Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi

Star Wars: The Last Jedi
2017
6,8 153 tys. ocen
6,8 10 1 153351
6,9 66 krytyków
Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi
powrót do forum filmu Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi

Równowaga mocy wygląda tak, że jak przeprowadzisz staruszkę przez jezdnię to dla równowagi musisz zapodać jej strzała w papę. Ludzie tego nie rozumieją.

Tradycyjnie już na aktorów grających w Gwiezdnych Wojnach spadła fala hejtu. Zwyczaj ten pojawił się przy Mrocznym Widmie i trwa do tej pory. Wcześniej jakoś nie hejtowali. Carrie Fisher, Mark Hamill i Harrison ford nie spotkali się z taką reakcją i nie spotykają się do tej pory. A tu ten co grał małego Anakina, potem ten Hayden Christensen od dużego Anakina. Sam Lucas ponoć zdrowo nazbierał. Po Ostatnim Jedi skupiło się na Kelly Marie Tran, grającej Rose. Dziwne, że nie na Holdo. Może jednak coś z tym rasizmem jest na rzeczy, bo Holdo jest postacią gorszą od Rose. Z drugiej strony nie uwalnia koników. Macie o tym tutaj:

https://youtu.be/rv0_14LXUQ4

Zadajmy sobie jednak pytanie: czy rasistowski hejt jest gorszy od zwykłego? Zwyzywanie aktorki od k**rew itp jest lepsze niż jakieś tam rasistowskie te? No nie.

Powiem więcej: hejt ten jest korzystny dla Disneja i tfórców Ostatniego Jedi, bo pozwala im uniknąć

intelektualnej refleksji nad chorymi wytworami ich zdegenerowanej jaźni. Mogą pokazać ten hejt aby pokazać, że krytycy to jakieś pyskate oszołomy, które nie mają nic konstruktywnego do powiedzenia tylko wyją. A jutoberzy inni są? Napiszesz takiemu, że film oceniasz na plus trzy i jak się zacznie nadymać, że nienawiść, że hejt, że to, że sio. Co za czasy przyszły. W każdym razie winę tu ponosi reżyser Ostatniego Jedi Rian Johnson, zwany dalej Rajankiem. Krytyka jego tworu powinna być prowadzona z zachowaniem odpowiednich form, miejsc i zasad. A nie że się motłoch rzucił na biedną Rose. Jej postać jest słaba za co wina ponosi nie grająca ją aktorka, ale scenarzysta i rezyser ów Rianek. Nie podołał temu zadaniu podobnie jak Lucas nie podołał Prekłelom.

II

O ile Przebudzenie Mocy da się oglądać dla przyjemności o tyle Ostatniego Jedi już nie da się ogladać dla przyjemności. Trzeba sobie przyciąć tworząc odpowiednia wersję. Oglądalnych fragmentów to jest tam poniżej godziny. Każdy przytnie to jednak trochę inaczej. Jakby Disney chciał zarobić prawdziwą kasiorkę to powinien udostępnić edytor taki, umożliwiający tworzenie spersonalizowanej wersji filmu. I ludzie by nakupili tego i natworzyli sobie pełno różnych wersji. I komu by to przeszkadzało?

Pominę teraz istotne obiekcje związane z promocja feminizmu, antymęskości itp. Odwołam się do Imperium Kontratakuje, jako do wzorca, którego Ostatni Jedi jest karykaturą. Wady i niedociągnięcia Imperium są znane: A to ścigacze atakujące maszyny kroczące nie mogą przebić pancerza, ale jak AT-AT pada ze spętanymi nogami to już przebiją. Te AT-AT to w sumie są śmieszne i nieporadne, bo wysokie i powolne. Ale w owym czasie wyglądały futurystycznie. Czemu X-Wingi ich nie mogły zaatakować. Cała ta historia z osłoną skuteczną przeciw flocie jest wątpliwa. Ewakuacja poprzez imperialnych?

