PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=671050}

Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie

Star Wars: The Rise of Skywalker
5,9 86 928
ocen
5,9 10 1 86928
4,5 48
ocen krytyków
Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie
powrót do forum filmu Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie

Nie planowałem obejrzeć TRoS, ale tak jakoś wyszło, że obejrzałem więc mogę się o tym filmie wypowiedzieć nie na podstawie recenzji i przecieków w końcu.

Zanim zjadę ten film i tą trylogię - a zapewniam, że to zrobię więc jak masz z tym problem to nie czytaj i zjeżdżaj - chciałbym zaznaczyć jedną rzecz.

Ta trylogia była kompletnie zbędna. Prequele były słabe, ale opowiedziały początek historii którą znaliśmy i kochaliśmy z oryginalnej trylogii. Oczywiście było to wszystko nieudolne bo Lucas ma wizję, ale marny z niego pisarz i reżyser. Było nieudolne i w sumie nie było konieczne, ale nie było zbędne. Opowiadało pierwszą połowę historii, o której istnieniu wiedzieliśmy (dzieje powstania imperium, upadku republiki i zakonu jedi i powstanie Darth Vadera). I to powinien być koniec, poznaliśmy początek a koniec już znaliśmy - był w Powrocie Jedi. Ale disney zapłacił za markę 4 miliardy i choć mógł kręcić spinofy (jak rogue1, mandalorian, obi1) postanowił wykopać z grobu zwłoki oryginalnej trylogii i zrobić z nich teatrzyk kukielkowy. Udawać, że Powrót Jedi nie był finałem a przerwą na reklamy.

I pomimo, że nowa trylogia nie miała racji bytu od samego początku (to tak jakby nakręcić nową trylogię władcy pierścieni gdzie Aragorn został zabity przez syna swojego i Arveny a Gandalf uciekł umrzeć samotnie na wyspie, ale wszystkich uratowała wnuczka Saurona) była kompletnie zbędna... mogła odnieść sukces. Mogła udowodnić, że zasługuje na miejsce w kanonie jako 1/3 większej sagi. Ale warunkiem było (i powtarzam to od lat) by znaleźć kogoś kto napisał (albo byłby w stanie napisać) świetną historię na nakręcenie której wydaliby górę $ i jeśli historia byłaby odpowiednio fascynująca, epicka i pasująca do reszty sagi... pewnie ludzie daliby się przekonać. Nawet tacy sceptycy jak ja. To, że ludzie zaufali temu projektowi (bo przecież, że o wyniku świadczył kredyt zaufania płynący z nostalgii a nie jakość ep.7) świadczy ile zarobiło przebudzenie mocy.
Ale LucasFilm pod "światłym" przewodnictwem zdradzieckiej żmii Kathleen Kennedy nie miał historii którą chciał opowiedzieć. Ale miał chrapkę na kasę którą mógł zarobić. I miał polityczne przekonania którymi chciał wykastrować universum gwiezdnych wojen. Ale o nich może niżej jak przejdę do omawiania ostatniego filmu (i może skrótowo poprzednich troszkę).


Ten film był jeszcze głupszy niż się spodziewałem. Nie gorszy. Bo momentami bawiłem się nieźle a nie mogę tego powiedzieć o poprzedniej części. Ale głupszy. W sensie takim, że nie spodziewałem się po Abramsie niczego wielkiego, ale nie sądziłem, że napisze gorszy scenariusz niż byłby w stanie napisać przeciętny 9latek. Chociaż w sumie z TFA było to samo poniekąd^^

No właśnie TFA - cały film to jedno wielkie kopiuj/wklej scenariusza Nowej nadziei tylko pozmieniano trochę nazw własnych żeby oszukać program antyplagiatowy. Wszyscy to wiemy. Ale jeśli przyjrzeć się bliżej... to czym jest TFA? Jednym wielkim nudnym pościgiem za bezsensownym mcguffinem. Który od początku był bardzo głupim i leniwym rozwiązaniem, ale głębię jego fatalności poznaliśmy dopiero gdy w TLJ okazało się, że Luke zostawił mapę choć wcale nie chciał być znajdywany i wcale nie poleciał medytować nad sposobem pokonania first orderu a by sobie umrzeć spokojnie ze starości żłopiąc niebieskie mleko.

TLJ najchętniej bym przemilczał, ten film nie ma zalet. Dosłownie. A ja i tak się rozpisuję więc szkoda mi na niego czasu. Ale choć TRoS olewa totalnie poprzednika ja olać tu go nie mogę. Bo wiele spraw z ep.7 rzutuje na 8 (a niektóre na szczęście nie - pozdrawiam Rose "zbędną" Tico). Carrie Fisher zmarła na miesiące przed premierą TLJ, a choć nikt nie wiedział o czym ma być finał bo Ruin Johnson zostawił po sobie spaloną ziemię plan był taki, że ona wytrenuje Rey. Ale Carrie zmarła. I był czas zmienić scenariusz. Wystarczyło poprawić 2-3 rzeczy a drastycznie poprawiłoby się poziom TLJ, zmniejszyło wojnę LucasFilm vs Fani SW, ułatwiło pracę nad finałowym epizodem. Leia ginie razem z admirałem Allahakbarem czy jak mu tam (sry zmęczony jestem wyleciało mi jego nazwisko) - tym samym znika wyśmiewana do dziś Leia Popins. A luke nie umiera po swoim holograficznym triku jak debil. Znikają 2 może najbardziej hejtowane sceny w historii cyklu a Luke (którego bezproduktywna obecność, śmierć i robienie z niego głupiego capa oburzyły fanów) miałby szansę odkupienia w ep.9. Mógłby wytrenować Rey a potem na początku filmu zginąć by ją uratować, dać jej czas na dokończenie szkolenia i odniesienie zwycięstwa. I bum - nie mielibyśmy świetnych filmów, ale chociaż zbliżające się do przyzwoitości.

Dlaczego tego nie zrobiono? Tu niestety wchodzimy w politykę a to trudny temat, jestem osobą mega tolerancyjną, ale uczciwą i jak widzę takie nadużycia to się z tym nie kryję i wielu fałszywie i ślepo poprawnych politycznie oszołomów ma mi to za złe i robi ze mnie naziola. Smutne. Ale wracając do polityki. Kathleen Kennedy to patofeministka. Ruin Johnson w sumie też chyba. Albo oboje zaplanowali pewne sprawy albo ona zaplanowała a on podobnie jak Jar Jar Abrams nie miał jaj i na wszystko się zgodził. W każdym razie Rey jest jaka jest (święta, obdarzona boskimi mocami bez żadnego treningu, pokonująca oddział świetnie wyszkolonych przeciwników bo raz machała mieczem nad kamieniem, najlepsza pilotka, mechaniczka, strzelec a jak pokaże przyszłość także żeński odpowiednik Jezusa) bo taką chciała pani feministka. Dlatego Rey nie ma Hero Journey bo to zakłada jakieś niepowodzenia i rozwój a silna niezależna kobieta nie odnosi niepowodzeń. Tak swoją drogą to tłumaczy też czemu Finn cały film biega za jakąś z dupy wyciągniętą Wietnamką a fioletowowłosa feministka udaje, że jest admirałem i psychicznie kastruje Poe Demrona.
No i to tłumaczy dlaczego nie zabito Lei a nie zostawiono Luka. Bo żaden biały facet nie będzie uczył mocy naszej bohaterki. Smutne ale taka prawda (chyba, że ktoś się nie zgadza a ma bardziej sensowną teorię dla której mistrzem Rey nie jest prawdziwy mistrz i główny bohater połowy sagi?)


Ufff w końcu mogę przejść do epizodu 9. Przepraszam gaduła ze mnie. W każdym razie ten film jest idiotyczny. Już na napisach początkowych pierwszy facepalm. "Galaktykę przeszywa transmisja, imperator palpetine żyje. Olaboga" 30 lat budujesz flotę i armię w sekrecie (i pytam jak czym i za co skoro cała ta armada była uwięziona pod lodem?) a potem na miesiąc przed atakiem puszczasz ostrzeżenie żeby wrogowie mieli czas się zmobilizować? Poprzednia porażka niczego waćpana nie nauczyła? Zacznijmy od tego, że sam first order był bezsensownie potężny z dupy i zbudowany w tajemnicy. Teraz nagle się okazuje, że w tajemnicy przed first orderem ktoś zbudował jeszcze większą armię z niczego. Mało tego, Imperator nie miał miniaturowych dział gwiazdośmierciowych u szczytu potęgi, ale możecie się założyć, że po 30 latach bycia przykutym do aparatury podtrzymującej życie na lodowym zadupiu będzie je miał. Ktoś sobie je najwyraźniej wynazał na poczekaniu.

Ale jak się okazało najgorsze było dopiero przed nami. Pamiętacie ten wstep o bezsensownym mcguffinie z TFA? no to tutaj będą 2 bezsensowne mcguffiny. A nawet 3 w sumie. Bo - i skupcie się bo to tak głupie, że można nie ogarnąć. Imperator buduje flotę na "nieoznaczonej legendarnej planecie sithów". Jedyny sposób by go znaleźć to 2 urządzenia zwane wayfinderami (dosłownie znajdywaczami drogi - polski dystrybutor chyba ogarnął jakie to idiotyczne więc nazwał je jakoś inaczej z dupy jakieś "tetrionidydy" czy coś^^). Czyli nieznajdziesz Wayfindera nie znajdziesz planety. Bo tak działa kosmos^^ No to go szukają, ale nie znaleźli, ale znaleźli sztylet który jest jedynym sposobem na znalezienie Wayfindera. Troszkę szkoda, że gdzieś tam po drodze zabrakło kompasu który byłby jedynym sposobem by znaleźć sztylet.

Coś wam powiem ten film był tak głupi, że większości już nie pamiętam. Gdyby nie spoilery z przecieków jakie od miesięcy krążyły w sieci (media uparcie głosiły, że to fejki... ja na filmie wysyłałem koleżance smsy o treści będącej opisem następnych scen^^ mega fejki) pewnie nic bym nie pamiętał. Teraz w sumie bardziej pamiętam te przecieki niż film^^

Aha jeszcze zanim Rey ruszy szukać imperatora (a raczej sztyletu który zaprowadzi ją do urządzenia które zaprowadzi ją do imperatora - który na nią czeka więc nie pytajcie czemu po prostu nie przesłał jej trasy pocztą) Rey odbywa trening. Teraz. Nagle. Po pokonaniu Kylo w ep.7, oddziału elitarnych gwardzistów snoka w ep.8 i po przerzuceniu góry kamieni pod koniec ep.8 teraz nagle zaczęła trenować jak się okazało, że i bez treningu nikt nie miał z nią szans. W każdym razie trening to też jedna z epickich scen filmu. Mała i łatwa do przeoczenia, ale pokazująca jaki idiota pisał scenariusz albo w jakim pośpiechu składano film (co potwierdza, że kręcono go do kilku tygodni od premiery a potem w pośpiechu zmontowano). Mianowicie Rey oddaje swój miecz Lei mówiąc "może kiedyś będę gotowa by go dzierżyć" 2 minuty później Leia podchodzi do Rey z mieczem i mówi "Rey masz miecz" a Rey "o dzięki ciociu".


Chyba pominę cały środek bo był nudny i głupi (Finn w jednej scenie morduje żołnierzy first orderu i krzyczy radośnie "woohoo" a w następnej użala się nad smutnym losem żołnierzy first orderu którzy są porywani w dzieciństwie i szkoleni na bezwzględne i posłuszne narzędzia).

Przejdę do finału. Finał byłby spoko. Serio. Oczywiście ma wiele głupich momentów. Palpetine zmienia się w dementora a Rey odpala Avatar State. Jest też scena niemalże na żywca skradziona z endgame ("on your left" i armia herosów tam, a "yolo jesteśmy" tutaj i ogromna armada) w sumie to "jestem wszystkimi sithami" "a ja wszystkimi dżedajami" też trochę przypomina "i am inevetable" "i am iron man". A na scenie kiedy kylo umiera po wskrzeszeniu i gorzko gorzko z rey ja i kilka innych osób w kinie spontanicznie parsknęliśmy śmiechem. O jednym absurdzie będzie na końcu. To wszystko prawda - to wszystko ssie. Ale ten film ma momenty. Kompletnie byłem oziębły na nim, ale myślę, że gdyby do tego filmu prowadziły dwa dobre i byłyby sceny w rodzaju rey wysyłających miecz mailem do otoczonego kylo czy tej armady przylatującej z odsieczą mógłbym się wzruszyć. Ten film powinien być hitem na miarę endgame, ale by tak było TLJ musiałoby być jego infinity warem a było jego BVSem tylko bardziej. Może gdyby poprzednie części były dobre i wytyczyły jasny kierunek dla finału ten film byłby dużo lepszy a ludzie patrzyliby na niego dużo przychylniejszym spojrzeniem.

O tym jak nisko upadli twórcy niech świadczy scena gdzie dowództwo Resistance dowiaduje się, że Palpetine żyje i ma ogromną flotę w której każdy statek może niszczyć planety. Luke żył i do niedawna był czynnym mistrzem gdy toczyło się TFA a jakoś ludzie uważali go za legendę. Palpetine zginął wraz z imperium 30 lat wcześniej a teraz ktoś się za niego podaje a wszyscy "aha wszystko jasne" "czułem, że to on kieruje tym z ukrycia". Bardzo desperacko próbowali nam wmówić, że jego obecność jest sensowna a nie oznaką desperacji.

A właśnie co do tego. Obecność Palpetina to ostateczna (no może nie bo jeszcze jedna sprawa o której zaraz) zniewaga dla orygynalnej trylogii. Luke to przegryw całe zycie, nie powstrzymał palpetina, głupi facet, rey to naprawi. Myślę, że jak już jechali po bandzie zrobili by lepiej odkurzając Darth Jar Jara. "Misa was waiting for disa Rey, Yousa Rey Binks!". No nie bomba?

Apropos Rey Binks. Kiedyś czytałem, że Rey miała być Kenobim, ale możliwe, że to tylko czyjaś fantazja a nie realna opcja. Myślę, że byłoby to stosunkowo dobre rozwiązanie. Ale nie idealne.

Wmawiano nam, że ta trylogia to ostateczna konkluzja rodu skywalkerów. Ostatnim skywalkerem był Luke który zmarł w TLJ wskutek zatwardzenia i nadużycia mocy. Leia była Solo, Ben też (Skywalkerem był po kądzieli a nie po mieczu). Rey była Palpetinką. A film kończy jak po prostu odrzuca tamto nazwisko i bierze sobie Skywalker bo modniejsze. To jest to odrodzenie Skywalkerów? Jakaś laska z rodu palpetine zawłaszcza sobie nazwisko Skywalker i udaje, że jej się należy? Nietakt ze strony Abramsa wobec sagi, Georgea Lucasa i fanów...

Tak czy inaczej czy film jest tak zły jak TLJ? hell no! Czy jest dobry? Hell no! A szkoda. Powinien być kamieniem milowym w historii kina. A jest... hm... wcześniejsze porównanie z BVS nie jest głupie tak sobie myślę. Powinien być epokowym wydarzeniem, a jest przykładem jak niekompetencją zabić markę która musiała być hitem a kończy shitem.

ocenił(a) film na 2

Rincewind85 powinieneś zostać pisarzem, wydać jakąś książkę. Mówię to serio, bez złośliwości pamiętając naszą spinę. Ale wiesz
w przeciwieństwie do tych których czytanie twojego tekstu sprowadzi się do pierwszych dwóch zdań z wielu powód, od tego tych
ci po prostu nie zgodzą się z tobą, po tych co są leniwi i nie będą tracić swojego czasu. To ja postanowiłem przeczytać całość i nie
być ignorantem. Tym bardziej że twoje początkowe zapewnienie napełniło mnie optymizmem na fajną lekturę. I rzeczywiście się z
tobą zgadzam w naprawdę wielu kwestiach. Natomiast pewne rzeczy uzupełnię. Dziwię np. że w tych bezsensownościach, w tym
jak to nazwałeś teatrzykiem kukiełkowym ze zwłok oryginalnej trylogii nie wspomniałeś przy okazji wątku TFA o Hanie Solo. Ale w
sumie może się tylko czepiam, pewnie wynika to z twojego przeoczenia.

''Leia ginie razem z admirałem Allahakbarem czy jak mu tam (sry zmęczony jestem wyleciało mi jego nazwisko).''

On się nazywa Ackbar i jest admirałem z planety Kalamar. Taka wodna planeta, coś jak Kamino albo Manaan. Niby z perspektywy
całej sagi, epizody I-VI to postać trzecioplanowa której rola była marginalna i sprowadzała się do ''It's a Trap!'' ale była dość mocno
rozbudowana w Expanded Universe. Na tyle że zyskała sympatie fanów (moją również) i nie do pomyślenia jest fakt że on ginie w
taki sposób w TLJ. Jeśli oglądasz ten film, to możesz nawet nie zauważyć tego że umarł. A znam takie przypadki. Bo taka jest cała ta scena, bo tak potraktowano tą postać. Ginie w tle.

''Powinien być epokowym wydarzeniem, a jest przykładem jak niekompetencją zabić markę która musiała być hitem a kończy
shitem.''

Oczywiście że tak, cała nowa trylogia powinna taka być a nie jest. Jest shitem, bullshitem który nie tylko chce zmieniać rzeczy z
TLJ (niech sobie zmienia) ale podnosi rękę na klasyczną trylogie. Wypacza, przeinacza sens niektórych wydarzeń, scen i postaci.

użytkownik usunięty
Rinzler

Ja admirała Akbara oczywiście znam, aczkolwiek tak jak mówiłem imię mi z głowy wyleciało jak pisałem (chociaż może niezupełnie, pamiętałem dobrze tylko allah był zbędny).

