Ja ogólnie nie mogę przecierpieć tego, co zrobili z tym epizodem. O ile VII część mi się podobała, tak TLJ, nie licząc co poniektórych scen jest zwyczajnie bardzo słaby...no ale do sedna, bo chodzi mi tylko o Snoke'a.
Jakim cudem, ktoś o tak ogromnej sile dał się tak śmiesznie i dziecinnie podejść?!
No ja w to po prostu nie wierzę...
Chyba, że się im podłożył i on jest nie tyle taką istotą cielesną, tylko czymś na rodzaj świadomości Mocy (wiecie, tak sobie próbuję wmawiać, bo nie wierzę w to co się z nim stało) która posiada inne ciała i wciela się w kolejne, gdy poprzednie jest martwe...pewnie za bardzo wymyślam, no ale chyba jakoś mnie rozumiecie :/
Też czułem początkowo niesmak. Ale później pomyślałem, że wcale nie było takie złe. Jakby ktoś zrobił film o wszechpotężnym Darthcie Pleagiusie to film zgodnie z kanonem musiałby się skończyć sceną jak Palpatine dusi go poduszką. Ktoś by powiedział, że co? Że jak? Że tak dał się zabić? A jednak tak było.
Kylo postąpił według doktryny Sithów. Zabił silniejszego mistrza podstępem, a na ucznia chciał Rey. Z tego punktu widzenia, to co zrobił Kylo nie jest takie szkoujące i niedorzeczne.
Bardziej mi chodzi, jak to zrobił.
Snoke był kreowany na kogoś, z kim w kulki nie polecisz - i zasadniczo udowodnił trochę, że słaby nie jest, a dał się podejść jak 5 letnie dziecko, które dostało tableta na urodziny.
To się zwyczajnie nie klei, pozbyli się tej postaci w najgorszy, najsłabszy i najprostszy sposób :/
ale co tu jest nie do zrozumienia? Przeciez w scenie jego zabojstwa ewidentnie czyta myśli Kylo , tylko je źle interpretuje. To pokazuje ze Ren nie jest byle leszczem i wyprowadził swojego mistrza w pole
A lepiej byłoby jakby go udusił poduszką we śnie? Nie mógł się z nim zmierzyć bo Snoke był zbyt silny. A jednak jego słabym punktem, było to samo co u Palpatine, arogancja i ślepa wiara w ucznia.
Mnie bardziej zastanawia czemu zabili taka anty postac bez jakiegokolwiek wyjasniania kim on jest albo skad pochodzi?
Na jednej stronie SW pisali na podstawie slownika SW 8, ze byla pewna mozaika na ktorej widnial wyglad postaci ludzaco podobnej do Snoke. Ktory rzekomo byl pierwszym Jedi. Stad tez wziela sie nazwa First Order
Niestety wydaje mi się, że przesyt teorii i domysłów zniszczył przyjemność oglądania wielu widzom. To, że komuś coś się wydawało, albo że coś do czegoś jest podobne, nie znaczy wcale, że istnieje między tym jakiś związek. Jakby powiedział Luke na wszystkie dotychczasowe teorie: "W tym co powiedziałeś nie ma ani jednego słowa prawdy". ;)
Snoke nie jest po prostu istotny.
To saga rodzinna, on był głównie pretekstem do symbolicznego ukazania zła w Kylo
Łączył Rey i Kylo miejscami, bez kompletnie żadnego wysiłku, znał ich każdą myśl, dosłownie każdą, z Rey ze śmieszną łatwością wyciągnął informacje - a to się Renowi nie udało wcale...dał się podejść taką sztuczką. No ja tego nie kupuję po prostu.
Ja bym powiedział, że nie mógł do końca znać zamiarów Kylo przez jego niestabilność. Albo wręcz przeciwnie - być może Kylo był na tyle zimny, na tyle przygotowany na tę sytuację, że był w stanie Mocą zmanipulować to co odczuwał Snoke.
Nie przez niestabilność.
On odczytywał jego myśli i tam było cos w stylu "odpalę miecz", "zabiję swojego największego wroga".
Snoke myślał, że chodzi o miecz przed Rey i bohaterkę, a Kylo tymczasem wymierzył miecz w niego.
I tylko takto można interpretowac.
Po prostu poczuł od Rey cos, czego nie czuł od zadnej innej osoby, emocjonalną bliskość
Tyle, że właśnie ta jego niestabilność, natłok myśli mogły powodować, że ciężej było wyczuć prawdziwe intencje. Nie zapominajmy też, że Snoke był pyszny, bo uważał, że nic mu już nie zagrozi. Cóż, trochę się mylił.
I Kylo nie zabił Snoke'a dla Rey. On zrobił to dla siebie i planował ten mord kiedy jechali windą. Powiedział do Rey, że widział, że kiedy przyjdzie czas to wie, że stanie u jego boku. On wiedział co chce zrobić i zrobił to dla władzy, a także z nienawiści do Snoke'a.
Ale ja nie pisałem, że zrobił to, żeby ją uratować.
Nigdy nie czuł z nikim takiej bliskości emocjonalnej, tak jak napisałem wyżej, dlatego powiedzial to ze staniem u jego boku.
Przecież chemię między nimi widać jak na dłoni.
W takim sensie to się zgadzam. Łączy ich pewna więź, a przynajmniej łączyła jakiś czas. Teraz ciężko powiedzieć jak się to potoczy.
Przez to film jest lepszy, bo bardziej gorzki.
Może w E9 są jakieś minimalne strzępki szansy na ich romans i happy end, ale po scenie, w której zaatakował Luke'a szczerze w to wątpię