Powrót Abramsa jako reżysera trochę smuci. Po tym jak skopiował Nową Nadzieję, w TLJ mamy powiew świeżości. Aż tu nagle Abrams powraca i twierdzi, że cieszy się, że skończy to co zaczął (jakby ta trylogia była akurat jego własnością). Ale cóż on teraz pocznie, jak Johnson rozjechał fabularnie wszystko co ten wymyślił w TFA.
Mało tego, w TLJ mamy wyraźne nawiązanie to Powrotu Jedi więc co teraz zrobi biedny odtwórczy Abrams?
Moim zdaniem zapowiedź IX części to może być troll ze strony producentki, Kathleen Kennedy. Przed premierą TLJ zapowiedziała, że Rian Johnson nakręci serial, tyle, że ten serial to będzie właśnie owa IX część. Wszyscy się spodziewali trylogii. TLJ pokazuje, co Disney potrafi zrobić z oczekiwaniami :)
W 2019 roku Disney startuje z własną konkurencyjną wobec Netflixa platformą. Zobacz co za przypadek :)
Podoba mi się twój pomysł :) kurdę i w przyszłym roku zamiast epizodu IX daliby informację że będzie z IX epizodu serial. A za kamerą będzie stał Rian Johnson byłoby fajnie. Poza tym podoba mi się twój komentarz do Star Wars The Last Jedi
"balans mocy ponieważ jest to jednocześnie najlepsza i najgorsza część sagi" dlaczego takich użytkowników jak ty nie ma na forum TLJ sami hejterzy tam potrafiący krzyczeć buuuuu
TFA nie było złe, ale więcej takich wtórnych i schematycznych filmów nie potrzeba, tym bardziej po tym jak Johnson pokazał że da się inaczej to zrobić.
Pożyjemy zobaczymy... Na razie czas na spin-off.
Co inaczej? Przecież TLJ to ciągle remiksy scen z poprzednich trylogii, tylko poodwracane w odpowiedni sposób. Skoro powtórki przeszły dwa razy, to przejdą i trzeci.
O nie to pierwszy najgorszy w sw epizod . A jeżeli chcesz wiedzieć jak sw9 sie zapowiada luknij na mój post przy samym dole gdzie dałem linka z yt . Tam jest zwiastun i daj znać
Czuję dokłądnie to samo.
Jeszcze jego partner scenarzysta to najgorszy scenarzysta w branży chyba
Są podobieństwa, ale struktura filmu jest o 180 stopni inna niż w Imperium. Nie ma tutaj powtórki całego schematu epizodu V, a jedynie pewne sceny nawiązują do tego co było w Imperium i głównie jest to wątek treningu młodego przez starego. Poza tym TLJ to autorski film, w porównaniu do kalki jaką było Przebudzenie Mocy.
Jest próba przeciągnięcia na swoją stronę ucznia jasnej strony. Wyjawienie mu prawdy o rodzicach, jego "zaglądnięcie" do siedliska ciemnej strony jak Luke u Yody, ogólnie trening ucznia u dość specyficznego mistrza na odludziu (jak Luke na Dagobah). Atak maszyn kroczących na bazę rebeliantów. No jest tego sporo, choć tak jak mówisz w innej kolejności.
Tak, ale struktura filmu jest kompletnie inna. Jest jedynie podobny, ale nie jest wersją 1:1 Imperium kontratakuje tak jak Przebudzenie Mocy do Nowej Nadziei.
TLJ ma się tak do Imperium Kontratakuje jak Kosmiczne Jaja do Nowej Nadziei. Robicie błąd lekceważąc ten film.
Jakby to powiedzieć jest szkielet z Imperium i powrotu, tak z parę punktów, ale na ogół wszystko co na tym szkielecie się opiera jest całkiem inne, tak więc film jest podobny ale zupełnie inny jednocześnie.
" Atak maszyn kroczących na bazę rebeliantów"
to jest ciekawe, zwróciłeś uwagę że nawet ten element został troszkę zmieniony? Nowe modele choćy maszyn kroczących się pojawiły.
Tak, choć moim zdaniem ten ich "goryli" wygląd jest dość dziecinny.. A ta "mini" gwiazda śmierci? po co?
