Z całej serii tylko dwie pierwsze części są warte uwagi. "Jedynka" to w sumie zarąbista komedia i bez cienia wątpliwości najbardziej błyskotliwy film w serii, a "dwójka" sprawdza się jeszcze jako całkiem (nie)przyzwoite exploitation. Dalej to już tylko powielanie w kółko tych samych motywów i zero progresu, a wręcz regres. "Trójka" i "czwórka" to nudnawe, softowe erotyki bez wyrazu, o których zapomina się dwie godziny po obejrzeniu, z kolei "piątce" najbliżej jest do części drugiej (jest tu nawet bliżniaczy motyw z macochą i jej pasierbicą), ale całość jest toporna i niczym nie przykuwa do ekranu. Jedyne co mi się podobało w tej części to zakończenie (to właściwe, w autobusie).