Jestem ogromną fanką starej trylogii i ten film mi się po prostu nie podobał. Krótko i na temat:
1. Scenariusz był do bólu, żałośnie wtórny. Gdzieś od połowy filmu wszyscy wiemy co dalej się wydarzy. Mamy gwiazdę śmierci, tylko większą i ona oczywiście wybucha. Znowu porywamy statki, znowu Rebelianci tłuką się na koniec z Imperium i wygląda to tak samo jak zawsze. Kylo Ren niczym Anakin przechodzi na ciemną stronę mocy, Han Solo ginie jak Obi Wan Kenobi... mam dalej wymieniać?
2. Rey jest kozakiem, który wymiata mieczem świetlnym bez żadnego szkolenia i pokonuje w walce Wielki Czarny Charakter szkolony przez Jedi, podczas gdy Luke na szkoleniu u Jody przez długi czas ledwo podnosił kamyczki.
3. Jak można było tak niespójnie rozpisać stare postacie? Serio? Luke ma depresje bo jego uczeń przeszedł na ciemną stronę więc siedzi obrażony na jakiejś planecie, kiedy jego przyjaciele walczą, Han Solo ginie, pięć planet wylatuje w powietrze, a on jako "ostatni" i największy z jedi.... siedzi i kontempluje ocean.
4. Han Solo ma wyjumane na swojego walniętego syna i miłość swojego życia, ma w nosie Rebelie. Postanawia na powrót zostać szmuglerem!
5. Serio, przez 30 lat od wydarzeń starej trylogii, mogli zrobić coś z tą osłoną, żeby byle debil nie umiał jej wyłączyć...
6. Postać Kylo Rena to porażka. Facet wygląda jak pryszczaty nastolatek, a zachowuje się jeszcze gorzej. W dodatku sam pomysł scenariuszowy zupełnie mi nie lerzy. Serio koleś? Gadasz do czaszki swojego dziadka? Nie wiesz, że Darth Vader ostatecznie pokonał Imperatora, uratował Luka i wszedł "w poczet" Jedi? Co ty masz schizofremie? Ogólnie nie kupuje całej tej historii, że chłopak wychowany w rebelii, szkolony przez Luka, nagle zupełnie bez powodu przechodzi na ciemną stronę mocy... Oczywiście wymyślą jakąś ckliwą historyjkę ala Anakin i będzie to kolejna bezczelna zrzyna z poprzednich części.
7. Ta podróba Jody z wyłupiastymi oczami, która pojawiła się z nikim, prowadzi knajpę i zupełnie nie wiadomo skąd trzymała miecz świetlny Luka u siebie w piwnicy to coś czego już nawet nie skomentuje....
Podsumowując: scenariusz jest bezczelną i w dodatku bardzo nielogiczną, głupią i naiwną zrzynką z poprzednich części. Jako wielka fanka jestem ogromnie rozczarowana. :(
Tak dał się pokonać bo Rey jest silniejsza. Niby dlaczego sw mają stracic cały sens? To że Anakin był wybrańcem nie znaczy że ma być najlepszy -potęga zależy od wiedzy. Palpi wszystkiego ciemnej stronie nie wiedział. Do tego George Lucas powiedział że Obi-Wan był mocno przeciętnym Jedi, a pokonał Anakina.
Mnie absolutnie nie przekonuje ta koncepcja, tj. Rey = Wybraniec... Ja jednak bardzo chcę, mimo wszystko by Rey okazała się córką Luke'a. Tu jest już tyle kalk i bezsensownych nawiązań do OT, że jedno więcej nam nie zaszkodzi ;) Mam jedynie nadzieję, że nie dowie się tego jak Luke w TESB. To byłaby już ostra przesada. Fajnie by było gdyby dowiedziała się tego rozmawiając z Leią, walcząc z Kylo Renem lub przez przypadek, np. podsłuchując rozmowę Luke'a i Lei...
