Nie jestem ortodoksyjnym fanem serii Halloween, toteż brak Myersa nie sprawia że z miejsca skreślam ten film. Pierwszy raz widziałem go kilkanaście lat temu i właśnie dzisiaj go sobie odświeżyłem. Wielu już pisało że to byłby całkiem niezły film gdyby traktować go jako coś odrębnego, a nie kolejną część cyklu. Może coś w tym jest. Na pewno jest to zupełnie inny film niż pozostałe część Halloween. I choćby dlatego warto dać mu szansę. Oczywiście nie jest to żadne arcydzieło, ale mimo wszystko warto docenić próbę stworzenia czegoś nowego. Sam pomysł na fabułę jest przecież całkiem intrygujący, kłopot jest tylko z nienajlepszym wykonaniem. Efekty specjalne również nie są mocną stroną tego filmu. Samej grozy również jak na lekarstwo. Na plus na pewno jest sam pomysł i całkiem niezły klimat oraz gra Toma Atkinsa. No i jeszcze ta pioseneczka naprawdę wpadająca w ucho.

Jedynym nawiązaniem do całej serii - oczywiście poza samym świętem Halloween - jest telewizyjna reklama części pierwszej. Wraz z głównych bohaterem słyszymy że z okazji zbliżającego się święta zostanie nadany klasyk Carpentera. A więc dla twórców trzeciej części Myers istniał tylko w filmach, był postacią fikcyjną. Dziwny zabieg, podobnie jak dziwny jest ten film.