PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=671051}

Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy

Star Wars: Episode VII - The Force Awakens
2015
7,2 259 tys. ocen
7,2 10 1 259179
7,3 82 krytyków
Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy
powrót do forum filmu Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy

Jestem ogromną fanką starej trylogii i ten film mi się po prostu nie podobał. Krótko i na temat:

1. Scenariusz był do bólu, żałośnie wtórny. Gdzieś od połowy filmu wszyscy wiemy co dalej się wydarzy. Mamy gwiazdę śmierci, tylko większą i ona oczywiście wybucha. Znowu porywamy statki, znowu Rebelianci tłuką się na koniec z Imperium i wygląda to tak samo jak zawsze. Kylo Ren niczym Anakin przechodzi na ciemną stronę mocy, Han Solo ginie jak Obi Wan Kenobi... mam dalej wymieniać?
2. Rey jest kozakiem, który wymiata mieczem świetlnym bez żadnego szkolenia i pokonuje w walce Wielki Czarny Charakter szkolony przez Jedi, podczas gdy Luke na szkoleniu u Jody przez długi czas ledwo podnosił kamyczki.
3. Jak można było tak niespójnie rozpisać stare postacie? Serio? Luke ma depresje bo jego uczeń przeszedł na ciemną stronę więc siedzi obrażony na jakiejś planecie, kiedy jego przyjaciele walczą, Han Solo ginie, pięć planet wylatuje w powietrze, a on jako "ostatni" i największy z jedi.... siedzi i kontempluje ocean.
4. Han Solo ma wyjumane na swojego walniętego syna i miłość swojego życia, ma w nosie Rebelie. Postanawia na powrót zostać szmuglerem!
5. Serio, przez 30 lat od wydarzeń starej trylogii, mogli zrobić coś z tą osłoną, żeby byle debil nie umiał jej wyłączyć...
6. Postać Kylo Rena to porażka. Facet wygląda jak pryszczaty nastolatek, a zachowuje się jeszcze gorzej. W dodatku sam pomysł scenariuszowy zupełnie mi nie lerzy. Serio koleś? Gadasz do czaszki swojego dziadka? Nie wiesz, że Darth Vader ostatecznie pokonał Imperatora, uratował Luka i wszedł "w poczet" Jedi? Co ty masz schizofremie? Ogólnie nie kupuje całej tej historii, że chłopak wychowany w rebelii, szkolony przez Luka, nagle zupełnie bez powodu przechodzi na ciemną stronę mocy... Oczywiście wymyślą jakąś ckliwą historyjkę ala Anakin i będzie to kolejna bezczelna zrzyna z poprzednich części.
7. Ta podróba Jody z wyłupiastymi oczami, która pojawiła się z nikim, prowadzi knajpę i zupełnie nie wiadomo skąd trzymała miecz świetlny Luka u siebie w piwnicy to coś czego już nawet nie skomentuje....

Podsumowując: scenariusz jest bezczelną i w dodatku bardzo nielogiczną, głupią i naiwną zrzynką z poprzednich części. Jako wielka fanka jestem ogromnie rozczarowana. :(

użytkownik usunięty
Rozgdz

ja to widzę inaczej, z maską ma świetny głos, jest pewny siebie bo nikt nie widzi jego prawdziwego oblicza i on czuje się z tym dobrze, gdy jednak ją zdejmuje to traci pewność siebie i czuje w pewnym sensie zakłopotanie, stąd właśnie moje spostrzeżenia że wstydzi się samego siebie i swojego wizerunku

ocenił(a) film na 2

Jeśli mam być szczery to po tym oglądaniu filmu, dyskusjach i przemyśleniach..
hmm, jakby to ująć..
Maska to "tożsamość" Kylo Rena - czyli gościa po Ciemnej Stronie.Takiej "Istoty Ciemności", ktoś kogo należy się bać. I tak go widzi Rey podczas wizji, podczas sceny schwytania i właśnie na początku sceny przesłuchania.
A twarz to jest druga tożsamość - Ben Solo - normalny człowiek, nie zawsze w życiu będący po Ciemnej Stronie, mający uczucia, wątpliwości i przeszłość, ktoś kogo można polubić.
Kylo zdejmuje maskę przed ojcem i Rey dając im "dostęp" do swojej drugiej tożsamości - jednak po zabiciu ojca i ruszając w pościg za Rey nie bierze maski z powrotem, tak samo w jednej scenie ze Snoke i Huxem też jest bez maski.

Także z jednej strony przyznaję ci rację ale jednak, niezupełnie. Niepewność którą widzę w Kylo polega raczej na niepewności bycia po Ciemnej Stronie a nie niepewności czy słabości postaci samej w sobie.
Czy otrzymując postrzał od Chewiego, czy ruszając w pościg za Rey, walcząc z Finnem czy Rey, patrząc jak Rey "przyzywa" miecz, będąc kaleczonym przez Rey i ciągle wstając - ta postać dla mnie na niepewną siebie nie wygląda...
Tak to przynajmniej widzę w tym momencie.
No cóż, zobaczymy jak to wyjdzie w kolejnej części :)

ocenił(a) film na 3
Rozgdz

Na pewno Kylo chce uchodzić za kogoś, kim nie jest. To pozer. Dla mnie nie jest przekonujące takie brnięcie na siłę w ciemną stronę, jak w jego przypadku. Z jednej strony chce być jak Vader, i popisuje się umiejętnościami ( blokada strzału Poe, rozmowa z Lor Sanem Tekką, wdzieranie się do umysłu itd. ) z drugiej strony, siedząc samotnie z własnymi myślami, zaczyna filozoficzne monologi o ciągotach do jasnej strony... No serio, ale jeśli nie podoba mu się jasna strona mocy, to niech olewa ją, i oddaje się ciemności, a jak nie podoba mu się ciemna strona, to niech trzyma się od niej z daleka. A póki co, to na razie wygląda to tak, jakby na siłę brnął w coś, co mu się nie podoba, ale sam siebie próbował wciąż oszukiwać, że ciemna strona jest cool, i dziadek też był cool, bo był po ciemnej stronie... Choć wie również, że dziadek się nawrócił, ale co tam, Kylo woli sobie ten "szczegół" przemilczeć, i udawać, że "wcale tak nie było, dziadek był Vaderem, więc był fajny".