Ja przy bzdurach dotyczących tych filmów nawet procenta nie wyczerpałem. TFA tak na dobrą sprawę też gówno warte i jedyne dobre co mogę o nim powiedzieć to, że postaci są całkiem spoko. No właśnie tak apropos - jedyne czego w tej trylogii się nie przyczepię to Rey Fin i Poe (oczywiście napisani są marnie, tak jak całe scenariusze tych filmów - ale aktorzy podołali). Zwłaszcza Rey. Nie podejmę się ocenić czy Daisy jest dobrą aktorką. Ale patrzę na nią i widzę jedi. Widzę bohaterkę której przygody chciałbym śledzić. Ale nie w tych filmach. Nie tak nudne przygody i nie tak głupio napisane. I nie dopóki ktoś jej roli nie poprawi. Kylo przeszedł drogę - Od Sitha po bohatera a wcześniej w odwrotną stronę. Nie był może napisany super. Ale się rozwijał i zmienił. Rey? Najpierw 2 filmy jak kopie tyłki każdemu wrogowi nawet tak niby OP jak kylo (którego Luke się niby bał bardziej niż Vadera...) a potem w trzecim pokazali jak trenuje (i nawet z treningiem sobie nie radzi imponująco). To częściowo wina Abramsa bo Rey wymiatała bez treningu w każdej dziedzinie już w TFA, ale to Ruin miał szansę pokazać jej trening w pełni w TLJ i kompletnie olał. Pomachała chwile mieczem nad kamieniem i skoczyło jej +100 do szermierki...


Co do Hana to tak jak mówię nie dałbym rady wytknął wszystkich błędów tych filmów (wczoraj w tv było TLJ zainspirowało mnie do wytknięcia mu największych wad i to niezwiązanych z kanonem czy przeszłymi filmami, same takie które mogłyby wkurzyć laika który przed tym filmem widział tylko TFA i pisałem prawie 45 minut^^). Nie skupiłem sie na nim trochę dlatego, że z perspektywy (bo w pierwszej chwili byłem wkurzony, że potraktowano go jak śmiecia) uważam, że Harrison raczej wcale nie chciał grać w tym filmie i pewnie się cieszył, że wchodzi i wychodzi. Natomiast Luke... Dla Forda SW to jeden z wielu filmów w jakich grał pewnie daleki od podium wśród najważniejszych (jego zdaniem) ale dla Marka Hamila SW to całe życie. A Luke był najważniejszą postacią w sadze (choć moją ulubioną był Han^^) i to jak go potraktowano... ich obu. Żeby pozbyć się ważnych dla kanonu białych facetów i skupić więcej uwagi na laskach, zwłaszcza Rey, ale też azjatce i jej czarnoskórym pomagierze. Kiedyś dziwiłem się czemu Han i Luke zginęli a Leia żyła. Potem zrozumiałem.

Luka zabił Johnson do spółki z Kennedy wbrew woli Abramsa (nie pamiętam nazwiska niedoszłego reżysera ep.9 ale on też chciał by Luke żył i dlatego wyleciał) ale Hana zabił abrams. I w konsekwencji przez to, że bezmyślnie pozbyli się legend a Carrie zmarła musieli z dupy w finale wyciągnąć Palpetina i Lando. Lubiłem Lando. Ale to nie była jego historia. Był jak ten ciemnoskóry ghostbusters o którym mało kto pamięta który dołączył pod koniec do ekipy. To była historia Luka Hana i Lei. I to, że nie ma ich (Carrie jest wyciągnięta ze starych nagrań... żenada) w finale i musiał tam być Lando... Żenada.

Luke powinien umrzeć w 40 minucie ratując Rey (może zostali zaatakowani podczas treningu przez rycerzy ren dowodzonych przez Kylo i w sumie Snoke też fajnie jakby tam był... albo darth Jar Jar skoro Snoke nie żyje) A Han powinien dowodzić flotą walczącą w finałowej bitwie (wspólnie z Chewim, Lando też mógłby tam być z przyjaciółmi) . Ale też powinna to być bitwa republiki (choćby w takiej formie jak ta tutaj - ochotników chcących powstrzymać zło nim będzie za późno) z first orderem a nie z wyciągniętą z dupy ogromną flotą statków z których każdy ma siłę ognia gwiazdy śmierci...

Ale jakże to samo w sobie pokazuje jaką próżnię kreatywności mieli ludzie piszący te scenariusze. TFA - mniej udana kopia nowej nadziei za to z większą gwiazdą śmierci na końcu. TLJ jedno wielkie ch*j wie co ale z bitwą otwierającą Imperium Kontratakuje umieszczoną na końcu (i oczywiście też gorzej wykonaną) i też oczywiście musiała być miniaturowa gwiazda śmierci. TRoS cała flota okrętów z których każdy jest gwiazdą śmierci.
Jak w kiepskim anime - jak nie ma eskalacji mocy (zaczynasz oglądając przygody ludzi walczących na pięści i miecze a kończysz oglądając jak ciskają w siebie z nieba ogromne meteory i wywołują eksplozje nuklearne pstryknięciem) to znaczy, że fabuła nie idzie do przodu. Tak samo w nowej trylogii. Bohaterowie się nie rozwijają, ale za to coraz więcej i coraz większe gwiazdy śmierci muszą pokonywać. Bo to w tym mierzy się (zdaniem idiotów) jakość gwiezdnych wojen. Jak dużo bardziej groźna od gwiazdy śmierci jest ostateczna broń wroga.

Gdybym ja pisał sequele w ogóle nie byłoby gwiazdy śmierci. Republika rządzi wszyscy są szczęśliwi i nagle znienacka atakują przyczajeni w jej szeregach sithowie (i może też terroryści podkładający bomby w kluczowych miejscach np bazy wojskowe, senat) odcinają głowę republiki, rzucają ją w chaos, rozdzierają ją konflikty wewnętrzne i wtedy w finale pierwszego filmu wyłaniają się przyczajone dotąd wojska spadkobierców dawnego imperium (niech będzie first order) republika pozbawiona dowództwa, zajęta walką z kartelami próbującymi przejmować poszczególne planety albo samymi planetami próbującymi dokonać secesji i na takiego osłabionego i rozciągniętego na wiele miejsc wroga uderza armia first orderu niczym jedna kula w 10 kręgli. Gdzieś w tym wszystkim Leia z Hanem musieliby wrócić z emerytury żeby ratować republikę przed upadkiem może zbierając innych weteranów dawnych wojen, Luke który po wytrenowaniu kilku nowych mistrzów jedi też byłby na emeryturze mógłby spotkać rey (przypadkiem, albo i nie - może jest ona córką kogoś bardzo ważnego, żyjącą anonimowo na jakiejś odległej od centrum planecie i jest bezpieczna tylko dopóki nikt się nie dowie kim naprawdę jest a on udaje, że przychodzi do niej do knajpy na niebieskie mleko a tak naprawdę ma na nią oko jak obi kiedyś na niego... może to córka obiego i dlatego właśnie tak się odwdzięcza?) i zabrałby ją ze sobą by ją chronić ale jednocześnie trenować. (ale tak jak w karate kid - żeby myślała, że jest dla niej wredny i zmusza ją do wykonywania swoich poleceń żeby jej dowalić a tak naprawdę wpajając jej jakieś podstawy walki i może mocy). Uratowanie republiki przed ponownym wpadnięciem w łapy imperium mogłoby być wystarczająco emocjonujące i bez nachalnego wysadzania planet w każdym filmie.

ocenił(a) film na 2

Uważam że Lando tak jak Chewie najlepiej wypada z Hanem Solo, bez niego obie te postaci tracą blask. Tracą
sens, sens istnienia w tych filmach. Bo tak naprawdę jaka jest rola Chewbacci bez Hana Solo w tej całej trylogii ?
Żadna. Opłakał go, swojego jak by nie patrzeć kompana i przyjaciela dosłownie w jednym ujęciu. Potem bierze
się za niańczenie Porgów, by już na samym końcu dostać medal który jest mu do du** potrzeby. Podobnie jest
z Lando, jego wątek sprowadza się do tego że dołącza do ekipy. Co Marka Hamila, tak zgadzam SW to całe jego
życie a Luke jest najważniejszą postacią w sadze. Tutaj jego rola jest wręcz nnatomiast marginalna. Ten facet to
absolutnie zasługiwał na lepszą role, lepsze potraktowanie i lepsze Gwiezdne Wojny. Sam zresztą nie był wcale
zadowolony z jego roli w nowej trylogii Disneya. Natomiast do do Rey, co do Daisy Ridley. Ja uważam że byłaby
dobra ale nie w roli pierwszoplanowej a drugoplanowej. Niekoniecznie też musi to być rola Jedi. Biorę tutaj pod
uwagę że gra jak drewno w tych filmach, co nie musi ale może wynikać nie tyle z jej słabej gry, co ze scenariusza.

użytkownik usunięty
Rinzler

Jeśli chodzi o Chewiego to cieszę się, że chociaż on z oryginalnej trylogii jest w tym wszystkim jakąś stałą (chociaż niańczenie porgów faktycznie żenada, ale wiadomo - zabawki chcieli sprzedawać)
I fajnie, że dostał chociaż scenę opłakania Hana bo przypominam, że Lukowi jej nie dano. Mało tego w tym samym filmie Leia która praktycznie nie znała Rey przytula ją po śmierci Hana a by to zrobić mija Chewiego jak obcego a przyjaźnili się 30paręlat.

Co do Daisy nawet nie pamiętam jakie było moje początkowe zdanie o niej, ale tak od roku czy dwóch lat troszkę mi jej szkoda. Główma rola we własnej trylogii gwiezdnych wojen. Luke 21 wieku tylko bez penisa. Podejrzewam, że musiało brzmieć jak spełnienie marzenia dla aktorki która wcześniej grala zwłoki w kostnicy. Nie wiem mi w tej roli ona pasuje do tego stopnia, że choć chciałbym by wywalono epizody 7-9 z kanonu (co raczej niemożliwe) to gdyby kręcono je na nowo ona znowu była w nich bohaterką (choć niekoniecznie jedyną).

A właśnie apropos życiowych szans i bohaterowania. Na plakatach o ile pamiętam eksponowano bardziej Finna niż Rey. Mało tego jego walka z Kylo pozwalała podejrzewać, że ma on w sobie moc i może kiedyś razem z Rey zostaną Jedi (nawet by to miało sens gdyby Luke poległ - czego nie dałby radę powstrzymać na starość załatwiłaby para jego uczniów wspólnie). A tymczasem w TLJ został nowym Jar Jarem i choć w TRoS na coś się przydał (w odróżnieniu od Rose) mimo wszystko jak i cała reszta "bohaterów" był tylko tłem dla Rey wokół której zawsze wszystko się kręciło.
Podejrzewam, że on sam myślał, że jego rola będzie dużo większa i może nawet to on będzie głównym bohaterem (czy jednym z głównych).

Ale gdzie tam - abrams znany jest z 3 rzeczy. Kiepskich zakończeń (nie oglądałem lost, ale podobno przeszedł sam siebie), ale nawet bardziej z braku własnych pomysłów i kopiowania innych filmów w swoich scenariuszach (widać to po nowych startrekach, TFA to plagiat nowej nadziei, w TRoS też dużo pomysłów skradzionych z innych filmów i 0 oryginalności) ale przede wszystkim z.... mystery boxów. Próbowania na siłę zaskakiwać widzów. Może nie aż tak jak Ruin w TLJ (ten to w każdej scenie myślał najpierw co powinno w niej być a potem kręcił odwrotną wersję żeby ludzi zaskoczyć - debil). Ale jednak też. W Star Trek into darkness bodajrze dłuuugo zapewniał, że Dr Strange nie gra tam Khana. W wywiadach ze 100 razy dementował te podejrzenia. A potem "surprise" Strange to Khan. Podejrzewam, że tak samo miało być teraz z Rey Palpetine (tylko przecieki zepsuły plan no dalej uważam, że lepsza byłaby Rey Binks). Jak się to ma do Finna? Abrams od początku wiedział, że to Rey będzie bohaterką bo feminizm. Ale nie chciał by to było jasne bo lubi zaskakiwać. Właśnie sobie odpaliłem plakat filmu na googlach. Rey trzyma kij. Choć oświetla ją miecz Kylo na czerwono. To Fin trzyma niebieski miecz świetlny. Więc ludzie szli do kina myśląc pewnie, że Finn okaże się jedi (a w każdym razie tylko po to był ten plakat by w błąd ich wprowadzić) a tak naprawdę Finn był tylko zmyłką a to Rey miała być bohaterką i wątpię by ktoś o tym poinformował Johna Boyege. Szkoda. Jak widać dla nowych aktorów też nie mieli skrupułów. Tego tutaj potraktowali trochę jak mebel. W sumie on i Rose całe TLJ byli elementami scenografii, byli na ekranie tylko po to żeby być na plakatach i żeby LucasFilm mogło się napinać, że obsada jest wszechstronna rasowo... a w tym filmie możnaby ich wyciąć i nic by się nie zmieniło.

użytkownik usunięty

Tak z innej beczki obejrzałem dzisiaj Avengers Endgame z koleżanką z którą wczoraj byłem na TRoS.
W tym ostatnim jak była ta "dramatyczna" finałowa scena gdzie Kylo wskrzesza Rey i całują się i tak wali jej z ust, że on umarł parsknąłem śmiechem. Nie wiem jakoś komiczna dla mnie była ta sekwencja i chyba nie tylko dla mnie bo kilka innych osób się zaśmiało na sali.

Endgame oglądałem po raz trzeci (planowałem więcej razy do kina się wybrać, ale znajomi nie dopisywali) i trzeci raz się popłakałem na śmierci pewnego bohatera (nie dam imienia bo tu o spoilerach z TRoS ostrzeżenie było a nie z Endgame^^)

ocenił(a) film na 3

Co Ty tam wiesz. Ackbar musiał zginąć aby wprowadzić Holdo. Mężczyzna nie może być tak głupi jak Holdo tylko kobieta może być tak głupia.
2. Zgodnie z ideolo SJW musi być Mary Sue. Wszystko na to wskazuje, tak więc wprowadzenie mentorzycy to ukłon w stronę systemu patriarchalistycznego.

ocenił(a) film na 2
Smok_Eustachy

Ackbar ginie żeby ustąpić miejsca Holdo, która też ginie aby na końcu okazało się że pojawia się drugi
Ackbar czyli syn. Notabene którego obecność w filmie jest tak samo zauważalna czy do wychwycenia
jakśmierć jego ojca. Przynajmniej za pierwszym razem gdy ogląda się film. Nie polecam robić tego dwa
razy.

Świetne podsumowanie. Co prawda z drobnymi szczegółami bym się nie zgodziła (dla mnie jednak TRoS jest gorszy niż TLJ), aczkolwiek cały sens recenzji nie odbiega od tego co ja sądzę o tych filmach. Pozdrawiam i niech moc będzie z tobą.

Scenarzysta EP 9 i BvS był ten sam. Stąd pewnie podobne odczucia.

użytkownik usunięty
cloe4

A jednak w końcu czegoś się tu od kogoś dowiedziałem (zwykle ludzie poprawiają to co mówię i pitolą jakieś farmazony, a na tą zbieżność scenarzystów uwagi nie zwróciłem).

Dzięki za miłe słowo jak zobaczyłem, że kobieta komentuje byłem pewien, że będzie imperium kontratakuje bo pisałem coś o złej fiministce. Jedne się zgadzają inne atakują. Zresztą nie tylko kobiety, ostatnio w dyskusji powołałem się na przykład Ghostbusters 2016 porównując go do TLJ (oba mocno femistyczne w wydźwięku, oba nielubiane przez widzów i zarobiły mniej niż zakładano, oba wielbione przez krytyków i kontynuacje obu przez krytyków hejtowane za odejście od tych 2 filmów) i jakiś typ się przysapał, że hejtuję film za to, że grają w nim kobiety. No właśnie nie. Lubię wiele filmów w których grają kobiety (jak ktoś mi podaje rey albo kapitan marvel jako przykłady silnych bohaterek to mi się niedobrze robi - silne to były Sarah Connor w Terminatorach i Elen Ripley w Obcych - nie sztuka być bohaterem jak się ma boskie moce!) GB16 i TLJ nie lubię (a nawet już nienawidzę przez te ciągłe gównoburze i robienie z ludzi potworów bo im się film nie podobał:() bo są marne, a to, że kobiety grają w nich główne role to dla mnie sprawa drugorzędna. Natomiast dla krytyków jest sprawa odwrotna - oni też widzą, że filmy są słabe ale chwalą je tylko dlatego, że ważne role mają kobiety. Nie podoba mi się takie podejście. Mam nadzieję, że Cię niczym nie uraziłem bo zapewniam, że nie próbowałem. Nie lubię indoktrynacji politycznej w kinie, do kobiet i feminizmu nie mam nic, przeciwnie popieram całe życie.

PS: jeśli doczytasz do tego momentu to daj znać bo ciekawość mnie zżera - co Ci się podoba w TLJ? Obejrzałem wczoraj i serio nie znalazłem niczego na jego obronę a pod tym kątem oglądałem^^

ocenił(a) film na 2

Ja też lubię filmy w których grają kobiety, nie mam problemu z tym aby kobieta miała główna role. Wszystko
sprowadza się jednak do tego jak ta rola jest zagrana. No właśnie Sarah Connor w Terminatorach i Elen Ripley
w Obcych to są dobrze przykłady, z tegorocznych blockbusterów mógłbym wskazać dziewczynę z tego filmu
Bumblebee (swoją drogą najlepszy film Transformers live action, choć to mojego wymarzonego to jeszcze mu
brakuje trochę) Ja też nie lubię ani Ghostbusters 2016 ani TLJ, oba są dla mnie nieporozumieniem. Ocena 1/10.

