Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi

Star Wars: The Last Jedi
2017
6,8 153 tys. ocen
6,8 10 1 153323
6,9 66 krytyków
Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi
powrót do forum filmu Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi

Na początek chciałem zaznaczyć, że wychowałem się jeszcze na pierwszej wersji Nowej Nadziei z 77 roku, kiedy po raz pierwszy puścili ją w naszej tv tuż po transformacji. Chyba każdy kto miał wtedy odtwarzacz video nagrał film z tv. Początkowo idąc na 8-kę nie miałem szczególnie wysokich wymagań po obejrzeniu Force Awakens, który co prawda miał przebłyski klimatu klasycznej trylogii, ale miał w sobie za dużo odgrzewanych kotletów. Czy tutaj mamy do czynienia z powiewem świeżości? Powiem tak, dziennikarze, profesjonalni recenzenci zostali chyba faktycznie kupieni przez DIsneya, skoro każdy ocenia ten film jako najlepszy z sagi a przynajmniej jeden z najlepszych, albo po prostu większość z nich nie jest prawdziwymi fanami sagi. Z drugiej strony większość fanów, a raczej fanatyków przesadza z maksymalnie niskimi ocenami dla tego filmu. Film jest moim skromnym zdaniem zlepkiem jednych z najlepszych i najgorszych pomysłów w całej sadze. Zacznijmy zatem od tych dobrych. Od początku bałem się o długi czas trwania tego filmu, że fabuła będzie się dłużyła podobnie jak w Mrocznym Widmie i Ataku Klonów. Tutaj jednak produkcja jest na tyle wciągająca i miejscami zaskakująca, czasami przesadnie, że nie ma czasu na nudę. Film jest ogólnie ładnie nakręcony, bogaty w rożnego rodzaju fajerwerki i na szczęście prawdziwe kostiumy a nie tylko CGI jak w Prequelach. Na plus dałbym postać Poe, który praktycznie dźwiga cały film na własnych barkach widać, że dojrzał do swojej roli. Ponadto świetna scena, kiedy Luke zakpił sobie z Kylo Rena, kiedy oszukał go swoim jakby jedi hologramem, pokazał mu tym samym, że nigdy tak naprawdę nie będzie ani silny, ani mądry jak Darth Vader. Dalej - ciekawym pomysłem były rozmowy Rey z Kylo a także to że jakimś dziwnym trafem wyczuwają siebie na wzajem. Niektóre alementy humorystyczne także zaslugują na plus jak chociażby sceny z Porgami, które na każdym kroku psocą i najczęściej dokuczają Chewiemu. Sceny bitew kosmosie wyglądają świetnie. Kolejnym plusem jest ogólnie dobra gra aktorów, wszyscy bardziej dojrzeli do swoich ról. No coż to chyba wszystko teraz przejdźmy do negatywów, które nie sposób pominąć w owej produkcji. Jakim cudem nie wyjaśnili odpowiedzi na jakiekolwiek pytanie z Force Awakens? Czy reżyser sam nie miał na to pomysłu? Czy tak naprawdę nie czuje klimatu sagi? Do teraz zastanawia mnie dlaczego przedstawiciele Disneya od razu zaproponowali mu nakręcenie własnej trylogii, po tym jak pociągnął fabularnie część 8 moim zdaniem w złym kierunku. Całkowicie nie zrozumiała jest decyzja uśmiercenia Luke'a. Na litość boską, przecież to obok Hana legenda tej sagi, postać dla której się ją ogląda żyje się z nią podczas oglądania. Postać z dzieciństwa. Nie można jej tak po prostu uśmiercić w środkowej części nowej sagi. Sam Hamill wielokrotnie mówił, że nie podobały mu się pomysły reżysera odnośnie jego postaci. To chyba największy minus tego filmu i tu akurat nie dziwie się oburzenia fanów, bo sam jest zniesmaczony i po prostu smutny. Co mamy dalej, często wymuszony i nie pasujący humor do sagi. Np. rozmowa Poe i Huxa na początku filmu, czy ogólnie sceny z Finem i tą chinką. Swoją drogą to te najbardziej bezużyteczne postacie, obok Phasmy. Największą bolączką nowej trylogii, co było widoczne już w Force Awakens był brak jakichkolwiek konkretnych czarnych charakterów. Widz nie czuje tak naprawdę respektu przed jakąkolwiek z tych postaci. Porównajmy sobie np. Imperium ze starej trylogii. Vader, Tarkin czy IMperator, a nawet Dyrektor Krennik z Rogue One. I co w 8-ce wreszcie widzimy Snoke'a we własnej osobie, który jest najciekawszą z negatywnych postaci. I co się dzieje? Nagle reżyser doszedł do wniosku, że olejmy całkowicie tą postać i uśmierćmy ją przed końcem 2go aktu. Po jaką cholerę najpierw wprowadzałą ciekawą i tajemniczą postać żeby ją ostatecznie skasować. Nie wiemy niej nic, skąd się wzięła. Osobiście nie mogłem się doczekać aż rozwiążą tą tajemnicę. Nic z tego. Podobnie z rodzicami Rey. Pominę to milczeniem. Gdzie się podziały te świetne pojedynki na miecze, o których tak wspominali dziennikarze i recenzenci że świetna choreografia itd. Jest tego tyle co kot napłakał. Tak naprawdę jedna cała walka - Rey i Kylo kontra First Order Royal Guards - trwa z minutę. To wszystko. Na koniec parę słów o muzyce. Co tu dużo mówić. John Williams powinien już iść na emeryturę. Co chwila słyszymy odgrzewane kotlety z poprzednich części, nawet fragmenty z 7ki, w której już było słabo. Ogólnie muzyka kompletnie nie ma powera. Podsumowując - po takim ogólnym misz maszu nawet cieszę się z powrotu Abramsa, który będzie musiał teraz nieźle się napocić by naprawić całkowite zepsute wątki z 8ki. Myślę że teraz lepiej da sobie radę niż w przypadku 7ki bo pewnie zna już doskonale negatywne opinie na temat swojej i najnowszej produkcji i nie będzie chciał popełnić tych samych błędów. Niemniej mój entuzjazm co do następnej części bardzo zmalał. Obecnie pokładam większą nadzieję w filmy z serii Star Wars Story. Rogue One był moim zdaniem najlepszym filmem po starej trylogii. A historyjka na temat młodego Hana Solo zapowiada się ciekawie, po tym jak zwolnili dwóch ciołków od Lego i zatrudnili profesjonalnego reżysera. Swoją drogą to kto w ogóle brał tych typków pod uwagę? Jeśli jeszcze nie byliście w kinie na 8ce to obniżcie swoje oczekiwanie a nie będzie tak źle. Bo film jest mimo wszystko ciekawy ale jeszcze bardziej odchodzi od klasycznego klimaty sagi niż 7ka. Niech Moc Będzie z Wami.