Kylo Jest jak stara baba w autobusie, która przesiada się ciągle z prawego krzesła na lewe krzesło, bo kiedy siedzi na pierwszym, to kłuje ją w tyłek i chce się przesiąść na lewe, a kiedy już to robi, okazuje się, że lewe krzesło też jest niewygodne, i znowu zaczyna się odyseja po krzesłach, z torbami na zakupy w łapach. Potrącając po drodze wszystkich pasażerów, mając pretensje do wszystkich, że śmią stać na jej drodze. Ma pretensje do wszystkich, ale nie do siebie.

co do maski, szkoda, że była tak stylizowana na Vadera, co jak co, ale nowe wejście SW do kin powinno mieć więcej oryginalności, niż tylko kalkowanie wszystkiego, co się dało, i nazywanie to bezczelnie "hołdem". Najlepszym hołdem jest godne reprezentowanie serii, przeskoczenie poprzeczki, jaką zawiesił poprzednik, a nie stawianie buta tam, gdzie ktoś już pierwszy postawił odcisk. To jest jak z dowcipem. Ktoś, kto opowiedział go jako pierwszy, błyśnie poczuciem humoru, i wszyscy będą się śmiać. Jeśli jednak ktoś w tym towarzystwie też później będzie chciał błysnąć, i zamiast samemu coś z siebie wykrzesać, po prostu bezczelnie powtórzy żart, to już jest słabe.

Na pewno Kylo jest dwoisty, kiedy jest "Kylo Renem", to się uważa za następcę Vadera, a kiedy jest "Benem Solo", no cóż, wtedy podtrzymuje ścianę na imprezie.

Mogą nieco zmienić jego wizerunek, może będzie chodził teraz z pociętą twarzą bez maski, a może będzie nosił nową maskę....Powinni na pewno zrobić z niego większego złoczyńcę, bo jak na razie, to jest zbyt niepewny siebie, ciężko traktować serio kogoś, kto popełnia tak głupie błędy, tak wręcz gówniarskie błędy, choć wygląda na takiego, co gimnazjum to już skończył raczej kilkanaście lat temu...

ocenił(a) film na 2
sznapsiarz

Czemu Kylo jest w takiej sytuacji to się dopiero dowiemy (mam przynajmniej nadzieję że to wyjaśnią.. i pół tony innych rzeczy również).
To co wiemy do tej pory to
- Kylo ściga Luke'a Skywalkera jak wściekły
- Snoke bynajmniej Luke'a nie chce odnaleźć, chciałby żeby ten temat już nie wypłynął (co jest dziwne, kontrastując z postawą Kylo)
- Luke się ukrywa (przed Kylo? Z powodu Kylo?)
- Kylo się uczył u Luke'a ale wmieszał się w to Snoke
- Kylo ma jakieś pretensje do ojca - po zachowaniu Hana chyba słuszne - coś się najwyraźniej stało w rodzinie Solo
- Snoke nie jest pewny swojego ucznia
- Kylo zabija Hana Solo ale.. powinien to zrobić z gniewem i nienawiścią a robi to.. z żalem i miłością (tak, wiem jak to brzmi), walczy "miękko" z Rey..

Ja tutaj się raczej - osobiście - spodziewam przejścia Kylo na Jasną Stronę. I to nie pod koniec trylogii jako "nawróconego złego", ale już w następnym filmie. Myślę że on jest protagonistą.
A Luke Skywalker - bardzo możliwe - nie ma w tej sprawie czystych rąk...


ocenił(a) film na 6
dudusia2208

Ten kto zatwierdził dubbing w tym filmie powinien zostać umówiony na bliskie spotkanie z Ratharami

ocenił(a) film na 6
dudusia2208

Nie jestem jakimś wielkim fanem gwiezdnych wojen ale czy miecz znaleziony w piwnicy nie powinien być zielony? Luke miał na początku niebieski a później zielony. Może mi ktoś wyjaśnić?

ADEN88

Luke Skywalker miał po swoim ojcu Anakinie błękitny miecz (którego Kenobi przetrzymywał 19 lat). Luke zgubił go podczas walki z Darthem Vaderem, gdy ten odciął mu dłoń. I długo, długo go nie było... Do momentu, w którym Rey znalazła go w piwnicy Maz Kanaty.

Zielony miecz to drugi miecz Luke'a, którego skonstruował po tym jak zgubił ten pierwszy i posługiwał się nim w 6 epizodzie. Walczył nim drugi raz z Vaderem i powinien mieć go non stop przy sobie.

ocenił(a) film na 6
cloe4

dzieki

ADEN88

spox

ocenił(a) film na 6
dudusia2208

1. Prawda, wtórna w taki nudny i przewidywalny sposób.
2. Niechby i była MaRey Sue Zrodzoną W Midichlorianach, ale wówczas Anakin to była płotka, a nie wybraniec.
3. Luke chyba powtarza się po swych mistrzach, może wie, że historia się powtórzy i i tak znajdzie go nowa nadzieja przywiedziona przez droida.
4. Tak, to wygląda śmiesznie biorąc pod uwagę wiek i dokonania bohatera.
5. Nikt się przez te 30 lat niczego nie nauczył, wszyscy powtarzają stare błędy. Jedna wielka powtórka.
6. Niechby i był taki: pozer, wannabe, emo, fanboj, typowe nastoletnie fazy. Ale gdzież jesteś, motywacjo? Jaka patologia tam musiała być w tej rodzinie? Bo przebieranki to jedno, ale masowe mordy i zabicie własnego ojca? Nie ma sensu szkolić Jedi, uczyć dzieci, jak być dobrymi, skoro byle kto może z dupy ot tak zostać złym. Strasznie pesymistyczne wnioski wynikają z tej nowej części.
7. Widać analogie, ale nie rażą.

---------------------------------------------

A teraz przedstawię swoje zarzuty; nie chcę otwierać nowego tematu, bo podobnie jestem nieco rozczarowaną fanką ST (choć NT też lubię). Przeanalizowałam fabułę, żeby nie negować pochopnie.