Dalej mamy pościg Imperium za Sokołem Millenium: jakoś mało skuteczne są te myśliwce, czy nawet wielki niszczyciel. Mamy jednak kilka ale:

Pościg za Sokołem Milenium jest pierwszą taką sceną (w sensie poziomu) w historii kina i nie wiem, czy nie najlepszą. Ktoś widział lepszą? Fabularnie przygotowany jest perfekcyjnie: permanentny remont statku nie został zakończony, narwany Han nie ma cierpliwości do słuchania wynurzeń C-3PO, Imperium nadciąga, hipernapęd nie działa. Flota Rebelii ucieka i zostaje jeden maruder. Żeby było ciekawie uciekają w pasie asteroidów, chowają się w środku jakiegoś potwora, potem znowu uciekają, podstępem przyczepiają się do niszczyciela. Skoro Boba Fett był tak sprytny, aby to przewidzieć to czemu nie dał znać i zakończyłby sprawę? W każdym razie wątek ten jest zrobiony świetnie.

Lucas w trylogii prekłeli dręczył nas kopiowaniem scen z części IV-VI, dlatego w Ataku Klonów jest zrzynka z pościgu, o której nie będę się wypowiadał. W każdym razie jeśli by ktoś chciał coś poprawić w pościgu to powinien dodać wrażenie rozległości kosmosu i zrobić coś ze skutecznością ostrzału i jego zasięgiem. I tyle. Rianek jednak nie idzie w tą stronę. Przypuszczam, że boją się, że taki rozwój uczyniłby film niezrozumiałym dla amerykańskiego widza, którego horyzont ograniczają pola kukurydzy. O jeszcze dobre by było wrażenie trójwymiarowości kosmosu: lot samolotem jest w pewnym znaczeniu dwuwymiarowy a kosmos jest trójwymiarowy. I to wypadałoby podkreślić. Lucas oparł się na walkach drugowojennych, formuła ta jednak się wyczerpała i trzeba było iść dalej. A tu nie.

III

Ucieczka jest jednym z podstawowych wątków Ostatniego Jedi, podobnie jak Imperium Kontratakuje. Ale w Ostatnim... nie mieli na nią pomysłu. Asteroidy były już dwa razy więc co? Ano nic. Ci lecą a tamci strzylają, przy czym oczywiście wszystko musi być większe więc goniący to jakaś wielka krowa Supremacy, która nie jest w stanie nikogo dogonić. Krążownik uciekający jest też większy niż Sokół Milenium i ponieważ wszystkiego musi być więcej więc wsadzili tam dziki tłum rebeliantów, zwanych tu jakoś inaczej, co jest bez znaczenia. W Imperium mamy 2 postacie, które sobie powoli romansują a tu wszystko się żre ze sobą. Lecom i siem kłócom. I czy to jest dobry przykład dla młodzieży? Aby dodać trochę akcji wysyłają parę osób po hakiera. A ci co zostali buntują się. I słusznie czynią, pomysł Holdo na ratunek to jest bowiem żenada. Zakłada ona, że tamte nie umieją obsługiwać radaru i nie zauważą. A skoro jedna kapsuła może spokojnie odlecieć i przylecieć to czemu nie ewakuują ludzi w ten sposób? W ogóle czemu te małe korwetki nie odlecą każda w inną stronę? Rozwiązań jest wiele, ale za trudne są ona dla scenarzysty. Dodatkowo ów Najwyższy Porządek powinien być wyczulonym na próby ucieczki. Film Han Solo poucza zaś nas, że ekipa ratunkowa mogłaby równie dobrze przywieźć paliwo we wiaderku bo paliwo zajmuje mniej-więcej tyle miejsca.