Z tą mini gwiazdą śmierci to było na zasadzie określenia mocy taranu, użyli tego słowa jako porównania (?). Nie to nie była mini gwiazda śmierci, tylko silny taran, to tak jakby powiedzieć że coś pierdoInie jak atomówka, ale czy to będzie atomówka?
Serio, to było proste żeby ogarnąć. Co do wyglądu maszyn kroczących, kwestia gustu, mi tam wszystko jedno, widać przynajmniej progres jakikolwiek nawet lekko kosmetyczny względem TFA gdzie olano dużo aspektów przez co teraz "cierpią' te filmy.
Nie chodziło mi o nazwę, nawet nie pamietam że tak to nazwali w filmie. Chodzi mi o sens istnienia tego tarana. Podobne uszkodzenia mógłby osiągnąć statek z orbity i nie trzeba było by go targać na ziemię. Taran był nieuzasadnionym widowiskiem.
Nie wiem co Twoim zdaniem olano w TFA ale tam nie było takich smaczków jak np nasze "Ziemskie" nazewnictwo, które bierze się od nazwisk autentycznych ludzi. Nie pamiętam już czy w filmie usłyszałem o stopniach Celsjusza czy o jakiejś innej jednostce miary znanej z realnego świata ale takie coś się w Ostatnim Jedi pojawiło i to jest dopiero olany aspekt.
O masz, na to uwagi nie zwróciłem, pytanie czy widziałeś z dubbingiem? Czy z napisami. Sens takiego tarana? Są może miejsca w które statek z orbity nie trafi (no tutaj mógłby, bo drzwi nie był osłonięte. To trochę czepianie jak i tłumaczenie czegoś na siłę, to tylko GW, film fantasy. Dobrze że było bo wprowadziło akcję.
Biorąc pod uwagę, że flota Najwyższego Porządku została dosłownie poszatkowana, a główny okręt przecięty, to ostrzelanie bramy z orbity było pewnie niemożliwe.
Rzeczywistej miary jednostki nie kojarzę, ale wiele osób narzekało na dubbing, że wprowadza "ziemskie" nazewnictwo np. Luke w oryginale mówi do Rey, żeby usiadła ze skrzyżowanymi nogami, a w wersji z dubbingiem każe jej usiąść "po turecku".
Napisy poczatkowe i poczatkowa akcja jest żywcem wyjęta z Imperium kontraktakuje - tam też się zaczęlo od ewakucji ruchu opory z planety - bazy w przestrzeń kosmiczną. Odtechnąlem z ulgą że w OJ przynajmniej nie uciekali z lodowej planety :) Dalej jest inaczej bo głowny bochater nie leci do ostatniego jedi (IK) tylko jest tam już od końcowki poprzedniej części. Dalej mamy sztucznie rozciągniętą ucieczkę rebelii, dłuuugie namawianie zLuke do powrotu, oststecznie w zasadzie nie udane.
Już myślałem że Finn poleci po tego mistrza od kodów do miasta w chmurach, ale na szczęscie wystarczyła kosmiczna wersja Monako. Za to przyciagnął Finn ze sobą nową wersję Lando Carlisiana.
Mało nawiązan do IK? Kopia to nie jest ale poważne inspirowanie się na pewno.
Sztucznie rozciągniętą? Raczej uzasadnioną.
Dłuugie namawianie Luke;a do powrotu? Ani trochę za długie, a wręcz za krótkie. Jeśli ktoś tylko czekał aż pojawi się miecz świetlny to może miał wrażenie zbyt długiego wątku Luke'a, a to właśnie ten wątek budował całą postać (wreszcie budował, a nie traktował po łebkach). I jak najbardziej udane, tylko zarazem zaprzepaszczone.
Luke zmierzał ku zmianie zdania. Po czym to poznać? Po tym jak połączył się z Leią która leżała w śpiączce i powrócił do Mocy od której odszedł. Poza tym Rey mu imponowała i dawała nadzieję, że może to wszystko ma jeszcze sens. Lecz co się dzieje później? Luke idzie do Rey i widzi jak ta "romansuje" z Ciemną Stroną przez zbliżenie się do Kylo Rena. To tak samo jakby Rey dała mu w twarz po tym wszystkim co do niego mówiła. Dziwisz się, że ostatecznie z nią nie poleciał?