Wtórny scenariusz, do A New Hope i nie tylko. Znów...
- tajne plany, kluczowe dla fabuły, powierzane droidowi w pierwszych scenach filmu (podróbka R2D2)
- pustynna planeta, z której pochodzi protagonista (choć tam się nie urodził) i po której błąka się puszczony samopas droid (podróbka Tatooine)
- protagonista - młodziak niezwykle silny w Mocy, o niewyjaśnionym pochodzeniu i zaskakujących (biorąc pod uwagę zawód) zdolnościach w pilotażu, mechanice i wojaczce (podróbka Luke'a)
- ktoś ze Skywalkerów przechodzi na CSM, nosi czarny strój i maskę z podbiciem basów (podróbka Vadera)
- gwarna knajpa, gdzie spotykają się typy ze wszech stron galaktyki, gdzie można zostać wyszpiegowanym, dostać w ryj, ale też się na statek (podróbka Mos Eisley)
- złe imperium w stylu nazistowskim chce zawładnąć galaktyką (podróbka Galaktycznego Imperium)
- imperator silny w Mocy, pokazywany jako hologram, o niemiłej aparycji (podróbka Palpatine'a)
- bezwzględny dowódca uznający zasady technologicznego terroru, niejako w opozycji do Mocy (podróbka Tarkina)
- kulista stacja bojowa o rozmiarach rzędu planety, strzelająca czymś czerwonym, niszcząca kilka planet, którą trzeba zlikwidować przez wyłączenie osłony i strzelanie do dziury (podróbka Gwiazdy Śmierci)
- główni bohaterowie to świetni piloci (podróbki Luke'a i Hana)
- mały, stary, mądry stworek, co wie dużo o Mocy (podróbka Yody)
- stary brodaty mistrz Jedi po traumatycznych przejściach na emeryturze w pustelni (podróbka Obi-Wana)
Powyższe elementy wyglądają tu jak podróbki z przeceny, mimo że niektóre silą się na bycie lepszymi niż poprzednicy, to jednak wciąż są wtórne, bo zrzynają z klasyki. Wtórność nie przeszkadzałaby, gdyby nie świadomość nieogranicznych możliwości fabularnych uniwersum. Ponadto taka powtórka z historii zmiata dokonania bohaterów poprzednich części.

Postać Finna oceniam pozytywnie, bo pokazuje, że można wymyślić kogoś oryginalnego, jednocześnie nawiązującego do ST. Bo już taki Poe (z charakteru i przygód) jest połączeniem Lei i Hana. Phasma niby nie ma odpowiednika, ale przez to, że nie zdejmuje garnka, kojarzy się z Fettem.

Nie czepiam się na razie przyczyn, dla których Finn zachował wolną wolę i sumienie. Może on też jest wrażliwy na Moc. Na pewno nie może to zostać bez wyjaśnienia, inaczej podchodzi pod błąd fabularny. No chyba że dezercja to popularne hobby wśród szturmowców -- to by tłumaczyło przywiązywanie myśliwców TIE łańcuchami.

Pomimo że poprzednie części opisują losy podobno największych wojowników Mocy, w tym Wybrańca, to tutaj mamy jeszcze większe wypasy. Kylo Ren zatrzymuje w locie pocisk, czego nie udało się dotąd nikomu innemu. Rey bez przygotowania, a nawet nie wierząc w jej istnienie, okiełznuje Moc, przy czym Obi-Wan przez kilka lat opanowywał swój mind trick, zaś Luke kiepsko sobie radził z telekinezą po pierwszym szkoleniu u Yody. W takim świetle stare postacie wypadają po prostu miernie, a poprzednie trylogie to niewinne zabawy.

Na statkach FO brak protokołów bezpieczeństwa -- pojedynczy szturmowiec ot tak zabiera kluczowego więźnia, a Phasma sama wyłącza osłony całej stacji bojowej. I znów nie ma żadnego monitoringu nawet w kluczowych miejscach.

Skąd się wziął hełm Vadera i miecz Luke'a? Po zniszczeniu Imperium złomiarstwo musiało mieć się nieźle, skoro znaleziono takie artefakty.

Po co Kyle'owi w ogóle do szczęścia Luke? Motywacja leży. Że niby zagraża FO? Jak, skoro sam chyba nie wie, gdzie jest, i pewnie nie ma jak wrócić. Odnoszę wrażenie, że Hux sobie robi swoje nazistowskie imperium i rozwala planety, a Snoke i Kylo zabrali się autostopem, a jedynie szukają Luke'a. BTW, Voldemorty wciąż w modzie?

O tym, że Han jest ojcem Kylo dowiadujemy się od Snoke'a. W EpV było to zrobione w bardziej dramatyczny sposób, a tu... Silenie się na oryginalność w kiepskim stylu?

FO ostrzeliwuje wszystko w miejscach, gdzie kryje się poszukiwany droid, nie przejmując się ewentualnym zniszczeniem go.

Szturmowiec zamiast zastrzelić Finna bawi się z nim w walce wręcz. Czyżby wziął sobie do serca, że szturmowcy kiepsko celują? Skoro oni dwaj są lepsi w broni białej, to może już dawno temu trzeba było się przestawić?

Dlaczego Leia przez 30 lat nie uczyła się korzystać z Mocy, tak na wszelki wypadek? Super intuicja na pewno by pomogła w tym całym generałowaniu.

Dlaczego Han Solo wraca do szmuglowania? Generał, bohater wojenny, żywa legenda... Przeżycia nic go nie zmieniły? Taki Han był seksowny, ale 30 lat temu.

I w ogóle czy po zniszczeniu Imperium nic się nie zmieniło na lepsze w tej galaktyce? Technologie te same, ludzie głodują i zajmują się złomiarstwem, a drugie imperium wyrasta praktycznie niezauważone i rozwala kilka planet. Czy nikt się niczego nie nauczył? Po co była ta farsa z pokonaniem Imperium, skoro ludziom nie żyje się lepiej?

Baza Starkiller o niepewnej przydatności i realności -- po zniszczeniu tych 5 planet właściwie co dalej -- przecież nie ruszą jej z miejsca. Po zassaniu jej gwiazdy również życie na niej nie będzie możliwe. A co ze zmianami grawitacyjnymi? Jednak postanowiłam nie czepiać się niedopatrzeń natury fizycznej, bo SW nigdy nawet nie próbowały być wiarygodne. Tylko że człowiek ma wrażenie, że gdzieś jest po prostu granica zdrowego rozsądku.

Phasma poddaje się Finnowi zamiast się poświęcić, mimo że sami nie byliby w stanie wyłączyć osłony. Za co ona niby dostała oficera? I skąd Finn miałby znać szczegóły budowy bazy, skoro był tylko sanitariuszem? Wnioskuję, że FO to debile, którzy się tylko bawią w wojsko.

Chewie bez problemu trafia Kylo, ale dopiero po zabiciu Hana, a mógł tak od razu, przynajmniej unieruchomić gościa. No i nie dokańcza dzieła, bo szturmowcy zaczynają do niego strzelać. Przecież Chewie powinien już dobrze wiedzieć, że oni i tak nie potrafią celować ;)

Kylo Ren wdaje się w walkę na miecze świetlne zamiast wykończyć Rey i Finna Mocą, mimo że wie, że jest ranny i osłabiony.

Leia wysyła na poszukiwanie Luke'a jedynie Rey i Chewiego, chociaż przez cały film wydawał się postacią, której odnalezienie ma kluczowe znaczenie.