Na ten moment jedynym sensownym wytłumaczeniem jest ojcostwo Luka. Rey jako wybraniec też by w sumie wiele wyjaśniało, ale ile może być tych wybranych?
Ja osobiście jestem zwolennikiem teorii o pokrewieństwie Rey z Obi-Wanem (podobny ubiór, angielski akcent, perfekcyjny mind trick). Jednak to tylko fantazja fana.
Rey może się jeszcze dowiedzieć oglądając zapisy R2D2.
A ja się do teorii Rey Kenobi zupełnie nie mogę przekonać... Jak dla mnie Obi-Wan byłby za grzeczny na takie coś :P
Oj tam, krew nie woda, a samotność na pustyni przez tyle może bardzo doskwierać.
Ale popatrz na to z perspektywy prequeli :P
Kto jak kto, ale Obi był w 100% oddany kodeksowi. Przestrzegał wszystkie punkty i raczej nie złamałby ich. :P
Ale na Tatooine mógł uznać, że kodeks już go nie dotyczy. Po za tym nie rób z Obi Wana takiego niewiniątka. Księża też często żyją w związkach bynajmniej nie zawodowych.
Możliwe. W tym momencie niczego nie możemy wykluczać. Ja bym ich do księży nie porównywała :P Star Wars to fantastyka a księża to realizm, więc nie porównujmy tego :P
FA jako osobny film - 8/10
FA jako część uniwersum SW - 2/10
Zawsze staram się szukać pozytywów, więc wybrałem tę pierwszą opcję, zwłaszcza, że jeszcze żadnego filmu nie oceniłem niżej niż 3.
Interes w tym miała sama Moc - jest w końcu świadoma, i dąży do własnej równowagi. Sprowadzanie kogoś, kto jest dzieckiem mocy do produktu konkretnej osoby w konkretnym celu trochę sprowadza wybrańca i przepowiednię do poziomu parteru
Ten film to straszna kaszana, dla młodej widowni pewnie fajne to i efekciarskie, dla mnie ciągłe błędy i nieporozumienia w scenariuszu, brak pomysłu !!! po takim czasie? Disney weź to lepiej ogarnij
Ogólnie się zgadzam, ale nie czytaj tyle Wyborczej i Newsweeka bo ci manipulanci dość mocno ryją mózgi.
Powiem tak. Film ewidentnie zrobiony dla kasy a efekty specjalne rażą po oczach. Być może przyciągnie nastolatków którzy nie wdzieli jeszcze poprzednich części, ale dla mnie osoby wychowanej na pierwszych filmach z serii Gwiezdnych Wojen taka wersja jest nie do przyjęcia.
Mnie najbardziej bolało jak wykorzystano moją nostalgię. Nie chodzi o wyciągnięcie kasy z portfela. Chodzi o to że tego było zbyt dużo, zbyt łopatologiczne, i przez to mamy galaktykę w której nic się nie zmienia od 30 lat. Wszystko takie samo. Takie samo imperium, taki sam Darth Vader (co z tego że skopany?) Taka sama technologia, taka sama polityka...
Ktoś przykrył tym pięknym płaszczem (AT_AT!!!) swoją bezpłodność i nieróbstwo. O zakończeniu nawet nie wypada mówić.
Żywię cichą nadzieję, że w epizodzie VIII poznamy więcej faktografii, dowiemy się co się stało z Lukiem i dlaczego wybrał wygnanie jak Yoda, dlaczego nowy zakon Jedi się rozpadł, czym w ogóle różni się nowe imperium od starego etc. Dlaczego wszystko się sypnęło.
Może Kylo Ren będzie już innym przeciwnikiem, dojrzeje etc.
W ogóle to ktoś skumał o co chodzi z tym "ruchem oporu" skoro oficjalnie już istnieje republika? I skąd odpadki po Imperium, posiadający jeden gwiezdny Niszczyciel i kilkanaście myśliwców skołowało materiały na budowę gwiazdy śmierci na planecie? Ja rozumiem, że to Star Warsy, że w takich filmach trzeba przymknąć oko na wiele rzeczy, ale bez przesady.
