Film sklecony byle jak bez polotu, z prostackim scenariuszem, schematyczną i wymuszoną grą aktorów, scenami z krwawej gry komputerowej w roli efektów specjalnych. Pan Wirkola zrobił po raz kolejny partaninkę według jedynego schematu, jaki mu jest w stanie przyjść do głowy. W każdej sekundzie czuje się, że próbuje się tu zgarnąć kasę (a i to z żenującym rezultatem!) sorzedając jarmarczną, prostacką rozrywkę najmniej wymagającej widowni.