Poza tym w ogóle ten pomysł, że gość od najmłodszych lat wychowywany w konkretnych poglądach i dyscyplinie nagle zmieni zdanie. Kompletnie pominięte motywy, a koleś zachowuje się tak, jakby chciał zrobić rodzicom na złość. Emo, pozer, fanboy. Ale dlaczego? Plus, Kylo Ren wyczuwa niepokorne myśli Finna, ale nikt z akademii Jedi nie wyczuwał nic u swojego podopiecznego, który pewnego dnia zrobił im drugą rzeź niewiniątek. Pominę, że w tej masce wygląda jak kaczka, co przeszkadzało mi w poważnym odbiorze postaci.

Sam film jest zrobiony poprawnie, ogląda się dobrze. Ale z tymi brakami fabularno-logicznymi TFA jako sequel nie daje rady, pozostawia wrażenia WTF, facepalm i "but why", a także zapach morskiej bryzy po spłukaniu w toalecie ST.

Na koniec plusy:
+1 za klimat SW (bo jednak jest)
+1 za Chewiego (bo wciąż w formie i niespaprany)
+1 za szturmowca-dezertera (bo wojsko powinno być tworzone z ochotników)
+1 za wizualizację działania Starkillera (bo efektowne i emocjonujące)
+1 za zaskoczenie mnie, bo byłam pewna, że Kylo Ren będzie mnie drażnił, a okazało się, że jednak Rey.

użytkownik usunięty
pattymatheson

Fenomenalny post! :)

ocenił(a) film na 6

A dziękuję bardzo. Cieszę się, że ktoś przeczytał :)

ocenił(a) film na 2
pattymatheson

Ja mam pytanie, bo niestety po tym wątku się prześlizgnąłem - czy Starkiller, planeta z gospodą i zniszczone planety Republiki są w jednym czy w różnych układach słonecznych ?

ocenił(a) film na 6
Rozgdz

Zniszczone planety podobno są z jednego układu. Starkiller jest w odległym układzie, jak wynika ze słów Huxa. Nie wiadomo, jak promienie doleciały do celu. Z Takodany widać było te promienie na niebie i eksplozję, więc nie powinno to być daleko, w końcu to nie supernowa.

ocenił(a) film na 2
pattymatheson

Przecież w takim razie to największy babol filmu :)
My jesteśmy od najbliższej gwiazdy o kilka lat świetlnych.
Promienie ze Starkillera nie maja nawet prędkości światła, co widać. Dla ułatwienia dajmy im połowę prędkości światła.
Jeśli Starkiller i Republika nie są układami oddalonymi "o miedzę" to daje nam okres od kilkunastu lat do chyba nawet kilku tysięcy lat.
Tyle czasu po odpaleniu Starkillera planety zostałyby zniszczone.
Czyli jeśli Starkiller odpalił na premierze "Przebudzenia Mocy" to teraz, po kilku miesiącach te planety wciąż istnieją i maja duuuużo czasu na ewakuację ^_^

Starkiller jest bezużyteczny.

ocenił(a) film na 6
Rozgdz

Gdzieś słyszałam, że niby te promienie podróżują w nadprzestrzeni. Trochę to tak wyglądało w jednej scenie, jakby z niej wyszły, a widok z Takodany też można tak zinterpretować, zresztą to jedyne jako tako sensowne wyjaśnienie. No ale ta wizualizacja z oddali z rozszczepiającymi się promieniami, to taki mega skrót myślowy, że aż boli, więcej komplikuje niż ułatwia. Na samym filmie chyba nic o tym szczególe nie ma. Do tego ta stacja rzekomo była mobilna (też info spoza filmu). Jeśli można już jeździć planetą, to czekam na planetarne bumper cars. Nie wiem, skąd ludzie biorą te informacje, może są w towarzyszących książkach. W samym filmie nie ma kompletnie ważnych informacji.

ocenił(a) film na 2
pattymatheson

No nie da rady, bo właśnie widać było jak mijają Takodanę (na niebie i ze statku Kylo) w tempie wooolnyyyymmmm... a to też jest inny układ planetarny niż te planety Republiki.
http://www.youtube.com/watch?v=Io5SLKiGdAw

Rozgdz

Jak widzisz na niebie odrzutowiec lecący na dużej wysokości, to też cię mija w tempie wooolnyyyymmmm, chociaż w rzeczywistości ma swoją prędkość.

Tutaj też można ewentualnie przyjąć, że promienie poruszające się z hiperprędkością mniej więcej równolegle do obserwatorów widać jako powolne, bo znajdują się w ogromnej odległości, w zupełnie innym układzie.

ocenił(a) film na 2
Nerwen_AG

No dokładnie - one się poruszają w tempie odrzutowca.

"promienie poruszające się z hiperprędkością mniej więcej równolegle do obserwatorów widać jako powolne, bo znajdują się w ogromnej odległości, w zupełnie innym układzie."

Przecież te promienie mają bardzo niewielką średnicę w skali planetarnej, widzimy na filmie średnicę "działa" Starkillera i gdy uderzają w planety. One przeleciały tuż obok Takodany (co jest dość głupie same w sobie )
Nigdzie też nie jest pokazywane jak promienie wychodzą z nadprzestrzeni albo jak w nią wchodzą (i jak to właściwie miałoby działać) ? A raczej muszą z niej wyjść

To jest raczej po prostu megababol.

pattymatheson

Informacja o promieniach podróżujących w nadprzestrzeni jest na Wookieepedii i według podanych tam odnośników pochodzi z powieściowej wersji Przebudzenia Mocy.

Wizualizacja z rozszczepiającymi się promieniami jako widocznymi z Takodany jest rzeczywiście przesadzona, bo rozszczepienie chyba powinno z takiej odległości być widoczne pod bardzo małym kątem, właściwie stamtąd niezauważalnym, natomiast samo wybuchające Hosnian mogło być widoczne, bo jak napisano:
"When the phantom energy struck a planet, the interaction produced enough heat to ignite the planet's core, creating a pocket nova. The space-time disruption caused by the phantom energy's passage would make the nova instantaneously visible thousands of light years away."

czyli zaatakowana planeta wybuchała jak mini gwiazda nowa, a podróżujące w nadprzestrzeni światło pochodzące z jej wybuchu było widoczne po niedługim czasie w odległych miejscach.


Czy można jeździć planetą? :D
Jeśli w filmie są wyświetlone prawidłowe proporcje wielkości między Starkillerem, a pierwszą Gwiazdą Śmierci, która miała podobno 120 km średnicy, to Starkiller ma, jak ludzie oszacowali, około 7-9 razy większą średnicę, czyli około 840-1080 km.

Jak na planetę to jest maleństwo - nasza Ziemia ma średnicę około 12 000 km.