DJ to ani trochę nowa wersja Landa. Jednemu do drugiego bardzo daleko, a to dlatego, że DJ nie nikogo nie wystawił bo ktoś go zmusił (tak jak Imperium Landa), tylko dlatego, że "nie działał po żadnej ze stron" tylko dla własnego interesu. Był o wiele gorszym i perfidniejszym typem od Landa i nie nawrócił się do samego końca. I DJ nie był "tym" włamywaczem którego szukali.
I tak jeszcze był daleko od zmiany zdania. Zresztą Luke ostatecznie uznał Rey za swoją następczynię i następną (ostatnią?) Jedi.
W ogóle wyobrażałem sobie że w nowej trylogii SW zobaczymy zakon Jedi w (ponownym) rozkwicie, a zamiast tego mamy restet do poziomu Nowej Nadzieji - rządzi zło, a dobrzy są nieliczni. A Rycerze Jedi na wymarciu.
Szkoda że Luke zamiast być przedstawiony jako wielki mistrz odrodzonego Zakonu Jedi, został sprowadzony do poziomu sfrustrowanego starca na wygnaniu (własnym).
Tyle że te podobieństwa są takie jak podobieństwa filmów sensacyjnych van Damme'a i Seagala. Dobry musi skopać tylki niedobrym i to robi
To nawet nie jest podobieństwo, a po prostu schemat. Tak jak w każde SW zaczyna się od opening crawla, zarysowania konfliktu, mamy walkę dobra ze złem. Tyle że nie każdym epizodzie mamy niemalże identyczne sceny/wątki czy nawet dialogi, sceny w sali tronowej, kolejne gwiazdy śmierci.
https://i.imgur.com/Slp5s1e.jpg
Też tak uważam, nie wszystkim da się dogodzić , zwłaszcza jeśli chodzi o Star Wars. TFA i TLJ bardzo podzielił widzów, zresztą dobrze , tak miało być, epizod IX też podzieli. Dla mnie TFA miał swoje dobre i złe strony. Plusy to postać Kylo, efekty specjalne, scenografia, niezły pojedynek Rena z Finnem (był bardziej realistyczny bez tego sztucznego tańca). Minusy to powtórka z rozrywki, Kylo zbyt często odpala te swoją kose (dziwne, że gadając ze Snokiem nie stał z mieczem w dłoni), za dużo tego disneyowskiego dowcipkowania , Hux za bardzo darł ryja, brak JAR JAR BINKSA!!! He he żarcik. W TLJ jest kilka wątków wcześniej nie poruszanych. Np. motyw z brakiem paliwa był super, Moc jako forma komunikacji, Luke jako człowiek z krwi i kości, który się boi, jest zrezygnowany. Chłopak raczej nie odegra żadnej roli w epizodzie IX, będzie odkrywał i doskonalił swoje umiejętności. RO oczywiście pokona NP , nie będzie żadnego Reylo. Albo Rey zabije Kylo, albo oboje zginą, albo po pojedynku i zwycięstwie RO Kylo pogodzi się z porażką i odejdzie. Rey wróci na jakąś planetę , gdzie Finn wyjdzie za tą Chinke czy Japonke nie wiem, wszyscy złapią się za ręce i będę tańczyć przy ogniu:)
odnośnie TFA to ; Kylo Rena to jest dramat i to katastroficzny i nowa nadzieja 2 .0 . TLJ ma mało zalet ale więcej wad , i to najgorsze sw zaraz po TFA
Ja mam przeczucie, że w ep. IX pójdą właśnie w kierunku romansu Kylo i Rey. Ewidentnie od Przebudzenia jest sugerowany związek tych obojga, a zwłaszcza słabość Kylo do dziewczyny. W TLJ ich relacja zaczyna wchodzić na bardzo intymny poziom przez te połączenia Mocy. Tak więc ep. IX to będzie love story i coś mi się zdaje, że odwrócą kota ogonem tzn. ze względu na miłość Kylo do Rey przejdzie on na jasną stronę mocy odwrotnie niż Anakina, którego miłosć do Padme zgubiła.
