardzo potężny. Film nie nudził się ani chwilę. Były słabizny, było kilka oczekiwań, które nie zostały spełnione. Najbardziej boli Phasma, która juz sie nie wykaże, chyba, że jakimś cudem przeżyła. Hux to niestety nie jest nawet w połowie Tarkinem. No i film dalej unika odpowiedzi na kluczowe pytania. Rycerze Ren gdzieś tam są, ale nie wiadomo co z nimi, pochodzenie rodziców Rey (którzy ponoć byli zwykłymi ludźmi) też nie przekonuje. Ta część to na pewno inne Star Warsy. Byli ludzie, którzy narzekali na powtarzalność teraz czas na tych, którzy będą narzekać, że było coś nowego (latająca Leia czy nawet rozbicie opowieści na kilka wątków). Ja nie narzekam, bo film jest naprawdę mocna pozycją, chociaż zrealizowaną w całkiem inny sposób. W każdym razie daje do myślenia na długie godziny czy też dni po seansie. Tutaj nie ma Vadera, który swoja Mocą niszczy wszystko i wszystkich na swojej drodze. Czasami można odnieść wrażenie, że w tym filmie wszystko polega na zdradzie i przebiegłości. Najciekawsze jest to, że twórcy zaoferowali nam zgoła inne rozwiązania niż każdy z nas sobie wyobrażał. Powiedzmy sobie szczerze: Kto wpadłby na pomysł, że Kylo Renowi uda się oszukać Snoke'a? Chyba nikt. Każdy myślał, że Ren będzie popychadłem, a tu nagle okazuje się, że przez cały czas uczył się jak oszukać umysł swojego mistrza. Film to jeden wielki festiwal zaskoczeń i od dawna nie czerpałem takiej przyjemności z oglądania Star Warsów (Co najmniej od premiery Rogue One). Ta część jest naprawdę dobra, a moc jest obecna w każdej minucie.