Starkiller ma rozmiary zaledwie planetoidy i jeździć jak najbardziej się nim da przy takiej technologii jaką tam reprezentują - jeśli potrafią zmagazynować energię gwiazdy i wysłać ją precyzyjnie przez pół Galaktyki, to czym jest dla nich taki napęd?
Tutaj jest inny problem - jakim cudem na takiej planetoidzie jest odpowiednia dla ludzi grawitacja? No ale w sumie mogli utworzyć sztucznie, jak na sztucznej w całości i dużo mniejszej Gwieździe Śmierci i na wszystkich statkach, którymi podróżują ;)

użytkownik usunięty
pattymatheson

A proszę bardzo. ;) Nie tylko przeczytał, ale szczerze się ubawił (w pozytywnym znaczeniu) - zwłaszcza moment: "No chyba że dezercja to popularne hobby wśród szturmowców -- to by tłumaczyło przywiązywanie myśliwców TIE łańcuchami." :D Świetne, proszę o więcej! ;) Sam jakoś nie mam już cierpliwości do tak rozbudowanych polemik, a nie ukrywam, że "Przebudzenie Mocy" zawocowałoby lawinowym słowotokiem o bardzo negatywnym zabarwieniu...niestety.

ocenił(a) film na 6

No tak się właśnie zaczęło, luźnym słowotokiem. To i tak nie wszystko, czasem przy dyskusjach wpadam na coś, co bym dopisała do listy. Fajna zabawa. Można nawet celowo przeginać; nabijając się z filmów nikogo się nie krzywdzi.

Wycięty fragment rozmowy Huxa z Phasmą brzmiał: "To już piąty [dezerter] w tym tygodniu. Trzeba wymienić łańcuchy przy myśliwcach na mocniejsze". Reżyser uznał, że nie licuje to z powagą tej jakże profesjonalnej organizacji, jaką jest FO.

użytkownik usunięty
pattymatheson

Jasne, rzeczowe dyskusje zawsze w cenie, a odrobina humoru jeszcze bardziej. ;)

Przedwczoraj kurier dostarczył mi BD Przebudzenie Mocy (zakup był - mimo wszystko - obowiązkowy, fanboy'stwo zobowiązuje) i muszę przyznać, że film z drugim seansem zyskuje i ogladając go bez wcześniejszych nadzieji i z dystansem, człowiek całkiem nieźle się bawi (podwyższam ocenę o jedną gwiazdkę). Jest tylko jeden warunek - TRZEBA WYŁĄCZYĆ MYŚLENIE! :) Mimowolnie odkryłem parę nowych głupotek, ale tym razem po prostu się nastawiłem na zabawę, a nie kopanie leżącego...i sprawdziło się! :D

Nie ukrywam, że pierwsze, co włączyłem, to płyta bonusowa i sekcja z wyciętymi scenami; niestety, ale tutaj zawód na całej linii. Nie ma scen, które widzieliśmy na trailerach, a na które bardzo liczyłem, nie ma również wspomnianej przez Ciebie scenki z Huxem i Phasmą - szkoda...

ocenił(a) film na 6

Nie wiem czy załapałeś, że z tą scenką to był żart :)

Mam podobne odczucia, przy trzecim razie mi już wisiało. Sam film ok, a błędy ma jak chyba każdy. FO się zachowują lamersko, ale kto im zabroni.
Mam jeszcze wrażenie, że siląc się na podobieństwo do ST zrobili coś jak poważną parodię.
Zarzut, którego nie da się wg mnie obalić, poza wtórnością, to umniejszenie wagi przeszłych wydarzeń i postaci. Nie mogę przejść koło tego obojętnie, SW zdefiniowały moje dzieciństwo :D

użytkownik usunięty
pattymatheson

Teraz już to wiem. ;)

Wydaje mi się, że taki był zamysł Abramsa - puścił oczko do starych fanów i faktycznie zrobił coś na kształt "poważnej parodii". Jeżeli się to wszystko weźmie na poważnie, jest lipa, ale przy odrobinie dystansu i z czysto rozrywkowym nastawieniem, film się sprawdza.

Coś w tym jest. Minęło 30 lat, a tymczasem wszystko i wszyscy są jakimiś odległymi legendami, o których wspomina się, gdy już się skończą inne tematy, przy okazji spotkania z kumplem w jakiejś tawernie w Mos Eisley. Dziwne.
Moim największym zarzutem jest totalny brak politycznego tła. Mamy trzy frakcje: Republikę, Ruch Oporu i Nowy Porządek...i tyle. :D Nie wiemy o nich kompletnie nic, możemy się tylko zastanawiać, o co chodzi z tym Ruchem, który kojarzy się raczej z partyzantką, a ta, żeby zaistnieć, musi mieć wroga, który robi za okupanta - wniosek z tego, że Nowy Porządek musi się mieć dobrze i rządzić sporą częścią Galaktyki, a przecież z filmu dowiadujemy się raczej, że jest to dopiero raczkujący twór, a jego głównym celem jest uganianie się za podstarzałym Jedi.
Drugi zarzut, jeszcze większy, to całe to nowe nazewnictwo. Po co nam Nowy Porządek, którego żołnierze to nowsza wersja imperialnych szturmowców, którego oficerowie noszą imperialne mundury i którego flota składa się z imperialnych krążowników??? Po co Zakon Ren, którego członkowie wyglądają jak rasowi Sithowie i bronią Sithów się posługują??? Jak tak dalej pójdzie, to zniknie charakterystyczna muzyka i początkowe napisy, bo ktoś sobie zaeksperymentuje i wprowadzi "powiew świeżości"; dziękuję, ja wysiadam w takim wypadku.
Ostatni wielki zarzut to fakt, że wymyślono nową historię zamiast zekranizować fenomenalną Trylogię Zahna, która była gotowym scenariuszem. Wielka szkoda, że miliony petycji od fanów przeszło bez echa...

Witam w klubie! ;) Dla mnie Star Wars to w ogóle inna liga i jest poza wszystkim - prawdziwie maniakalna sprawa. :D



użytkownik usunięty

Nie można edytować postów, a właśnie się zorientowałem, że po moim największy zarzucie, piszę o następnym...jeszcze większym. :D Ale przynajmniej można się pośmiać. ;)

ocenił(a) film na 6

W 4 części też był brak politycznego tła, ale wszystko było proste i zrozumiałe. A tu... Żeby był Ruch Oporu, potrzebny byłby okupant. Nie zasugerowano, przeciwko czemu się opierają. Chyba nie przeciwko rosnącemu dopiero w siłę FO? Co oni już nabroili? I z kim trzyma RO? Z Republiką, czy są niezależni? Dziwne to jakieś, to tak jakby u nas powstał Ruch Oporu przeciwko Korei Północnej.
Uganianie się za ostatnim Jedi to hobby Kylo, zaś Snoke i Hux chcą tylko zniszczyć Republikę. Niestety z filmu nie wynika, czym było te pięć planet, czy to już teraz byłoby po Republice, ogólnie jak duża była.
No i faktycznie, 30 lat później niektórzy sądzą, że Luke to mit, mimo że jego siostra jest generałem. Dżizas, przecież Imperium samo się nie zniszczyło. Ciekawe, czy to tylko Rey, czy ogólnie nikt nic nie wie i nie chce wiedzieć.