Świat przedstawiony powinien mieć własną, wewnętrzną logikę, której się kurczowo trzyma. W poprzednich SW poznawaliśmy ten świat na tyle że wiedzieliśmy jak to wszystko działa - takie nieziemskie i cudowne jak hiper-napęd, gwiazda śmierci i miecz świetlny, były technologią, skończonym bytem, który miał swoje słabości i uwarunkowania. To wszystko działało perfekcyjnie na ekranie, byliśmy w stanie "uwierzyć" (głupi nie jesteście, wiecie o co chodzi) w taki świat.
I potem uraczono nas superhiper planetą śmierci, która, a by działać, musi wyssać słońce... czyli grawitacyjną podstawę układu planetarnego na którym jest umieszczona...
... i wtedy człowiek chce rzucić jakimś ciężkim przedmiotem w ekran...
Kiedyś znalazłem tam filmik czy coś, mówiący że Australia nie istnieje. Kiedyś z kumplem "udowodniliśmy" naukowo nieistnienie Garwolina (dla beki oczywiście). Ale ja nie o tym.
Prawdziwy problem z Episode VII polega na tym że po wyrzuceniu w cholerę starego kanonu nowi twórcy nie mieli pomysłu czym go zastąpić. Zamiast postąpić najlogiczniej jak było można w tej sytuacji - czyli zaserwować lekko zmodyfikowaną historię galaktyki w stosunku do Expanded Universe - tak aby zadowolić i nowych i starych fanów, ktoś zakonserwował galaktykę w stanie wielkiej wojny (-czytaj: to co w Episode IV). Rozumiem, mieliśmy na ziemi wojnę 100 letnią, ale ów konflikt zorał psychikę ludzi późnego średniowiecza do tego stopnia, że dziś inspiruje to gnioty typu "Gra o Tron" i cała masę bezmyślnych mitów o średniowieczu dziś (vide: Imię Róży). To dało by się zrobić, galaktyka wyglądała by genialnie pełna zniszczonych miast i planet i zniszczonych psychik zamieszkujących ją istot. Ta wizja była by również zajebista. Niestety twórcy nie mieli pomysłu i skopali ważną część sf, jaką są realia świata. Może w ósemce odrobią lekcję.
Największy problem to bezczelna kalka z Nowej Nadziei - serio nie dało się wymyślić czegoś świeższego?
Potraktowali to jako reboot zbyt dosłownie. A dobry reboot miałby coś do zaoferowania sam z siebie. Nową historię, nowe postaci, ciekawe otwarcie wątków. Tu jest straszna bieda. W efekcie mamy jakiś odcinek serialu, a nie samodzielny film. Tylko zrobiło się z tego Power Rangers - zawsze przewidywalne:
1. Nuda w szkole,
2. Pojawiają się kitowcy,
3. Kitowcy skopani, gniew Rity, Zeda, albo innego złego dupka :P
4. znowu nuda w Angel Groove, jakieś love story, a ona go nie kocha, bleee...
5. Źli zrzucają potworka, histeryczny śmiech głównego antagonisty serii,
6. Power Rangers biją go ale zostają obici,
7. Składają swoje zabawki w superbroń i strzelają do potworka,
8. Ku zaskoczeniu wszystkich (???) potworek żyje i ma się dobrze, a ci źli z księżyca powiększają go do rozmiarów Godzilli swoim magicznym promieniem,
9. Monster demoluje miasto (spokojnie, w następnym odcinku dalej jest w 100% odbudowane, jak nowe), Mięśniak i Czacha wyją ze strachu, widz myśli że zejdzie z poczucia żenady, napięcie wzrasta do poziomu najwyższego w odcinku, czyli mniej więcej do poziomu podłogi,
10. Przybywają Zordy. Łączą się w Megazorda,
11. Walka finałowa, Megazord jakimś mieczykiem wykańcza oponenta,
12. Powrót do miasteczka, drętwy morał. Napisy końcowe.
I tak 99% odcinków. Pozostały 1% to powyższa fabuła rozbita na 2 odcinki.