Jeśli wolno wejść między wódkę i zakąskę, w TLJ fajny był motyw rozwoju postaci Kylo. Zwłaszcza ukazanie tego momentu, kiedy Luke chciał go zabić - pokazane z odmiennych perspektyw stało się diametralnie różne w odbiorze. Końcowa bitwa też nie była aż tak dramatycznie zła. Motyw więzi mocy między Kylo i Rey - też jest spoko. Zastąpił w dużej mierze pojedynki na miecze świetlne. Cóż, odważono się na dość ryzykowne motywy, żeby pokazać coś nowego. Nie wszystkim przypadły do gustu. Bywa.

cloe4

Wiesz, najbardziej boli fakt, że poświęcenie Anakina i cały jego arc umniejszyli jak tylko mogli. W sumie praktycznie go wymazali, bo przecież tylko Rey mogła w końcu ostatecznie pokonać Imperatora.

olka0207

W Star Wars Disneya (bo kanonem tego nie śmiem nazwać) Anakin już nie jest wybrańcem, ponieważ Palpi go stworzył tak naprawdę. Nie wiem jak ty... Ja udaję, że kanon Disneya nie istnieje. Zawsze mogę uznać film, który będzie dobry. Ale to wszystko. Disney tak bardzo chciał pokazać, że gardzi Anakinem Lucasa, że dopuścili się wymazania go zupełnie z historii star wars kosztem MaRey Sue. Tego samego Anakina, który nie zawsze był głównym bohaterem, ale był postacią, która się pojawiała w każdym filmie i był osią, centralną postacią sagi. Z gwiezdnowojennego Jezusa z wadami zrobiono z niego byle kogo. Kogoś kto może kiedyś sobie istniał, ale i tak jego poświęcenie z miłości do dziecka nie miało żadnego wpływu na los uniwersum. Nie mam na to słów.

Szkoda mi też Bena Solo. Byłam bardzo mocno uprzedzona do tej postaci, ale po obejrzeniu TRoSa sądzę, że to on powinien być głównym bohaterem tej trylogii, to on powinien przetrwać w tym filmie. Nie ta przekokszona do granic laska z dupy, której i tak nikt nie lubił.

cloe4

No ja niestety też wymazuję te filmy z pamięci...Od początku nie było na nie pomysłu i nikt tam nie wiedział jaką historię ma to opowiadać.Ostatecznie opowiada tę samą co 40 lat temu tylko z super hiper kobiecą bohaterką, zwieńczeniem mokrych snów Pani Kennedy dotyczących female power fantasy. Zaraz podbiję oceny prequelom bo to arcydzieła w porównaniu z tą kupą od Disney'a.

użytkownik usunięty
olka0207

Ja od TLJ liczyłem, że usuną nową trylogię z kanonu. Mało to prawdopodobne, ale nie tracę nadziei.
Widzą, Endgame zarobiło 2x więcej niż the Avengers a u nich TRoS zarobiło 2x mniej niż TFA. Innymi słowy widzą różnicę między cyklem budowanym na dobrych filmach a cyklem budowanym na gównie. Widzą ilu fanów oddanych stracili żeby przyciągnąć jakieś Karyny i Grażyny które może pójdą na gwiezdne wojny a może na cokolwiek innego bo inaczej wiatr zawieje.

Póki co mogą nie być na to gotowi, zwłaszcza, że szefową nadal jest ta głupia stara franca która zniszczyła gwiezdne wojny z abramsem i johnsonem - wszystkie postacie, każde splunięcie na OT i jej bohaterów, wszystko co złe w tych filmach ma na sobie odciski jej chciwych palców. Ale ona wyleci niedługo. Mogą zastąpić ją kolejną niekompetentną babką bo czasy takie, że jak wymienią ją na Favrou czy Feigiego (pierwszy to człowiek który kręcił Iron Many i nakręcił Mandalorianina - jedyny dobry projekt ery disneya w SW, drugi to osoba która zarządzała całym MCU niemal od początku a efekt znamy - obaj to wielcy Fani SW i osoby mega kompetentne) to SJW podniosą lament, że to seksizm wymienić kobietę na faceta. Więc zatrudnią jedną nieogarniętą idiotkę by zastąpić drugą. Ale przy odrobinie szczęścia ta nowa będzie tylko figurantką, będzie trzepać kasę i świecić twarzą w mediach a ktoś z wymienionych panów będzie podejmował decyzje bo oni wiedzą co robią.

I tak sobie myślę, że kto by nie przejął władzy w LucasFilm może chcieć zacząć od zera. Więc usunie z kanonu nową trylogię (SJW podniosą lament, ale oni i tak na takie filmy nie chodzą więc niczego to nie zmieni dla nowych filmów) może też przywrócą EU (expanded universe - gry, książki i komiksy które mega rozbudowywały świat a które kathleen kennedy wymazała z kanonu na starcie tracąc w oczach fanów) podejrzewam, że zaczęli by nową erę spioffem albo dwoma by sprawdzić czy fani wybaczyli i może zaczęliby od nowa z epizodami 7b,8b i 9b. Ja na reset jestem gotów do kina iść. Ale dopóki to gówno jest w kanonie nie pójdę na tytuły 10 wzwyż. Nie wiem czy pójdę na filmy o starej republice bo choć one byłyby osobnym tworem to myślę, że warto portfelami pokazywać Disneyowi, że musi ustąpić albo tracić na tym interesie.

ocenił(a) film na 2

Nie zrobią tego bo musieliby zaprzeczyć sami sobie. To jest korporacja w najgorszym
tego słowa znaczeniu, jeśli coś pójdzie nie tak po jej myśli to co najwyżej może poleci Kathleen Kennedy. Wiesz Avengers, to MCU było od początku do końca przemyślane.
11 lat, kilkanaście filmów których konkluzją był ten EndGame. Tutaj co, mamy 3 filmy,
pierwszy 2-3 lata po przejęciu marki. Za szybko. Czy jednak Kathleen Kennedy wyleci,
no z tego co wiem ma kontrakt na bycie szefową LucasFilm do 2021 roku. W tej chwili
są tylko pogłoski o tym że wobec słabego wyniku finansowego zastąpić ma ją Michelle Rejwan. Jeśli teraz ją nie zwolnią, to wątpię by zrobią to w przyszłości. Jeśli nie teraz, to kiedy ? Jest idealny moment. Skywalker. Odrodzenie ma na świecie złe przyjęcie, ponad
to wypada finansowo gorzej dwa poprzednie filmy. Mniej ludzi poszło więc do kin na SW

Anulowanie EU było logicznym posunięciem, aby zapewnić sobie swobodę twórczości. Bez tego byliby skazani na wierną bądź zmodyfikowaną ekranizację Trylogii Thrawna i rzeszę psychofanów punktujących w internetach różnice między książkami a filmami (na niekorzyść tych drugich oczywiście). Osobiście uważam, że przeplot historii mniej wykoksowanych Kylo i Rey i Thrawna byłoby lepszym pomysłem.

użytkownik usunięty
nbl_raziel

"logiczne posunięcie" "swoboda twórczości"
1 film - wszyscy szukają mcguffina (mapy do skywalkera) bo dla jednych jest ostatnią nadzieją a dla drugich ostatnim zagrożeniem
2 film - przekreśla fabułę pierwszego, luke nie przybyl na planetę żabich zakonnic przygotowywać się do walki tylko uciec i się schować. nie był dla nikogo zagrożeniem ani nadzieją a mapa okazała się tanim chwytem żeby udawać, że ten film miał fabułę
3 film - wszyscy szukają mcguffina żeby odnaleźć z dupy wyciągniętego imperatora który z dupy wyciągnął ogromną flotę w której z tysięcy okrętów każdy ma działo mogące rozwalać całe planety... ale tylko jeden okręt ma system nawigacyjny^^ Ale nie tak szybko! żeby znaleźć mcguffin potrzebny jest jeszcze głupszy mcguffin. Luke szukał go 30 lat. Rey znalazła w godzinę. Nawet tym musieli na niego nasrać.
Logiczne posunięcie dla swobody twórczości. TWÓRCZOŚCI! każda część to gorsza kopia elementu z poprzedniej trylogii. TFA to totalnie nowa nadzieja tylko kopiowana z pamięci przez imbecyla. TLJ najbardziej się różni ale tylko dlatego, że reżyser miał w dupie opowieść on chciał się popisywać i trollować widza na każdym kroku. Ale i tak film zaczyna się od ataku pseudoimperium na bazę pseudorebelii. Protagonistka ubiega się o trening u starego mistrza jedi przebywającego w ukryciu (tylko w IK yoda faktycznie szkoli, tutaj lukowi nawet na to nie pozwolono bo w feministycznych SW Disneya nie będzie facet kobiety uczył!) jest też bitwa na lodowej planecie o bazę rebelii ale umieszczona na końcu zamiast na początku (a lód zmieniono na sól - niby to jest ta "twórczość"?) Trzecia część ostatni akt to kopiuj/wklej z Powrotu Jedi - ostateczna bitwa między flotą republiki/rebelii a imperium a w bazie imperialnej imperator przy pomocy kylo próbował zwabić rey i przeciągnąć na swoją stronę tak jak kiedyś chciał złapać luka na vadera.

Nikt nie będzie traktował poważnie typa który filmowi w którym nasza bohaterka trafia na jakąś planetę o której nikt nie słyszał trafia akurat na festiwal odbywający się raz na 40 lat (nawet jak trwałby tydzień to szanse byłyby astronomiczne) tam otrzymuje od jakiejś przechodzącej dziewczynki naszyjnik plemienny a 2 minuty później ma wizję rozmowy z kylo w trakcie której ten zdziera jej naszyjnik a po wizji ma go w ręce w prawdziwym świecie i na jego podstawie ją namierza. FILM KTÓRY POTRZEBUJE W TAK IDIOTYCZNY I LENIWY SPOSÓB PCHAĆ FABUŁĘ BO DOBRYCH POMYSŁÓW NIKT NIE MIAŁ W TRAKCIE PISANIA TO GÓWNO A NIE FILM. A ty dałeś mu 10na10 i chrzanisz o twórczym natchnieniu twórców które EU by "ograniczało". Ograniczone to są te filmy bo ograniczeni ludzie je kręcili.

Ale rozumiesz różnicę między swobodą twórczości, a efektami tejże twórczości, czy nie bardzo?

użytkownik usunięty
nbl_raziel

rozumiem, że jak się nie ma twórczości to i swoboda zbędna. Abrams to kreatywne beztalencie - każdy jego film to kopia innego filmu lub pomysłów skradzionych z innych filmów. A Ruin Johnson to narcyz który wygląda jak bałwan i jest bałwanem - ta jego pogoń za twórczą swobodą sprawiła, że zamiast próbować nakręcić środkową część trylogii w 9 filmowej sadze nasrał na wszystkie wątki zostawione przez poprzednika żeby nakręcić sobie film ruina johnsona i uciec z tonącego statku.

Kathleen Kennedy zasłaniała się pragnieniem zapewnienia kreatywnej swobody gdy podpalała EU ale ostatnio żaliła się, że bidulki stali przed ciężkim zadaniem bo tworząc nową trylogię nie mieli materiałów źródłowych jak książki i komiksy na których mogliby się wzorować. Sama wyrzuciła tony świetnych materiałów z kanonu! Zacznijmy od tego, że tej francy i tym dwóm jej przydupasom (ruin i jar jar) nigdy nie chodziło o opowiedzenie historii. Nie mieli historii do opowiedzenia co udowodnili pisząc ostatnią część w połowie kręcenia. Chcieli tylko nakręcić feministyczny film żeby kobiety przejęły ster w sadze tak jak kathleen miała w studio. Propagandę patofeministki mogła sobie uprawiać prywatnie, ale nie kosztem wartej 4 miliardy franczyzy kochanej przez dziesiątki milionów ludzi.

Odnoszę takie dziwne wrażenie, że dla niektórych to była samospełniająca się przepowiednia. Jak mnie pamięć nie myli, to już pierwszy teaser TFA wywołał u niektórych ból d*py, jak zobaczyli czarnoskórego stormtroopera. Teraz się okazuje, że i feministyczne motywy przeszkadzają (mimo zapewnień, że nie). To samo było z Kapitan Marvel. Jakoś ciężko mi przyjąć, że Disney postanowił sobie zrobić reklamę feminizmu za kilkaset baniek. To raczej próba przemycenia idei, która dla wielu się nie przyjęła. Nie pierwszy i nie ostatni raz. A głupoty fabularne też żadną nowością nie są. Wystarczy pooglądać sobie Honest Trailers czy HISHE. Punktują to bezlitośnie (i z humorem, a nie bólem d*py i zacięciem godnym lepszej sprawy) w wielu filmach.
I - żeby nie było - to nie przytyk do ciebie, bo w odróżnieniu od wielu malkontentów podajesz konkrety, zamiast biadolić na zasadzie tory były złe i podwozie też było złe.

użytkownik usunięty
nbl_raziel

Kto ci narzekał na czarnego stormtroopera? 5 osób na miliony widzów? przez takich kretynów jak ty przypinających łatki wszystkim na podstawie paru przypadków spory o jakość filmu przerodziły się w spory polityczne.

I kto zapewniał, że nie przeszkadzają "feministyczne motywy"? Mi - i zapewniam, że nam wszystkim (jako wszystkich ujmuję krytyków Disney SW za wyjątkiem wspomnianej garstki rasistów a może i trolli zostawiających rasistowskie komentarze) nie przeszkadza "feministyczny" wątek rozumiany jako obsadzanie głównych bohaterek w filmach - akcji czy dowolnych innych. Bezmózgi twojego pokroju selektywnie dobierają tytuły których się przyczepiają - z wszystkich filmów których ktoś nie lubi wybierają te parę gdzie feminizm jest pchany na chama bez umiaru i ze szkodą dla filmu (disney SW, kapitan marvel, ghost busters 2016, ostatnio dark fate) i na tej podstawie robią z niewinnych ludzi inceli nienawidzących kobiet bo przecież krytykują filmy w których grają kobiety. A to, że poza tymi paroma przypadkami są dziesiątki filmów które nie tylko lubimy ale czasem wręcz wielbimy i też kobiety grają główną rolę jest wygodnie przemilczane.

Brzydzę się disney sw za politykę która była ważniejsza niż filmy, cała marka łącznie z jej bohaterami i fanami. To samo tyczy się GB2016 które miało być GB3 ale zamiast kontynuacji podstępnie (intrygami odsunęli od projektu ludzi którym zależało na marce i zostawili ludzi którym zależało na zrobieniu filmu ni to remaku ni to sequela gdzie jedyną zmianą poza niższym poziomem będzie płeć bohaterów) Dark Fate'a gdzie zabito w pierwszej scenie Johna Connora - kanonicznego bohatera ludzkości tylko dlatego, że był białym facetem a teraz w holywood to nie modne, więc zabito go by zastąpić latino laseczką. PRZECIW TAKIEMU FEMINIZMOWI JESTEM. Rujnującemu cykle które kochałem żeby kilku patofeministkom stanął. To samo z kapitan marvel którą wciśnięto na chama do mcu przed samym endgamem - nie współtworzyła universum a spiła śmietankę, lansowano ją na twarz 4 fazy gdy tymczasem wielu bohaterów i bohaterek tworzących trzecią fazę (niektórzy i wcześniejsze) nadal było w projekcie tylko zepchnięci na dalszy plan bo kapitan feminizm przybyła i jest najlepsiejsza.

Feminizm kathleen kennedy - jej przekonanie, że laski są święte a faceci to zło to przyczyna śmierci star wars. Piszesz, że "czarny storm trooper" niektórym nie pasował. Finn na plakatach do jedynki promowany był z mieczem świetlnym jakoś nie pamiętam zbyt wielu głosów, że czarny jedi błe, zwłaszcza, że wcześniej był mace windu. To nie ja poświęciłem Finna - czarnoskórego dezertera z sił First Order i o wiele ciekawszą postać niż Rey żeby bohaterem była biała laska, a czarny facet został nowym jar jarem i popychadłem! Wiele kobiecych bohaterek, wielu bohaterów różnych ras współtworzyło EU usunięte z kanonu przez kathleen kennedy więc kto tu jest prawdziwym rasistą jeśli już? Zeszmacono Luka żeby Rey wydawała się fajniejsza. Zabito Luka tylko dlatego, że był facetem a taki nie ma prawa być mentorem kobiety. Więc z dupy zrobiono sensei Leię i zretconowano sagę, że niby była mistrzem jedi tylko w tajemnicy. W TLJ jest fioletowowłosa feministka tylko po to żeby traktować Poe jak śmiecia. TAKI FEMINIZM MI PRZESZKADZA. Feminizm w patologicznym wydaniu gdzie wszystko co dobre uosabiają kobiety a faceci są albo źli albo niekompetentni - a czasem i jedno i drugie.

Jasne. Leię i Holdo też zabili bo były facetami...oh wait :D

"W TLJ jest fioletowowłosa feministka tylko po to żeby traktować Poe jak śmiecia"
Jesteś zdecydowanie przewrażliwiony. Poe to super postać, tylko był narwany, co nie zawsze wszystkim wychodziło na dobre. Ot choćby pyrrusowe zwycięstwo nad dreadnaughtem na początku filmu.

użytkownik usunięty
nbl_raziel

Lei nie zabiliby wcale zapewne - ale zmarła Carrie Fisher więc i tak musieli oszukiwać (Edytować sceny już wcześniej nagrane i zmuszać obsadę TRoS do wypowiadania kwestii które możnaby wpasować w nagrane do poprzedniego filmu wypowiedzi Lei i udawać, że to dialog)

Carrie zmarła na długo przed premierą TLJ można było wywalić wszystkie sceny odkąd rozwalono jej pokład dowodzenia (tym samym dając jej godniejszą śmierć) a pozostawić przy życiu Luka tym samym dając mu szansę na odkupienie wszystkiego co niby w tej nowej trylogii zawalił (nic co w nowej trylogii jego postać nie jest z tą postacią zgodne) ale Luke to facet a Rey nie może się uczyć od faceta bo co powiedzą feministki? Więc Luka pozostawiono bezużytecznym i martwym a Lei dano szansę uczyć Rey pomimo śmierci Carrie.