użytkownik usunięty
pattymatheson

Trochę się tutaj nie zgodzę z tym, że w Nowej Nadzieji nie mieliśmy politycznego tła. Mamy przecież, przechwycony na początku filmu, statek konsularny, który leciał z misją dyplomatyczną (przynajmniej oficjalnie - jak wiemy, było nieco inaczej); mamy gubernatora Tarkina, którego funkcja daje jakieś wyobrażenie o strukturach administracyjnych Imperium i układach w nim samym panujących; mamy w końcu temat rozwiązania Senatu przez Imperatora. Wszystkie te kwestie pobudzały wyobraźnię i tworzyły podstawy do ogarnięcia całego systemu, a kolejne filmy z serii - zwłaszcza niedoceniane prequele - rozwinęły temat i dały nam pełny obraz sytuacji. Przebudzenie Mocy tworzy jedynie pytania...i absurdy.

No więc właśnie, czymże jest ten NP, że dorobił się "własnego" Ruchu Oporu, którego - na dodatek - generałem jest była republikańska księżniczka i sam z pomocy Republiki korzysta (to akurat mamy wyjaśnione w początkowych napisach)? Liczę na to, że kolejne części jakoś "naprawią" temat, bo trochę dziwacznie to wygląda. Przykład z Koreą trafiony. ;)

Pamiętajmy jednak, że to Snoke nakręca Ren'a i pragnie dorwać Luke'a, by ten nie otworzył kolejnej Akademii, gdyż jej adepci - a jakże! - mogliby przywrócić (który to już raz???) równowagę Mocy. Natomiast Hux tak - ambitny systemowiec (trochę na modłę wspomnianego Tarkina, ale bez jego opanowania i doświadczenia), który po trupach dojdzie do celu; jestem ciekawy rozwoju tej postaci...

Biorąc pod uwagę fakt, że Republika "od zawsze" składała się z TYSIĘCY układów gwiezdnych, trochę zabawne by było, gdyby zniszczenie pięciu planet oznaczało jej koniec, ale wygląda na to, że tak właśnie jest. Przynajmniej jest wytłumaczenie dla istnienia Ruchu Oporu; szkoda tylko, że kolejność zdarzeń się tutaj komuś pomyliła. ;)

Nie wiem, to wszystko naprawdę jest dziwne i "trochę" kupy się nie trzyma. :D Dlatego - powtarzam - wyłączmy myślenie i delektujmy się przygodą, inaczej się nie da. ;)

użytkownik usunięty

Znowu brak edycji robi swoje - Nadziei, nie Nadzieji! :D

Można edytować posty. Musisz tylko najpierw odświeżyć stronę, a potem najechać na prawy dolny róg postu i kliknąć w wykrzyknik i masz wtedy do wyboru opcję "edytuj". :)

użytkownik usunięty
Nerwen_AG

Dzięki za wskazówkę. :) Działa! ;)

ocenił(a) film na 6

Sądzę, że widocznych elementów politycznych jest w obu filmach po równo, aby pobudzać wyobraźnię, ale tam było to prostsze, sensowniejsze, a tu jakieś takie nie do poskładania. Może dlatego, że znamy przeszłość i jakoś nam to nie pasuje. Wiemy, że Nowa Republika powstała na gruzach starej, a Nowy Porządek na gruzach starego... Imperium :) Niedobitki Rebelii nie chciały zmieniać swego zajęcia licząc na powtórkę z rozgrywki. Nie ma bajki, jest życie, a w życiu zawsze jest się komu opierać ;)
Z ep4 nie dowiedziałam się np., w jaki sposób Imperator trzyma wszystko w ryzach, dlaczego tylko garstka rebeliantów się opiera itp. Ale nie przeszkadzało to, bo to bajka, a wszystko było takie fajne, że kto by tam wnikał. Ale jak dostaję drugi raz tę samą bajkę... Albo po prostu tylko bajki dzieciństwa są nietykalne ;)

użytkownik usunięty
pattymatheson

Problem w tym, że na wysokości Nowej Nadziei mieliśmy bardzo jasny podział - złowrogie Imperium trzymające w stalowej garści Galaktykę i Rebelianci, którzy przeciwko niemu walczą - i ma to sens i trzyma się się kupy. Natomiast tutaj mamy Ruchy Oporu przeciwko nie wiadomo czemu (znaczy wiadomo, ale...:D) i nowe nazwy dla starych rzeczy; czar prysł. Niedobitki Rebelii dawno temu przestały być niedobitkami i jej członkowie zajęli się piastowaniem najróżniejszych funkcji w Republice, ale teraz najwyraźniej powaracają jako...rzeczony Ruch Oporu. Ech, słabe to wszystko lub też nasze wymagania wygórowane...

Otóż to własnie, bajki z dzieciństwa są nietykalne. ;)

ocenił(a) film na 9
pattymatheson

"Skąd się wziął hełm Vadera i miecz Luke'a?" Kylo mógł komuś zlecić odnalezienie tego hełmu, to samo z mieczem. Nie wiemy skąd tam się wziął, Maz wie i Maz nie powie.

To że Han jest ojcem Kylo po prostu jest swobodnie powiedziane - nie było sensu robić z tego podobnego twistu niczym "Luke i am your father".

FO ostrzeliwało wioskę bo Snoke niekoniecznie chce przechwycić mapę. Nakazał żeby schwytali droida lub ZNISZCZYLI jeśli zajdzie potrzeba. To Kylo Ren chce za wszelką cenę zdobyć mapę - jest o tym w rozmowie Kylo z Huxem. Z tego wynika że Kylo ma inne motywacje niż Snoke. Więc raczej nie chce odnaleźć Luke'a tylko dlatego że zagraża FO.

Han wrócił do tego co lubi i to pozwoliło mu się oderwać od problemów, zapomnieć o tym co się stało.

Skąd wiesz że Leia nie umie korzystać z mocy?

"Chewie bez problemu trafia Kylo, ale dopiero po zabiciu Hana, a mógł tak od razu, przynajmniej unieruchomić gościa. No i nie dokańcza dzieła, bo szturmowcy zaczynają do niego strzelać. Przecież Chewie powinien już dobrze wiedzieć, że oni i tak nie potrafią celować"

Nie rozumiem, Chewie wcześniej nie mógł strzelać w Kylo bo ten rozmawiał z Hanem. Kylo po wiadomej scenie daje się trafić bo jest rozbity i rozkojarzony. Normalnie to po prostu by zatrzymał ten pocisk.