"Zamiast postąpić najlogiczniej jak było można w tej sytuacji - czyli zaserwować lekko zmodyfikowaną historię galaktyki w stosunku do Expanded Universe - tak aby zadowolić i nowych i starych fanów, ktoś zakonserwował galaktykę w stanie wielkiej wojny" - Oto i clue problemu. Disney nie pomyślał, zaserwował byle co, a fanatycy OT łyknęli gniota ;)
Przy czym walka Rebeliantów z Imperium to nie wielka wojna, a wojna domowa.
Powiedziałbym że sam jestem właśnie takim fanatykiem OT, a najnowszy epizod docenić również potrafię...
...co nie przeszkadza mi wytykać ewidentne błędy i niedociągnięcia, szczególnie gdy psują zabawę.
Nie odmawiałbym historii znanej z OT rozmachu. Oficjalna nazwa "Galaktyczna Wojna Domowa" to taki trademark, lekko nieprzemyślany biorąc pod uwagę późniejszy szyblki rozwój Expanded Universe, i nie oddający specyfiki konfliktu w galaktyce. Była to wojna narodowowyzwoleńcza raczej - planety miały podobne, mondialistyczne kultury, lecz też różniły się od siebie a niektórzy, np. Korelianie traktowali sprawy tożsamości niezwykle poważnie. Wcześniejszy ich sposób funkcjonowania w Wielkiej Republice - to raczej dobrowolna unia odrębnych podmiotów niż jednolity kloc, jakim miało być imperium. Sojusz rebeliantów musiał mieć swój potencjał aby rzucić się na Imperium, ba! na jego najsilniejszą broń - tu zaskoczył techniką - użyciem mniejszych jednostek, gdyż - i tu banał z filmu - utrata floty okrętów liniowych, ciężkich i dumy floty bla bla bla - poczytaj sobie o superbitwie morskiej I wojny światowej, której... nie było - Bitwa Jutlandzka. Po prostu, niezależnie od potencjału militarnego obu stron (a GB i Kasier mieli bodaj najlepsze floty świata), utrata dumy i elity była by zbyt kosztowna i mogłaby zaważyć o całej wojnie, ponadto Gwiazda Śmierci była przygotowana na wielkie bitwy z superstatkami, a nie na zmasowany atak małych myśliwców.
Gorąco polecam obejrzeć sobie odcinek 20 sezonu South Park, pod tytułem "Palant i Duńczyk, w którym jedna z postaci, Randy Marsh elegancko i bardzo celnie pokazuje jak z najnowszymi Gwiezdnymi Wojnami zrobiono nas wszystkich w balon i co ma z tym wszystkim wspólnego Donald Trump...
To był odcinek 5, sezonu 20. Dziś, 27 października Anno Domini 2016, można na Comedy Central o 23.30 obejrzeć jego kontynuację - odcinek szósty.
Fanatyk OT to ktoś taki, kto uważa, że każdy film robiony inaczej niż OT i z inną fabułą niż OT jest niegodny miana Star Wars. Uważasz się za kogoś takiego?
Rozmach jakiś tam jest, ale jednak do Wojen Klonów, nie mówiąc już o wielkiej wojnie z Sithami ze Starej Republiki to sporo brakuje
Rebelia nie miała zbyt wiele liniowych okrętów, które mogłyby walczyć z niszczycielami. O bitwie jutlandzkiej słyszałem i w sumie się nie dziwię, że tak się skończyła. Straty mogłyby być kosztowniejsze niż ewentualne zwycięstwo (do tego szanse 50-50).
"Fanatyk OT to ktoś taki, kto uważa, że każdy film robiony inaczej niż OT i z inną fabułą niż OT jest niegodny miana Star Wars. Uważasz się za kogoś takiego?"