A Holdo nie zabito - dano jej scenę w której poświęciła się żeby rozwalić całą flotę wroga jednym ruchem. Zrobiono z tego bezużytecznego warzywa heroskę (kosztem kanonu bo zrujnowano podstawą wiedzę o nadprzestrzeni - był to skok do innego wymiaru a nie "bardzo szybki lot")

chcesz mnie zgasić leszczu? musisz się bardziej postarać bo w odróżnieniu od ciebie mam mózg i argumenty.


Jedyne na co jestem przewrażliwiony to dyskusje z takimi jak ty.

Cała interakcja holdo z Poe jest naciągana i sztuczna (już pomijam, że obecność holdo w tym filmie jest naciągana i sztuczna, ale ktoś bardzo chciał bohaterkę feministkę jeszcze jedną). Zacznijmy od tego, że jedyne czego Poe chciał to dowiedzieć się, że Holdo ma plan by uratować niedobitki ruchu oporu. Gdyby go miała zrobiłby wszystko by jej pomóc. Ale ona choć miała plan to zachowywała się jakby go nie miała. Już pomijam, że cały film traktowała go bezczelnie jak mądra pani nauczyciel traktuje rozkapryszone dziecko. I nie bierze się to z niczego. Poe to bohater który rozwalił bazę starkilera. A to problem bo w nowych SW jest miejsce tylko dla bohaterek. Więc wprowadzono postać fioletowowłosej feministki której nikt normalny nie dałby dowodzić budką z hotdogami i zrobiono z niej admirała. I pani holdo traktowała cały film Poe Demrona jak śmiecia. Czemu? Dla satysfakcji zakompleksionych feministek.

Ale to tylko bonus. Prawdziwy powód dla którego Holdo zachowywała się jak sucz to fabuła. Ruin Johnson chciał w konkretnych punktach filmu konkretne postacie w konkretnych miejscach, ale nie umiał tego mądrze napisać. Stąd Holdo olewa apele Demrona o zdradzenie planu tylko po to żeby pomyślał, że planu nie ma a to tylko po to żeby wysłał Rose i Finna na side questa. A to z kolei tylko dlatego, że feministki chciały w głównej obsadzie azjatkę, ale nie mieli dla niej nic do roboty stąd właśnie ten side quest który absolutnie do niczego nie prowadził, ale dał rose czas na ekranie i o pół godziny wydłużył film.

Oto prawdziwe oblicze disney star wars - idiotyczne nijak nie trzymające się kupy sploty wydarzeń które są w filmie tylko dlatego żeby propagować jakąś ideologię albo tylko dlatego, że ktoś nie umiał napisać fabuły więc napisał splot scen.

MAŁO TEGO.
Skoro już na tą scenę mnie sprowadziłeś to dodam (albo powtórzę - toczę dyskusje w 6 miejscach na raz i gubię się gdzie napisałem komu co już): Finn i Rose trafili na kanto byte bo tam był jedyny człowiek w galaktyce który mógł im pomóc. Ale zostali aresztowani bo przelecieli pół galaktyki ale szkoda im było czasu przelecieć 500m od plaży na parking i zaparkowali na niej. Za co zostali aresztowani. I W CELI NA JAKIMŚ ZADUPIU CAŁKIEM PRZYPADKIEM SPOTKALI DRUGIEGO JEDYNEGO CZŁOWIEKA W GALAKTYCE KTÓRY MÓGŁ IM POMÓC. Mało tego do wykonania misji potrzebował on niezwykle rzadkiego metalu... z którego rose miała biżuterię:|
Cóż za niesamowita fabuła! Disney star wars 10/10! brawo! genialny scenariusz!

1. Carrie zmarła rok przed premierą TLJ, ale zdjęcia już raczej były zakończone. Mało mnie dziwi to, że nie chcieli pół filmu kręcić od nowa.

2. Luke niczego nie spieprzył. Po prostu miał ucznia, który się zbuntował, bo pragnął czegoś więcej i miał wrażenie, że mistrz go wstrzymuje. Motyw dość powszechni w uniwersum SW. Eksploatowany chociażby w Jedi Outcast (Desann), KOTOR (Revan i Malak), w którejś książce też się syn Solo i Lei zbuntował i przeszedł na ciemną stronę, a w "Dziedzicu Imperium" był bardzo niechętny odbudowywaniu Zakonu. Więc są to wątki w jakiś tam sposób połączono i wyszło co wyszło. Każdy sam oceni czy dobrze czy beznadziejnie. Moim skromnym zdaniem Luke miał się prawo załamać i stracić wiarę w sensu szkolenia kolejnej generacji Jedi, a jego spojrzenie na kwestię zakonu, który upadł u szczytu potęgi jest całkiem ciekawe.

3. "był to skok do innego wymiaru a nie "bardzo szybki lot"
No nie do końca. Wystarczy spojrzeć na dowolną scenę z OT, w których Falcon daje "dyla". Niby dlaczego gwiazdy zmieniają się w linie? Albo dlaczego w ESB musieli najpierw opuścić pole asteroidów, zanim spróbowali uciec w nadprzestrzeń. Ale jak to nie wystarczy, to możesz odkopać symulatory SW: w X-Wingu i TIE Fighterze nie skoczysz w nadświetlną, jeśli w kierunku skoku będzie się znajdował jakiś Niszczyciel. A jak pole jest czyste, to najpierw na radarze wszystko ucieka do tyłu, a dopiero później następuje skok. W X-Wing Alliance można się rozbić skacząc w nadświetlną, jeśli wcelujesz w przeszkodę. Więc Rian niczego tu nie zrujnował.

4. "w odróżnieniu od ciebie mam mózg i argumenty."
"The ability to speak does not make you intelligent. ;)

5. "Zacznijmy od tego, że jedyne czego Poe chciał to dowiedzieć się, że Holdo ma plan by uratować niedobitki ruchu oporu"
Dla porządku, mnie Holdo także wybitnie irytuje samym swoim jestestwem, pomijając kwestie aktorskie czy uzasadnienia istnienia tej postaci w całej historii. Natomiast rozumiem dlaczego to tak zrobiono. Głównym motywem TLJ jest ucieczka niedobitków i niepewność czy im się uda (no ok, nie do końca niepewność, bo dobrym się zawsze udaje), albo przynajmniej to wrażenie balansowania na krawędzi. Gdyby zamiast Holdo był np. Ackbar, to tej niepewności by nie było. I tu znowu można dyskutować czy to wyszło czy nie. Wg mnie wysżło co najwyżej średnio, głównie przez to, że Holdo jest wkurzająca.

6. "Poe to bohater który rozwalił bazę starkilera"
Poe to świetna postać. Poe to bohater. Poe to świetny żołnierz. Poe to najlepszy pilot rebelii. Ale Poe to też kiepski dowódca, który musiał się nauczyć sztuki dowodzenia i planowania strategicznego. I dojrzewanie Poe do roli przywódcy jest także jednym z motywów TLJ. A czy od kobiety czy nie od kobiety - cóż, już w ESB Yoda poinformował Kenobiego, że jeśli Lukowi się nie uda, to Leia będzie ostatnią nadzieją rebelii. Widocznie Yoda był pierwszą feministką w świecie SW.

7. "A to z kolei tylko dlatego, że feministki chciały w głównej obsadzie azjatkę"
Obsesje się leczy.

8. "szkoda im było czasu przelecieć 500m od plaży na parking i zaparkowali na niej"
A to bankowo napisano tylko po to, żeby zadowolić ekoterrorystów.

9. "Mało tego do wykonania misji potrzebował on niezwykle rzadkiego metalu... z którego rose miała biżuterię"
Gratulacje. Pozamiatałeś za jednym zamachem Star Wars, MacGyvera i setki filmów, w których rozbrajają bombę w ostatniej sekundzie. I nawet się nie spociłeś.

użytkownik usunięty
nbl_raziel

1) gdybyś miał wiedzę nie musiałbyś zgadywać. Carrie zmarła w grudniu 2016 a TLJ trafiło do kin rok później. Szczerze to nawet więcej czasu niż myślałem, że mieli. Zabicie jej w tym filmie nie kosztowałoby ich więcej pracy - wystarczyłoby potraktować scenę poprzedzającą "leię popins" jako jej śmierć. To miałoby sporo zalet. Kylo zawahał się przed zaatakowaniem jej, jak wpłynęłaby na niego świadomość, że jego mamusia zginęła bo on postanowił zgrywać hitlera? Mało, że nie dołożyłoby im to pracy w TLJ (Leia umiera, a Luke żyje - to można było załatwić w montażu stosunkowo szybko i tanio) to zaoszczędziłoby im to pracy w ep. 9 kiedy musieli w pierwszym akcie wmontowywać na siłę przerobione dawne sceny z Carrie i pisać pod nie scenariusz. Gdyby to Luke trenował Rey nie byłoby tego problemu. Ale Luke to facet a feministka Kennedy nie chciała by jej bohaterka uczyła się od faceta.

2) nie mydl mi oczu Kotorami! Luke w OT to człowiek który zaryzykował życie i dał się torturować imperatorowi bo zaufał, że w Vaderze jest dobro choć cały świat łącznie z samym Vaderem uważał go za potwora. Luke w TLJ zakradł się do sypialni swojego siostrzeńca by zamordować go we śnie bo wyczuł w nim mrok i uznał, że nie da się go ocalić. Jeżeli nie widzisz różnicy między prawdziwym Lukiem a tym co zrobiono z Luka to już nie moja sprawa bo tylko o tobie to świadczy. Już pomijam, że Luke w OT nie wahałby się ani sekundy nie mając jeszcze grama przyszłej mocy by rzucić się na ratunek przyjaciołom/siostrze/galaktyce. Luke w TLJ ukrył się jak tchórz na końcu świata i czekał aż republika upadnie a Leia zginie w samotnej walce. Masz rację - Luke niczego nie spieprzył. Spieprzono Luka.

3) Kto powiedział, że skok do innego wymiaru nie wygląda jakby gwiazdy bardzo szybko przemieszczały się wokół ciebie? Wiesz co to prędkość światła? najszybsza prędkość jaką potrafimy sobie wyobrazić dla jakiegokolwiek obiektu - 300tys. m/s. A światło osiąga ją tylko dlatego, że jest pozbawione masy. Nadanie jej obiektowi masą obdarzonemu jest niemożliwe. Ale zakładając, że w świecie sci-fi jest to możliwe (suspension of disbelief - ja to szanuję) to czy wiesz czym jest rok świetlny? Jest to odległość jaką światło pokonuje w ciągu roku. Najbliższa słońcu gwiazda to 4 lata świetlne z groszami a średnica naszej galaktyki (drogi mlecznej) to 100k lat świetlnych. Nadprzestrzeń pozwala przemierzyć galaktykę w kilka sekund. Więc jeśli odległość jaką pokonuje światło w 100k lat pokonujesz w kilka sekund wiesz jaka to wartość? Ja tego nie policzę sorki, jestem humanistą. Taka podróż przy takiej prędkości zabijałaby. A gdybyś w coś uderzył... wiesz czym jest energia kinetyczna? Jeżeli obiekt ma odpowiednią masę i odpowiednią prędkość to ma też konkretną siłę rażenia. Przykładowo ICBM (rakiety międzykontynentalne) nie mają żadnych ładunków wybuchowych albo mają nuklearne. To dlatego, że mają taką masę i prędkość, że umieszczanie w nich konwencjonalnych ładunków nie ma sensu bo większy wybuch mają za samą siłę uderzenia. Dopiero ładunek nuklearny robi różnicę. A 1 kilogram rozpędzony do 80% prędkości światła miałby większą moc niż jakakolwiek znana nam bomba nuklearna. To teraz jeśli statek Holdo ważył tysiące ton i uderzyłby z prędkością tryliardy większej od prędkości światła... walić flotę first orderu - nie byłoby galaktyki a może i wszechświata. Stąd ja trzymam się innego wyboru - jak wolisz "jadę szybciej" to twoja sprawa

4) A wyglądam na kogoś komu kończą się argumenty? Jak narazie zniszczyłem każdy z twoich dotychczas wymienionych zaraz zajmę się resztą. twoje pociski po angielsku nie robią na mnie większego wrażenia niż po polsku. I też nie świadczą o inteligencji. Zresztą ja nie pozuję na mega inteligentnego. Po prostu wiem co mówię jeżeli nie jestem przeciętny to tylko dlatego, że społeczeństwo głupieje z każdym rokiem

5) Kwestii poe i holdo nie będę rozwijał - napisałem w tej sprawie wszystko co uważam za stosowne. Z wszystkich o które się spieramy ta jest najbardziej dotyczącą opinii a nie faktów więc nie chcę tracić na nią czasu

6) Nie bardzo rozumiem o co ci chodzi. Nie twierdzę, że był świetnym przywódcą a w starciu z holdo nawet nie chciał nim być, chciał tylko wiedzieć czy jest jakiś plan a gdy fioletowaperuka dała mu do zrozumienia że planu nie ma (żeby fabuła filmu mogła się zdarzyć) wziął sprawy w swoje ręce z desperacji a nie ambicji. I nie pociskaj mi tutaj Yodą i Leią i moim "antyfeminizmem" bo zaraz możemy zmienić ton. Ja nigdy nie powiedziałem, że mam cokolwiek do kobiet, ani, że mam cokolwiek do kobiet w filmach także jako bohaterek. Nie przeszkadzają mi kobiety tylko feministyczna nachalna propaganda i cały czas to powtarzam, a jeśli nie jesteś dość bystry by to pojąć to już twój problem. Nie przeszkadza mi Rey jako główna bohaterka. Nawet ją lubię. Chciałbym żeby była fascynującą i inspirującą postacią. Ale niestety. Jako, że FEMINISTKA KATHLEEN KENNEDY zaplanowała tą postać i jej losy to Rey nie mogła się rozwijać. Nie mogła się potykać, popełniać błędów, podnosić się, uczyć nowych umiejętności by pokonywać kolejne przeszkody - taka była droga Luka w OT. Ale Rey to bohaterka feministek. Silna niezależna kobieta w ich porąbanej wizji. Więc nie mogła popełniać błędów. Silne kobiety zawsze wiedzą co robić. Nie mogła przegrać. Silne kobiety zawsze wygrywają. Stąd po śmierci Snoka musieli wyciągnąć z tyłka palpetina. Bo kylo mógłby być głównym złym gdyby dobrze go napisano (a nie jako nadąsane dziecko) i gdyby rey w przeszłości nie pozamiatała nim podłogi. Gdyby to on wygrał ich pierwsze starcie... ale nie mógł wygrać bo jest facetem a ona jest bohaterką w filmie który zaplanowała feministka.

7) gdybym czepił się jednego elementu jak to, że rey nie mogła się rozwijać bo jest kobietą i wszystko musiała potrafić od razu. Albo tego, że Luke musiał umrzeć a Leia przeżyć bo on jest facetem a ona kobietą a rey nie będzie uczyła się od kobiet. Albo tego wątku z Rose. Mógłbyś mieć rację - paranoja. Ale takich problemów jest więcej i to nie tylko w tym filmie to plaga w kinie. Ghostbusteki? 4 heroski a ich wróg to facet. Disney Star Wars? Rey kontra źli faceci (a choć rey pomaga paru statystów to jednak kobiet po jej stronie więcej, ta pomarańczowa, rose, Leia, holdo - po złej stronie była tylko fazma a i to tylko po to żeby zabawki reklamować), Dark Fate? Zabili Johna Connora (w kanonie zbawca ludzkości) bo był białym facetem i zastąpiono go latynoską. Kapitan Marvel? silna niezależna kobieta której źli faceci całe życie wmawiali że nic nie osiągnie a jej główny przeciwnik to facet. Faceci w ostatnich latach w kinie grają głównie (mówię o tych filmach które feministki i ich przydupasy dopadły w łapska nie o całym kinie) albo złych albo dobrych ale bezużytecznych (hemsworth w ghostbusters pozdrawia). Przykłady można mnożyć. Nowego jamesa bonda pisze feministka i we własnym filmie będzie grał przegrywa na miarę Luka z TLJ bo zastąpi go teraz w tej roli czarna kobieta. Paranoję się leczy. Ale wnikliwość i zdolność analizy i interpretacji rzeczywistości wypadałoby uszanować i docenić. A ślepotę też się leczy. I powtarzam - nie przeszkadza mi samo obsadzanie kobiet jako bohaterek. Gorzej, że teraz obsadza się je niemal wyłącznie w rolach dobrych i idealnych a facetów jako złych i niekompetentnych (kylo pierwsze 2 filmy to beksa). I odbywa się to ze szkodą dla kina. GB2016 zatopiło reset Ghostbustersów, Dark Fate zatopiło terminatora może już na zawsze a TLJ zatopił gwiezdne wojny.

8) to był żart? bo nie wiem czy mam to ripostować

9) nie zaorałem tylko star wars i to tylko disneyowe. I to też nie tylko tym. Wypisałem przy TLJ - policz ile absurdalnie głupich zbiegów okoliczności bez których fabuła by nie ruszyła dalej? Na twoim temacie zrobiłem to samo z TRoS.

Wylałeś żale na moją argumentację - na każdy odpowiedziałem.

Teraz czekam na powody dla których nowa trylogia zasługuje na dychę bo tak ją oceniasz. Teraz ty się po produkuj i zobaczymy czy uda ci się wymyślić chociaż jeden argument którego obalić się nie da.

1. "Carrie zmarła rok przed premierą TLJ"
Przecież dokładnie to napisałem.

2. No spoko. Przymykanie oka na co, co nie wygodne, to jest jakaś strategia. Ja mogę zrozumieć, że Luke, człowiek który zniszczył Gwiazdę Śmierci i pokonał Imperatora załamał się, kiedy uznał, że za jego sprawą to wszystko może powrócić. Chciał zabić Bena, ale ostatecznie tego nie zrobił.