Kylo Ren w pełni sił nie musiałby w ogóle miecza wyciągać, po prostu by ich unieruchomił mocą - tak jak to zrobił wcześniej z Poe i Rey. Jak widać to wymaga dużo sił i skupienia, w tej chwili wiemy w jakim był stanie. Możliwe też że chciał się pobawić z Finnem, po co? nie wiem ale tak ta walka wygląda - po tym jak daje się drasnąć natychmiast wytrąca mu ten miecz z rąk. Do tego krzyknięcie "zdrajca" jest tutaj bez sensu, na siłę chce wywołać w sobie gniew i ból - bicie się w ranę.


ocenił(a) film na 6
Gregor4567

Miecz i hełm mogły się odnaleźć na kilka sposobów, pewnie. Nie jest to błąd ani bezsens, tylko daje taki efekt "ex machina". Równie dobrze mógłby się pojawić sam Obi Wan. Każde rozwiązanie fabularne można jakoś wyjaśnić, uzasadnić, jednak nie wszystkie są równie prawdopodobne. Każdy widz ma własna skalę.

Zawsze jest sens udramatyzować nieco podanie kluczowych informacji. Dla mnie "...your father, Han Solo" i "the face of my son" są trochę pretensjonalne, przecież między sobą oni wszystko wiedzą.

Z tym ostrzeliwaniem wiosek to faktycznie, przeoczyłam fragment dialogu. Hux sobie po prostu nic nie robi z wymysłów Kylo Rena. Możliwe, że ten ma jakąś secret agendę. Ale wciąż dla mnie naciągany jest nacisk na Luke'a, obawa, że odbuduje akademię. Historia pokazała, że coś tym Jedi te akademie ostatnio nie wychodzą. Trochę wiary, Snoke ;)

Wiem, że Han wrócił do tego co lubi, że ucieka. To też nie jest błąd czy brak motywacji. Ale nie kupuję tego, że nie zmienił się po wydarzeniach z ST. Już nie raz wbrew swoim zasadom pomógł rebeliantom rozwalić system, był niemal świadkiem nawrócenia Vadera. I choć wie, że szykuje się nowa wojna, to sobie odpuszcza? To nie ten Han, którego znałam. Na marginesie, po obejrzeniu trzeci raz TFA odnoszę wrażenie, że poleciał po Bena tylko dla Lei, sam w to nie wierzył, że w ogóle przeżyłby tę konfrontację. Te sceny zyskały na plus, trochę się nawet przejęłam i wzruszyłam, lubię romantyzm.

Nie wspomniano o aktywnym korzystaniu z Mocy przez Leię, więc wnioskuję z tego, co widzę. Szuka Luke'a, kiedy to ona powinna być w takiej sytuacji ostatnią nadzieją. To oczywiście moje pobożne życzenia, wybrała inną ścieżkę, szkoda, bo też czuje Moc i wie, że to potężne narzędzie w walce ze złem.

Wydaje mi się, że jak Chewie wpada tam, to ma kilka sekund, podczas których Han i Kylo tylko stoją, nic nie mówiąc. Więc wpadam i widzę, jak mój przyjaciel stoi naprzeciwko Tego Złego. Ja bym najpierw strzelała (póki są oddaleni od siebie), a potem pytała. Ale niech tam będzie, Chewie znał Bena i myślał, że pogadają, wypiją i się rozejdą.

Wiem, że Kylo Ren w pełni sił by ich poskładał bez problemu. Ale widząc, w jakim jest stanie, niepotrzebnie przedłużał to. Dostał z kuszy, co w ogóle nie powinno było się wydarzyć, znając jego zdolności do zatrzymywania w locie pocisków laserowych. Ja bym zaczęła w tym momencie wątpić, czy Moc się nie zepsuła we mnie. Jednak udaje mu się ciepnąć Rey o drzewo, wystarczyłoby tak kilka razy z oboma i po meczu. Ledwo stoję, ledwo widzę, to się nie bawię z Finnem, tylko go od razu załatwiam, a potem zabieram do playroomu.
Z tym wywoływaniem gniewu to ciekawa koncepcja, ale tylko domysł, bo chyba nigdzie w filmie nie ma słowa o tym, że gniew zwiększa zdolności w walce czy Mocy. Ja tam wciąż po wszystkich odcinkach nie jestem pewna; Jedi twierdzili, że emocje zaburzają koncentrację, Sithowie kazali uwalniać złość... A Rey też wymiata z gniewu, za zabicie Hana i potraktowanie Finna, więc po której stronie Mocy jest? ;)

ocenił(a) film na 9
pattymatheson

Ale odnalezienie hełmu jest bardzo prawdopodobne, Kylo jako największy fanboy musiał go mieć xd - tak samo chciał zdobyć ten jego miecz pod koniec.

Kylo Ren dał się trafić z kuszy właśnie dlatego że był rokojarzony i rozbity po zabiciu Hana. Normalnie to by zatrzymał pocisk. W prequelach Yoda tłumaczy młodemu Anakinowi jak rodzi się ciemna strona. https://www.youtube.com/watch?v=kFnFr-DOPf8 Strach, gniew, nienawiść i cierpienie (czyli ból też można pod to zaliczyć) prowadzą na ciemną stronę (on wciąż jest rozbity między jasną i ciemną, nawet ten największy test -zabicie własnego ojca nic nie dał), dlatego on się bił w tą ranę i krzyczał "zdrajca". W książce jest coś opisane że Rey pod koniec tej walki chciała go zabić, przez chwilę miała się ku ciemnej stronie.

ocenił(a) film na 9
Gregor4567

cała scena https://www.youtube.com/watch?v=RMwnkSS4Z5s

ocenił(a) film na 9
Gregor4567

https://www.youtube.com/watch?v=rWF0f183tSA
2:38 tu widać że Rey jest wkurzona, ma ochote go zabic

ocenił(a) film na 6
Gregor4567

Dla mnie nie jest to zbyt prawdopodobne. Już wszystkie Niesamowite Zbiegi Okoliczności przeboleję, bo definiują fabułę. Np. to, że Poe i Finn rozbili się na Jakku o mniej niż 3 dni drogi pieszo od tej osady Rey. Przecież to planeta, jakie jest prawdopodobieństwo?
Ale niech będzie dla świętego spokoju, że jakiś przedsiębiorczy Ewok podjumał przypalony hełm i sprzedał na eBayu, zaś miecz nie spadł do gorącego jądra gazowej planety, tylko leżał gdzieś tam w tej maszynerii.