IV To nie kosmos

Jeden człowiek tu się żołądkuje krytykując fizykę w Gwiezdnych Wojnach:

https://youtu.be/riiopXHXRA8



Niesłusznie. Owszem, bredzili coś tam o tych parsekach i jeszcze brną teraz. Pojęcia prędkości i odległości to nie istnieją tam za bardzo ale: W Imperium było jakieś wrażenie odległości, Sokół leci do tego miasta w chmurach jakiś czas, nie wiemy jak długo, w każdym razie Luke się szkoli w tym czasie więc może długo dość? Oczywiście jest to bez sensu ale na poziomie emocjonalnym jest tu jakaś podstawowa kosmiczność zachowana. Z drugiej strony mamy Odyseję Kosmiczną, dzie realistycznie latami się leci na Jowisza. A nie o to chodzi. Najlepiej Star Trek rozwiązał chyba ten problem stosując prędkości WARP, choć za małą skalę tam mają. Droga Mleczna ma 100 000 lat świetlnych średnicy więc aby ją przelecieć od końca do końca w miesiąc trzeba się rozpędzić do prędkości jakiej?

W owym Ostatnim Jedi to nie ma kosmosu już wcale. ta statki stające z powodu braku paliwa... W I Trylogii nie stawały. Planeta się wyłania nie wiadomo skąd i nagle. Nie da się utrzymać tego na dłuższą metę. Dodatkowo dochodzi ubóstwo technologiczne. Postęp techniczny u nas na Ziemi od czasu premiery Nowej Nadziei poszedł do przodu i tam nie nadążają. Komórek nie mają, nawigacji nie mają, komputery tez słabe. Już około 1990 roku okazało się, że łatwiej nauczyć komputer mówić niż rozumieć a tam po staremu świstają. Nie mają WiFi.

V

Rozpowszechniony jest pogląd, że widzowie to w większości idioci i nie rozumieją nic z fabuły, patrzą tylko na wybuchy i inne tam takie. Może i tak jest, ale bez pewnej dyscypliny twórczej, inwencji i mówiąc krótko artyzmu się to nie utrzyma. Mniemam, że ludzie będą to wszystko znosić jeszcze jakiś czas a potem będzie nagłe załamanie. Han Solo jest tu zaś wypadkiem przy pracy. Epizod IX jeszcze się utrzyma ale następna trylogia już może nie. Nie chodzi nawet o ten feminizm tylko o ogólną niezborność i słabość.

Disneju: Rób dobre filmy a potem się zobaczy. Rozmawiałem ostatnio o Ostatnim Jedi z jednym człowiekiem, który potrafił wydusić z siebie tylko tyle, że owo Red Letter Media to amatorzy. No i tak to wygląda. Nie ma refleksji. Reżyser i szczenarzysta Rianek też nie wykazał skruchy. Jak żyć?

PS: To wyżej to było podsumowanie ale muszę napisać coś o Kylo Renie. Otóż pogłoski o rozwoju jego postaci są przesadzone. Jak już kiedyś tłumaczyłem wyrobnicy tworzą scenariusza akcyjnie: np. bohater się znajduje w zamkniętym pokoju i nie ma pomysłu, jak na z niego wyjść. No to niech ma moc przechodzenia przez ściany. No i przechodzi, ale nie tłumacza, czemu wcześniej nie przechodził i dlaczego później nie wychodzi. Przykładem jest tu lot R2-D2. Nie mieli pomysłu w prekłelach i to wprowadzili. Ale nie wiadomo, czemu wcześniej se nie latał a i potem? Podobnie potrzebowali kilku scen w których Kylo Ren potrafi się okiełznać to je wprowadzili. Ale zaraz potem wraca on do swojego stanu constans. Bez sensu.

Zasygnalizuje też problem zasad panujących w amerykańskich filmach:

http://www.wykop.pl/ramka/78803/jak-nakrecic-amerykanski-film-spis-regul/




ocenił(a) film na 3
Smok_Eustachy

Ja Ci powiem coś o podejściu Di$ney'a do SW z mojej perspektywy...


Zanim nie weszły do kin prequele, ludzie mieli w głowach jeden obraz gwiezdnych wojen - Galaktykę z prostym podziałem na rebelię i imperium, z nieco klocowatymi i zimno szarymi statkami, no i oczywiście ograniczenie władających mocą do minimum. Był tylko Imperator i Vader po jednej stronie ( ci goście przez lata urośli do miana wręcz archetypów zła ), no i Luke'a z wesołą ekipą Sokoła Millenium po drugiej. Tu się postrzelali, tam się poganiali, ogółem nieco zimna i mroku posągowego Imperium, i wesołej lekkości Kina Nowej Przygody dla równowagi.