3. Wybieraj sobie co chcesz, z filmów i EU wynika coś innego. Warto jednak pamiętać, że to jest tylko film, a nie Zagadki Wszechświata z Morganem Freemanem. W kosmosie słychać dźwięk, strój Czarnej Pantery i Iron Mana mieści się w naszyjniku, upadek z samolotu do wody jest nieszkodliwy, a w głównego bohatera nie da się trafić z 3 metrów. Jak już wspomniałeś o Jamesie Bondzie, to gościu powinien nagrodę Nobla dostać - tyle razy prawa fizyki naginał...

4. Prawdziwy z ciebie Conan Niszczyciel.

5. Spoko. Opinie są jak tyłki - podzielone. So be it.

6. Tutaj też jest kwestia opinii. Holdo nie mówiła, że nie ma planu, tylko nie zdradziła jaki jest ten plan. Niech będzie, że to stallowanie widza. Ja tego motywu jakoś szczególnie bronić nie będę, bo nie uważam go za super udany. Faktem jest jednak to, ze Poe wymagał pewnego poskromienia i to bez względu czy akurat u "władzy" była Holdo, Leia, Ackbar czy Kapitan Planeta.

7. Poważnie, czy do wszystkiego trzeba politykę mieszać. Na Honest Trailers robili w jednym filmie wyliczenia ile jest męskich bohaterów, a ile żeńskich. Dysproporcja jest ogromna. Ostatnio się pojawia więcej kobiecych bohaterek i dla niektórych jest to - jak widać - nie do zniesienia. Jeżeli film ci się nie podoba z powodu słabej fabuły i kiepskiej realizacji, to spoko. Ale jak wciskasz ideologiczne czy polityczne argumenty, to mi się nie chce o tym gadać. Terminator skończył się na T2 (sequel wszech czasów) i tyle. Genisys był jeszcze w miarę OK, głownie dlatego, że wyszła autoparodia. Pozostałe filmy są słabe, bo po prostu są słabe, bez względu na to czy je pisze feministka czy antyfeminista. James Bond też mi się nie podoba od czasów rebootu i zerwania z dotychczasową konwencją. Ale to kwestia gustu.

8. Tak. Ironia.

9. Ojeżu. Policz sobie takie zbiegi okoliczności w każdym filmie. Nawet w będącym obecnie na topie MCU znajdzie się ich sporo. Albo, żeby nie uciekać za daleko, w samych Star Wars. Chociażby ESB: Bitwa o Hoth, rebelia dostaje łomot, ale generalnie wszyscy uciekają. Tylko Sokół ma pecha i cała flota Imperium skupia się na nim. W dodatku nie działa hipernapęd. Statek leci bezwładnie, bo Han i Chewie próbują go naprawić i wygodnym zbiegiem okoliczności pojawia się pole asteroid, w którym mogą się schować. Wlatują weń nie draśnięci, choć skały walą o burty i chowają się. Noale wlecieli w paszczę jakiejś kosmodżdżownicy, więc muszą spadać. Napęd nadal nie działa, więc Han fortelem przechytrza imperialnych - oni odlatują, on zostaje i znowu wygodnym zbiegiem okoliczności jego najlepszy kumpel ma metę akutat w zasięgu konwencjonalnego lotu. Wystarczy?

Pisałem to już gdzieś, powtórzę się. Serio marzę o tym, żeby SW wyreżyserował Nolan. Mielibyśmy epika na miarę Dark Knight i fabułę tak zakręconą, że musielibyśmy ją w dziesięciu rozkminiać. Ale to się nie wydarzy, bo SW to od samego początku prosta, nieskomplikowana, miejscami strasznie naiwna historia, nastawiona na rozrywkę a nie rozwiązywanie zawiłości fabularnych (EU jest pod tym względem znacznie ciekawsze). Tak było w każdej kolejnej trylogii i bardziej zmienił się odbiorca, który stał się bardziej wymagający. Przybyło też konkurencji - chociażby Star Trek, który zawsze był z tyłu, a nowe - choć są dość topornie kopiowane ze starych - mimo to wysoko zawieszają poprzeczkę fajną fabułą, wiarygodnymi relacjami między bohaterami i świetnym humorem.

użytkownik usunięty
nbl_raziel

1) nie wiedziałem o który film ci chodzi bo tak sapałeś na dodatkową robotę jaką przysporzyłoby jej usunięcie, że myślałem, że piszesz o TRoS. Gdyż tak jak mówię - usunięcie jej po "śmierci" w ataku na jej statek ujęłoby im pracy zamiast dodać i poprawiłoby filmy
2) nie mam pojęcia czy z tym przymykaniem oka to na mnie czy na luka - ja na nic nie przymykam a jeżeli chodziło o jego przymykanie TO O TYM WŁAŚNIE PISZĘ ŻE ŻEBY ZACHOWYWAŁ SIĘ TAK JAK W TYM FILMIE MUSIELI Z NIEGO ZROBIĆ ZUPEŁNIE INNĄ POSTAĆ.
3) i w tym momencie kończę dyskusję. Nie będę nawet usiłował wdawać się w dialog z typem który w odpowiedzi na swoje banialuki dostał naukowe (acz uproszczone) wyjaśnienie tłumaczące dlaczego jeden wariant ma więcej sensu niż drugi. Bo Nadprzestrzeń działała zawsze w jeden sposób a ruin żeby zrobić z holdo heroskę kompletnie go zmienił (albo nigdy go nie rozumiał) a, że sposób w jaki nadprzestrzeń i jej stosowanie zinterpretował był AŻ TAK DEBILNY (dlatego gratulacje, że się z nim zgadzasz) w TRoS praktycznie wymazano go z kanonu ogłaszając, że coś co jedna samotna idiotka osiągnęła 3 kliknięciami jest "manewrem praktycznie niemożliwym szansa jedna na milion nie ma sensu próbować". Bo 1) nadprzestrzeń nie tak działa i 2) takie jej stosowanie rujnuje jakikolwiek sens bitew kosmicznych na wieki wieku. Wróg buduje gwiazdę śmierci? jeden statek ze sterującym nim droidem, jeden guziczek i pyk - nie ma gwiazdy śmierci. Ktoś zbudował flotę liczącą dziesiątki tysięcy okretów z których każdy może niszczyć planety? klik i po flocie.
I każdy inteligentny człowiek zrozumiałby konsekwencje takiego wyboru, ale ruin nie jest inteligentny
4) nie trzeba być konanem żeby zniszczyć w dyskusji kogoś takiego jak ty. Wiedziałem od początku, że dyskusja z zaślepionym debilem nie ma najmniejszego sensu bo tacy jak sobie coś wkręcą to na wszystko mogą odpisać "nie bo tak mówię" a ja mam dość produkować się dla ludzi którzy nie potrafią zrozumieć 10% tego co napisałem

Ale dla jasności - rozpisywałem się bo liczyłem na twoją inteligencję i zrozumienie - w końcu moje pierwsze wrażenie mogło być mylne. Ale się przeliczyłem. Jesteś dokładnie tak "bystry" jak na początku podejrzewałem


i PS: nie planowałem czytać reszty twoich wypocin ale ostatnie punkty były nad oknem mojej wiadomości. Z przyjemnością sobie policzę. Podaj przykład dowolnego filmu. Ale skoro już podałeś Imperium to śpieszę wyjaśnić, że nie przedstawiłeś zbiegów okoliczności tylko przebieg wydarzeń. Równie dobrze mogłeś napisać, że poszedłeś po chleb i dziwnym zbiegiem okoliczności później byłeś w piekarni

Bitwa o Hoth - Rebelia dostaje łomot i ucieka bo taki był jej plan - ale nie uciekli wszyscy bo wielu poległo w walce i tylko dlatego, że wiemy, że uciekła większość nie wiemy czy uciekli wszyscy. Sokół nie ma pecha. Sokół to statek który wylądował na gwieździe śmierci, pomógł wysadzić gwiazdę śmierci a Vader szukający Luka wie, że to statek którym Luke podróżował. Nie działa hipernapęd - na statku Hana często coś nie działa a problemy z hipernapędem były omawiane jeszcze przed ucieczką, więc to żaden "zbieg okoliczności" w maszynie ma prawo nie działać mechanizm, inna sprawa jakby to rebelia atakowała i się nie przygotowali a inna gdy siedzieli i się kisili i Han mógł naprawę odkładać na potem ciągle (dobry facet, ale pewnie lubi się polenić). To, że próbują naprawić zepsuty mechanizm który może ich uratować w trakcie ucieczki to też zbieg okoliczności? Myślałby kto, że LOGIKA. O tym właśnie mówię. Chrzanisz farmazony bez sensu i tylko ty uważasz je za mądre. Pole asteroid to też żaden zbieg okoliczności - przestrzeń między gwiazdami jest głównie pusta, ale pasy asteroid w układach gwiezdnych czy ich pobliżu to rzecz NORMALNA. Jeżeli uderzyła w nich asteroida (a nie pamietam czy uderzyła, jak się będziesz upierał poszukam filmu i sprawdzę) to powinni zginąć tak. Brawo. Znalazłeś lukę. Wlecieli w paszczę wielkiego węża więc muszą spadać. Ta scena choć głupia (bo niby czym się to żywi jak statek nie zabłądzi) ma to do siebie, że przerywa monotonię ucieczki sprawia, że coś się dzieje. Alternatywą jest podejście z TLJ "lecimy przed siebie, jesteśmy szybsi więc nie mogą nas dogonić, ale z jakiegoś powodu nie zwiększamy nad nimi dystansu". Han jako przemytnik prawdopodobnie ma wielu znajomych rozsianych po galaktyce. To, że "solo" brakło wyobraźni nie znaczy, że całe życie znał te same 5 osób. Ja mam znajomych na 3 kontynentach a niespecjalnie jestem towarzyski. Nie musieli lecieć do kumpla żeby naprawić statek. Ale polecieli i dzięki temu mieliśmy wątek zdrady i odkupienia. To nie było "ratowanie gównianego scenariusza zbiegami okoliczności" tylko pisanie fajnej historii. Jak nie widzisz różnicy a wierzę, że nie widzisz bo przywykłem, że masz z tym problem - to twój problem.

I dla jasności. Nie jesteś idiotą. Masz kilka ciekawych spostrzeżeń i w paru kwestiach masz cień racji. Podejrzewam, że na niektóre tematy możesz mieć jej więcej. Sęk w tym, że albo w kwestiach które tu omawiamy jesteś naprawdę głupi, albo rozumiesz to co mówię, ale jesteś zbyt uparty by to przyznać. Tak czy inaczej to smutne. Ale czekaj - powołałeś się na Imperium to teraz załatwmy TLJ zobaczymy level zbiegów okoliczności.

Imperium atakuje bazę rebelii, ale ta jest w trakcie ewakuacji. I mając do wyboru flotę w zasięgu dział, strzela do opuszczonych budynków jakby mogły się gdzieś ruszyć. Poe atakuje Dreadnoughta którego działka pokładowe nie są w stanie trafić jego X-winga bo jest za małym celem. To nie jest nawet zbieg okoliczności - to absurd. Wielkie okręty od Nowej Nadziei były pokazane jako dysponujące siłą ognia do walki z innymi wielkimi okrętami, ale też do prowadzenia ostrzału myśliwców wroga. Teraz nagle ruin johnson orzekł, że nie - jednak wielkie okręty nie mogą strzelać do małych bo są za małe. Rebelia ucieka (o bombowcach ty się rozpisałeś to nie będę nawet komentował) jest lżejsza i szybsza więc imperium nie może jej dogonić (tu przechodzimy znowu do podstaw praw przyrody - w przestrzeni kosmicznej masa nie ma znaczenia) ale z jakiegoś powodu mimo, że flota imperium jest wolniejsza to dystans między obiema flotami jest ciągle taki sam. Potem rebelia zacznie zwalniać bo kończy jej się paliwo - to też bzdura wynikająca z tego, że ruin johnson nie skończył chyba podstawówki - w przestrzeni kosmicznej nie ma oporu powietrza ani tarcia kół o nawierzchnię więc bez paliwa nie zatrzymasz się jakbyś był autobusem na ziemi. Lecisz dalej i nawet o ułamek nie zwolnisz bo nie działa na ciebie żadna siła mogąca cię wyhamować. Ale dobra teraz dopiero przechodzimy do absurdów. Holdo przejmuje dowodzenie. Poe wiele razy pyta o plan bo chce wiedzieć, że dowódca którego nie zna wie co robi. Holdo zamiast odpowiedzieć wprost zachowuje się jak po*ebana tylko po to, żeby wkręcić mu że planu nie ma żeby miał powód wysłać fina na side questa bo inaczej pół filmu by nie było. Rebelia wie, że imperium ma technologię która namierzy ich przez nadprzetrzeń (co jak ustalono wcześniej w kanonie jest niemożliwe, ale niech będzie, że nowe czasy nowy wynalazek). ALE! chociaż technologię do namierzania przez nadprzestrzeń ma każdy statek to uruchomiona jest tylko na flagowcu. Jak ją wyłączą to nim wróg się skapnie będą mogli uciec. Tylko dlaczego jest włączona tylko na jednym statku? I skąd wiedzą, że tylko na jednym? TO SĄ ZBIEGI OKOLICZNOŚCI. Tak jak pisałem nie ma to za grosz sensu, ale jedyny sposób jaki ruin widział w wysłaniu zbędnej rose na misję to wypuścić imperium i republikę w dłuuugi lot z identyczną prędkością, ustanowić, że nie można uciec nadprzestrzenią, że wróg szuka ale tylko z jednego statku ale potrzebny jest haker który wyłączy skaner. Swoją drogą Fin był woźnym na tym statku więc wie jak tam się dostać. To są zbiegi okoliczności. A dalej? tak jak mówiłem, w całej galaktyce miał istnieć tylko jeden człowiek który potrafiłby im pomóc. Ale zamknięci ZA ZŁE PARKOWANIE trafiają do celi Z DRUGIM JEDYNYM CZŁOWIEKIEM W CAŁEJ GALAKTYCE KTÓRY MOŻE IM POMÓC. I ty porównujesz to do "Han Solo akurat miał kolegę na planecie która była w zasięgu "konwencjonalnego lotu" statkiem kosmicznym"? Brawo. O biżu Rose już pisałem - też zbieg okoliczności. Aaaaa i jeszcze jedno - Rebelia mogła się wymknąć do ukrytej bazy na zakamuflowanych statkach, ale się nie wymknęła bo nowy kolega rose i Fina okazał się zdrajcom i powiedział imperialistom że rebelia coś kombinuje więc ci zaczęli skan w poszukiwaniu celów zakamuflowanych. CAŁĄ DROGĘ NIE SKANOWALI W POSZUKIWANIU UKRYTYCH CELÓW CHOĆ MIELI TAKĄ MOŻLIWOŚĆ. To są zbiegi okoliczności,

Czy ty serio nie rozumiesz różnicy między scenariuszem Imperium Kontratakuje a TLJ? Między po prostu fabułą, ciągiem przyczynowo skutkowym między wydarzeniami a tą paranoją którą opisałem w TLJ? zresztą nie tylko tam - przypominam scenę z wisiorkiem w TRoS jeśli oglądałeś, jeśli nie to pamiętaj o czym mówię. Pustynia. Festyn. Wisiorek.

Ja mogę tylko napisać to co widzę. Wierzę, że większość osób które to przeczyta zrozumie o co mi chodzi. Czy ty zrozumiesz twoja sprawa. Jeżeli tak spoko. Jeżeli nie - upieraj się przy swoim, ale prosiłbym żeby nie tutaj. Próbowałem być miły i gościnny ale nie będę 100 razy tego samego tłumaczył komuś do kogo i tak nie dociera.

I ja też w tym momencie kończę dyskusję, więc nie ścigaj mnie po kolejnych wątkach. Dałem ci kredyt zaufania, licząc na to, że cię trochę utemperowało, ale jak widzę słoma z butów wychodzi prędzej czy później i wracasz do swoich prostackich odzywek i obrażania rozmówcy. I tak jak podejrzewałem, nie jesteś zainteresowany tym co ktoś pisze, bo nawet nie próbujesz tego ze zrozumieniem przeczytać.

Jedna wypowiedź doskonale ukazuje twoje zacietrzewienie i jakąś specyficzną obsesję wobec Riana Johnsona:

"Wielkie okręty od Nowej Nadziei były pokazane jako dysponujące siłą ognia do walki z innymi wielkimi okrętami, ale też do prowadzenia ostrzału myśliwców wroga. Teraz nagle ruin johnson orzekł, że nie - jednak wielkie okręty nie mogą strzelać do małych bo są za małe"

Szkoda tylko, że zapomniałeś, że pierwsza gwiazda śmierci poległa w starciu z 12 X-Wingami, 3 Y-Wingami oraz jednym Sokołem. Tyle odnośnie Johnsona "niszczącego kanon".

użytkownik usunięty
nbl_raziel

I widzisz znowu widzisz tylko ułamek prawdy.
Gwiazda śmierci poległa w walce z tymi mniejszymi maszynami bo nie zdołała zniszczyć wszystkich (głównie tych pilotowanych przez asów jak Luke). I to nic nierealistycznego - to, że masz broń która może jakiś cel zniszczyć nie znaczy, że zawsze trafisz jeśli to cel ruchomy.

Tymczasem w TLJ wyraźnie powiedzieli, że nie są w stanie atakować myśliwców bo są za małe. Widzisz to subtelna (no nie aż tak subtelna) różnica. Gdyby pruli z dział do myśliwców wroga, ale nie byli w stanie strącić wszystkich (albo nawet jak strzelali do Poe nie byli w stanie trafić jego bo był zbyt dobrym pilotem - w końcu jako najlepszego w swej armii rozpoznał go sam Kylo Ren) nie miałbym zastrzeżeń. Ale tam dialog brzmiał dosłownie "strzelajcie do myśliwców" "nie ma sensu są za małe to i tak nie trafimy". Widzisz różnicę? To te detale czynią TLJ tak nieskończenie gorszym od OT.