To, że negatywne emocje prowadzą na CSM to jasne, mnie zastanawia ich wpływ na zdolności bojowe. Jedi propagowali koncentrację i spokój, a Sithowie namawiali adeptów do wyrażania gniewu, chociaż Vader i Sidious wydają się statyczni i opanowani. W każdym razie, męki psychiczne Kylo można by pod to podpiąć -- zabicie ojca potęgowało w nim strach i cierpienie, więc dlaczego go to jednak osłabiło?

ocenił(a) film na 9
pattymatheson

Poe i Finn kierowali się dokładnie w to samo miejsce - na tej samej pustyni. Hux powiedział że wracali po droida. Zostali zestrzeleni ale mogli już być blisko, lub jeszcze Poe dał radę kierować myśliwiec w to miejsce. Czekam na kolejne - wszystko zbiegi okoliczności mogę ci wyjaśnic :D

Na zdolności bojowe czy przypływ siły to chyba wpływu nie ma. On nie chciał wygrać walki tylko stać się "zły" przejść na ciemną stronę. I chyba nie walczył tam na serio.

ocenił(a) film na 6
Gregor4567

W takim razie zbieg okoliczności brzmi: Rey mieszka na tej samej planecie, co Max von Sydow, i to na tyle niedaleko, że Finn kierując się do jego obozu, trafia na nią.

Umknęło mi też, skąd Ruch Oporu wiedział, żeby nalecieć Takodanę?

Jak można nie walczyć na serio? Zabłądził w drodze na rekonstrukcję bitwy pod Grunwaldem?

ocenił(a) film na 9
pattymatheson

To nie przypadek że jest tam Lor san tekka - ponoć według niektórych teorii on miał Rey na oku.

Ruch oporu też został powiadomiony, jak tylko weszli do kantyny. Ten robot poinformował ruch oporu a la laska w lateksie new order.

Ren chciał się chyba pobawić żeby obudzić w sobie ciemną stronę. No przyjrzyj się dobrze tej walce, naprawdę według ciebie on walczy na serio? Finn leży na ziemi a Ren nic mu nie robi. Mógłby go zabić 10 razy.

ocenił(a) film na 9
Gregor4567

Do tego pierwszego: jeśli Rey ma coś wspólnego ze Skywalkerami - starzec ją zna. Jeśli nie jest ze Skywalkerów tylko losową dziewczyną to co z tego że przypadkowo też tam jest? nie musi być to jakoś powiązane, moc tak chciała.

ocenił(a) film na 6
Gregor4567

No, czyli jednak zbieg okoliczności. Jasne, że bez tego nie byłoby fabuły. Dlatego napisałam, że przeboleję, na co Ty zaoferowałeś, że wyjaśnisz wszystkie. Wyjaśnione już nie są zbiegami okoliczności.
A wyjaśnienie, że według niektórych teorii jest on powiązany z Rey jest oczywiste i wtórne, i w sumie zbędne, bo nic z tego nie wynikło, że on coś tam wiedział, nie pisnął żadnego "there...is...another...sky...wal...ker", a Rey została wplątana w bieg wydarzeń przypadkiem.

ocenił(a) film na 6
Gregor4567

Ale ruch oporu szybko zareagował kontratakiem, więc musieli mieć wcześniej info o ataku, albo byli tuż za rogiem. Jeśli dostali wiadomość, jak tylko bohaterowie weszli, to mogło być to tylko info, że Han Solo jest w mieście. Do niego by Leia nie słała eskadry bojowej? Chyba że się nie rozstali w przyjaźni...

ocenił(a) film na 9
pattymatheson

Oni tam latają z prędkością nadświetlną, w sekundę mogą z bardzo daleka przylecieć, ruch oporu dotarł przecież na miejsce troche później jak już chwile tam bitwa trwała- z prędkością nadświetlną wystarczy żeby przylec z drugiego końca galaktyki. Obie strony dostały info o droidzie (wszyscy go widzieli bo był z nimi), a nie Hanie.

ocenił(a) film na 6
Gregor4567

Kylo Ren bawi się, bo wysoko ocenia swą przewagę, jednak walką nie na serio bym tego nie nazwała, bo celem jest pojmanie Rey. Walka z Finnem jest na serio w tym sensie, że Kylo musi coś z nim zrobić, ale to po prostu żaden przeciwnik. Z nim nie da się walczyć "na serio". Przecież nawet jego kolega ten z pałką elektryczną wyglądał podczas walki jakby to były dla niego wakacje. Zresztą, chyba nawet Rey go poskładała na początku, choć może nie pamiętam dobrze. Finn na ziemi jest już załatwiony, nie ma sensu go dobijać, choć może wyżycie się na nim dodałoby trochę ciemnej many. Powinien był Kylo to zrobić, logiczne rzecz biorąc, ale chyba spieszył się do miecza.

ocenił(a) film na 9
pattymatheson

Chodziło mi o scenę wcześniej jak jeszcze walczą, Finn pada na ziemię a Kylo nie zabija tylko się odwraca i bije w ranę, po czym Finn wstaje i dalej walczą.

ocenił(a) film na 6
Gregor4567

Ok, chyba uznałam to po prostu za przejaw chęci walki honorowej, ale sądzę, że Twoja interpretacja ma sens. Niedawno obejrzałam znów tę scenę i stwierdziłam, że nigdzie tam nie widzę śladów osłabienia czy rozbicia psychicznego Kylo. W scenie zabicia ojca - tak, w scenie walki - nie. Nie wiem, czemu dałam się nabrać na to tłumaczenie ;) Jest rozsądne, ale nie wynika z samej sceny. Kylo przecenia się, bawi, i w zasadzie jest nie do zdarcia, dopiero Rey na dopingu go męczy. Siłuje się z nim i wygrywa, ale wciąż po nim nie widać, że jakoś się zmęczył, po prostu jest słabszy od niej. Takie są moje odczucia. A ja nie lubię analizować filmu, aby znaleźć jego sens, lubię go czuć :)

użytkownik usunięty
Gregor4567

Pozwolisz, że wtrącę. ;)

Wyobraźmy sobie, że lecisz na planetę Ziemia, a Twoim punktem docelowym jest ulica Marszałkowska w Warszawie. Pech (czy raczej czyjaś niechęć do Twojej osoby) sprawia, że zostajesz strącony na długo przed wejściem w egzosferę planety. Teraz pytanie za 100 pkt. - jakie jest prawdopodobieństwo, że po owym strąceniu wylądujesz w okolicach ulicy Marszałkowskiej? ;) Szczerze powiedziawszy, trafienie w wielką Antarktydę (gdyby to ona była celem) byłoby tutaj już niezłym "przypadkiem", a co dopiero... :)