Tak mocno im się wkręcił ten obraz, ten schemat poległych Jedi i wiecznej wojny niby z góry przegranej garstki rebeliantów z potężnym, monumentalnym i reżimowym Imperium, że uznali to jedno jedyne, prawilne zobrazowanie tego świata. Lucas kręcił OT z takim rozmachem i budżetem, na jakie było go stać na przełomie lat 70 i 80ych. Sam z resztą mówił, że miał już wtedy w głowie obraz Wojny Klonów, ale zwyczajnie z powodu zbyt małych finansów, a przede wszystkim ograniczającej go technologii tamtych czasów, Trylogię Prequeli odkładał w czasie na ten moment, kiedy technika pozwoli zrealizować ten konflikt. Świat poszedł do przodu, pojawiło się CGI, Lucas nazbierał hajsu i ruszył z tematem. I wtedy do kin wbił ep. I. ... I niektórym twardogłowym "fanom" świat stanął w miejscu. " No bo jak to tak, bez Imperium!?!? Sokół, ku*rła, żondam sokoła..!! Ku*rła kiedyś to było, Vader był, tera nie ma Vadera, jakiś milion dzedajów jest, łe..!!"... Albo zarzuty, że w filmie pokazującym inną galaktykę, a zatem faunę i florę też, tak samo jak rasy rozumne i technologie - do tego użyto szatańskiego CGI !!!! No ludzie....


"Phantom Menace" ma oczywiste błędy. Każdy w temacie wie jakie, więc już sobie daruję, bo ile można wymieniać Jar-Jara albo dialogi. Ale rzecz w tym, że ten film w zasadzie oberwał po głowie za to, że nie był kropka w kropkę jak OT, że pokazał inną, nie pudłowatą technologię, że wyjaśnił dlaczego ktoś włada mocą a kto nie, i dlaczego akurat ród Skywalkerów był tym najważniejszym, a nie jakiś inny. Trylogia I-III ma zupełnie inny, bardziej nam współczesny klimat, niż przygody chłopaka z fryzurą na Beatlesa, który się woził landspedeer'em którego grał... but.


Doje*bali Jake Lloyd'a za rolę Anakina, czego w ogóle nie rozumiem. Ile razy widzę ten film, to chłopak nie jest bardziej irytujący niż 99% postaci dziecięcych. W "Goonies" można znaleźć bardziej "irytujących" bohaterów, a jakoś wszyscy film lubią, a gó*wnaka Kevina to już koniecznie muszą oglądać jak co roku dzielnie broni chałupy przez nieogarniętymi włamywaczami.


I tak gno*ili wszystko, i to dobre i to złe. Doszło do tego, że Lucas sprzedał markę firmie, która jest wręcz Behemotem na rynku produkcji z targetem dla dzieci. Marka SW trafiła w łapy myszki miki, u której wszystko jest tak wygładzone, miluśkie i poprawne, że aż jałowe i przezroczyste. MCU wygląda chwilami tak, jakby wręcz nawalali się tam pluszowymi rekwizytami. Ale to przykrywka, bo pod tym płaszczykiem kryje się prawdziwe oblicze - koncern, w którym siedzi sztab specjalistów, i wyliczają, jak wycisnąć ostatni grosz z kieszeni widzów. Sumy zarabiają tak chore, że nawet jakby włodarze Di$neya urodzili się po tysiąckroć, to nie zdążyli by przez wszystkie swoje wcielenia wydać tego hajsu. Ale głód rośnie w miarę jedzenia, i oni nigdy się nie nasycą...