śmiechłem no ale w sumie ty też jesteś fanatykiem i nie przyjmujesz do wiadomości że ktoś może lubić dla ciebie "mniej logiczne TFA niż Rebels" no tak tak.
"Fanatyk", a nie "fan". Chyba nie przeczytałeś dokładnie, co napisałem, bo po kiego miałbyś bronić fanatyków?
Jak to nie? Prawie wszyscy na blogu sentii lubią TFA i nikogo za to nie krytykuję, wyrażam jedynie bardzo krytyczne opinie o samym TFA, z czym nie umiesz się pogodzić.
Ruch oporu jest niezależnym ruchem działającym (przy cichym wsparciu republiki) w zewnętrznych systemach przeciwko.. (organizacji terrorystycznej) jaką jest najwyższy porządek.. Przerzucając na nasze.. Republika to ONZ.. Najwyższy porządek to ISIS, Ruch oporu to partyzanckie grupy głównie kurdów stawiające ISIS opór.. ja tak to odebrałem przynajmniej.. ale brakuje dokładnego wyjaśnienia w filmie!
Zgadza się, zależności między frakcjami są niejasne. Pytanie, które nasuwa się jako pierwsze - jaki idiota uznał, że powinno się pozostawić FO przy życiu..? Rząd republiki składał się z grupy naiwniaków, którzy liczyli na to, że FO będzie sobie ot tak zwyczajnie siedzieć w spokoju cicho z dala od centrum galaktyki? Logika nakazuje wybić wroga do tego stopnia, by jedyne co po nim zostało to kilka znoszonych łachów w muzeum.... Wiadomo, że Imperium nie zginie w jeden dzień, dzień śmierci Imperatora, ale jednak taka postawa Nowej Republiki jest winna temu, że DeathStar 3 powstało, i rozwaliło stolicę Republiki, a Leia, która miała na tyle oleju w głowie by wiedzieć, że należy stawić opór, musiała robić grupę partyzantów, zamiast przewodzić siłom Republiki. Trochę to stawia władze Republiki w złym świetle, że zrobili z Lei wyrzutka.
Zostawić FO przy życiu.. a kto postanowił żeby narodziła się al-qaida czy isis? Niezależnie od nas coś takiego działa.. Organizacje terrorystyczne ciężko nam usunąć z jednej planety.. a co dopiero gdy masz pod swoją władzą galaktykę.. Tak samo można zapytać kto zostawił republikę przy życiu w OT??
Świat tak nie działa .. Pamiętasz jakąś wojnę totalną gdzie mordowało się cały naród.. Niemcom tego po II wojnie nie zrobiliśmy.. Jest to bardzo proste, nierealistyczne i nielogiczne myślenie..
Młoda republika (szaleje dzisiaj z porównaniami) to jak młoda demokracja w Polsce miejsce dla oportunistów i złodziei.. którzy się wcisną pomiędzy ludźmi którym naprawdę zależy..
Masz racje że to stawia w złym świetle władze republiki.. myślę że o to po części chodziło autorom..
A jak nazwiesz władze starej republiki które swojego "imperatora" wybrały same.. i były poprzez korupcję i głupotę wodzone za nos ja dzieci (plus to miały starożytny zakon strażników który też się dał nabrać jak dzieci)??
