Daję max! Sam film jest początkiem powstania znakomitych seriali: SG-1, Atlantydy i trochę niestety niedocenionego Wszechświata. Seriale uważam za najlepsze seriale science-fiction jakie kiedykolwiek powstały. Żałuję, że Wszechświat "umarł" w taki sposób, ale na "pożeraczy hamburgerów" nie mamy wpływu niestety:/.
Pomysł na film i serial był nawet niezły, tylko że sam film był głupi i naiwny - akurat całkiem przypadkowo w ekipie badaczy odległej planety znalazł się znakomity znawca dawnego dialektu dawnego języka, do którego był podobny język tubylców, i już ekipa dawała radę się z nimi dogadać. Przecież to kpina z inteligencji widzów. I ta machina przywracająca życie - jakoś Ra nie przywracał życia swoim ludziom zabitych tym dziwnym berłem przez przybyszów z Ziemi.
Science fiction, mówi Ci to coś?
Akurat w kategorii względnej realności, Gwiezdne Wrota są jednym z lepszych filmów. Mogę wymienić 100 tytułów, które nie są.
Tu było samo fiction, bez science.
Ten film ma fajny wątek przygodowy, ale realności? Ten film do gwałt na logice. Zero realności. Chyba że przyjmiemy że wszystkie postacie były uciekinierami z domu opieki dla upośledzonych umysłowo. Wtedy miałoby to sens. Przykład pierwszy z brzegu:
Dlaczego wrota mają 7 symboli? Bo do określenia współrzędnych w przestrzeni trójwymiarowej trzeba _sześciu_ współrzędnych. Wg filmowych naukowców którzy edukację zakończyli najwyraźniej na przedszkolu. I tu animacja jak trzy linie przecinają scianki sześcianu. No faktycznie, na sześcianie siłą rzeczy wyszło 6. A siódmy symbol? A siódmy to współrzędne drugich wrót. Już jedna wystarcza? nie trzeba sześć? :) I tak dalej. Ten film jest jednym wielkim pasmem takich bzdur. Jakby wyciszyć dialogi, to nawet ładny.
Za to polecam seriale, mimo rozciągnięcia w czasie są spójne i trzymają konsekwencje nawet pomiędzy seriami.
Napisałem względnej realności, czyli nie wszystko jest tam kompletnym odjazdem w stronę fikcji.
6 symboli plus siódmy jako symbol wyjścia, czyli ten z którego wybierany jest adres.
Aktorzy oczywiście nie są naukowcami, ale ekipa współpracowała z prawdziwymi naukowcami, by niektóre elementy trzymały się kupy.
Polecam obejrzeć dokument Stargate SG-1: True Science.
Wyjaśnia sporo kwestii.
Współpracowali chyba dopiero przy serialach.
Podtrzymuję opinię że film jest bez sensu. Wizualnie ładny, akcja wciągająca, ale część "sci" to kompletna pomyłka i niedorzeczności potrafią całkiem popsuć przyjemność oglądania.
Co do seriali się zgodzę, poziom o niebo wyższy i ogląda się z przyjemnością.
"akurat całkiem przypadkowo w ekipie badaczy odległej planety znalazł się znakomity znawca dawnego dialektu dawnego języka, do którego był podobny język tubylców, i już ekipa dawała radę się z nimi dogadać"
Dr. Jackson był wybitnym lingwistą i archeologiem, a używany przez mieszkańców Abydos język był pochodną staroegipskiego, używanego wcześniej na Ziemi.
"I ta machina przywracająca życie - jakoś Ra nie przywracał życia swoim ludziom zabitych tym dziwnym berłem przez przybyszów z Ziemi"
Ra to Goa'uld - pasożyt myślący tylko o władzy i wykorzystujący niewolników do tych celów. Serio oczekujesz, że ktoś taki przejmuje się śmiercią kilku swoich niewolników i ich ożywi za pomocą sarkofagu?
Zapoznaj się z serialem, wówczas lepiej zrozumiesz rzeczy, które określasz teraz jako "kpina z inteligencji widzów".
Zabawa chyba wszystkimi konwencjami kina przygodowego, jakie dało się wykorzystać. Jako dziecko robiłam ze strachu w majtki (maski i stwory), obecnie raczej chce mi się śmiać. Ale nie złośliwie.