Na początek, chciałbym zaznaczyć, że książkę Gagmana przeczytałem. Dwukrotnie. Po raz pierwszy, z rok temu. Po raz drugi, dzień przed pójściem do kina. Aby obraz literacki i filmowy dokładnie porównać. Co ciekawe, ?Gwiezdny Pył? to pierwszy film, który spodobał mi się bardziej od książkowego pierwowzoru. W większości książkowych ekranizacji, raziła mnie wielość odstępstw. W tym przypadku, było inaczej. Ale, od początku. Po obejrzeniu samego już zwiastuna, można było zauważyć, że obraz Matthew Vaughna będzie znacznie odbiegać od książki Brytyjczyka. I to, szczerze powiedziawszy, mnie zaciekawiło. ?Tristran Thorn z mieczem? Kapitan Latających Piratów uczący szermierki? Zaraz, zaraz? wychodzi na to, że ja i scenarzyści czytaliśmy różne wersje tej książki?? Nastawiłem się więc na filmową baśń, a nie na dokładną ekranizację.
Sam początek filmu nie nastrajał zbyt optymistycznie. ?Co za list? Jaki Uniwersytet? Ja rozumiem, odbiegać od książki, ale TO?? Po średnim jednak początku, film zaczął nabierać tempa i trzymając (mniej, lub bardziej) się pierwowzoru, kontynuował książkową już fabułę. Różnic można się dopatrywać już od pierwszych 10 minut do zakończenia filmu na każdym (prawie) kroku. A to książkowy Tristran, nazywany jest Tristanem? (małe uchybienie, jedna literka? ale uwielbiam się czepiać szczegółów) ?a? zabieg kosmetyczny? reżyser nie chciał, aby aktorzy sobie łamali języki, bo to ?r? tam za nic w świecie nie pasuję?? a to brak Tajemniczej, Małej Istoty, która była pierwszym przewodnikiem Tristrana po Krainie Czarów? a propos Krainy Czarów, Tristran również trafił tam w inny sposób? można by było wymieniać i wymieniać? jednak, to są zabiegi czysto kosmetyczne, nie odbierające przyjemności z oglądania.
Zmianą nie kosmetyczną, a radykalną było rozwinięcie wątku Kapitana Piratów właśnie. W książce, Kapitan Johannes Alberic, nie pełnił szczególnie ważnej roli. Ot, pomógł dwójce bohaterów uleczyć rany i na tym jego udział się skończył. W filmie, z nowymi personaliami, jako kapitan Szekspir, zagrany przez Roberta De Niro, bohater ten stał się najbardziej wyrazistą postacią drugoplanową ?Gwiezdnego Pyłu?. (szacunek dla tego, kto nie wybuchnął śmiechem podczas sceny, gdy Septimus postanawia wpaść w odwiedziny na statek Szekspira..:D). Pomijając fakt, iż Kapitan i wszystkie wydarzenia z nim związane, wprowadziły do filmu czysto Gaimanowski humor (kto czytał coś, poza ?Pyłem?, wie w czym rzecz), reżyser, za pomocą Szekspira, wykorzystał potencjał Latających Piratów, przedłużając go ?nieco?, popchnąwszy zarazem fabułę do przodu, sprowadzając ją na zupełnie inne tory.
I tak, z nieśmiałego i niezdarnego Tristana, otrzymujemy postać nieco głębszą, a i na pewno, bardziej ciekawą dla widza. Jaki film fantasy melby się obejść bez walk? A tego w książce brakowało. Jako, że efektownych choreografii fanem jestem, zmiana ta wywołała u mnie duże, pozytywne, zaskoczenie. Reżyser sprawił, iż mało emocjonujące zakończenie książkowe, zostało zastąpione przez pełne akcji i wybuchów porządnych efektów specjalnych, zwieńczenie historii. Swoją drogą, muszę zaznaczyć, że walka z Septimusem w wersji zombie, była jedną z najciekawszych walk, jakie widziałem. A na pewno, jedną z najoryginalniejszych. Walki w ?Piratach z Karaibów?, do których ten film jest często porównywany, były emocjonujące tylko ze względu na otoczenie, w jakich się odbywały (na maszcie statku pośrodku wiru morskiego? na ogromnym kole młyńskim? ? kto widział, ten wie, w czym rzecz? ja widziałem. Po kilka(naście) razy.:). A tu, mamy walkę z bezmózgą kupą mięcha sterowaną przez czarownicę z laleczką voo-doo w dłoni. Brawa dla, czy to aktora, który grał Septimusa, czy to kaskadera, za odgrywanie walki w takim ?stanie sprawnościowym?.^^ Zakończenie, jak dla mnie, było dużo bardziej emocjonujące od pierwowzoru. Emocjonujące, w moim przypadku, znaczy lepsze.
Jednym z ciekawiej opracowanych wątków były sceny z udziałem Braci Duchów. Po raz kolejny, scenarzyści pochwalili się znajomością humoru autora z domieszką humoru w kolorach czerni.
Nie mógłbym też zapomnieć o efektach specjalnych, które może (a raczej na pewno) oskarowymi nie są, ale mnie przynajmniej, nie raziły w żadnym z momentów. Może dlatego, że dałem się tak łatwo porwać w baśniowy świat? Hm.
I ostatni aspekt. Last, but no the least. Muzyka. Spojrzawszy na kompozytora? Ilan Eshkeri. ?o matko? któż to taki? nie znam, nie znam?? Co prawda, miał tam w dorobku kilka filmów, ale, jako, że żadnego z nich nie widziałem, to jego zdolności do tej pory nie uraczyłem. I znów pozytywne zaskoczenie. Muzyka idealnie wpasowała się w baśniowy klimat. Stanowiła idealne uzupełnienie całego dzieła. Nie była tak monumentalna, jak we Władcy Pierścieni? ale ma w sobie to coś. Potrafi otworzyć w wyobraźni Krainę Czarów, którą określa w filmie. Także, ścieżkę dźwiękową polecam. Dla tych, co filmy fantasy lubią, rzecz jasna.