Więc postanowiono wrzucić SW do kin. Wielki powrót marki, czyt. kolejne rekwizyty, pluszaki, zabawki, plakaty koszulki kapsle naklejki dvd ścieżki dźwiękowe, kurła kapcie breloczki i chvj wie co jeszcze zbombarduje półki sklepowe, i dopełni efektu rozp*iżdźenia box-office'u przy okazji kolejnej premiery. Ale co tu robić ?!? Jak nakręcić nowe SW ?!? Co zrobić z fanami, którzy na nowe pomysły fukają, wściekają się, doprowadzają ekipę filmową do stanu choroby psychicznej..? ( Jake Lloyd..)


Jest ! Dajmy im to, co dobrze znają ! Nerdy wszystkich krajów łączcie się! Oto nadchodzi nowa-stara Trylogia ! Oto produkcja, przez którą nie nabawicie się szoku termicznego i wstrząsu anafilaktycznego ! Oto wjeżdza do kin... cover starej trylogii !!!!


No i mamy. Trylogię, która jest efektem zimnej kalkulacji kilku speców od PR-u, kilku pseudo-wizjonerów którzy jadą tak naprawdę na patentach Lucasa, no i oczywiście całego sztabu producentów. Prześwietlili OT przez rentgen, spisali sobie co ludziska tak lubią w tej trylogii, i pozszywali te fragmenty w całość, i powołali raz jeszcze do życia. Iskra poszła, potwór Frank..Kennedy ożył, i co? I org*azm tych "fanów", co dostają pad*aki kiedy tylko wypowiedz zakazane słowo... "Prequele"! W międzyczasie nasz świat też poszedł do przodu, prawica poszła jeszcze ostrzej w prawo, a lewica jeszcze ostrzej w lewo. W krajach Starego Kontynentu, z terenów na wschód od żelaznej kurtyny wciąż bije mocny nacjonalizm i niczym nie uzasadnione poczucie wyższości. Każdy o karnacji nieco ciemniejszej od słowiańskiej jest cw*el i wróg. Na zachodzie Europy i w USA z kolei przez lata dominowała hegemonia poprawności politycznej. Czasami u nas wybuchają ogniska poprawności, czasami tam na zachodzie do głosu dochodzą prawicowi ekstremiści, którzy mają dosyć wszechobecnego "lewactwa" ( kur... jak ja tego słowa nienawidzę...).


Mimo to, u nas dominujący nurt to nurt w prawo, albo ostro w prawo, Zaś na zachodzie i w USA to skręt w lewo, i ostro w lewo. I to samo dotyczy kina, kultury i pop-kultury w ogóle. Nagle trzeba dostawać tam nominacje do Oscara... bo jest się czarnym. Bo tak. Bo inaczej #oscarssowhite. Za to czarne szpule - nagrody od czarnych dla czarnych - wcale nie segregują wedle koloru skóry. XD


Oczywiście, nie obyło się bez wpływu tych nurtów na współczesne kino, więc i SW. Sam się osobiście zastanawiałem, kiedy będzie laska główną postacią Jedi i bohaterką SW w ogóle. Stało się w końcu. Ale w jakim stylu..? To już zupełnie inna kwesta...


Sequele to zerżnięty szkielet OT. W zasadzie, to cover starej trylogii. Z nowości mamy raczej nadążanie za trendami jakie żądzą na Zachodzie. A zatem mamy:


- nadwrażliwego, niedojrzałego i zwichrowanego chłopczyka, bo przecież takie jest dzisiaj pokolenie. Rurki na du*pie, konto na insta, i wk*urw na rodziców za to, że nie kupili najnowszego sr*ajfona, który ma funkcję robienia ga*ły.


