Z tytułem przesadziłam, jednak trzeba przyznac, że rola mimo, że nie wymagająca kunsztu na swój
sposób genialna. Niesamowity dystans do siebie pomimo tak znakomitych wcześniejszych ról.
Kolejną sprawą jest to, że nie znając obsady nikt by się nie spodziewał Roberta w takim wcieleniu.
Scena tańca powaliła mnie swym po prostu... urokiem :)
Powiem wprost - nienawidzę De Niro za role gangsterskie i temu podobne. Zawsze lekko podstarzały ważniak w garniaku na którego nikt nie kiwnie palcem - lekko irytujące, oczywiście to tylko gra aktorska, ale pozostawia pewne odczucia. Jest jednak kilka ról w których widzimy tego aktora w zupełnie innej odsłonie, np. potwór we Frankensteinie, lub właśnie.. kapitan Shakespeare! Pozornie groźny i przerażający, w rzeczywistości spedalony, wrażliwy, uczynny i zabawny. Stary Robert pokazuje jak wielkim jest aktorem i żaden, nawet najdziwniejszy charakter nie jest dla niego nie do zagrania - wciela się w swą rolę idealnie, pokazując coś kompletnie odmiennego i jednocześnie genialnego w porównaniu z tym co musimy znosić gapiąc się na nudnego, napuszonego gangstera w "Chłopcach z ferajny". Widzę, że nie tylko ja to tutaj zauważyłem ;)
Masz rację, bo już poniekąd nudziły mnie jego gangsterskie role. Jednak jeżeli chodzi o Frankensteina, to jest to moja ulubiona ekranizacja owej opowieści, mroczna i genialna na swój sposób. Może jednak on po prostu lubi grać takie role jak m in w Kasynie :) ale chyba sam nie wie ile radości przyniósł widzom właśnie rolą w Stardust :)