Razme nie będą bo Rey najpewniej okaże skę siostrą Kylo Rena :) Śmierć głównego zła wpisuje się w stereotyp fabuły ale epizodem VIII zdeptano całą filozofię Jedi a całą Moc sprowadzono do śmiesznego komunikowania się, pseudoekologicznrgo bełkotu. Duch Yody podpalajacy (!), cokolwiek byłby smieszny ale on podpala stare ksiegi Jedi, coś w rodzaju Biblii Jedi. To nie śmieszny żart... Raczej dramat jak można zniszczyć wszystko co wykreowały filmy I - VI...
Przecież tam nic nie było i dlatego Yoda spalił to drzewo. On wiedział, że Rey zabrała ze sobą księgi o czym widzowie dowiadują się w ostatnich ujęciach. Cała scena i akcja z drzewem to była kolejna nauka dla Luke'a i motywacja do tego, żeby wreszcie zainterweniował.
No suma sumarum nie spalił. Ale intencja taka była, zresztą skreślił te księgi słowami "źe co prawda są tam mądrości ale od dawna nikt ich nie czytał". Trochę szkoda takiego podejścia do Mocy, zakonu Jedi i calej otoczki wokół nich. To nie tak powinno być.
No właśnie istotne jest to, że to nie było podejście do Mocy, tylko do książek które ktoś kiedyś napisał, zapewne na samym początku istnienia Jedi.
Te książki już dawno straciły rację bytu u Jedi i raczej nikt ich nie czytał od kilkuset lat skoro był schowane w jakimś starym drzewie na zadupiastej planecie. Jakby Jedi interesowały te księgi to zajmowały by najważniejsze miejsce w Świątyni na Coruscant. Po drugie Zakon Jedi był zepsuty, stał się ofiarą swojej własnej działalności i władzy jaką wokół siebie zagarnął. Do tego skrajni egoiści którym nie przeszło wiele lat po tym jak Palpatine przejął władzę.
To co widać w ep. I - III to właśnie owoc tego zepsucia i zapatrzenia w siebie, tylko że podany nie dosłownie. W ostatnim Jedi Luke ubiera to w słowa i nie myli się ani trochę, dlatego jego filozofia to kamień milowy w filozofii Jedi. Luke jest postępowy bo to idąc w ślady starej doktryny (stworzyć zakon itd.) stworzył pośrednio kolejne zło w galaktyce, czego by nie zrobił mając np. tylko jednego ucznia, albo nie mając go wcale.
Gdyby te księgi były trzymane na Corusant to juź dawno by nie istniały :) Jak dobrze zrozumiałem to to księgi były ukryte w jakiejś prastarej świątyni Jedi.
W epizodach I - III rzeczywiście widzimy pewne skostnienie zakonu ale jego odnowicielem miał być Luke. To co nam zaserwowano w ep VII - VIII to swoista kasata Zakonu Jedi (Zakonu Sithów przy okazji też). W efekcie dostaniejemy bezideowe mydło, w ktorym Kylo Ren i Rey nie wyznają już nic. Kylo Ren kieruje się tylko chęcią władzy, a Rey? Niby została namaszczona na Jedi, ale z xzego ma czerpać nauki i od kogo? Żaden mistrz Jedi już nie został przy życiu. A już Luke znał i wyznawał tylko popłuczyny z religi Jedi, a Rey przekazał tylko tyle że mocy nie ma, tzn. jest ale wszędzie.
Droga do nikąď, Jedi i Mocy coraz mniej, tylko emanacje tej mocy coraz śmieszniejsze.
Aż się boję epizodów X - XII które są w planach. Obawiam się źe tam ani Jedi ani Mocy ani mieczy świetlnych nie uświadczymy.
zobaczymy co sie okaże za rok w grudniu przed świętami . I mnie martwi powrót abramsa jako reżysera sw ,po tym jak nakręcił Nowa Nadzieja 2 . 0 . I mimo że dziewiątka jeszcze nie ujrzała ,światła dziennego , to obawiam sie najgorszego . I to bedzie najgorsze w dziejach sw a nie zbliżający sie Han Solo gwiezdne wojny historie