- silna kobieta. Nie, "silna" to za słabe określenie. Mamy przech*vja (przeci*pe?) mocy, walki, determinacji, skilla pilotażu, mind-tricków i uroku osobistego. No ja rozumiem, że mamy już za sobą 6 filmów z męskim Jedi, a kolejne trzy to byłby przesyt, ale czy koniecznie trzeba jednym filmem ( TFA ) nadrabiać to na siłę? To tak, jakby skumulować całą potęgę i nadać jej kobiecy kształt po to, by podlizać się feministkom, że oto nadejszła kobita-moc, personifikacja wszech-zaj*ebistości. Rey to nowatorska postać, bo pierwsza główna laska Jedi, ale wybuchane oczekiwania Kennedy i jej femi-psiapsiulek były tak przeogromne, że zrobiono z Rey parodię. Sam Di$ney ją skrzywdził narażając ją na taką śmieszność. Przekoksowali ją, skarykaturowali. I po co to komu, ta niedźwiedzia przysługa..?

- Hux to pop*ierdólka

- Snoke to element który już raz się sprzedał w postaci Palpatine'a, więc przejdzie i drugi raz. Poza tym, trzeba dać jakiś fabularny pretekst, dlaczego "Zło" które zostało teoretycznie raz na zawsze pokonane, dalej wegetuje gdzieś na obrzeżach galaktyki.

- Luke to kopia upadku zakonu Jedi, więc i kopia porażki zakonu, kopia ich "nieistnienia" w OT.

- Han to był łobuz, ah jaki łobuz...! Więc w wieku 70 lat dalej musi taki być. Bo chvj z tym, że miał czas nieco wydorośleć. Chvj, że założył rodzinę. Chvj, że był generałem, budował nowe, lepsze jutro. Dał pu*py jako ojciec, i wyrodny gow*niak popsuł sielankę. więc był pretekst, by był dalej tym łajdakiem, tym przemytnikiem, tym... ah, łobuzem <3 !!!!

- Leia jako jedyna trzyma klasę jaką miała jej postać za czasów OT. Jedna jedyna wie co robić, a nie się łajdaczyć albo chlipać samotnie na wyspie i nucić pod nosem "Znoowu w żYyyyciuUuuu miii Nieee WyszłOOooooo, dum-dum-dummMm..."

- Jest Finn, ale to zwykła poperdółka

- Jest Poe, który z kolei myśli cohones, a nie głową i robi durne szarże jak ta z początku TLJ która później skończyła się katastrofą.

- Jest Rose, która jest personifikacją różowości Die-Die z Lab. Dextera, jest równie przesłodzona, naiwna i tęczowo-pocieszna, że zrzygać się można. (Oczywiście na tęczowo).

- Jest lesbijska Admirał "ja wiem lepiej" Holdo, która jest taka "mondra" i odpowiedzialna, że kitrała plan ucieczki głęboko pod spódnicą aż do ostatniej, kulminacyjnej chwili tylko po to, by się rozwalić na pokładzie razem z statkiem, zamiast ustawić autopilot...

- Plus jeszcze jakieś nowo-kanoniczne EU produkty, pokroju R1 czy gier Battlefront, gdzie znowu laska wszystkim rządzi.



Podsumowując:


- Kobiece postacie, zarówno te stare jak i nowe, za wyjątkiem Phasmy to kroczące Temidy sprawiedliwości, Ateny mądrości i sztuki wojennej, Artemidy natury i wszytkiego co je otacza, i Nike zwycięstw bez względu na to za co się biorą, czy to Wojna czy wkręcenie żarówki na Sokole Millenium.

- Postaci męskie to alb mięczaki które dały pu*py jak Han i Luke, albo słabe płaczliwe zw*yrole jak Kylo, albo pocieszne pop*ierdólki comic-reliefy (aby przypadkiem nie był samcem Alfa! ) jak Finn, czy usobienie męskiego ego i zgrywanie macho (Poe). Żadna ani stara, ani nowa męska postać nie jest do końca w pełni silna, odporna, ważna i ogarnięta.. Wszyscy kolesie to support dla super-kobiet, które potrafią nawet... Latać po kosmosie jak Superman!!


A to wszystko w oprawie nudnych, ziemskich plenerów - aby przypadkiem nie było widać szatańskiego CGI ! Plus ograne motywy typu DeathStar#3 czy knajpa Kanaty (sic!) - bo to nie zrzyna tylko "NOSTALGIA". Wszystko obsypane naiwnością nowej przygody, niczym brokatem, utytłane w "nostalgii", przepełnione dobrze widzialnymi, rentownymi dla Di$neya gestami rodem z kółka wzajemnej adoracji - bzdetami poprawności politycznej.