I ps: chcesz się pożegnać nie ma sprawy. Aczkolwiek wypadałoby uzasadnić dyszkę dla delikatnie mówiąc niezbyt ciepło przyjętego filmu. Założyłeś temat w którym ciśniesz po "malkontentach" (ból dupy jeśli dobrze pamiętam). Cóż jak już tam napisałem jest sporo powodów by tego filmu nie lubić. Skoro już dajesz mu dyszkę i robisz temat o treści "film jest super a jak komuś się nie podoba jest malkontentem z bólem dupy o nic" wypadałoby jakoś wykazać dlaczego ten film jest takim arcydziełem. Bo 10 nie jest dla "dobrych" filmów. Jest dla najlepszych. Co czyni ten film arcydziełem? Wymień 3 powody a dam ci spokój. Ale prawdziwe powody. 3 zalety tego filmu to na upartego i ja bym może znalazl. Ale dla mnie tyle to dało mu taką ocenę jaką mu dałem. Bo na każdą zaletę wad jest 10.

Hop bęc
1. Yavin IV, sala odpraw:
- The battle station is heavily shielded and carries a firepower greater than half the starfleet. Its defenses are designed around a direct large-scale assault. A small, one-man fighter should be able to penetrate the outer defense.
- Pardon me for asking, sir but what good are snub fighters going to be against that?
- The Empire doesn't consider a small, one-man fighter to be any threat, or they'd have a tighter defense.

2. Pokład Gwiazdy Śmierci, random imperial officer #5423 do Vadera:
We ecountered rebel ships, Lord Vader, but they're so small they're evading our turbolasers.
We'll have to destroy them ship to ship. Get the crews to their fighters.

Sprawdziłem sekwencję ataku - żaden myśliwiec nie oberwał z dział GŚ. Wszystkie, które padły - zestrzeliły myśliwce.

Po angielsku, żeby nie było, że ktoś tłumaczenie pokręcił. Tak na logikę: Ciężkie statki są zaprojektowane do walki z innymi ciężkimi statkami lub do bombardowania planety. Przez to mają ciężkie, toporne działa, z dużą siłą ognia, ale słabo nadające się do zwalczania szybkich i zwinnych myśliwców, na krótkim dystansie. Do tego celu mają na pokładzie własne myśliwce.

Asów w tej walce było dwóch - Luke i Wedge. Ale to nie ich zdolności pilotażu ich uratowały. O ile pozostałe myśliwce ginęły od jednego strzału, Wedge oberwał raz i bez większego szwanku się wycofał. Luke natomiast oberwał raz w silnik, drugi raz w R2, trzeci raz Vader miał go na celowniku, posłał salwę i.... nie wiemy dlaczego nie trafił, bo nadleciał Solo i zdjął mu skrzydłowego. Uratował go scenariusz :D

TLJ też sprawdziłem. Obraz to więcej niż 1000 słów:
https://www.youtube.com/watch?v=2ZEEL-hkfB0

użytkownik usunięty
nbl_raziel

Wszystko pięknie, ale mimo wszystko gwiazda śmierci to nie jest okręt nawet duży. Była rozmiaru księżyca. Ogromne krążowniki latały wokół niej jak pszczoły wokół ula.
Więc akurat ona, że miałaby głównie ciężką artylerię do zwalczania dużych celów o dużej sile ognia jestem w stanie zrozumieć, bo imperium nie mogło przewidzieć, że X-wing rozwali coś tak ogromnego. Natomiast "zwykły" statek może zostać zniszczony/poważnie uszkodzony salwą torped więc musi być w stanie z nimi walczyć.

Wierzę na słowo, że gwiazda śmierci nikogo nie trafiła bo nie pamiętam tego ataku aż tak dobrze po latach.

Teraz tak to co przekopiowałeś przełożymy na polski:
1) Yavin:
- stacja bojowa ma silne osłony i siłę ognia większą niż pół gwiezdnej floty. Jest zaprojektowana do odparcia bezpośredniego ataku na wielką skalę (czyt. bitwy z flotą krążowników i innych większych jednostek). Mały jednoosobowy myśliwiec powinien być w stanie spenetrować jej zewnętrzną linię obrony
- przepraszam, że pytam, ale co mały myśliwiec zdziała przeciw czemuś takiemu?
- Imperium nie uważa myśliwców za zagrożenie (przypominam, że cały czas mowa o gwieździe śmierci a nie ogólnie) inaczej przygotowaliby się lepiej na nie.

2. Gwiazda śmierci
- Nawiązaliśmy kontakt ze statkami rebelii, unikają naszych laserów
- musimy zniszczyć ich w walce bezpośredniej, niech piloci ruszają do myśliwców.

Tłumaczysz dobrze, ale pamiętaj, że cały czas nie chodziło o ciężki statek tylko gwiazdę śmierci (battle station z pierwszej linijki to ona). Jej rozmiar jest nieporównywalny z niczym innym. Tak jak pisałem wcześniej okręty które wyglądają przy myśliwcach jak tankowce przy kajakach same wyglądają przy niej jak pszczoły przy ulu. Ale to też złe porównanie ule jakie widziałem w prawdziwym życiu są mniejsze niż te z bajek. Imperium uznało, że myśliwce czy nawet bombowce nawet nie drasną pancerza i dlatego przygotowało stację do odparcia ataku całej floty wielkich okrętów wojennych.

Dreadnought przy całej swojej sile ognia to nie była gwiazda śmierci. Został zniszczony przez bombowiec. Nie w wyniku jakiegoś 1 na milion przypadku, że pocisk trafił w metrowy cel na czymś co ma setki kilometrów średnicy. Czyli stosunkowo nieduży okręt mógł go zniszczyć. Gwiazdy śmierci by nie drasnął - chyba, że zaatakowałby sam wiesz gdzie.

To tyle jeśli chodzi o porównanie tych dwóch scen. Gwiazda śmierci nie była zaprojektowana do walki z myśliwcami i wynika to wprost z dialogów które przytoczyłeś.

Ale Dreadnought nie był gwiazdą śmierci, był trochę większym okrętem wojennym. Ma większą siłę ognia i trudniej go zniszczyć niż zwykłe fregaty czy krążowniki, ale nadal może zostać zniszczony przez wrogi nalot.

W tym dialogu rebelii było powiedziane wprost, że Deathstar nie było przygotowane na walkę z myśliwcami, ale gdyby Imperium uznało je za zagrożenie to mogłoby ją przygotować. Jak? Rozmieścić więcej wieżyczek ogniowych. Przyoszczędzili na tym, więc na tak wielkim obiekcie po prostu brakło ich jak szalup na tytaniku by stworzyć skuteczną zaporę ogniową. W dodatku w tym elemencie na niekorzyść obrońców działał rozmiar. No pomyśl - im mniejszy statek tym dłużej statek wroga jest w zasięgu takiej wieżyczki obronnej. Jeżeli statek ma kilkaset metrów to cała walka toczy się na stosunkowo niewielkim dystansie i zależnie od kierunku ataku wszystkie albo prawie wszystkie wieże mogą prowadzić ostrzał. Gwiazda śmierci ma jakoś 200km prawie. Czyli większość wieżyczek pewnie mijali na pełnej prędkości.

Przy TLJ jakiś tam admirał noname powiedział Hucksowi wprost "myśliwiec wroga jest za mały i zbyt blisko nas by go trafić". Jeśli chodzi o rozmiar - był to standardowy X-wing jeśli coś mieli trafiać to właśnie je. Jeśli chodzi o odległość to na logikę im bliżej celu strzelasz tym łatwiej trafić bo mając kilometry dystansu miałby czas na unik.


Nie zrozum mnie źle - akurat w tym wypadku doceniam trud jaki sobie zadałeś by udowodnić mi, że się mylę. Aż szkoda, że wkładasz ten wysiłek żeby bronić jednego z dwóch najgorszych filmów jakie w życiu widziałem. Także bez sarkazmu - brawo za zapał i zaangażowanie w posta. Aczkolwiek akurat nawet gdybyś tutaj miał rację to byłoby bardzo małe zwycięstwo. Ten film jest tak przepełniony bzdurnymi lukami i głupimi rozwiązaniami, że jakbym miał wymienić 10 czy 15 najbardziej wkurzających ta bitwa pewnie nawet by się nie załapała.

Leia popins, canto byte, solna planeta, rey walcząca z elitarną gwardią snoka choć nigdy nie przeszła szkolenia bojowego, rey niszcząca 3 tie fightery jednym strzałem choć nigdy nie obsługiwała działa na statku, rey przenosząca góry głasów choć nie szkoliła się w mocy, to z tym namierzaniem przez nadprzestrzeń ale tylko z jednego statku, holdo vs poe, Luke the menel - to są duże zarzuty. Grawitacja przy bombowcu czy ta początkowa bitwa to pikuś, gdyby reszta filmu nie była gównem pewnie nikt nawet by tego nie zauważył...

OK. Ja patrzę na Star Wars z trochę szerszej perspektywy, niż same filmy. Grałem trochę w gierki z universum EaW, Rebellion, zarżnąłem 2 joysticki na symulatorach - we wszystkich było tak, że ciężkie statki słabo radziły sobie z myśliwcami (Star Destroyer był całkiem łatwym celem), myśliwce były najłatwiejsze do trafienia ze średniej odległości. Zostawmy to.

Uznam, że zasłużyłeś ostatecznie, więc odpowiem ci na pytanie:
Ja nie bronię tych filmów za wszelką cenę. Uważam po prostu, że nie zasługują na całkowite zjechanie. Może jestem po prostu mniej wymagającym widzem. Na pewno SW to moje ulubione filmy jeszcze z czasów, kiedy była tylko OT. Moja ocena jest tu zawyżona, przyznaję, ale ja wszystkim filmom SW dałem 10. Trochę przez sentyment, trochę dla równowagi względem malkontentów. Tak uczciwie zasługuje na jakieś 6 (są dużo gorsze filmy, np. Turistas, Prometeusz czy Alien Covenant).

Co oceniam na plus:
Postacie (te główne) są OK, zwłaszcza Kylo. Rey, Finn i Poe też są ok. Zwłaszcza jak porównasz je z prequelami - tam z postaciami było wg mnie gorzej: niektóre spieprzono, innych nie wykorzystano tak jak zasługiwały.

TFA było świetne. Jak dla mnie powrót do OT. Nie czepiałbym się tu za bardzo.

TLJ trochę bardziej kontrowersyjne, ale jak dla mnie ujdzie. Luka szukali, ale on wcale nie chciał być znaleziony. Załamał się, bo uznał że zawiódł jako mistrz Jedi - to jest dla mnie OK. Więź Kylo - Rey - fajny motyw, trochę zastąpił walki na miecze (pojedynki między Jedi i Sithami w każdej trylogii wyglądały inaczej). Ukazanie relacji Luke - Kylo z różnych perspektyw - super. Bitwa na solnej planecie, iluzja Luka też jak dla mnie nie najgorsze. Trochę przesadzili z tym, że takimi gratami walczyli.

TroS to dla mnie trochę za świeże doświadczenie, by kategorycznie się wypowiedzieć. Akcja i efekty były OK.

Co mnie wkurzało
1. Za bardzo klonowano OT.
2. Brakowało konsekwencji, w efekcie czego trylogia zrobiła się mniej spójna niż poprzednie.
3. Holdo - komentarz zbędny.
4. Zmarnowano postać Huxa, zasługiwał na lepsze poprowadzenie.
5. Jak już się inspirowano Expanded Universe, to szkoda, że akurat przegiętym Dark Empire. Sklonowany Palpatine i Snoke byli zbędni, postać Kylo jeszcze by zyskała na ich braku.
6. Gwiezdny niszczyciel niszczący planetę to też zbędne zapożyczenie z Dark Empire. Ogólnie niepotrzebne było to parcie na superbronie - w epizodach 1, 2, 3, 5 ich nie było i filmom niczego to nie ujęło.
7. Błyskawice mocy mogące unieruchomić flotę, to kolejne przegięcie.
8. Rey wnuczką Palpatina - OK, to jest dziwne. Ale czy bardziej absurdalne niż niepokalane poczęcie Anakina przez pantofelki mocy, to już bym polemizował.
TroS dużo stracił chyba głównie przez panikę twórców po reakcji fanów na TLJ i Solo.

Odnośnie szkolenia i umiejętności Rey dwa słowa. Niby faktycznie wychodzi tak, że ona z każdą minutą zdobywa nowe skille, i w krótkim czasie poznała moc tak jak Yoda przez 900 lat. Ale to jest jednak film, a nie serial, więc ciężko byłoby to rozciągać w czasie. Film by się wtedy bez sensu rozwlekł. Luke też na Dagobah nie spędził nie wiadomo ile czasu, lecz max. kilka dni, a wyszedł stamtąd dużo silniejszy. Najbardziej kontrowersyjne jest zapewne zatrzymanie mocą tego lądownika przez Rey, ale tego też Abrams nie wymyślił. Yoda powiedział Lukowi, że wielkość nie ma znaczenia dla Mocy. Różnica tkwi tylko w głowie. To samo później powiedział w TFU Rahm Kota Starkillerowi, kiedy ten zderzył Niszczyciela z glebą.

Drobniejsze głupotki typu Leia Poppins, ten nieszczęsny sztylet czy jazda konna po niszczycielu mnie bardziej rozbawiły niż zażenowały - są jak dla mnie na tyle nieistotne, że nie oceniałbym filmów przez ich pryzmat.


Natomiast to, na co usilnie staram się zwrócić twoją uwagę to znak czasów. Ja OT oglądałem grubo ponad 100x (a może nawet 200) każdą część. I w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że to taka dosyć naiwna historia, a niektóre motywy są z dzisiejszej perspektywy komiczne (jeżeli dawno ich nie widziałeś, to obejrzyj, może to samo cię najdzie). Np. Vader to ikona SW, ale kurła na gwizdek on miał te kolorowe przyciski na klacie to nie ogarniam. Takich błędów, uproszczeń itp. było we wszystkich filmach sporo. Jeśli rozwalają cię kosmiczne konie galopujące po niszczycielu (serio, to mignęło na ekranie raptem kilka sekund) to tym bardziej powinien cię rozwalić Powrót Jedi, w którym galaktyczne imperium, konstruujące kilkunastokilometrowe niszczyciele i stacje bojowe niszczące planety, zostało de facto pokonane przez plemię misiów koala z dzidami w łapach. Być może w tych nowych się tego nazbierało więcej + pewne kontrowersje i stąd część ludzi ocenia to tak bardzo negatywnie. Ja przymykam na to oko, bo bawiłem się w kinie na każdym z tych filmów przednio.

Te filmy też inaczej by wyglądały, gdyby kręcono je jeszcze w latach 80 czy na początku 90. Tu jednak minęło 40 lat i będę się upierał, że podstarzały Luke i Solo emeryt by fabuły nie porwali. Więc można było ich albo uśmiercić zawczasu, albo zepchnąć na drugi plan. To drugie rozwiązanie jest lepsze, przynajmniej w założeniu. Realizacja, to kwestia gustu. Ten sam los spotkał wcześniej Kenobiego. W Ep. I-III był głównym protagonistą, w Ep IV-VI emerytem, więc dał się pod koniec nowej nadziei bez większego sensu i powodu przeciąć na pół.

To tak z grubsza wszystko. Możesz mnie zjechać - couldn't care less. Do merytorycznych uwag mogę się odnieść. Ad personam zleję. Chamskie odzywki zgłoszę.

A tak z ciekawości - jaki był ten drugi najgorszy film?

użytkownik usunięty
nbl_raziel

Dla jasności, prosiłem o zalety nowej trylogii bo dałeś jej dychę. Napisałeś recenzję w której wymieniłeś o wiele więcej wad niż zalet. Co potwierdza moją teorię, że nawet ludzie którzy przeceniają tą trylogię nie są w stanie uczciwie wykazać, że jest zajebista i zasługuje na wysokie oceny.

Jeśli chodzi o starą trylogię, to ludzie często na krytykę nowej rzucają ewokami albo piszą "krytykujesz nową trylogię, a prequele szmato?".

I tutaj sprawa jest prosta. To, że krytykuję nową trylogię nie znaczy, że uważam, że pierwsza była bez wad ani, że prequele są świetne.

Prequele były bardzo złe - ale i tak są lepsze niż nowa trylogia. Choć nie o wiele. Ale to co ważne - one nie były zbędne. O upadku Jedi i republiki, o narodzinach imperium i przemianie Anakina w Vadera wiedzieliśmy z OT. Nawet wojny klonów tam nadmieniono. Czyli Lucas nie wyciągnął treści prequeli z dupy. Opisywał wydarzenia które wsponiał dekady wcześniej. Zrobił to nieudolnie. Ale to było jego dzieło i akurat on miał pełne prawo robić z nim co chciał.

