Ukłon w stronę polskiego filmu science fiction Podróże pana Kleksa. Tam latano żelazkiem, które strzelało makaronem.
W drugiej połowie filmu jest zbiżenie na lądujący, majestatycznie wyglądający statek kosmiczny w kształcie żelazka. Po chwili kamera pokazuje szeroki plan i okazuje się, że to nie statek, a rzeczywiście żelazko prasujące mundur.
Scena z żelazkiem idealnie odzwierciedla stosunek Disneya do fanów "Gwiezdnych wojen" - "co, matołki, lubicie te swoje durnoty o stateczkach w kształcie latających żelazek, co? No to proszę, macie te swoje latające żelazka! Zadowoleni?".
Zgadzam się, choć ująłbym to trochę inaczej. Jeśli opakujesz coś odpowiednio, to nawet żelazko wygląda jak statek kosmiczny. I ta znakomita scenografia, efekty i cała otoczka zakrywa pustkę i ksero, jakimi są nowe części. Nowa trylogia Lucasa rozwala pod względem treści to co na razie zaserwował nam Disney.