I tak oto każda grupa społeczna ma swój kawałek torciku - mniejszosci seksualne, etniczne, beton-nerdy które piszą listy miłosne do sokoła, no po prostu strumień kasy. Koszernie, rentownie, z aprobatą mniejszości które ostatnio uważają się za większość.


P.S. choć nie jestem za groźbami śmierci pod adresem aktorki ani żadnymi innymi takimi czynami karalnymi, zwyczajnie zastanawiam się, po jakich warunkach obsadza się aktorkę w roli turbo naiwnej, tęczowej idiotki, w czym ta aktorka rozwaliła na castingu inne rywalki, jeśli sama rola nie była wymagająca, a i aktorka nie błysnęła kunsztem Meryl Streep...

ocenił(a) film na 5
sznapsiarz

Gdyby zrobili dobry film to ludzie by przecierpieli brak Sokoła itp. w prekłelach.

ocenił(a) film na 3
Smok_Eustachy

Akurat wady prequeli są mniej rażące od wad sequeli. Prequele nie stworzyły linii fabularnej która uwala sens wydarzeń sagi.

ocenił(a) film na 5
sznapsiarz

zgadzam się... Atak Klonów to perełka w porównaniu z TLJ :p

ocenił(a) film na 3
Yoda_MistrzJedi

Jak dla mnie, podstawowym błędem producentów jest krótkowzroczność. Co przez to rozumiem?


Otóż, z ich perspektywy nie jest to epizod, kontynuacja czegoś na wzór współczesnej, popkulturowej mitologii. Tak na to patrzą fani. I dlatego film ma mieć dla nich wartość wyższą, niż potencjał nabijania horrendalnej kabzy. Epizod to coś, co obejrzą w dniu premiery, dziś kilka miesięcy już po premierze, i wiele, wiele lat później. Do tej pory do każdego seansu się siadało z wielką przyjemnością, ewentualnie z jakimś - przynajmniej - zainteresowaniem.

Jak to wygląda z perspektywy producentów? Film to produkt, najpierw badają rynek co się sprzeda a co nie, ludzie po TFA oczekiwali więcej nowości czy zaskoczenia, więc przesadzili w TLJ w drugą stronę, i nakręcili epizod-kuriozum. Priorytetem było nakręcić część, która miała szokować i tym samym nabić hajs. No, i film zadziwił, a wręcz zgorszył fanów, hajs jakiś zarobił, i to tyle, co ich interesuje. Zero jakieś czysto twórczej dbałości o jakość rozwoju uniwersum. Ich interesuje jedynie box-officowa rentowność, czy w weekend otwarcia będzie się czym wozić ( czyt. wynikami w słupkach ), czy nie. Ale niestety, VIII jak była w kanonie w dniu premiery, tak już w nim pozostanie. I tak za kilka lat już każdy będzie miał wyłożone ile ten film zarobił (w zasadzie żaden fan nawet centa nie powącha tej kasy, więc gunwo go te box-office interesują), ale co ten film napsuł to już zostanie. I to jest problem. Dla producentów epizod jest tyle ważny i tak długo ważny, ile trwa jego czas wyświetlania. Ma rozwalić jakiś poziom w box-office, a to co film sam w sobie prezentuje i jaki wkład, a raczej w przypadku TLJ rozkład SW sobą wnosi, to już ich chvj interesuje.

Takie wyłącznie finansowe podejście zawsze idzie w parze ze szkodą dla jakości filmu.

ocenił(a) film na 5
Smok_Eustachy

kto narzekał na brak sokoła w prequelach... poza tym on był tam zbędny

ocenił(a) film na 5
Yoda_MistrzJedi

a ja wiem?

ocenił(a) film na 5
sznapsiarz

Zgadzam się.