Leia to osoba która chce coś zmienić i która (w oczach nowej republiki) wyszła na paranoika zapewne ( co w jakimś sensie pasuje do przećpanej aktorki xD)
Świat fikcyjny to świat fikcyjny, rządzi się swoimi prawami. W ten sam sposób możemy tłumaczyć złotą zasadę farta w ostatniej chwili dla bohatera... W świecie realistycznym wszystko rządzi się przypadkiem, sądzisz, że Luke trafił by w szyb w DeathStar, gdyby tak uzależniać jedno od drugiego? No nie bardzo. Naprawdę, trzeba uczyć się na błędach, to ze poprzednia Republika sama wybrała tyrana, to nie znaczy, że nowa władza ma prawo do takich durnych błędów. Zamierzenia zrobienia z NR kolejnej grupy naiwnych pajaców w senacie tez nie rozumiem. Nie lepiej jest pokazać NR jako spadkobierców ludzi, którzy ginęli za wolność, zamiast za tych, którzy przeżerają sukces mając klapki na oczach? FO to najwięksi fanatycy w galaktyce, a kiedy mówimy o świecie, gdzie przerabiają planety na broń, która rozwala całe układy słonecze ( !! ), to i można założyć, że wielkość świata SW nie ma znaczenia,, kiedy podróżują w nadprzestrzeni itp. Więc ani rozmiar, ani dystans, nic ich nie hamuje, to my mamy więcej problemu, by spakować się, i z gór dojechać aż nad Bałtyk XD
Inaczej by to wyglądało, gdyby zagrożenie było innego rodzaju. Zniszczyć Imperium jest mozliwe, ale gdyby Republika została by zaskoczona przez jakąś inną grupę z np. nieznanych regionów? Nikt nie wie, co się czai w niezbadanych regionach, to by było 1. Bardziej wiarygodne dla fabuły, 2. Coś nowego w filmowej sadze, w tej chwili nieco zrobiło się wtórnie niestety ;P
Sorry ale czy Ty właśnie próbowałeś wytknąć filmowi nielogiczność.. a kiedy ja pokazałem że to nie jest nie logiczność porównując sytuacje do realnego świata wytknąłeś mi to jako błąd??
W tym wypadku to stwierdzenie..
"jaki idiota uznał, że powinno się pozostawić FO przy życiu..? Rząd republiki składał się z grupy naiwniaków, którzy liczyli na to, że FO będzie sobie ot tak zwyczajnie siedzieć w spokoju cicho z dala od centrum galaktyki? Logika nakazuje wybić wroga do tego stopnia, by jedyne co po nim zostało to kilka znoszonych łachów w muzeum"
.. nie ma żadnego sensu.. no cóż taki jest ten świat.
Nie rozumiem o co Ci chodzi.. parafrazując "nie lepiej pokazać takich gości" ... yyy nie wiem czy lepiej oni takich nie pokazali .. skomentowali całkiem udanie zresztą (nie wiem czy czasami nie przypadkowo).. obecną demokrację gdzie bycie politykiem stało się zawodem..
Twój argument kompletnie nie ma sensu.. ok wolałbyś żeby "nowa republika" była idealna i pozbawiona małostkowych ludzi..(ja też bym chciał żeby tak było) ale no cóż przykro mi ale nie jest
Nagle pojawia się rasa "ciapóngów" która pochodzi z drugiego końca wszechświata i też przypadkowo opracowała technologię świetlnych mieczy i ma między sobą dawno zaginionych mistrzów sith.... aha... ok.. Podejrzewam że to gusta i guściki..
Tak, wytknąłem filmowi nielogiczność, bo serio, czy ludzie, którzy olewają i pozwalają kwitnąć FO nie są nielogiczni? Kiedy wroga formacja rośnie w siłę, to co logika nakazuje zrobić? Usunąć ich, czy czekać z założonymi rękami, aż zaatakują? Małostkowi ludzie są wszędzie, ale serio, kiedy nowy rząd składa się głównie z takich osób, to co jest nie tak. Rozumiem, gdyby Republika działała sprawnie, a wśród nich znalazło się kilka takich osób, które są wyłącznie balastem, i szkodzą, zamiast robić swoje. Czy naprawdę umiejetnosć wyciagania wniosków, i nauka na błędach to taka trudna sztuka? Nielogiczność pozostaje nielogicznoscią i koniec. SW idzie tym kierunkiem, jaki wyznaczają scenarzyści swoimi pomysłami. Więc czemu wpadają na taki pomysł, by wszystko było nie tak, jak powinno? Zamiast mądrego rzadu, który wyciągnął wnioski po wojnie domowej są naiwniacy, którzy liczą na to, że FO jako spadkobierca Imperium wcale ich nie ruszy. Leia zamiast być szanowana, jest na banicji. Gdzie tu logika?