Dlatego wybaczam mu Evoki. Generalnie piszesz, że OT była naiwna. Nie ująłbym tak tego. Ona miała prostą historię. Ale to nie wada. Ludzie często mylą prostotę z głupotą a przesadne skomplikowanie z mądrością. Przykład BVS gdzie jest w cholerę niepotrzebnych wątków (batman i tak nie lubi supermana, ale musieli wciskać machinacje luthora, lois prowadzi dochodzenie w sprawie jakiejś idiotycznej kuli która nikogo nie obchodzi, wonder woman sprawdza maila bo to najlepszy sposób jaki znaleźli by zapowiedzieć JL, jakieś apokaliptyczne wizje przyszłości które w skutek porzucenia pierwotnego planu okazały się urojeniami Bruca Wayne'a). Ten film był skomplikowany. Niepotrzebnie. Co tylko obnaża jego głupotę. Nowa nadzieja to proste hero journey. Sierota spotyka starego mentora/czarodzieja który zabiera ją (w tym wypadku go) na spotkanie przygody, by stawić czoła złemu imperium i uwolnić księżniczkę. Po drodze zatrudniają do pomocy złoczyńcę-samoluba, który w przyszłości okaże się mieć serce ze złota. To nie jest skomplikowana historia. Ale jest mądrze opowiedziana. Dlatego bawi od 50 lat. Jest ponad czasowa.
Ewoki Lucas narzucił szukając wymówek (podobno były tańsze do pokazania niż wookie, ja słyszałem tezę, że wookie były "zbyt rozwinięte technologicznie a on chciał prymitywniejszą cywilizację") ale wszystko to bzdury. Chciał wcisnąć do filmu pluszowe misie żeby sprzedawać więcej zabawek. Czy go za to chwalę? Nie. Miał dobre chęci ale czasem jego potrzeba sprzedawania większej liczby zabawek przesłaniała mu rozum i tak jak w tym wypadku zmieniła film który mógł być genialny w po prostu dobry. Ale cały finał tego filmu między Lukiem a Vaderem i imperatorem to jeden z najlepszych momentów kina. I zrozumiałem to dopiero dzięki gównianej nowej trylogii. Kiedyś zastanawiałem się "po co on w ogóle gadał z vaderem i wyrzucił miecz, mógł sam zabić ich obu". Dopiero analizując te filmy pobudzony fatalnym TLJ (i z perspektywy niewiele lepszym TFA) pojąłem, że to było najlepsze co mógł zrobić. O tak - pokonał Vadera i mógł go zabić. Ale on chciał przywrócić go na stronę dobra. Imperatora też może by pokonał. Ale postanowił dać się torturować i apelować do ojca o pomoc jak (gdy za pierwszym razem to oglądałem to tak to odebrałem) ciota. Dzięki temu wygrał nie przemocą a sercem. Tym bardziej mnie wkurza, że TRoS czyni ten finał nieistotnym bo imperator przeżył Skywalkerów i 30 lat śmiał się z nich za ich plecami.

Jeśli chodzi o nową trylogię to ona jest pasożytem na sadze. Saga była skończona po 6 filmach. Co nie znaczy, że Disney nie mógł robić nowych filmów. Jasne, że mógł po to kupił prawa. Ale jedna sprawa - powinien to robić z głową. Znaleźć odpowiednich ludzi na odpowiednie miejsce tak jak to zrobili z calusieńkim MCU (w pierwszych trzech fazach, poza kapitan marvel która była pierwszym sygnałem, że patofeminizm wkracza do marvela - w czwartej fazie thora zastąpi żeński thor, valkiria będzie les, pojawi się pierwszy transpłciowy heros - i ja jestem osobą tolerancyjną moja była uczennica zmienia płeć i ma moje wsparcie bo to jej życie i jej wybór, ale co innego szanować cudzą odmienność a co innego cyniczne wykorzystywanie odmienności dla promowania filmów w mediach!). Zacznijmy od tego, że Disney wcale nie musiał zaczynać z grubej rury epizodem 7. Mógł jechać nikomu nie szkodzącymi offspinami. Zacząć od rogue1. Może skoczyć do starej republiki i nakręcić Kotor z Revanem - tylko gracze znaliby twist. Co smutne jedynka kotora poza tym twistem też dość prosta historia a miażdży całą nową trylogię fabułą... Oczywiście zacząć od ep.7 też mogli. Tylko powinni sie do tego przygotować. Znaleźć najlepszego rezysera i napisać najlepszy scenariusz jaki się dało. Obsada mogła zostać ta sama - ja do aktorów nic nie mam, zgadzam się, że są jednymi z nielicznych zalet nowej trylogii. Ja nienawidzę rey, finna czy kylo w takiej formie w jakiej zostali napisani. Tak jak nie cierpiałem jokera w suicide squat i luthora w bvs. To są fajne postacie, ale nie gdy ktoś źle je napisze.
Niestety nie napisano dobrego scenariusza. Nie było żadnego planu na trylogię. Znaczy był tylko każdy miał swój. Kathleen chciała tylko tępić facetów i promować feminizm. Abrams chciał zachować Snoka do finału by w walce z nim móc odkupić Kylo. Ruin miał w dupie finał razem z poprzednimi częściami - on chciał kręcić film po swojemu choćby miał zniszczyć tą markę. I zniszczył. A Abrams po powrocie musiał udawać, że TLJ było świetne i zgodne z planem (dopiero niedawno on i obsada TLJ zaczęli w mediach objeżdżać ten film, możliwe, że po premierze obowiązywała 2 lata klauzula milczenia) i jakoś próbować to naprawić. Ale było to niewykonalne, ja to wiedziałem od 2 lat, choć nie sądziłem, że jeszcze tyle zdołają zniszczyć (po zniszczeniu Hana, Luka, nawet Lei jako bohaterów zniszczono finał OT).

Dodam, że tytuł ep.9 kłamie. Sugeruje, że Skywalkerowie się odradzają. Ale Skywalkerowie wyginęli. Ostatnia na placu boju to Palpetine podszywająca się pod Skywalkerów.

A teraz nim skończę 2 sprawy. Pytałeś jaki był drugi najgorszy film jaki widziałem. Było parę kiepskich parodii których nawet nie pamiętam choć pamiętam niemal każdy film jaki w życiu widziałem. Dlatego nawet ich nie liczę bo nie zasługują nawet na potępienie. Dwa najgorsze filmy jakie widziałem to TLJ i Mortal Combat Anihilation.

A teraz wyobraź sobie, że disney nabył prawa do władcy pierścieni i kręci sequelową trylogię. New Mordor atakuje królestwa ludzi. Opór stawia im tylko dzielny ruch oporu dowodzony przez Arvenę. Aragorn porzucił ją by szukać przygód a ich syn stanął na czele armii New Mordoru i jednocześnie zostaje uczniem tajemniczej kreatury zwanej smoke. Cała fabuła pierwszej części nowej trylogii to szukanie mapy do Gandalfa który ruszył na bezludną wyspę co nikt nie wie gdzie ona jest by przygotować się do walki. Szuka jej i resistance i new mordor. Mapę odnajduje tajemnicza sierota i rusza na wyspę by oddać gandalfowi jego laskę i prosić go o pomoc w walce z New mordorem. Aha gdzieś po drodze Aragorna zabija jego syn.

W kolejnych częściach okazuje się, że Gandalf nie wyjechał by szykować się do walki ale uciekł pić niebieskie mleko z cyca miejscowego mutanta po tym jak próbował zamordować we śnie Bena Aragornsona - syna Aragorna i Arveny. Laskę zrzuca z klifu. Fey (bo tak nazywa się nasza sierota) odkrywa w sobie magiczne moce potężniejsze niż te gandalfa i rusza walczyć z new mordorem a gandalf puszcza hologram siebie pomagającego rebelii po czym umiera na zatwardzenie. Aha gdzieś po drodze syn Aragorna zabija Smoka (to imię a nie duży jaszczur).

W trzeciej części okazuje się, że Smoke był klonem stworzonym przez mroczną magię saurona który nigdy nie został pokonany tylko gdzieś pod wodami morza tworzył armię 100 000 nieśmiertelnych wojowników dowodzonych przez istotę tak potężną, że laboga. Ale ona akurat jest śmiertelna, a jak umrze to rozpada się też nieśmiertelna armia. Fey pokonuje Saurona, przy pomocy Bena Aragornsona i zaczynają się całować ale jej tak wali z ust, że on umiera. Aha Fey okazała się wnuczką Saurona. Ale na koniec przybiera miano Fey Aragornówny.

Piękna opowieść nieprawdaż?

Żeby było jasne - ja nie krytykuję OT, bo to moje ulubione filmy. Pokazuję tylko, że też miały swoje odpały, tylko ludzie przymknęli na nie oko. Aż mnie korci założenie wątku, w którym wyliczę wszystkie momenty, które żerowały na chwilowej pomroczności jasnej widza (w celach humorystycznych, a nie po to by film zjechać).

Tytuł kłamał nie pierwszy raz w SW - ale jeśli jesteś innego zdania, to daj znać kogo zaatakowały klony w ep2 :)

Odnośnie patofeminizmu - zalecam meliskę :) Kapitan Marvel był OK filmem. Był bardzo feministyczny w swojej wymowie, pokazał że kobitki też potrafią. Ale nie przesadzałbym z jechaniem po nim z tego powodu. Nie obawiałbym się też żeńskiego Thora. O ile się orientuję, to jednym z ulubionych Avengersów był Iron Man. Ale go uśmiercili w Endgame, więc teraz albo go sklonują, albo będziemy mieli Pepper jako Iron Woman ;)

Anyway, czekam na kolejne filmy. Mają być osadzone w uniwersum, ale oderwane od dotychczasowych postaci. Obawiam się, że stracą swoją "gwiezdnowojność" i staną się po prostu kolejnymi filmami w kosmosie. Tak czy inaczej potencjał jest, a ma się za nie zabrać człowiek odpowiedzialny za sukces MCU.

użytkownik usunięty
nbl_raziel

nie zarzucam ci, że jedziesz po OT, zarzucam ci, że jedziesz po nowej trylogii a miałeś udowodnić, że zasługuje na dychę.

Klony w ep.2 zaatakowały planetę której nazwy nie pamiętam, ale fabryka droidów antagonistów. Jedi na czele pierwszej armii klonów wjechały na końcu rozpoczynając wojnę klonów.


Czarna Wdowa pokazywała, że "kobiety też potrafią a nawet lepiej niż faceci" od Iron Mana 2. I nie robiono z tego manifestu politycznego feministek. W MCU była też Gamora, Nebula, Osa i Wanda - dość potężna by samodzielnie walczyć z Thanosem. Wszystkie budowały MCU od lat - jego sukces to ich ciężka praca. Zresztą silne kobiety w MCU to nie tylko heroski, Peper nauczyła Ironmana jak być człowiekiem i kierowała jego firmą gdy on bawił się w herosa. Jest większą inspiracją dla młodych kobiet niż 10 kapitanek marvelek i rey razem wziętych. Powtarzam zawsze - nie sztuka być heroską gdy masz boskie moce i nic nie stanowi dla ciebie zagrożenia.

Kapitan marvel pokazała, że kobiety też potrafią jeśli ufosilnik wybuchnie im w ryj i da im boskie moce. Cóż za ponad czasowa inspiracja dla dziewcząt. I tak jak mówiłem - MCU to efekt pracy wszystkich bohaterów i bohaterek. Poza kapitan marvel którą wciśnięto z dupy na chama w ostatniej chwili i zapowiedziano, że to ona pokona Thanosa i będzie najważniejszą postacią 4 fazy. 4 faza a o kapitan marvel (niemal usuniętej z endgame - była dla picu na początku i końcu) cicho sza. Marvel rozumie, że poza paroma naiwnymi (jak widać tymi samymi którzy wierzą, że nowa trylogia SW to sukces) nikt na nią nie czeka i nikt jej nie chce.

A tak poza tym odnośnie patofinizmu - zalecam odj*banie się. Podałem przykładów sporo. Rozumiesz? spoko. Nie rozumiesz? spi*rdalaj. Zwłaszcza, że jedyne co masz do powiedzenia "tak nie jest bo ja tak mówię" wyjaśnij w racjonalny sposób zastąpienie bonda murzynką, Connora latynoską, Ghostbustersów 4 laskami, zabicie Luka i zostawienie Lei jako nauczycielki Rey mimo, że Carrie nie żyła jeszcze w trakcie prac nad częścią 2 więc był czas to naprawić. Wpychanie na siłę feminizmu do kina to tłumaczy w 100%. Znajdź lepsze wytłumaczenie. Dajesz nie wstydź się. A obok feminizmu do którego nic nie mam - jego wydanie w holywood stawiające facetów w roli zagrożenia z którym trzeba walczyć a kobiet w roli niezachwianych moralnie czempionek sprawiedliwości równości i tolerancji - za wszelką cenę bo to podejście zrujnowało przynajmniej 3 znane na świecie marki a SW było największą z nich. TLJ zabiło projekt disneya, trójka zarobi górę połowa tego co jedynka bo widzowie porzucili sagę przez nachalną politykę. I nie mów mi, że nie - ty oglądasz to dalej i dajesz temu dyszki bo tego nie widzisz. Ja siedzę w środku tego zamieszania odkąd wybuchło. Jest tu temat który dotyczy właśnie tego problemu i skupia się na przykładach które podałem - wbijaj i obalaj.


https://www.filmweb.pl/film/Gwiezdne+wojny%3A+Skywalker.+Odrodzenie-2019-671050/ discussion/%22Woke%22+ideologia+niszczy+gwiezdne+wojny+%28i+nie+tylko%29.,312623 9


I naucz się, że jak nie masz argumentu innego "nie bo nie" to nie masz argumentów. Z nową trylogią wyszło na moje dałeś dyszkę uzasadniłeś pisząc "te filmy mają kilka fajnych pomysłów i lubię bohaterów, ale większość w nich ssie" czyli po tygodniu wojny potwierdziłeś dokładnie to co powtarzałem od początku - dałeś dychę tym filmom bo tak. Bo tobie się podobały więc uważasz, że są świetne. Bo obiektywnych powodów dla tak wysokich ocen dla tych filmów nie ma.


Geonosis. I nie, nie zaatakowały jej. Przybyły tam rycerzom Jedi z odsieczą.

Z Kapitan Marvel chyba za wiele nie wyniosłeś. Tam najistotniejsza jest ta scena, w której ona upada i się podnosi, mówią jej że to nie dla niej, a ona mimo to się nie poddaje. To, że później dostała super moce, to wynika po prostu z tego, że to super hero movie, ale do tego punktu doprowadziła ją jej niezłomność i determinacja. Poza tym taki sam zarzut możesz postawić niemal każdemu bohaterowi - Supermanowi, Spidermanowi, Kapitanowi Ameryce, Thorowi - nie sztuka być bohaterem, kiedy ma się super moce.

Swoją drogą, nie jaraj się tak box officem, bo jest wyłącznie iloczyn ilości widzów i ceny biletów. I choć dobry film zapewne zarobi więcej, to jednak nie trzeba daleko szukać, by znaleźć genialny film, którego w takich zestawieniach próżno szukać.

użytkownik usunięty
nbl_raziel

Przybyły z odsieczą dla jedi i zaaatakowały separatystów, była bitwa? była.

Z kapitan marvel to ty niewiele wyniosłeś. Scena którą opisujesz udowadnia to co o niej mówiłem. była feministycznym filmem propagandowym. Biedna Karol. Faceci całe życie jej powtarzali, że ona niczego nie osiągnie bo jest kobietą. Bo faceci nic innego nie robią tylko podcinają skrzydła silnych niezależnych kobiet (w każdym razie tak to wygląda w głowach feministek).
A co do tego, że taki zarzut można każdemu postawić - no właśnie. Niby można. A jednak się nie stawia. Bo superman to prawdziwy heros (choć może nie u sneidera) i moc to nie wszystkie jego zalety. Kapitan Ameryka to samo tylko bardziej - nie dlatego mógł podnieść mjolnira bo ma boskie moce, ale dlatego, że był człowiekiem aż tak dobrym, uczciwym i skłonnym do poświęceń. Spiderman - z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność - nie bez powodu to jego motto.

A kapitan marvel? arogancka jędza snująca się po ekranie patrząca na wszystkich z góry jak bri w prawdziwym życiu (polecam wywiady w których bierze udział z resztą obsady MCU - widać, że wszyscy jej nie nawidzą, nie bez powodów. Jest tak jak mówiłem - oni zbudowali MCU które jej kumpel Kevin Feigi chciał jej oddać w łapy na gotowe. A do tego jest ona arogancką francą która wywyższała się nawet w towarzystwie Hemswortha chociaż on jest fundamentem MCU a ona pasożytem). Rozwaliła szafę grającą w barze tylko po to by pochwalić się mocą. Ukradła motor jakiemuś typowi tylko dlatego, że poprosił ją o uśmiech. Koleś był dupkiem? Jasne! (aczkolwiek w filmach robionych pod dyktando feministek faceci to zwykle dupki) czy dawało jej to prawo by go okraść? Nie, ale przedstawiono to w formie dowcipnej sytuacji bo do silnej niezależnej kobiety tak się nie mówi.

Widzisz tylko to co na wierzchu. Nie widzisz szerszego kontekstu i nie potrafisz wyciągać wniosków. Ciągle czekam aż wyjaśnisz sytuacje które ja przypisałem zadowalaniu feministek - a co wyśmiałeś. Dawaj. Znajdź racjonalne powody dla których podjęto tamte decyzje. Powodzenia. Długo nad tym myślałem i nie mam nic. Ale może mnie zaskoczysz. Ze 2 razy ci się udało.

Czarna wdowa to najbardziej jaskrawy przykład patofeminizmu:
IM2
- Kładzie Happyego na dechy nawet na niego nie patrząc, bo żaden facet kobiecie nie dorówna.
- Pod koniec Happy ledwo pokonuje 1 gościa, a ona całą gromadę ochroniarzy. Faceci są ciency.
Avengers
- kładzie bandziorów przywiązana do krzesła (faceci są ciency)
- tylko ona ma jaja, żeby się zbliżyć do Hulka (faceci to tchórze)
- rozpracowała Lokiego (faceci to frajerzy)
- w bitwie o NYC przejmuje stery pojazdu, bo żaden facet nie będzie kobiety woził, sama umie lepiej prowadzić
CM:WS
- to ona włamuje się do komputera na statku, bo żaden facet nie będzie tu hackował lepiej niż ona, a już na pewno nie taka p*da jak CM
Avengers 2
- znowu wymiata co najmniej tak jak faceci z supermocami #girlpower
Endgame
- ginie za kamień nieskończoności, bo żaden facet nie będzie się dla niej poświęcał. Kobiety są samowystarczalne.