Uff. Rozpisałem się. Skacząc z wątku na wątek, dotarłem do końca. Powtarzając to, co napisałem na początku.
?Gwiezdny Pył? Matthew Vaughna to pierwszy ekranizacja książkowa, która urzekła mnie bardziej, niż literacki pierwowzór.
Z czystym sumieniem polecam. Tym, którzy się łatwo wzruszają. Będą mieli okazję uronić jedną, czy dwie łezki. Żeby nie było, że film ten to łzawa opera mydlana? Tym, którzy oglądać lubią fantasy w dobrym wydaniu, czyli ? akcję, krajobrazy, klimat baśniowości i humor. A w szczególności, tym, którzy książkę Gagmana przeczytali ? aby zobaczyli, że z dobrej książki można zrobić jeszcze lepszy film.
Moja ocena ? 8. Dlaczego? Film po prostu nie jest arcydziełem. Jest bardzo dobrym kawałkiem kina fantasy. W swoim gatunku, dorównuje najlepszym. Ale arcydziełem nie jest.
Gratuluję tym wszystkim, którym udało się przeczytać cały powyższy tekt.^^
Dla mnie książka lepsza.
Dodam jeszcze, że Gaiman sam dobierał nazwiska twórców filmu, był producentem i miał wiele do powiedzenia. Nie było więc tak, że scenarzyści swobodnie zmieniali co im się podobało.
Dla mnie książka tez jest tysiąc razy lepsza niż film.Dużo zmian,i brak tego 'klimatu' który można znaleźć na kartkach powieści.naprawdę.
Gdybym nie czytała książki film z pewnością bym mi sie spodobał.Bo dlaczego nie... Dobrze dobrana muzyka,ładne zdjęcia i dobra gra aktorów.Wszystko składa sie na dobrą ocenę.
Ale i tak polecam książkę,potem film.Sami sie przekonacie :)
Jak dla mnie, i jedno i drugie- bomba !
Po wyjściu z kina musiałem przeczytać również książke i mając pełen obraz stwierdzam,że Neil Gaiman i ludzie z Hollywoodu odwalili kawał niezłej roboty. "Gwiezdny Pył" polecam wzystkim fanom gatunku...
Ocena- 9+( na końcu troszke slabo rozprawili się z Michelle:))
Ja sie zgadzam z autorem tematu. Przeczytałem w końcu książkę, zainspirowany filmem i z czystym sumieniem, stwierdzam że film mi się pod kątem fabuły bardziej podoba. Głównie ze względu na postać Tristana (Tristrana), który po prostu w książce mi się nudził. W filmie zaś tego nie było :) Jak dotąd jest to pierwsza ekranizacja która pobiła oryginał. W sumie to adaptacja, bo zbyt mocno odbiega od książki aby uznać to za ekranizację.
Aha atut który zaważył na tym że książka przegrała, to przekleństwa. Za dużo ich było, a raczej użyte nieraz przez nie te postacie i nie w tych sytuacja (przykład, bluzg Gwiazdy jak spadła).
coz ja ksiazke przeczytalam juz dawno i kiedy bylam na filmie najbardziej mi tego bluzgu brakowalo :D to jeden z moich ulubionych fragmentow ksiazki, ktory pokazuje ze gwiazda nie jest jakas milą i dobroduszna dziewczynka ;)
jednak wiadomo ze inaczej spojrzą na sprawe ludzie ktorzy najpierw przeczytali ksiazke a inaczej ci ktorzy jako pierwsi obejzeli film.
Głównym powodem dla ktorego dla mnie wygrywa ksiażka to zakonczenie - choc o wiele mniej optymistyczne jest zdecydowanie lepsze ;)
nie miałam przyjemności przeczytać tej książki. ale chętnie się za nią zabiorę. film? cóż jest przesympatyczny. bardzo mi się podobał! muzyka mnie urzekła do cna. a co do sceny, gdy Septimus przybywa "odwiedziź" Szekspira: nie roześmiałam się, ale uważałam ten wątek za zabawny.
scena walki głownego bohatera z Septimusem w stanie "zombie" również była ładna. a duchy.. cóż, uwielbiam tego typu humor ;)
Ciekawe porownanie, ja jednak jeszcze nie mialem do czynienia z ksiazka, ale film uwazam za naprawde warty uwagi. Nie zeby bylo to zaraz nowe arcydzielo na miare 'Wladcy pierscieni' oczywiscie. Sporo rzeczy mi sie podobalo - przede wszystkim bracia-duchy i ten przezabawny De Niro jako kapitan Szekspir. Michelle Pfeiffer z kolei pokazala, ze granie demonicznych (doslownie) postaci nie jest dla niej zadaniem niemozliwym.
Efekty specjalne korzystnie wypadly, a scenariusz calkiem dobry (chociaz nie skumalem wszystkich dialogow z racji mojego angielskiego - film widzialem za granica;). Najgorzej ze wszystkiego moim zdaniem wypadla muzyka - bardzo nijaka i sztampowa w moim przekonaniu.
Po pierwszym seansie moje wrazenie sa wiec pozytywne (choc nie we w kazdym aspekcie filmu) i tylko kwestia czasu jest moje siegniecie po literacki oryginal a jak bedzie premiera na DVD - po siegniecie filmu raz jeszcze.
Poki co, moja ocena to 7/10.