FO to nic innego, jak przefarbowane Imperium. Po co było to całe OT, cała ta legenda o wybrańcu, i inne rzeczy, skoro okazuje się, że na końcu drogi tak naprawdę czeka tylko start do przerabiania na nowo tego samego? I nie, nie mówię, że ma być sielanka, po tym jak upadło Imperium, ale serio, myślisz, że tylko FO może robić za przeciwnika? Formacje wojskowo-sithiańskie zdobyły w tym uniwersum monopol na bycie zagrożeniem w każdej trylogii? Prziecież Ciemna strona została znisczona, po co więc wskrzeszać jej temat i to jeszcze takimi pomyjami? Snoke to nic innego jak podróba Palpatne'a, a Ren to fanboy Vadera, więc ani jeden ani drugi nie jest i nie będzie tym, czym był oryginalny duet ciemnej strony, oni są raczej naśladowcami, i bawią się w cosplay CSM.
Vongowie nie istnieją w nowym kanonie, ale to nei znaczy, że trzeba się ograniczać do zgapiania pomysłów z OT. Równie dobrze może to być militarna formacja, która jest laicka, wyszkolona, i dowodzona przez wybitnego stratega. Co za problem?
Konflikt może mieć różnych liderów, różne źródła, i różne strony. Dlaczego więc po jednej stronie mamy samych ślepców i niewdzięczników, a po drugiej okruszki po Imperium, i podróbkę zakonu sith? Nie lepiej było przedstawić republikę jako sprawną grupę, która wyciągnęła wnioski, a większość nie stanowią głupcy, którzy zrzucają na dzieci winy ich rodziców, a mimo swojej głupoty rządzą nowym państwem? A zamiast FO dać całkowicie nową formację, która nie bawi się w CSM, której wątek został epicko zakończony w ROTJ? Tyle możliwości, tyle okazji, by rozszerzyć uniwersum, zabawy w kasację EU, tylko po to, by dostać głupców z jednej, a pomyje z drugiej strony. To wszystko już było, i to w lepszym wydaniu.
Tak, gusta i guściki.... Tez mam takie zdanie....
Ale jeszcze jedna ważna rzecz - oczywiście szanuję Twoje zdanie. To, że się nie zgadzamy, nie znaczy, że krytykuje Twój odbiór filmu. Osobiście oczekiwałem czegoś nowego, inni chcieli powtórki z tematu, bo nostalgia wzięła górę. JA się rozczarowałem filmem, czekam na więcej, i mam nadzieję, że już nie będzie cytowania tego, co już było. Za dużo widziałem już spin na filmwebie, ludzie odruchowo odbierają kontr-komentarz jako atak, co robi niezdrową atmosferę.... Co jest w ogóle moim zdaniem dziwne, że takie rzeczy trzeba tłumaczyć ;/
Ile razy przypomnę sobie te wszystkie głupoty aż chce mi się kląć. Czy naprawdę nie można było uniknąć tych irytujących baboli? One autentycznie bolą gdy się na nie patrzy. Czasem zastanawiam się, czy to nie są dwa różne filmy - przygodowy emocjonujący wyścig po pustyni i jakaś kicha oparta na Nowej Nadziei...
Ogólnie wyszedł produkt niedopracowany, bez dobrze obmyślonego settingu, a to dla sf katastrofa. Pełno dziur, niedomówień, przemilczeń, karygodnych bezsensów.
Popieram w film jest kiepski i nie udaną kopią starych części , scenariusz napisany na siłę .
Przesada. Nie jest tak źle. Pewnie, że jest wiele niedociągnięć i w scenariuszu i w doborze obsady, ale i tak film ten jest jednym z nielicznych dobrych nowych filmów sf i bije na głowę wszystkie te koszmary katastroficzne i wszelki filmy o superbohaterach. Koszmarem dla mnie było tylko obejrzenie tego filmu z polskim dubbingiem.