"I nie robiono z tego manifestu politycznego feministek"
HA! Nawet się nie zorientowałeś. Facetów tak łatwo wykiwać. Misja wykonana.

użytkownik usunięty
nbl_raziel

Czarna wdowa gra najlepszą agentkę Shield, kogoś kto do Avengers dostał się za sam spryt, wyszkolenie, doświadczenie, sprawność. Jeżeli nie odróżniasz DOBRZE napisanej CIEKAWEJ postaci od wydmuszki to twoja sprawa. Nie musisz mi wypisywać osiągnięć czarnej wdowy. Znam je wszystkie. I nie czyni jej to manifestem politycznym. Można to poznać choćby po tym, że nie robiono z jej postaci szopki takiej jaką robiono z kapitan marvel - reklamowano ten jej kaprawy film jako właśnie przełomowy dla wszystkich kobiet na świecie, inspirację dla wszystkich dziewczynek, rozdawano ubogim dziewczynom bilety za darmo (niby akcja charytatywna, ale rozdane bilety trzeba było opłacić więc wynik w box office do przodu).

Podejrzewałem przez chwilę, że możesz być inteligentnym człowiekiem który po prostu nie wszystko ogarnął w temacie - i stąd dyszki dla filmów które sam wie, że są do dupy, stąd mylenie naciąganej na każdym kroku pseudofabuły TLJ ze scenariuszem Imperium Kontratakuje, ale jeżeli nie potrafisz rozróżnić kapitan marvel od czarnej wdowy i ocenić czy i która z nich jest naturalnym elementem MCU a która feministycznym kleszczem (podpowiedź - ta której miejsce tam jest i zawsze będzie to ta która 10 lat ten świat pomagała tworzyć).

Różnica między Czarną Wdową a kapitan marvel jest mniej więcej tak samo ogromna jak między Lukiem a Rey. CW przeszła przez piekło, była wykorzystywana przez złych ludzi do złych czynów dopóki nie uratował jej Barton (w trakcie szkolenia odebrano jej płodność warto dodać) i tak jak mówię, jest mega przeszkoloną agentką która choć jest zwykłym człowiekiem nie ma nawet nadludzkiego wzroku Bartona zasłużyła na miejsce w Avengers. I szanuję tą postać jak i jej zasługi w MCU. Bo nie mam problemu z dobrze napisanymi i POŻYTECZNYMI kobiecymi bohaterkami. Kapitan marvel to po prostu bri larson snująca się po ekranie z miną jakby miała zatwardzenie. UFO silnik wybuchł jej w twarz więc ma boskie moce. Dodana do MCU na chama miesiąc przed Endgame żeby sobie nabić box office pod parasolem finału całego MCU - 3 faz do których rozwoju palca nie przyłożyła, ale wpadła po łatwy szmal jak już wszystko było gotowe.

Luke to człowiek który między ep IV a VI przeszedł jakiś rok szkolenia pod okiem największego mistrza jedi jakiego poznaliśmy w całej filmowej sadze. W międzyczasie przeszedł wiele prób, wiele wycierpiał, w walce z Vaderem stracił rękę. Rey to potać która nigdy nie przegrywa, nie musiała trenować, miała praktycznie wszystkie znane moce jedi 5 minut po tym jak się skapnęła, że moc jest prawdziwa, pokonała swojego arcywroga w pierwszym filmie trzymając pierwszy raz miecz w rękach. Nie straciła niczego w walce ze złem, bo silne niezależne kobiety nie przegrywają i nie obrywają mieczem od facetów. Z całej sagi wyszła bez draśnięcia, może ciut spocona.
Aczkolwiek Rey cenię o wiele wyżej niż kapitan bri. Po pierwsze Daisy Ridley jest przeuroczą przesympatyczną osobą i dodaje dużo uroku tej przeciulowej postaci. Po drugie jest protagonistką nowej trylogii więc ciężko powiedzieć, że jest w niej niepotrzebna. Jest tylko źle napisana jak wszyscy w tej trylogii (choćby Fin który mógłby być drugim obok niej głównym bohaterem i uczniem Luka i pełnoprawnym Jedi pod koniec tych filmów tak jak i Rey). Kapitan marvel była w mcu tak potrzebna, że 3 fazy przeszły bez niej i miały się świetnie, w endgame też była balastem, przez to, że na reżyserze wymuszono na ostatnią chwilę by ją dodać wepchnięto ją na chama na pierwsze i ostatnie 5 minut filmu a z reszty kazano się temu darmozjadowi wynosić.

Inny przykład postaci/balastu to rose tico. Miała dla siebie przynajmniej pół godziny TLJ. Czyni ją to jedną z głównych bohaterek choć pojawiła się z nikąd i po nic, nie odegrała dla fabuły żadnej roli, po prostu była i już. A gdyby jej nie było te pół godzinki możnaby wykorzystać na inne postacie - może parę sesji treningu Luka z Rey. On miałby jakiś wkład w sukces choć odrobinkę a ona byłaby mniejszą merry sue gdyby na początku przygody przeszła choć krótki trening. Także Fin mógłby odegrać jakąś ciekawą rolę, może wspólnie z Poe gdyby nie musiał biegać za Rose bo ona sama z siebie jako postać bez niego jako opoki nie istniała wcale. Ale o czym ja mówię, Poe i Fin nie mogli wspólnie niczego zdziałać (choć byłoby to lepsze dla filmu) Ruin johnson nie bez powodu ich rozdzielił. I nie bez powodu każdemu z nich dał wyciągniętą z dupy nową kobiecą postać za niańkę. Chciał umniejszyć ich rolę, bo tak jak mówiłem Fin miał potencjał na główną postać a Poe rozwalił starkilerbase i mógł być nowym Hanem. Więc zrobiono z obu nowych jar jarów.

Miałeś rację prawdziwy ze mnie konan niszczyciel. Ale jak już to tłumaczyłem - bardzo łatwo jest niszczyć kogoś kto dużo ględzi a o niczym pojęcia nie ma.

No w paranojach się średnio orientuję - fakt. Częściowo dlatego, że mnie nie interesują, a częściowo dlatego, że nie śledzę tego całego szumu wokół danego filmu, bo mam to w pompce. Ale niektórych, jak widać, jara to bardziej niż sam film. Cóż nie mnie oceniać. Jak dla mnie film może nawet płaskoziemców reklamować, jeśli będzie dobry. Rynek zweryfikuje. Jeśli ten - jak to nazywasz - patofeminizm się nie przyjmie, to studia filmowe nie będą w to wtapiać kasy. A jeśli się przyjmie, to faktycznie doczekamy Thorzycy, Venomicy i Deadpoolki.

użytkownik usunięty
nbl_raziel

a w czym ty się orientujesz? oceniłeś nową trylogię SW na 10/10.
a to, że nie śledzisz szumu wokół filmu pomaga tłumaczyć twoją ignorancję - fakt - ale nie wtedy kiedy ktoś przytacza ci przykłady. rozpisane dokładnie. a ty nazywasz to paranoją jakbym pisał, że widziałem ufo. Dodam, że przykłady które podałem mogłeś obalić gdybyś mial czym, ale nie masz więc udajesz, że nie widzisz bo taki już z ciebie tchórz w tych naszych sporach.

A to, że mnie zamieszanie wokół niektórych filmów interesuje bardziej niż sam film to miał być zarzut? Że nie jestem takim idiotą jak ty który film potrafi co najwyżej obejrzeć i ani go rozumie jako produkcję filmową ani tym bardziej jego drugie, bardziej polityczne dno?
Ghost busters 2016 to gówno. Star Ward ep. 7-9 to 3 gówna. Kapitan marvel to gówno. Jedyne co w tych filmach ciekawe to ich kontekst. Bo przecież, że nie one same w sobie. Ganianie za mcguffinami u abramsa czy 2 godziny lotu do przodu z pół godzinną przerwą w kasynie u ruina johnsona.

A co do weryfikacji rynku to rynek już zweryfikował ty ignorancie.
Dark Fate klapa
Aniołki Charliego klapa
Ghost Busters klapa
Disney SW klapa
W serialach - batwoman i supergirl mają oglądalność znikomą i nie zostały anulowane tylko dlatego, że studio które je zrobiło nie chce przyznać się do klęski ich retoryki
Dr who - nie oglądam, ale parę sezonów temu podobno im się feminizm załączył i też oglądalność spada a w tym sezonie jest dramatycznie niska.
ostatnio był jeszcze jakiś film... feministyczny (oficjalnie tak go reklamowano) remake horroru jakiegoś. Black holiday? nie był na moim radarze, ale też feministyczny i też bankrut
Kapitan Marvel zarobiło - przy czym co znamienne jestem na bieżąco z planami do 4 fazy, bri miała być jej twarzą a kapitan kartofel miała być liderką nowych avengersów. A tymczasem zamieciono ją pod dywan i udają, że nie istnieje - ciekawe czemu. Może dlatego, że disney podejrzewa tak samo jak ja, że gdyby nie termin w jakim film się pojawił i nie marketing nachalny łącznie z wysyłaniem dziewczyn z domów dziecka na seanse które miały je zainspirować do zostania wartościowymi kobietami.

Tak czy inaczej holywood przekonało się, że propaganda polityczna się nie sprzedaje. Nie tylko feministyczna. Całe to SJW bulshit.
Obecnie większość tego typu projektów jest zawieszona. Te wymienione tutaj (Ghostbusterki, Terminator, Aniołki) mialy mieć kontynuacje, zaczynać nowe trylogie. Ale padły na 1 części. Star Wars padło i parę lat filmów nie będzie a będą pod nowym kierownictwem i disney będzie się chciał odciąć od polityki pani kenedy. Kapitan Marvel też chwilowo zawieszona.

Większość projektów które miały w tym samym kierunku iść szybciutko anulowano. Nie wiem ile ich możemy się spodziewać. Wiem o paru. James Bond w którym potraktują go jak Luka w TLJ i zastąpią jakąś murzynką obcietą na faceta. Thor miłość i grom miał być filmem Valkirii i tej pseudopostaci granej przez natalie portman, ale jak fanom ciśnienie skoczyło to szybciutko ogłoszono, że jego bohaterem jest Thor. Tak czy inaczej może to być film w którym wytną Thora i zastąpią tym warzywem zwanym natalie portman w duecie z les walkirią. Swoją drogą już ogłoszoną jako pierwsza les heroska w kinie chociaż przed nią była supersonicteenagewarhead w Deadpool 2. Bo o to w tym wszystkim chodzi. Rozgłos. Deadpool zrobił to uczciwie po cichu bez szopki. Na Valkirii disney gra od miesięcy lansując film tym jaki będzie nowoczesny bo lesbijka. Tak teraz decyduejemy o wartości filmu. Kto ma co w gaciach i z kim sypia. Wczoraj widziałem info, że w planach mają pierwszą postać transseksualną. A raczej pierwszego trans bohatera (albo bohaterkę? nie wiadomo).
Także Marvel dopiero odrobi lekcję którą reszta holywood odrobiła w ostatnich latach. Dlatego choć nie sądzę by 4 faza była ostatnią, to będzie pierwszą która mało zarobi, potraktują to jako wypadek przy pracy, zaczną szukać przyczyn nie tam gdzie trzeba (jak disney po TLJ) i na piątej fazie MCU umrze.

Także to tyle, holywood generalnie już wie, że SJW propaganda = klęska finansowa. Jeszcze paru ostatnich naiwnych odrobi lekcję i koniec tej głupiej mody. Szkoda tylko, że pochłonęła Gwiezdne Wojny i zdążyła dopaść MCU nim zgasła.

"A co do weryfikacji rynku to rynek już zweryfikował"
Zatem możesz spać spokojnie.

użytkownik usunięty
nbl_raziel

Niezupełnie. Marki które wymieniłem obchodzą mnie mało w większości, bo albo nie jestem ich fanem wcale, albo jak w przypadku Terminatora jestem fanem, ale tylko 2 pierwszych części więc wszystkie kompromitacje późniejsze tego cyklu mi zwisają.

Natomiast na Gwiezdnych wojnach mi zależy. A jeszcze bardziej zależało mi na MCU. SW już uległo destrukcji więc niby najgorsze za nami, tylko, że nie wiemy czy przyszłość przyniesie poprawę czy zrypie coś bardziej (zrypać coś bardziej jest niemal niewykonalne, ale naprawa uszkodzonej marki nie będzie łatwa)

Nieuchronna klęska MCU mnie boli. Niby staram się mówić, że dla tych 11 lat i 3 faz było warto i co by się teraz nie stało nikt nam tego nie odbierze. Ale nadal są tam postacie które bardzo lubię a po 11 latach są niemal jak rodzina: Thor, Guardians, Antman i Osa, Dziwny Doctor, Spiderman. Żal będzie patrzeć jak MCU dzięki któremu stali się ikonami kina teraz pociągnie ich za sobą na dno:( w tym momencie byłoby lepiej gdyby byli indywidualnymi postaciami we własnych cyklach bez żadnych powiązań z universum Marvela, ale nie są...

Tak z innej beczki z całego MCU w 3 pierwszych fazach mam jedną rzecz która mnie smuci. Słaby Antman 2. Thor miał bardzo słabe 2 filmy, ale był świetny w każdej części Avengers a Ragnarok wymiatał. Tony też swoje filmy miał z perspektywy niezbyt, ale on sam we wszystkim był zawsze boski i będzie kochany do końca świata za tą rolę. Ale Antman i Osa mogą nie dostać kolejnego filmu, zresztą pewnie dostaną, ale będzie w 4 fazie która powoli będzie coraz mniej ludzi interesowała. Jedynkę Antmana notorycznie widzę na zestawieniach najgorszych filmów w MCU, dla mnie była jednym z ulubionych, więc swoją szansę miał i wykorzystał w dużym stopniu. Ale Hope w jedynce była na uboczu. W Dwójce w końcu była postacią pierwszoplanową, a film choć miło się go oglądało jest taki... zapominalny... Nie wiem dlaczego, ale bardzo polubiłem Osę i szkoda, że jak ludzie będą wymieniać bohaterów MCU po latach ona będzie tą o której prawie nikt nie będzie pamiętał.

Nie pękaj. W tym roku będzie klapa Czarnej Wdowy. W przyszłym Tomb Raidera. Underworlda kolejnego już raczej nie nakręcą, więc w ciągu 2 lat wszystko wróci do normy i twórcy przypomną sobie, że kobiety nadają się tylko do programów kulinarnych, a w filmach najwyżej w roli ozdoby, bo jak wchodzą na 1 plan, to niektórym fajka mięknie i wpływy maleją.
W ogóle powinieneś bić na alarm, że Valkirię zagrała ciemnoskóra biseksualistka. Patofeminizm jak w mordę strzelił.

użytkownik usunięty
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem

Spoko, mogę być dla ciebie idiotą, wisi mi twoja opinia na mój temat koło laski. Nie poradzę nic na to, że od zawsze śmieszą mnie ideologiczni napinacze. Pocieszni jesteście i tyle. Choć przyznam, że zaintrygowała mnie kwestia zniszczenia marki Aniołków Charliego przez kobiety.
W sumie to za chwilę strach będzie filmy kręcić, bo zawsze jacyś napinacze jazgot podniosą.

użytkownik usunięty
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem

Przyzwyczaiłem się już, że każdy, kto nie podziela twoich paranoi prędzej czy później (zwykle prędzej) otrzyma od ciebie garść obelg. Taki już z ciebie człowiek z klasą. Ale cóż poradzić, paranoicy tak mają - zawsze reagują agresją na odmienne zdanie. Odpowiadając na pytanie - nie byłem na GB ani na CA. O tych pierwszych dowiedziałem się z Honest Trailera na YT (nie polecał), a o tym drugim dopiero dzisiaj. Ale spoko - to wszystko przez patofeminizm. Bo oczywiście nikt z krytykujących "nic nie ma" do feminizmu, ale jak przychodzi do konkretów to mało jest o treści filmu, aktorstwie itp. a wchodzi zazwyczaj pier*ololo jak to lewacy wciskają swoje wizje świata (no ty może jesteś jakimś wyjątkiem, bo konkrety odnoszące się do samego filmu podałeś). Przy okazji, oglądałem ostatnio gostka, który wypowiadał się o TLJ i TROS i jakoś udało mu się to całe paranoczne ideolopier*ololo pominąć. I z takim czymś można dyskutować, natomiast paranoje podlegają leczeniu, a nie dyskusji.
Nie wiem co Rian Johnson wygadywał na swoją obronę i mało mnie to obchodzi. Ludzie brąchali po TFA, że to już było, to dał im coś nowego. Dokonał pewnych bardzo odważnych decyzji i chwała mu za to, ale malkontentom i tak nie dogodził, bo feministki, Marry Poppins i ideolopier*ololo. I o ile narzekanie na copy-paste można zrozumieć, bo nikt nie lubi oglądać odgrzewanych kotletów* o tyle tym drugim można jedynie zalecić maść na ból d*py.

* i to pewnie jest tym, co zarżnęło CA i GB. Serial już w latach 70 tracił popularność, więc go zdjęto z anteny (pewnie patofeminizm przeszkadzał widzom :D) Później były 2 filmy z czego pierwszy był nawet ok, a drugi to już tylko jak się go od razu brało za mało poważny. O GB się nie wypowiadam, bo nie oglądałem. Może obejrzę, może nie. A to jak mnie ktoś z tego powodu nazwie, mam po prostu w pompce. I tobie też to radzę - będziesz szczęśliwszym człowiekiem.

A skoro już mowa o odgrzewanych kotletach, to nowe alieny Scotta też coś d*py nie urywają. Coś tam niby zarobiły, ale reżyser się raczej wycofał z kręcenia kolejnych, które ponoć zaplanował. Czyżby też przez patofeminizm? Orientujesz się jakiej płci był ten Alien w Covenant? :D

użytkownik usunięty
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones