Po zapoznaniu się w grudniu z negatywnymi opiniami ogółu stwierdziłem, że może lepiej oszczędzić sobie nieprzyjemności i nie iść do kina. Ostatnio jednak film obejrzałem (mimo wszystko to nadal Gwiezdne Wojny) i... nie żałuję rezygnacji z grudniowego seansu. Jest rzeczywiście źle. Choć nie tak bardzo jak sądziłem. Widać efekty braku pomysłu na trylogię, pisanie filmu na kolanie i próby przypodobania się jak najszerszej widowni. Jednak najbardziej boli mnie to, że nie ma w tym żadnych emocji. Niby zakończenie sagi, ostateczne zwycięstwo tych dobrych nad złymi, a oglądałem to jak kolejny odcinek jakiegoś serialu. Mimo ciągłej akcji biła z tego zwyczajna nuda.
Na plus muzyka i początek filmu (gdzieś do momentu pojawienia się Rey)-klimat scen z Palpatinem przyjemny, pościg za sokołem nawet fajny. Wizualnie pięknie. W niektórych momentach dostrzec można było nawet potencjał. I tyle. Szkoda tych nowych Gwiednych Wojen...